Archiwum dnia: 2 lutego, 2015

Choroba, przeżycia i wielka przyjaźń

Wszystko było przygotowane do ceremonii ślubnej. Rozesłane zaproszenia, kupiona suknia ślubna i garnitur dla pana młodego, zamówiona sala i omówione menu, bo oto Magda lat 31 i Romek, lat 32 w pewną sobotę mieli powiedzieć sobie sakramentalne TAK!

Goście zjawili się przed kościołem pięknie ubrani z naręczami kwiatów i oto podjechała limuzyna, a z niej wysiadła para młoda i świadkowie, ale nikt się nie spodziewał dalszego ciągu.

Kiedy ksiądz zapytał Magdę, czy oto Magdo bierzesz sobie tego Romana za męża, ta po długim namyśle i ze łzami w oczach, szlochaja odpowiedziała, że NIE i wybiegła czym prędzej z kościoła zostawiają osłupionego pana młodego, rodziców i gości.

Biegła ulicami miasta wzbudzając ogromne zainteresowanie przechodniów, potykając się, ale miała jeden cel – schować się gdzieś, aby nikt nie zadawał jej zbędnych pytań. Nie miała siły nikomu nic tłumaczyć, bo chciała być zupełnie sama.

Resztkami sił dobiegła do działek, gdzie jej matka uprawiała warzywa i kwiaty, a tam wiedziała gdzie znajduje się klucz od altany i tam w końcu znalazła dla siebie schronienie. Nie szukano jej długo, ponieważ matka jej wiedziała, że nie miała dokąd uciec i to było jedyne miejsce, gdzie można było ją znaleźć.

Nie minął miesiąc od tego fatalnego zdarzenia, a matka wysoko postawiona w mieście umieściła Magdę, swoją córkę w szpitalu psychiatrycznym i tak pozbyła się jej na długie miesiące, a dlaczego?

Magda w szpitalu nie odzywała się do nikogo tygodniami, ale w końcu trafiła do jej serca Ola, trochę od niej młodsza, która leżała w szpitalu z powodu nawracającej anoreksji. Wpadły sobie w oko te dwie kobiety i tak z dnia na dzień stały się przyjaciółkami. Magda się przed Olą otworzyła, ale nie do końca. Była nieufna i wiele w sobie tłumiła, ale pewnego dnia odwiedziła ją matka, wysoko postawiona, a po wizycie Ola stwierdziła, że ma bardzo opiekuńczą mamę i taką bardzo zadbaną, ładną i troskliwą.

Magda zamilkła po tych słowach koleżanki, ale nagle z płaczem wybuchła i Ola usłyszała, że jej Matka chciała pozbyć się Magdy z domu, ponieważ Magda choruje na rzadką chorobę kości, zwaną toczeniem i lekarzom opadają ręce w ratowaniu jej zdrowia, a więc kiedy chciała ją wydać za mąż, to miała nadzieję, że raz na zawsze pozbędzie się córki z domu i pozbędzie się kłopotu w postaci jej choroby.

Kiedy nie udało się jej wydać za mąż, to umieściła ją z premedytacją w psychiatryku i tylko stwarzała pozory, że się o nią troszczy, bo robiła to wszystko dla ludzi, a ogólnie nienawidziła Magdy i jej choroby. Lekarzom opowiedziała, że Magda nadużywa leków przeciwbólowych i w związku z tym musi leżeć w szpitalu dla psychicznie chorych.

Ola widziała często, że Magda cierpi, ale zawsze otrzymała pomoc ze strony lekarzy i pielęgniarek i Ola nie zauważyła, aby Magda nadużywała leków. Siedziała często skulona na łóżku cierpiąca, ale nie wymuszała nigdy więcej leków, niż to było niezbędne i tym bardziej Ola nie rozumiała matki Magdy, która ją skazała na widok ludzi naprawdę psychicznie chorych, wyjących chorych, ale z bólu duszy, a nie ciała.

Minęło parę miesięcy i lekarze Olę skierowali do zupełnie innego szpitala na psychoterapię, aby tam jeszcze się wzmocniła psychicznie i zaczęła panować nad anoreksją. Kiedy się rozstały, to obiecały sobie, że ich kontakt dalej będzie trwał kiedy tylko opuszczą mury szpitali i Ola odjechała.

Utrzymywały ze sobą kontakt telefoniczny i semesowy i jakież było zdziwienie Oli kiedy przeczytała, że Magda będzie na tej samej psychoterapii. Okazało się, że Magda ponownie szukała schronienia, bo matka jej nie mogła zdzierżyć, że znów ma się nią opiekować i patrzyć na jej chorobę. Uciekła znów od matki, aby nie wchodzić jej w oczy i zejść jej z drogi znów na kilka miesięcy.

