Archiwum dnia: 21 listopada, 2014

Kłamstwo, które uratowało pewne małżeństwo!

 

Malutka, przytulna kawiarenka, gdzie dyskretne światło pozwalało ukryć twarze gości i gdzieś tam wydobywająca się klimatyczna muzyka, to było miejsce spotkań zakochanych i tych, którzy chcieli na chwilę schować się przed światem w oparach aromatycznej kawy i lekkiego zapachu wina.

Takie miejsce na spotkanie z dawno nie widzianą koleżanką ze studiów wybrała Elwira. Pragnęła porozmawiać z Joanną i telefonicznie się umówiły. Były najlepszymi koleżankami przez wiele lat, ale w pogoni za karierą i w codziennych sprawach nie spotykały się tak często, jak by sobie tego życzyły.

Joanna strasznie się ucieszyła na to spotkanie i na fakt, że na trochę wyrwie się z domu, gdzie jej mąż ostatnio trochę ją denerwował, gdyż wolał sport w telewizji, niż czas spędzony z nią. Wkradła się w ich małżeństwo rutyna i takie wyjście dobrze jej zrobi.

Elwira wyszła za mąż jeszcze na studiach, bo zakochali się z Jackiem jak szaleni i nie chcieli dłużej czekać. Uważano ich za parę roku na studiach, gdyż nigdy się ze sobą nie rozstawali i nie widzieli poza sobą świata. Postanowili szybko wziąć ślub i zamieszkali w wynajętym pokoju, ale nie narzekali, bo mieli siebie i byli bardzo szczęśliwi i szaleńczo w sobie zakochani.

Po ukończeniu studiów oboje od razu dostali pracę, bo Elwira dostała zatrudnienie w korporacji, zajmującej się czasopismem dla kobiet, a Jacek dostał kontrakt w Afryce, gdyż był bardzo utalentowanym inżynierem i tam były świetne pieniądze, które były im bardzo potrzebne. Marzyli o budowie domu kiedyś tam, ale na to trzeba było zarobić, gdyż nie chcieli zaciągać wysokiego kredytu.

Przed wyjazdem Jacek nalegał na dziecko, bo strasznie chciał mieć dziecko. Kochał dzieci od zawsze i miał z nimi świetny kontakt, ale Elwira była – na nie.

Chciała się piąć po szczeblach kariery i prosiła Jacka, by nie nalegał na razie, bo ona chce się spełnić w pracy, która daje jej duże pokłady satysfakcji, a więc Jacek się spakował i wyjechał, a ona wiedziała, że miłość ich jest tak wielka, że żadna odległość im nie zagrozi.

Jacek przylatywał do niej dwa razy w roku, a ona była w siódmym niebie, kiedy odbierała go z lotniska. Tęskniła, ale praca pochłaniała ją bez reszty i trochę tę tęsknotę zagłuszała. Brakowało jej bliskości i przytuleń Jacka i kiedy był w domu, nie wychodzili z łóżka. Porywał ją w piękne miejsca, aby zrekompensować swoją nieobecność i obiecywał, że jak tylko nazbiera więcej pieniędzy, to wróci i zaczną jakby nowe życie. Jacek nalegał na dziecko, mając nadzieję, że kiedy wróci, to on zajmie się budową domu, a ona będzie szczęśliwą mamą, ale Elwira miała inny plan i decyzję o macierzyństwie odwlekła do czasu, kiedy Jacek będzie już na stałe przy niej.

Odlatywał na cały rok, bo miał tyle pracy, że nie mógł sobie pozwolić na częste przyloty. Odwiozła go na lotnisko i długo się żegnali ze łzami w oczach. Przysięgali sobie miłość i wierność i to, że nikt i nic ich nigdy nie rozdzieli, ale jeszcze trochę i będą na zawsze razem.

Elwira tęskniła i często rozmawiali ze sobą przy pomocy komunikatora. Okropnie za sobą tęsknili, ale byli pewni, że ich miłość przezwycięży wszystko.

