Rodzimy się, a potem doroślejemy, pokonując kolejne etapy poprzez dorastanie, kształcenie i zakładanie rodziny. Dążymy do tego, aby nasze życie miało określoną wartość, bo chcemy po sobie coś wielkiego zostawiać, aby nas zapamiętano na zawsze. Staramy się żyć jak najpiękniej, wychować swoje potomstwo na dobrych ludzi i w końcu osiągnąć coś zawodowo. Chcemy się spełniać w swoich życiowych rolach, ale co się dzieje kiedy to wszystko zostaje przerwane, te nasze dążenia – przez chorobę?
Choroba nie pyta czy może się zagnieździć w nas. Choroba wkracza bezczelnie i nagle wszystko niszczy. Niszczy to, co zdobyliśmy swoją miłością i pracą i wszystko traci jakikolwiek sens. Choroba swoimi mackami oplata i obezwładnia zabierając nam wszystko, co było dla nas szczęściem i celem, a piszę tutaj o moim dzisiejszym filmie jaki obejrzałam, a jest dostępy w sieci pt. „Motyl Still Alice” z przepiękną i ogromnie utalentowaną Julianne Moore i towarzyszącą jej młodą aktorką – Kristen Stewart (nie doceniałam jej talentu)
Film zaczyna się w momencie kiedy główna bohaterka, wykładowca na uczelni, wielce uzdolniona Alice kończy 50 lat. Jest kochana przez męża i trójkę swoich dzieci. Jeździ dużo i wykłada dla studentów lingwistykę. Można by powiedzieć, iż jest kompletnie spełnioną kobietą, której wszystko się w życiu udało. Jest piękną kobietą, ma dorosłe dzieci i męża spełnionego zawodowo, ale to by było za nudne, to by było zbyt banalne, bo nagle Alice zaczyna zapominać! Najpierw to były pojedyncze słowa, potem już określone miejsca i zaczyna zdawać sobie sprawę, że traci kontrolę nad swoim życiem, a diagnoza brzmi – bardzo nietypowy i przedwczesny Alzheimer.
Nagle wszystko zaczyna się obracać wokół chorej Alice, która w pewnym momencie stwierdza, że wolałby chorować na raka, niż na obumieranie jej mózgu. Nagle zaczyna porównywać swoje życie do kolorowego motyla, który żyje krótko, ale życie motyla jest takie piękne.
Film nie ma łzawych scen, gdyż Alice doskonale sobie zdaje sprawę ze swojej choroby i wie, że z każdym dniem będzie już tylko gorzej, ale to nie znaczy, że widz płakać na tym filmie nie będzie. Przerywałam kilka razy oglądanie tego filmu, gdyż łzy zalewały mi oczy, a ja musiałam co chwilę dochodzić do siebie, tak więc polecam ten film, ale tylko dla tych, którzy chcą się zmierzyć z historią Alice, która jakże często dotyka ludzi nie tych z opowieści filmowej, ale nas realnie żyjących na tej ziemi.
Film jest świeży, bo 2014 roku i walczył o Oscara, a jest to film głoszący pochwałę życia i otwierający oczy, że żyć trzeba najpiękniej jak na człowieka przystało i cieszyć się każdą chwilą, każdym, nawet małym sukcesem, bo nie wiadomo kiedy wszystko może tak szybko znaleźć się w niepamięci i zapomnieniu.
Kochajmy żyć moi drodzy 🙂