Znów były razem, a więc dużo ze sobą rozmawiały i spacerowały, a Magda wtulała się w Olę coraz bardziej. Potrzebowała bratniej duszy i ciepła, którego matka jej nigdy nie dała. Zaprzyjaźniły się ze sobą bardzo, ale przyszedł moment rozstania i znowu Ola wyjechała pierwsza.

Wciąż ze sobą pisały i utrzymywały kontakt, aż pewnego dnia Ola zauważyła, że Magda zamilkła, a jej profil na portalu społecznościowym znikł, a więc się poważnie zaniepokoiła. Pomyślała, że coś się musiało złego stać, a więc wsiadła w pociąg i pojechała do miasta, gdzie mieszkała Magda z matką.

Odnalazła ulicę i trafiła pod drzwi z nazwiskiem Magdy. Otworzył jej starszy mężczyzna, szalenie przystojny i zaprosił ją do mieszkania. Powiedział, że jest drugim mężem matki Magdy i zawsze nie mógł pojąć dlaczego jego żona tak źle traktowała swoją córkę. Opowiedział, że ojciec Madzi źle traktował jej matkę, bo ją bił, a więc w domu była przemoc, a z tej przemocy zrodziła się niechęć do córki, a teraz jest już za późno, aby to wszystko naprawić.  Madzia umarła, gdyż pokonała ją choroba i lekarze już nic nie byli w stanie zrobić.

Ola poszła na cmentarz i pomyślała sobie, że Madzia już nie cierpi, a matka ma kłopot z głowy. Położyła kwiaty na grobie, zapaliła znicz i obiecała Madzi, że każdego roku ją odwiedzi, choćby nie wiadomo co by się stało w jej życiu ponieważ anoreksja znów się odezwała, a ona nigdy nie skrzywdzi żadnego faceta swoją chorobą, podobnie jak to uczyniła Magda uciekając ze swojego ślubu!

Poloneza czas zacząć – 40 lat temu

Tak, tak kochani. To było „równuiteńko” 40 lat temu kiedy w szkole średniej ogłoszono na studniówce, że Poloneza czas zacząć! Jak to było? Trudno w pamięci wygrzebać wspomnienia i to co się w głowie młodej dziewczyny działo? Jakie emocje temu towarzyszyły? Wchodziliśmy w dorosłe życie przecież, a więc każdy z nas miał swoją wizję, jak dalej układać sobie to dorosłe życie.

Wspomnienia się zatarły, ale to było tak, z tego, co pamiętam. Byłam uczennicą babskiej klasy, bo ani jednego rodzynka w niej nie było. O ile pamiętam, to było nas ponad 30 dziewczyn i każda już prawie zakochana, a nawet dwie już były w ciąży. Czułyśmy się dorosłe i miałyśmy swoje plany na przyszłość już trochę sprecyzowane, ale życie oczywiście zrobiło swoje korekty, jako i w moim życiu.

Pamiętam, że nasza studniówka nie była zorganizowana w szkole, na sali gimnastycznej, a w jakimś domu kultury, bodajże – kolejarza. Pamiętam, że siedzieliśmy przy stolikach sześcioosobowych, a więc trzy dziewczyny ze swoimi partnerami zaproszonymi na ten bal.

Moja mama uszyła mi sukienkę, bo przecież nie każda z nas mogła sobie w tamtych czasach pozwolić na kupno sukienki, a więc moja była w delikatne kwiatki z paseczkiem i krótkim rękawem. Nie była do samej ziemi, ale czułam się w niej dobrze. Inne dziewczęta także miały sukienki raczej szyte na miarę, a nie wymagano od nas strojów biało czarnych, a więc było kolorowo. Co pamiętam jeszcze? Pamiętam, że przygrywała nam orkiestra i było bardzo uroczyście. Ktoś przemycił dwie butelki wina domowego hi hi i tak bawiliśmy się w tamtych czasach. Żałuję, że nie mam żadnej pamiątki w postaci fotografii, ale znalazłam w swoich albumach dwa zdjęcia z tamtych młodych, szalonych lat i tak na pamiątkę wklejam je na bloga. 

Ciekawa jestem jakie mają wspomnienia moi czytelnicy. Może także podejmą ten temat, taki wspomnieniowy, bo z biegiem lat już jako rodzice uczestniczyliśmy w studniówkach naszych dzieci i mnie się zachowało także tylko jedne zdjęcie, ale dobre i tyle.

Piszcie, wspominajcie kochani, bo na wspomnienia nigdy nie jest za późno.

Wklejam link ze studniówki, która odbyła się w 2014 r., w Liceum Ogólnokształcącym, które kończyły moje córki. Nie powiem, ale łezka w oku się zakręciła.

 http://https://www.youtube.com/watch?v=ZJRtu95AHIw