Archiwum dnia: 21 czerwca, 2014

Nowe maniery, których nie mogę zrozumieć

Kiedy chodziłam dwa razy w ciąży, żaden lekarz nie zaproponował mi zwolnienia lekarskiego na ten czas. Chodziłam w obu ciążach do końca do pracy, do pierwszego bólu i żaden lekarz nie zaproponował mi, abym sobie przed planowanym porodem – odpoczęła i się zrelaksowała. Nie było w tamtych czasach tych wszystkich aparatur, badań, aby jeszcze w brzuchu matki, sprawdzić, czy z dzieckiem jest wszystko w porządku. Żadne USG i KATEGIE – nic! Lekarz przystawiał do brzucha jakąś trąbkę, zmierzył obwód i ewentualnie zapisywał witaminy, jeśli wyniki były za słabe. 

Tak więc opieka była, bo robiłam co miesiąc nowe wyniki, ale jak się ma moje dziecko – figę wiedziałam. Na szczęście urodziły się moje dzieci zdrowe i całe, czyli miałam to szczęście, że bez badań wszystko przebiegło dobrze i szczęśliwie. 

Jak jest teraz wszyscy wiemy, że mimo nowoczesnej techniki i przeróżnych badań, mamy wiele doniesień, że matki boją się o swoje dzieci, gdyż opieka mimo aparatów jest niedostateczna. Czytamy, że dziecko w brzuchu mamy nagle umiera. Smutne są te doniesienia i wydaje mi się, że czynnik to ludzki, bezduszność pielęgniarek i lekarzy sprawia, że prawidłowo rozwijająca się ciąża, nagle obumiera i w porę nikt nie pospieszył z pomocą.

Ciężarne kobiety teraz przeważnie siedzą w domach, na zwolnieniach i nie koniecznie z powodu zagrożonej ciąży. Lekarze traktują ciążę jak chorobę i dlatego wysyłają je na zwolnienia, aby się przygotowały do porodu i jak najwięcej odpoczywały.

Nie mnie oceniać, bo może współczesne kobiety są słabsze i dlatego lekarze wyłączają je z życia zawodowego, a zajście w ciążę obecnie dla wielu par stanowi wielki problem, ale kiedyś przecież też tak było, tylko się tak tego nie nagłaśniało. Teraz wszystko błyskawicznie idzie w eter i dlatego o tym wiemy. Wiemy w jakim szpitalu, jaki lekarz, jaki problem, jaka tragedia się wydarzyła, związana z ciążą kobiety. 

Na Facebooku jest profil pod hasłem „Cyce na ulice”, gdzie matki walczą o prawo do karmienia swojego dziecka – wszędzie. Chcą karmić swoje pociechy w kawiarniach, na placach zabaw, w pociągach – wszędzie! Wklejają zdjęcia na tablicę nawołując do tolerancji i zrozumienia. Ja jako seniorka patrzę na tę akcję z innej strony. Patrzę na to i podpowiadam, aby te młode kobiety spytały się swoich mam, czy one też tak szalały i z taką drapieżnością walczyły o prawa do karmienia dzieci – wszędzie?

Nie walczyły, bo uważały tę czynność za intymne spotkanie dwóch osób – jej i swojego dziecka. Były na tyle dobrze wychowane, że tę intymną sytuację skrywały w cichym miejscu, aby nie epatować gołym cycem i mlaskaniem maluszka. To był ten moment, którego nie chciały dzielić z otoczeniem, ale widać, że czasy się zmieniły, ale nie na lepsze.

Współczesna Matka Polska walczy wciąż walczy i idąc na spacer z dzieckiem w wózku, potrafi przegonić starowinkę z laseczką, która nagle stanie jej na drodze, domagając się, aby zeszła jej z drogi, gdyż oto idzie Matka Polska. Nie wiem, co wstąpiło w te młode kobiety, że nagle zrobiły się takie głośne i bezczelne. Wciąż domagają się jakiś praw. Stały się roszczeniowe i rozkrzyczane, zamiast skupione na najpiękniejszym okresie ich życia, czyli macierzyństwie.

Nie tylko ja o tym piszę, ale wiele innych zdroworozsądkowych kobiet, które drażnią rozwrzeszczane mamy na placach zabaw, a także ścierające się w sieci. Udowadniające, że ich racja jest ponad, a dla mnie jest to naruszanie wszelkich prawideł dobrego wychowania. Matki obrzucające się argumentami, nie potrafiące dyskutować. Matki, które mają czas siedzieć przed komputerem i godzinami dyskutują o swoich racjach, a w tym czasie ich dziecko jest bez opieki.

Gdzie się podziały czasy cichego macierzyństwa – nie ma, nie ma i już nie będzie i to jest bardzo smutne.