Archiwum dnia: 9 grudnia, 2014

Małżeński konflikt interesów

Czas  świąt zbliża się z każdym dniem i niestety, ale trzeba podnieść cztery litery i zacząć dokładniej zaglądać w kąty i póki ma się jeszcze trochę sił, to nie ma się co oglądać na innych, a więc się codziennie mobilizuję i coś tam  robię. Dziś na tapetę wzięłam szkło, dywany i chodniczki, a na dokładkę mąż pytał, czy zrobiłam już listę zakupów, ale jeszcze nie zrobiłam, bo może jutro się za to zabiorę.

Tak się krzątając myślałam o tym, że całe swoje życie poświęciłam rodzinie i temu, aby moja rodzina była zawsze w całości. Różnie mi to wychodziło i były bardzo ciężkie chwile, bo jedna z drugą ubzdurały sobie, że mi męża zabiorą, ale figa z makiem im to wyszło, a więc po burzach i tornadach i zawieruchach, a nawet tsunami wciąż jesteśmy razem i będziemy.

Tak sobie myślałam, że skoro ludzie się pobierają i przysięgają sobie te wszystkie pierdoły na początku, weryfikuje później bezwzględne życie i zaraz Wam opowiem krótką historię mojej koleżanki, której ja, dość wyrozumiała i tolerancyjna do końca nie jestem w stanie zrozumieć.

Kiedy z moim mężem byliśmy młodymi ludźmi, to czasami udawało się nam wyrwać z domu na balety, choć dzieci były malutkie. Miałam idealną sytuację, że w razie co, moja Mama była skora, aby popilnować nasze dzieci kilka godzin.

Umówiliśmy się ze znajomymi na świętowanie sylwestrowej nocy, ale jedna z moich koleżanek nie miała partnera, ale mój mąż swojemu koledze zaproponował moją koleżankę i nie uwierzycie, ale jego swaty skończyły się po pół roku  ślubem.

Ojciec mojej koleżanki był rolnikiem, bardzo dobrym zresztą, a moja koleżanka była jedyną jego córką, bo potem było czterech synów i w związku z tym wyprawił jej weselicho jak się patrzy i bawili się jakieś trzy dni.

No i fajnie, że tak sobie przypadli do gustu i fajnie, że za trochę moja koleżanka powiła najpierw córkę, a za dwa lata syna. Powodziło się im bardzo dobrze, a ojciec mojej koleżanki wybudował dla nich pokaźny dom i żyli sobie szczęśliwie. Czasami zapraszali nas na grilla i ja się cieszyłam, że tak fajnie im się układa i stanowią udane małżeństwo.

Ona była na kierowniczym stanowisku, a on też nieźle zarabiał. Byli dość znani w środowisku z racji, że doskonale im się wiodło i niektórzy im zazdrościli, że na starcie tak dobrze się im wiedzie.

Mijały lata i nasze drogi się trochę rozeszły, ale wiedziałam, że dzieci mojej koleżanki skończyły studia i pojechały za pracą do dużego miasta. Tam wynajmowały spore mieszkanie i tam chciały układać sobie swoje młode życie. Coś jednak nie szło po myśli mojej koleżanki, coś się wydarzyło, że ona zwolniła się z pracy i pojechała z nimi mieszkać i je doglądać, a męża zostawiła. Wszyscy myśleli, że kiedy sprawy z dziećmi się ułożą, ona wróci do męża i będą żyli już tylko we dwoje.

Ale tak się nie stało, bo chciała sprzedać dom i ściągnąć męża do dużego miasta, a w międzyczasie znalazła pracę w dużym mieście i ani myślała o powrocie.

Mąż jej za nią pojechał, ale za nic nie mógł się odnaleźć w dużym mieście, gdyż czuł się bardzo samotnie spacerując po obcych mu ulicach z dala od kumpli i znajomych i postanowił wrócić. Ima się różnych prac, mając nadzieję, że jego żona w końcu zrozumie, że taka rozłąka im nie służy, ale jego marzenie raczej się nie ziści, gdyż dla jego żony dzieci są najważniejsze, mimo, że liczą sobie już po 30 lat.

Dlaczego o tym piszę? Chyba dlatego jak różne priorytety są ważne dla różnych kobiet. Wydaje mi się, że chyba nie o to chodzi, by znaleźć dawcę nasienia, aby mieć dzieci, a potem zostawić go jak samotnego psa, który chciałby być z kimś, a ten ktoś się od niego odgania.

To jest zupełnie nie po mojemu i tak szczerze, to wciąż trzymam kciuki, że ta moja koleżanka stuknie się w głowę, skoro nie ma tu mowy o rozwodzie, tylko o co kaman, to ja nie wiem kochani i nie osądzam, gdyż każdy się tak wyśpi, jak sobie pościeli. Mam nadzieję, że Wigilię spędzą razem. Oby!