Archiwum dnia: 22 grudnia, 2013

Takie tam wspomnienia, obserwacje, sentymenty, przed snem

Długo czekałam na moje wnuki, bo pojawiły się, kiedy moje córki były prawie po 30 –tce. Ja byłam dobrze po 50 –tce już, ale byłam pewna, że w końcu się pojawią i będą z nami.  Mam obecnie trójkę wnucząt, a dziewczynki przeważają, bo  jest ich dwie. Mała Luiza urodziła się 1 lutego, a zaraz za nią, bo 17 lutego  na świat przybył Wojtuś. Najstarsza, bo już 5 latka,będzie miała urodziny 31 grudnia, moja pierworodna Anielka. Kurcze, mam trzy sztuki  bardzo fajnych dzieciaków, wokół, których kręci się nasz świat. Nie ważne, co się wydarzy, czy zachoruje któreś,bo natychmiast jesteśmy wszyscy gotowi do pomocy rodzicom, ciężko zapracowanym. Musimy czasami zewrzeć szyki, aby pobyć z chorowitkiem, aby rodzice nie musieli brać zwolnień. Cała rodzina się w tym sprawdza i kiedy trzeba odpalić samochód, jedziemy alarmowo, a za kierowców mamy dwóch Dziadków, zwartych i gotowych, aby Babcie zawieźć w celu niesienia opieki i pomocy.

Nie często się zdarza, ale się zdarza i my, oraz drudzy Dziadkowie potrafimy się spiąć i lecieć z pomocą, bądź na miejscu przypilnować naszego skarba.

Pokuszę się o charakterystykę naszych wnuków, choć wiadomym jest, że nie przebywamy z nimi na co dzień, ale z obserwacji wygląda to tak:

– Anielka, lat 5, jest to bardzo ambitna dziewczynka.  Bardzo rezolutna i okropnie grzeczna. Słucha uważnie, co się do niej mówi i zapamiętuje w lot.  Pięknie maluje i jest muzykalnym  dzieckiem. Kocham ją okropnie i kiedy jesteśmy tylko we dwie, dogadujemy się jak stare znajome. Ona wie, że Babcia ma zasady i wie, jak się podlizać, abym poszła jej na rękę, bo czy Babcia jakaś nie pójdzie na rękę swojej pierworodnej? Kiedy się widzimy po dłuższym nie widzeniu, wpadamy sobie w ramiona. Lubimy się okropnie. Niedługo pójdzie do szkoły i martwię się, jak się w niej odnajdzie, bo szkoła teraz jakaś dziwna jest. Jakieś Gender i gdybym mogła, to bym ją zasłoniła własną piersią, aby nie mącono jej w głowie, bo na wszystko przychodzi czas.

– Wojtusia, to nie znam tak dobrze, bo nie dane było mi z nim przebywać tak jak z Anielcą, ale zauważyłam, że straszny z niego pedant. Nie popuści, aby nie podnieść z podłogi  okruszka. Klocki i zabawki muszą być na miejscu, a więc sprząta po każdej zabawie i układa, aby był porządek. Taki kochany blondasek, który nie chce za dużo przeszkadzać swojej siostrze i przebywa w swoje strefie, aby i jej dać swobodę w zabawie i nauce. Nie płacze dużo, bo jest dumnym chłopcem, taki cycuś Mamusi, jak na razie. Dzielny i odważny chłopiec.

– Luizka, jak się urodziła, to mówiono, że jest podobna do mnie, ale czy ja wiem. Totalna mieszanka wszystkich, bo i mnie i Dziadka, czyli mojego męża, a chyba najbardziej podobna jest do swojego Taty, choć karnację ma swojej Mamy, czyli mojej córki. Włosy, gęste, niczym szczotka, ma z pewnością po mojej córce. Strasznie rezolutna i nic nie ujdzie jej uwadze. Dyskutantka, że czasami chowamy głowę ze zdziwienia, że jest tak bardzo spostrzegawcza. Trochę samotnica i najbardziej lubi bawić się sama ze sobą, ale przylepa spódnicy maminej.

 

No więc, jak mam się nie cieszyć, że mam takie ogromnie, udane wnuki, samodzielne, rezolutne, i kochane przez wszystkich. Jak się wszyscy spotkają, zwłaszcza latem, to mamy przekrój różnych charakterków małych ludzików i to jest piękne i tylko ubolewamy, że:

Szymonek i Miłoszek nie mogą się z nimi bawić, bo są u aniołków.

No i nadszedł ten wyjątkowy czas

No i już po kłopocie. Wszystko zrobiłam, przygotowałam, ugotowałam. Nie było źle, bo mąż zrobił skrupulatnie zakupy, a jak jest wszystko pod ręką, to praca w kuchni jest bardzo przyjemna, bo tylko się sieka, kroi,gotuje i dosmacza. Mogę usiąść już spokojna, bo już opuścił mnie stres. Kolejny czas, że dałam radę, choć wiosenek nie ubywa – niestety. Jutro już tylko fryzjer i będę gotowa na świętowanie.

Inna miła niespodzianka, to euforyczne wpisy na priv, mojej blogowej znajomej, ale i jednej, wartej wspomnień Marylki. Napisała mi, że znalazła w swoich zbiorach zeszyt, tajemniczy zeszyt, o którym ja zapomniałam. Okazało się, że kiedy mieszałyśmy u Mamy Marylki, coś tam wieczorami trzeba było robić. Znalazła moje zapiski w jej zeszycie i prawdopodobnie była to forma, jedna z wielu, naszej komunikacji – jak to młode dziewczyny, bo lubiłyśmy widocznie taką zabawę. Nie wiem dokładnie o czym pisałyśmy, a szkoda, że się nie zakodowało w mojej głowie, ale Marylka ma pamiątkę z przed 40 lat. Znalazła ten zeszyt przed samymi świętami i znowu zaczęłyśmy po latach, wspominać tamte chwile.

Innym, bardzo miłym priv, to przysłany mi świąteczny utwór pewnego muzyka Daniela. Włączyłam, zaraz, kiedy odeszłam od pichcenia i odleciałam. Pomyślałam sobie, że to bardzo fajny czas, ten przedświąteczny, bo ludzie się bardziej otwierają i ślą sobie życzenia. Odpoczęłam przy tym utworze i nabrałam nowych sił.

Złą wiadomością jest, że mój wnusio zachorował i miał bardzo wysoką temperaturę. Rodzice jego biegają po lekarzach, bo właściwie nie wiedzą, skąd bierze się ta podwyższona, znacznie gorączka. Prawdopodobnie jest to bezobjawowe zapalenie płuc, a więc silny antybiotyk, ale jeszcze nie wiedzą, czy przyjadą do nas na święta, bo wszystko zależy od samopoczucia mojego wnusia.

Mam nadzieję, że antybiotyk zadziała i będziemy mogli zasiąść wszyscy do wspólnej, wielkiej, rodzinnej Wigilii, ciesząc się, że jesteśmy wciąż wszyscy razem.

Martwi mnie, że u mnie już zaczynają strzelać z racy, a piesek już bardzo się boi. Niektórym się coś pomieszało w głowach!