Na moim blogu piszę jak było, jak jest i niczego nie ukrywam i niczego nie ubarwiam. Jest to mój kawałek podłogi i dośpiewać sobie trzeba. Nie straszne mi są negatywne komentarze i takie tam, powinnaś wyrzucić go z domu. Ja bym nie mogła z nim żyć itp… Każda kobieta ma swoją wolę i swoją dumę i każda z nas w kryzysowych sytuacjach postąpi według swojego spojrzenia na problem i zdradę w małżeństwie. Jest takie mądre przysłowie – nigdy nie mów nigdy!. Rzucono tu we mnie wiele kamieni, ale ja biorę to wszystko na klatę, bo nie jest teraz łatwo mnie złamać, kiedy obecnie mam tak dobrze i bezpiecznie, a więc proszę czytać mojego bloga od pierwszego wpisu, który wiele wyjaśnia. Blog jest mój i piszę go dla siebie, aby się sama przed sobą wyspowiadać, a jeśli blog jest polecany, to przecież nie moja wina – prawda?
Ale ja nie o tym chciałam. Otóż przez ponad 20 lat obserwowałam nieślubną córkę mojego męża, która wzrastała w domu, w którym się nie przelewało, choć matka jej ociekała złotem i tylko ona wie, jak kombinowała kasę na nowe pierścionki, kolczyki i bransoletki.Byłam świadkiem, jak kupowała bardzo drogie kosmetyki i chowała je przed swoim mężem, taka cwana bestyja. Przecież, jak pisałam zrezygnowała z alimentów na poczet naszego samochodu, ale to był jej wybór i nic mnie to nie obchodziło, bo dorosła przecież była. Mała tylko kiedy podrosła, była na każde zawołanie matki, bo ją kochała. Robiła zakupy pierwszej potrzeby, na obiady i kolacje. Co się matce przypomniało i na co miała pieniądze, to ta dziewczynka bez skinienia wykonywała. Mama lubiła sobie po południu pospać, a więc mała pilnowała, aby w domu była cisza. Kiedy już wyrosła na pannicę, widziałam ją na ulicy w ostrym makijażu i ciuchach, jakich żadna dziewczyna w mieście nie miała. Szpilki na 15 cm i to nieboractwo, wykrzywiało sobie nogi krocząc po nierównych miastowych chodnikach – damą była, tak po matce trochę. Razu pewnego zauważyłam ją w letniej sukience i nie dało się nie zauważyć, że jak to mówią, cycki sobie też poprawiła, a skąd miała kasę, tego ja nie wiem. Zawsze wyglądała jak te lachony, co to chłopom się podobają na jedną noc. Nie podobała mi się, choć muszę przyznać, że bez makijażu ordynarnego, była ładną i zgrabną dziewczyną. Po skończeniu z ledwością liceum, zaraz wyszła za mąż, za pierwszego lepszego i wyjechała z nim za granicę. Widziałam jej zdęcia, nudziła się tam i nie podjęła żadnej pracy, ale urodziła syna. Małżeństwo potrwało chyba dwa lata i doszły mnie suchy, że jest już rozwódką. No cóż, zdarza się. Wciąż idąc ulicą po powrocie z tej zagranicy powodowała, że kierowcy by się pozabijali na ulicy głównej, bo tak epatowała seksem. Nie minęło wiele czasu, a ponownie związała się z miejscowym aptekarzem. No, aptekarz, brzmi dumnie i teraz on haruje na nią i jej syna, a ona zajmuje się bardzo śliskim zawodem, handlując towarem ze źródeł różnych. Powiela identycznie swoją matkę, mieć i nie napracować się, ale boję się, że ten proceder źle się dla niej skończy. Nadmienię, że mąż zaproponował jej kurs, aby zdobyła zawód, ale się jej nie chciało skończyć i została z ręką w nocniku, nie wyjąwszy jej do dzisiaj. Po co się uczyć, kiedy matka przetrwała za friko! Jestem na końcu swojej opowieści i cieszę się, że moje dzieci walczą o każdy grosz na chleb, ale legalnie i godnie. Mają ambicję być kobietami spełnionymi w każdej dziedzinie. Walczą o swoje rodziny i póki co, są szczęśliwe. A tam? Niech się dzieje, co chce! Najważniejsze, że ja jestem dumna ze swoich córek, a tamto już mnie nie rusza, bo i tak wygrałam – znowu!