Do pracy Elwiry przyjęto nowego pracownika, a był to wzięty projektant z bardzo dużym doświadczeniem zawodowym. Jakoś od razu sobie wpadli w oko i zaczęli ze sobą nadawać na tej samej fali. Tadeusz, bo tak było mu na imię, to mężczyzna wysoki i strasznie przystojny, a więc taki, że babki za nim szalały. Inteligentny i elokwentny, mocny mężczyzna.

Elwira od razu zauważyła, że Tadeusz inaczej na nią patrzy i poczuła dziwne trzepoty w sercu i coś się w niej zmieniło, choć broniła się przed dziwnymi ukuciami w sercu.

Tadeusz zapraszał ją na lunch i wspólne wypicie kawy. Proponował kino, a więc z nim szła nie uważając tego za jakąś zdradę. Mogli ze sobą rozmawiać godzinami i zawsze mieli wspólne tematy, aż Elwira się tego wystraszyła.

Zaczęła ubierać się szykowniej, choć nie przyznawała się w duszy, że jej na Tadeuszu zależy, ale chciała mu się podobać i kiedy pewnego dnia założyła czerwone szpili i pończochy, to zauważył i przycisnął ją namiętnie do ściany dając do zrozumienia, że chce ją mieć.

Umawiali się w hotelach i kochali jak szaleni. Tadeusz był wytrawnym kochankiem i znał wszystkie sztuczki działające na kobiety. Elwira zatraciła się w tym romansie i biegła na każdą randkę w czerwonych szpilach jak nastolatka. Odebrał jej całkowicie zdolność racjonalnego myślenia, bo odjął  jej rozum swoją namiętnością i sprytem doświadczonego mężczyzny. Niby ganiła się za ten romans, a jednak namiętność zwyciężała.

Przyszedł dzień, że Tadeusz powiedział jej, że musi wyjechać nagle, ale nie na długo, a Elwira dowiedziała się, że jest żonaty i właśnie urodziło mu się dziecko. Była załamana, ale miała czas na to, by otrzeźwieć i wrócić myślami do Jacka, choć motyle w brzuchu nie dawały zapomnieć o Tadeuszu. Cierpiała strasznie, a kiedy zorientowała się, że jest w ciąży, to znajomy ginekolog dał jej zwolnienie do rozwiązania i kazał na siebie uważać. Bała się, że dowie się Jacek i jakie szczęście, że nikt nie znał jej męża i nikt nie doniósł, że jest na zwolnieniu.

Kiedy Joanna weszła do kawiarni, zauważyła w kącie bardzo smutną Elwirę, która pustym wzrokiem patrzyła się w okno.

– Witaj kochana i rzuciły się w sobie w ramiona. – Czego się napijesz – zapytała Elwira i obie zamówiły dwie kawy i jedno wino dla Joanny, bo Elwira zamówiła sok.

– Jestem w ciąży, nagle bez wstępu wypaliła Elwira i mam dla Ciebie propozycję. Jacek wróci do mnie za kilka miesięcy i zdążę do tego czasu urodzić.Chcę to dziecko urodzić Joanno dla Ciebie, bo tyle lat się staracie o dziecko, a ja muszę uratować moje małżeństwo z Jackiem, a więc czekam na odpowiedź. Porozum się z mężem i daj mi znać, bo ja tego dziecka nie zaakceptuję i  tu opowiedziała historię swego romansu.

Kiedy Jacek wrócił do domu, Elwira jak zawsze wyjechała po niego i rzuciła mu się z płaczem na szyję.

Jacek nigdy się nie dowiedział prawdy, bo Joanna wyjechała z mężem i synem Tadeusza na drugi koniec Polski.

Jacek przyjechał na stałe do kraju i zaczął budować dom dla niej, a ona zaszła z nim w ciążę i urodziła śliczną córeczkę i tylko w chwilach, kiedy Jacek nie wdział rozpaczała i tęskniła za synem, ale była świetną aktorką.

