Długo czekałam na moje wnuki, bo pojawiły się, kiedy moje córki były prawie po 30 –tce. Ja byłam dobrze po 50 –tce już, ale byłam pewna, że w końcu się pojawią i będą z nami. Mam obecnie trójkę wnucząt, a dziewczynki przeważają, bo jest ich dwie. Mała Luiza urodziła się 1 lutego, a zaraz za nią, bo 17 lutego na świat przybył Wojtuś. Najstarsza, bo już 5 latka,będzie miała urodziny 31 grudnia, moja pierworodna Anielka. Kurcze, mam trzy sztuki bardzo fajnych dzieciaków, wokół, których kręci się nasz świat. Nie ważne, co się wydarzy, czy zachoruje któreś,bo natychmiast jesteśmy wszyscy gotowi do pomocy rodzicom, ciężko zapracowanym. Musimy czasami zewrzeć szyki, aby pobyć z chorowitkiem, aby rodzice nie musieli brać zwolnień. Cała rodzina się w tym sprawdza i kiedy trzeba odpalić samochód, jedziemy alarmowo, a za kierowców mamy dwóch Dziadków, zwartych i gotowych, aby Babcie zawieźć w celu niesienia opieki i pomocy.
Nie często się zdarza, ale się zdarza i my, oraz drudzy Dziadkowie potrafimy się spiąć i lecieć z pomocą, bądź na miejscu przypilnować naszego skarba.
Pokuszę się o charakterystykę naszych wnuków, choć wiadomym jest, że nie przebywamy z nimi na co dzień, ale z obserwacji wygląda to tak:
– Anielka, lat 5, jest to bardzo ambitna dziewczynka. Bardzo rezolutna i okropnie grzeczna. Słucha uważnie, co się do niej mówi i zapamiętuje w lot. Pięknie maluje i jest muzykalnym dzieckiem. Kocham ją okropnie i kiedy jesteśmy tylko we dwie, dogadujemy się jak stare znajome. Ona wie, że Babcia ma zasady i wie, jak się podlizać, abym poszła jej na rękę, bo czy Babcia jakaś nie pójdzie na rękę swojej pierworodnej? Kiedy się widzimy po dłuższym nie widzeniu, wpadamy sobie w ramiona. Lubimy się okropnie. Niedługo pójdzie do szkoły i martwię się, jak się w niej odnajdzie, bo szkoła teraz jakaś dziwna jest. Jakieś Gender i gdybym mogła, to bym ją zasłoniła własną piersią, aby nie mącono jej w głowie, bo na wszystko przychodzi czas.
– Wojtusia, to nie znam tak dobrze, bo nie dane było mi z nim przebywać tak jak z Anielcą, ale zauważyłam, że straszny z niego pedant. Nie popuści, aby nie podnieść z podłogi okruszka. Klocki i zabawki muszą być na miejscu, a więc sprząta po każdej zabawie i układa, aby był porządek. Taki kochany blondasek, który nie chce za dużo przeszkadzać swojej siostrze i przebywa w swoje strefie, aby i jej dać swobodę w zabawie i nauce. Nie płacze dużo, bo jest dumnym chłopcem, taki cycuś Mamusi, jak na razie. Dzielny i odważny chłopiec.
– Luizka, jak się urodziła, to mówiono, że jest podobna do mnie, ale czy ja wiem. Totalna mieszanka wszystkich, bo i mnie i Dziadka, czyli mojego męża, a chyba najbardziej podobna jest do swojego Taty, choć karnację ma swojej Mamy, czyli mojej córki. Włosy, gęste, niczym szczotka, ma z pewnością po mojej córce. Strasznie rezolutna i nic nie ujdzie jej uwadze. Dyskutantka, że czasami chowamy głowę ze zdziwienia, że jest tak bardzo spostrzegawcza. Trochę samotnica i najbardziej lubi bawić się sama ze sobą, ale przylepa spódnicy maminej.
No więc, jak mam się nie cieszyć, że mam takie ogromnie, udane wnuki, samodzielne, rezolutne, i kochane przez wszystkich. Jak się wszyscy spotkają, zwłaszcza latem, to mamy przekrój różnych charakterków małych ludzików i to jest piękne i tylko ubolewamy, że:
Szymonek i Miłoszek nie mogą się z nimi bawić, bo są u aniołków.