Jest w telewizji akcja na podawanie, typowanie, wskazywanie, wyłuskanie i jak by to zwał – zwykłego bohatera,który zrobił coś wyjątkowego, a świat o tym nie huczy i nikt nie wie, że gdzieś blisko nas mieszka sobie taki „zwykły bohater”,który się nie chwali i nie epatuje swoim bohaterstwem, bo nie uważa swojego czynu za bohaterstwo, a za zwykły ludzki odruch! No więc poszukując takiego bohatera w swoim otoczeniu, mocno się zastanawiając, nawet nie wiedziałam, że taki ktoś jest w moim domu, obok mnie, który dzieli ze mną łoże -olśnienie nagłe, że mam w domu bohatera, poślubionego 37 lat temu, a dlaczego, już tłumaczę. Kiedy nasz blok przeszedł w posiadanie Wspólnoty Mieszkaniowej, mój rodzony mąż, został wybrany na Przewodniczącego tejże wspólnoty i w imieniu 36 rodzin podejmować musiał wszelkie, ważne decyzje, aby w naszym bloku żyło się bezpiecznie, a więc w imieniu mieszkańców zostało postanowione, że zakładamy domofony, malujemy bardzo zniszczone klatki, co zostało ustanowione na zebraniach wspólnotowych, ale aby to uchwalić, mój mąż, już nie pierwszej młodości musiał sobie pobiegać po piętrach i zebrać niezbędne podpisy, uf. Są domofony, klatki eleganckie, w seledynowym kolorze, szlaban, parking dla osiedlowych samochodów, przycięte krzewy, wykoszona trawa i to wszystko przeszło przez uchwałę i kosztowało mojego męża wiele wejść i zejść po klatkowych piętrach. Czasami trzeba było z wieloma mieszkańcami się wykłócić, przekonać, bo na przykład niektórzy nie chcieli zamontowania ławeczek przydomowych, bo wydawało się im, że będzie to siedlisko drobnych pijaczków, co się w życiu wcale nie sprawdziło. Ileż ja wysłuchałam od męża dylematów z poszczególnymi, niereformowalnymi mieszkańcami – dał radę i teraz mieszkamy w bloku, otoczonym kamerami, wspaniałym chodnikiem, parkingiem, pojemnikami na śmieci i żadne męty nam są niegroźnie. Jesteśmy bezpieczni, a to wszystko z pomocą mojego „zwykłego bohatera”.
Ale na tym nie koniec. Raz w roku emeryci i renciści organizują w plenerze swoje święto, a więc potrzebują zorganizowania orkiestry, kucharzy, piekarzy, aby impreza sprawiła radość wszystkim Seniorom, a więc mój mąż organizuje przywózkę i rozwózkę, robi za kierowcę i nikomu nie odmówi, bo sprawia mu to przyjemność i ja myślę, że mógłby odmówić i poleżeć sobie na kanapie, pooglądać telewizję, ale On lubi pomagać ludziom i żadna siła go w domu nie zatrzyma – nawet ja !
Ps. hej, helo, oczywiście, że nie zgłoszę mojego męża do tego projektu, no nie dorasta do pięt staruszce, która torebką rozgramia bandytów kradziejów, ale nadal twierdzę, że takie drobnostki jakie wykonuje mój mąż, budują nasze środowisko i nasz bezpieczny świat!