 

Mam do Was pytanie, a więc sonda

Dzień dobry 🙂

Mam nadzieję, że wszystko u Was gra i jakoś sobie radzicie z dniami, które ledwo wstaną, by za chwilę zgasnąć, ponieważ po godzinie 15 już zapada zmrok, jakby dzień chciał nam powiedzieć, że pora iść z powrotem spać. Trudno, musimy to jakoś przeżyć i czerpmy światło dane nam o poranku.

Mam do Was małą sondę i pytam, czy lubicie zimę. Jeśli chcecie się wyżyć, że jej nie lubicie i wcale na nią nie czekacie, to kliknijcie, jako i ja klikam, że nie lubię zimy i jej nigdy nie pokocham. Owszem, tak, jest ona piękna, ale wówczas, kiedy jest 20 stopni na minusie i śnieg szkli się niczym malutkie diamenty. W mieście zima jest brzydka zazwyczaj i w związku z tym jej nie lubię i nie polubię, bo jak można polubić coś, co jest brzydkie.

Brakuje mi kolorów w zimowej porze i dlatego dałam swój upust w sondzie. 🙂

Postanowiłam zrobić sałatkę warzywną, bo swoja nigdy mnie nie zawodzi. Niedawno mąż kupił sałatkę w sklepie, bo miał na nią ochotę, ale niestety dodają do niej jakieś świństwa, aby przedłużyć jej żywotność i jest nie jadalna. Wykrzywia twarz podczas konsumpcji, a więc wyszłam mężowi na przeciw i dzięki maszynce do krojenia za 20 minut miałam gotową. Wszystkim polecam ową maszynkę, bo dzięki niej oszczędzasz dużo czasu.

 

Kroję i patrzę, jak nasze panie sprzątaczki, codziennie walczą z liśćmi i szczerze im współczuję. Ja zadzieram głowę na konary drzew obok bloków i patrzę ile im jeszcze zostało tego grabienia. Zima do mnie jeszcze nie zawitała, a więc upajam się jeszcze barwami liści i resztką jesieni.

Ten wpis, to taki misz masz, ale tak wygląda moje życie, złożone z malutkich przyjemności i obserwacji, a teraz chciałabym polecić Wam film, moim zdaniem dobry film pt. „Klątwa Edgara” Można go obejrzeć pod linkiem na VOD.

http://vod.pl/filmy/klatwa-hoovera/v38zm#0

Wszyscy płakali, cała Ameryka płakała, kiedy zabito Prezydenta Stanów Zjednoczonych Kennedy’go. Rozpacz była wielka i w zasadzie do dzisiaj nie pojmano morderców. Po obejrzeniu tego filmu wywnioskowałam, że Prezydent nie był wart ani jednej łzy, ponieważ nie był ani dobrym Prezydentem, ani dobrym człowiekiem, ani dobrym mężem i ojcem. Był zwyczajną miernotą i według :

Johna Edgara Hoovera, który był szefem FBI w latach 1924-1972, należącym do potężnej i wpływowej szarej eminencji za rządów m.in. Roosevelta, Trumana, Eisenhowera, Kennedy`ego, Johnsona i Nixona. Hoover przyjaźnił się, a nawet ponoć sypiał  z Clyde Tolsonem, który napisał książkę, w której  zdradza tajemnice największych spisków i głośnych śledztw. Poznajemy dzięki książce i filmowi, kulisy działania komisji McCarthy`ego, procesu Rosenbergów, kariery Kennedy`ego-ojca oraz prezydentury Johna Kennedy`ego – jego seksoholizm, pomyłki polityczne, tragedię w Zatoce Świń i spisek przeciwko Fidelowi Castro, rzekomo „cudowne” małżeństwo Kennedych, zabójstwo Marylin Monroe, wreszcie kulisy spisku, który doprowadził do zabójstwa prezydenta, a potem jego brata, i nieudolnego śledztwa w sprawie tego zamachu – aż po niechlubny koniec prezydentury Nixona.

Miłego dnia i tyle, co dzieje się u mnie 🙂