W małych miasteczkach też ludzie przeżywają swoje, jakże wielkie dramaty. Małe miasteczka tylko z pozoru są spokojne i toczy się w nich leniwe życie, ale to tylko pozory, a więc do rzeczy i od początku.
Jakieś 30 lat temu do małego miasteczka, równolegle przybyły dwa młode małżeństwa lekarzy. Jedno małżeństwo to pulmonolodzy od ratowania ludzkich płuc, a drugie to – on lekarz ginekolog, a ona lekarz pediatra.
Oczywiście, że fama szybko się rozniosła, że szpital dorobił się nowych lekarzy, lepiej z pewnością wykształconych, prosto po studiach. Nie dało się nie zauważyć w małym miasteczku nowych twarzy i każdy był ciekawy tej nowości i szeptano, że są tacy ładni, bo kiedy małżeństwo pulmonologów przechadzało się ulicą główną, to wszyscy patrzyli, że on jest tak strasznie przystojnym mężczyzną, a ona wysoką i ładną blondynką. Bardzo do siebie pasowali.
Lekarz ginekolog też niczego sobie, a obok zawsze pod rękę szła jego młoda żona i widać było, że są w sobie bardzo zakochani.
Kiedy moje dzieci były małe i potrzebowały lekarskiej pomocy, to często bywałam z nimi u pani pediatry, która wydawała się silną i stanowczą kobietą. Kiedy potrzebowałam pomocy ginekologa zetknęłam się z nowym lekarzem, ale muszę po latach się przyznać, że nie za bardzo przypadł mi do gustu, bo czułam, że za bardzo ma rozbiegane oczy, niczym Renata Beger, co oczywiście mnie krępowało. Niby miły, niby solidny, ale coś mi w nim nie pasowało i dlatego w późniejszych czasach omijałam go szerokim łukiem i teraz mogę stwierdzić, że intuicja mnie nie zawiodła.
Po mieście rozeszła się plotka, że nad małżeństwem pulmonologów zawisła zdrada, ponieważ pan mąż został przyłapany na owej zdradzie w szpitalnej piwnicy z inną cycatą lekarką. Mogła się ona mu spodobać, bo była całkiem seksi i zupełnie różniła się od żony pulmonologa. Miasto widziało załamaną panią doktor, gdyż przemykała niczym cień ulicami miasta i widać było, że cierpi. Mieli jedno dziecko, ale z czasem się pogodzili i miasto ucichło, bo nikt już więcej nie usłyszał, że pan mąż ponownie dopuścił się zdrady.
Inaczej życie wiodło małżeństwo ginekologa i pani pediatry. Rodziły im się dzieci i zdaje się, że dorobili się czwórki, ale pani pediatra świetnie łączyła macierzyństwo z pracą lekarza. Zawsze była w pracy na czas i uważano ją naprawdę za dobrego lekarza.
Podobno ją zdradzał, ale ona robiła tak, aby ucinać wszelkie plotki i zawsze idąc razem prowadzili się pod rękę i nie było na jej twarzy śladu jakiejkolwiek troski.
Podobno ją zdradzał i kiedy w wypadku samochodowym stracili jedno ze swoich dzieci, to zaczął dodatkowo zapijać rozterkę alkoholem. W szpitalu szeptano, że nie raz na dyżurze był pod wpływem, ale maskowano skutecznie fakt, że lekarz lubił się napić.
Mijały lata, a środowisko lekarskie wciąż kryło lekarza alkoholika, ale kiedy podobno przez zaniedbanie tego lekarza jedna z matek straciła dziecko, wkroczyła komisja i lekarza zwolniono ze szpitala nie zakazując mu prywatnej praktyki.
Jednak lekarz nie wywnioskował z tego nic i przyjmował pacjentki w prywatnym gabinecie i pewnego razu jedna z jego pacjentek zgłosiła na policję, że dopuścił się wobec niej próby gwałtu.
Sąd i takie tam i skierowano lekarza na przymusowe leczenie dla alkoholików, aż nagle poszła plotka i przecieki w mieście, że ten lekarz powiesił się w tym ośrodku, ale ile jest w tym prawdy to nie wiem. Wiem jedno, że alkohol niszczy ludzkie życie i niszczy rodziny bez względu na wykonywany zawód.
Ja wiem jedno, a nawet jestem pewna, że jego żona znów podniesie się z kolejnej traumy i jako lekarz po sześćdziesiątce powróci do pracy, bo to jest lekarz, który kocha swoją pracę od zawsze i wbrew wszystkiemu wyjdzie z twarzą do ludzi. Takich lekarzy szanuję i stwierdzam, że alkohol jest najgorszym wrogiem człowieka, lekarza, sędziego, piekarza, strażaka, policjanta, wielu kobiet i wszystkich innych zawodów świata. Trzeba osiągnąć dno, by się od niego odbić, ale nie wszystkim się to udaje.