Mój dość dobry znajomy na jednym z forum i tu nie zdradzę jakiego i nie zdradzę nicka – zadał takie oto pytanie innym użytkownikom tegoż forum, czy?
Czy celebrujecie ową tradycję??
Czy zdarzyło się aby to miejsce przy Waszym stole zostało ZAJĘTE??
Parę lat temu wraz z kolegą wystawiliśmy na próbę jednego nawiedzonego pseudo-chrześcijanina, który z różańcem się nie rozstawał i pouczał ciągle ludzi jaki powinien być katolik.
Wynajęcie menela (trzeźwego!) którego po skropieniu wódką (dla zapachu) – wysłaliśmy do jego domu w trakcie kolacji wigilijnej, to był koszt skrzynki piwa.
Ależ mieliśmy ubaw – jak nasz Moher się przejechał na biedaku i pogonił niczym psa..
Teoria a praktyka niestety i tu nie zawsze idą w parze..
Powyższa historia jest bardzo smutna, bo gdzieś w nas zatraciły się ludzkie odruchy, a może zawsze tak było? Nie wiem, ale wiem jedno, że jutro z mężem jedziemy do teściów mojej córki, którzy przeprowadzili się na wieś. To nasze pierwsze spotkanie będzie w ich nowym, odnowionym domu po Tacie Teścia mojej córki śp.
Pracowali ciężko przez dwa lata, aby przystosować dom do swoich potrzeb, ale wiem, że mają głęboko w sercu swoich Rodziców, którym wiele zawdzięczają i wiem, że przy stole Wigilijnym wspomnimy tych, którzy od nas odeszli i wiem, że na zawsze będą w naszej pamięci. To się im należy, ponieważ całe swoje życie poświęcili tym, którzy po nich odziedziczyli przyzwoitość i godność. Nie są to wielkie słowa, bo są to słowa z serca płynące, ale przed chwilą otrzymaliśmy telefon, że brat mojego męża nie chce na Wigilii swojej Matki, bo w tym roku nasza kolej, by ją ugościć, mimo, że kobieta woli mojego męża brata i jego towarzystwo, bo kocha go bardziej. Nie będziemy z mężem się licytować, ale nie gwarantujemy, że matka mojego męża będzie się czuła z nami dobrze, choć zrobimy wszystko, aby tak się stało, ale się nie dało!
Telefon. Dzwoni mój mąż do swojej Mamy, że jedziemy na Wigilię, a w słuchawce słychać wzdychanie i prężenie się jak piskorz, że nie pojedzie i woli być sama w domu i nie ważne, że moje wnuki ją kochają, a ona może się z nimi spotkać może ostatni raz, bo ma ponad 80 lat. Nie ważne, że teściowa mojej córki zaprasza ją serdecznie do siebie. Moja teściowa to typ księżniczki i trzeba wiele minut przegadać przez telefon, aby dojść do konsensusu, choć nikt nie wie, czy jak się prześpi to wyrazi zgodę na wspólną Wigilię i tu rzeknę, że mój Mąż mimo, że jest mniej kochany od jego brata, ma wielkie pokłady cierpliwości. Ja go w tym wspieram, bo znam moją teściową jak własną kieszeń i współczuję bratu mojego Męża, że brakuje mu tego wyczucia, że Matka kocha go nad życie, a ten podsuwa ją komuś jak nie potrzebny mebel. Tak więc mam nosa, że nigdy nie wiadomo, kto się zjawi, odepchnięty i niechciany i zawsze stawiam na stole talerzyk dla tego kogoś, kogo nikt w rodzinie nie chce. Nie jestem zagorzałą katoliczką, a tylko myślącą kobietą, ale jeszcze rzeknę, że brat mojego męża siedzi w kościele i różaniec przekłada, a jednak to nie człowiek, a wyrachowana g…, bo kiedy matka mieszkanie przepisała na niego, to można już się jej pozbyć, Wykonała zadanie, a dla mnie to jest zgroza i niesmak i to są te uczucia, które mną zawładnęły zupełnie niepotrzebnie na święta, a miałam odpoczywać od codzienności, ale się nie da! Chce się zakląć!
Morał z tego taki, że Matka, która kocha bardziej jednego syna od drugiego została odepchnięta i paradoksem będzie, że podczas wieczerzy brat mojego męża postawi ten symboliczny talerz dla zbłąkanego wędrowca, a to byłaby obłuda nie wytłumaczalna!