Ostatnio miałam dość niespotykane rozmowy z moimi córkami. Odwiedziły mnie bez dzieci swoich, a więc była okazja do szczerych rozmów, bez przerywnika – mamo ja chcę siusiu 🙂
Cieszy mnie fakt, że przychodzą i mamy ze sobą wiele wspólnych tematów. Cieszy mnie, że zwracają się do mnie ze swoim życiem. Obserwuję ich poczynania, niejako z za węgła, bo nie mogę przecież być z nimi na bieżąco. One mają swoje życie przecież, a więc dzieci, męża i dom, a ja pamiętam ze swojego dawnego życia, ile zachodu kosztuje pogodzenie ze sobą tego wszystkiego. Pamiętam te lata zabiegane, wypełnione obowiązkami i niczego nie dało się odłożyć na później, bo wszystko się ze sobą zazębiało. Praca, dzieci, dom i tak doszłam do punktu STOP!
Wracając do rozmowy z córkami, to młodsza, Mama dwojga dzieci marzy, aby było ją stać na wykupienie pustostanu, za pomocą którego powstał by dodatkowy pokój dla jednego z dzieci. Jak wiadomo, wszelkie pomieszczenia mieszkalne są drogie, a więc trzeba pracować, aby zrealizować to marzenie. Sama nie wie, czy zakład pracy przedłuży z nią umowę o pracę i boi się, czy nie będzie zmuszona wkrótce szukać nowej pracy. Wczuwam się w jej lęk, pocieszam, że może się uda, a najważniejsze jest jednak zdrowie. Jeśli jest zdrowie, wszystko inne można przeskoczyć i dać sobie radę z problemami. Cóż innego, oprócz drobnego wsparcia finansowego możemy dla swoich dzieci zrobić? Nie możemy przeżyć przecież za nich życia, a jedynie wesprzeć dobrym słowem i radą.
Rozmowa ze starszą, też zagonioną, zapracowaną Mamą jednej córeczki, skazanej raczej na siebie, ponieważ jej mąż bierze udział w wyścigu szczurów, skierowana była na jej ponowne rozpoczęcie kolejnych studiów. Rozpoczęła następne, bo twierdzi, że będą jej potrzebne w dalszej pracy i musi wciąż się kształcić. Pytam, czy nie za dużo bierze na siebie, bo przecież to wiąże się z zajętymi weekendami i wyjazdami. Otrzymałam odpowiedź, że lubi te wyjazdy, gdyż jest to czas tylko dla niej. Na tych wyjazdach zostawia za sobą problemy i ma kilkanaście godzin na rozwój i naukę, co kocha i daje jej to dobre samopoczucie. Podciągnęłam ręce, na znak, że się poddaję, bo Ona wie, co jest dla niej ważne i niech robi w życiu to, co sprawia, że jest szczęśliwa w tym co robi.
A ja, no cóż. Swoje zrobiłam i wydaje mi się, że wyszło mi to całkiem dobrze, mimo że różnie było…