Wpadła wiewiórka Basia do parku
i postanowiła gotować w garnku.
Mieszała i dosypywała bez wprawy,
dosypując innym trucizny do strawy,
bo taka wredna była.
Wytruła biedne wiewiórki,
chowając się sama do dziurki,
łypiąc jednym okiem,
czy już jest po kłopocie.
Zadowolona jadła buczynę,
mając wielce zadowoloną minę.
Rozkoszowała się ze zwycięstwa,
bo jej sprytu nikt nie umniejszał,
ale pewnego wieczora,
przyleciała do parku wrona
i kopa zadała jej z kolana.
Wiewióra się odwinęła,
niezdarnie ogonem machnęła
i otrzymując jeszcze z gardy,
już wiedziała, że żywot jej marny.
Siedzi wiewióra w Hiszpanii sama
i już planuje na Polki, kolejny zamach 🙂