Kiedy byłam młoda, to biegłam do domu przeskakując z werwą co trzeci stopień schodów i myślałam, że to tak będzie zawsze i przeskoczę nie jedną partię schodów do nieba.
Byłam silna, wysportowana i biegłam wynieść śmieci i w mig wracałam do domu, mojego domu, gdzie były dzieci.
Byłam mocna, niezmordowana i siaty z zakupami targałam bez zadyszki,
a potem kręciłam się po domu, sprzątałam, prałam, prasowałam i wychowywałam dzieci.
Potrafiłam zejść hektary lasów, by nazbierać najdorodniejsze grzyby na pierogi i zupę grzybową i do bigosu.
Potrafiłam przepłynąć latem jezioro z kroplami wody na rzęsach, choć było to zakazane.
Potrafiłam na biwaku łowić ryby, aby potem zrobić z nich kotlety, bardzo zdrowe kotlety dla swoich dzieci.
Potrafiłam wszystko i sił miałam w sobie tyle, że nic na przeszkodzie mi nie stało,
aż nagle coś się stało, że:
Schody są moim wrogiem, bo pokonuję je z zadyszką.
Zakupy są coraz cięższe, choć większość robi wciąż silny mąż.
Wyprowadzenie psa, to wyzwanie, bo on wymaga dalekich spacerów, a ja jestem co raz bardziej zmęczona.
Sprzątanie domu, kiedyś godzina, a teraz czasami zmora, która męczy i doskwiera
coraz wolniejszymi ruchami, co męczy i martwi, ale wiecie co mnie cieszy?
Cieszy mnie to, że mój rozum nie każe mi się z nikim kłócić i wciąż działa bez
zarzutu, a to już bardzo dużo!
Wiesz Elu,
tak sobie czytam i wszystko co napisałaś pasuje też do mnie.
Z jednym tylko wyjatkiem, że nie mam już silnego męża i siaty muszę dźwigać sama.
Podupadłam na zdrowiu i czekam na operację.
Nic mi się nie chce…
Blog jest moją odskocznią od trosk i problemów.
Spokojnej nocki Elu 🙂
PolubieniePolubienie
Elu z zakupami mam podobnie. Mi nie pozwala kręgosłup /dyskopatia/.
PolubieniePolubienie
Tak jest drogie Panie, że z roku na rok marniejemy i to trochę przeraża.
Mimo wszystko dobrego dnia 🙂
PolubieniePolubienie