Karolina poszła skorzystać z toalety korporacyjnej i kiedy już kończyła siusiu usłyszała ciekawą rozmowę swoich dwóch koleżanek, które przyszły poprawić makijaż i upudrować nosy.
– A co się dziwisz, mówiła jedna do drugiej. Odwaliło jej kompletnie od tych sukcesów w firmie. Nie chce mieć więcej z nim dzieci, to se znalazł inną, a po trzecie, to ona mu nie dawała zbyt często. Ciekawe, co ona teraz zrobi, bo może się powiesi, że jej się tak życie wali. Ona chyba nic jeszcze nie wie.
Karolina odczekała, aż rozmowa się skończy i koleżanki opuściły toaletę. Kompletnie nie wiedziała o kim była mowa i w sumie nie wiele ją to obchodziło. Plotki zawsze były w firmie, ale ona starała się nie brać w tym udziału, bo nienawidziła plotek.
Miała męża i miała dziecko, a to było dla niej najważniejsze i starała się z całych sił, aby chronić swoją rodzinę przed tymi wszystkimi, którzy plotkami się żywili. Dlatego jeśli kogoś zapraszała do domu na kolację z lampką wina, to starała się, aby to były osoby zaufane, bo Karolina ceniła w ludziach szczerość przede wszystkim. Jednak pomyliła się wobec swoich koleżanek z pracy, bo kilka razy zaprosiła je na grilla i pomyślała, że to był jej błąd i już nigdy więcej.
Karolina i Karol, bo tak się imionami dobrali, zapoznali się na obozie harcerskim i tam od razu między nimi zaiskrzyło. On wysoki i przystojny i do tego grał i śpiewał przy ognisku. Podobał się dziewczynom, bo miał w sobie ten czar i urok, bo kiedy przy ognisku i przy gwiazdach przygrywał wyglądał na bardzo seksownego faceta. Taki romantyk.
Jednak Karolowi wpadła w oko opalona i filigranowa brunetka, o niebieskich oczach i kształtnym biuście. Była dla niego wyjątkowo piękna i miała tak uroczy uśmiech z pięknymi, białymi zębami i tak dźwięcznie potrafiła się śmiać w głos.
Pobrali się zaraz po studiach, a za rok Karolina urodziła synka. Karol szalał ze szczęścia, że życie mu nie poskąpiło tak udanej rodziny i przysiągł sobie, że zrobi dla nich wszystko.
Dużo pracował, aby szybko się urządzić, kupić dom za miastem z ogrodem, a kiedy dziecko trochę podrosło, to i Karolina poszła do pracy i powodziło im się bardzo dobrze.
Ona pracowała w korporacji i pięła się po szczeblach kariery, a on dużo wyjeżdżał w teren, ale zawsze wracał do żony stęskniony i tak minęło im dziesięć lat małżeństwa. Wydawało się, że wciąż się kochają i nie mogą bez siebie żyć.
Przyszła pewna noc, że Karolina nie mogła spać, bo Karol miał wrócić do domu, a jednak jakoś długo go nie było. Martwiła się, że może coś mu się złego stało, a telefon męża milczał. Zaniepokojona wyobrażała sobie najgorsze scenariusze, że może miał wypadek samochodowy, albo został napadnięty.
Przyszedł w nocy chwiejnym krokiem, a ona szalała ze szczęścia, że jest cały i prawie zdrowy. Ściągnęła z niego ubranie i położyła do łóżka, wtulając się w swojego męża z całych sił.
Kiedy o poranku krzątała się po kuchni jej mąż jeszcze na lekkim kacu, wyciągnął walizki z szafy i zaczął się pakować. Wyjął nawet swój stary plecak, ten z obozu i wrzucił do niego swoje buty. Pozbierał swoje kosmetyki i opróżnił szklankę ze szczoteczką do zębów.
Nie wiedziała co się dzieje, bo niby dlaczego on się pakuje, ale usłyszała tylko, że on jest zmęczony i znudzony tym związkiem, w którym się totalnie dusi, bo kompletnie wszystko się wypaliło i on nie chce tak gnuśnieć w związku bez miłości, bo szkoda mu życia.
Znieruchomiała i nawet nie zaprotestowała, kiedy pakował w plecak jej aparat fotograficzny, który razem kupili i zbierali na niego pieniądze przez wiele miesięcy, bo Karolina kochała od zawsze fotografować i miała do fotografii niezłe oko. Zabrał też telewizor plazmowy i tak sobie z tym wszystkim odszedł!
Kiedy zadzwoniła do niej siostra, to wyłkała, że odszedł i zabrał jej nie tylko godność, ale i drogi aparat fotograficzny. Zalewała się łzami długie tygodnie i zrozumiała, że rozmowa w korporacyjnej toalecie, to była o niej, czyli wszyscy wiedzieli, a tylko ona niczego nie była świadoma.
Faktycznie myślała, że się powiesi, bo ludzie zaczęli gadać głośno, że nie dziwota, że ją opuścił, jak mu nie dawała. Zauważyła na koncie na Facebooku, że opuszczają ją znajomi i w nerwach zaczęła robić selekcję sama i pozostała jej garstka ludzi, którzy milczeli w tej sprawie, albo próbowali pocieszać. Nie dało jej to ukojenia, bo w ciągu jednego dnia została ze swoi bólem zupełnie sama. Mówiła sobie, że musi żyć – dla dziecka, ale rozpaczała od rana do nocy i od nocy do rana – schudła.
Rozwód był szybki i żyła, aby stawić się w sądzie i uzyskać najwyższe alimenty dla ich dziecka. Poszło ekspresowo i sąd przyznał na ich dziecko tysiąc złotych, co ją satysfakcjonowało.
Pewnego dnia zadzwonił do niej Karol z prośbą, aby mu dwa miesiące odpuściła alimenty, bo jego kobieta jest w zagrożonej ciąży i spodziewa się dziecka z inną. Musi mieć pieniądze na ratowanie życia swojej kobiety i nowego dziecka.
Zdradzał Karolinę od bardzo dawna, a powiedział jej, że to nuda w związku i takie tam. Po tym telefonie Karolina jeszcze bardziej się załamała, bo przecież żyła obok faceta, który wmawiał jej, że się dusi w związku, a w konsekwencji żył na dwa etaty.
Myślała, że tego kłamstwa nie przeżyje, ale pewnego dnia zadzwonił listonosz i przyniósł jej niewielką paczkę. Kiedy ją otworzyła, to nie wierzyła w to co zobaczyła. W paczce był bardzo drogi aparat fotograficzny z liścikiem, że na ten aparat złożyła się cała rodzina i już wiedziała, że warto żyć, a resztę niech szlag trafi!