Jagoda wyszła za mąż dziesięć lat temu za Andrzeja, choć czuła, że chyba nie powinna nigdy zakładać rodziny. Jednak stało się, że szybko zaszła w ciążę i na swój sposób pokochała Andrzeja, który by za nią wskoczył w ogień, bo tak był w nią zapatrzony.
Wiedziała podskórnie, że to małżeństwo nie może się udać ze względu na jej przeszłość, która do różowych nie należała i słaby charakter. Szybko jej matka rozeszła się z mężem, który ją bił jak mokre żyto, a w związku z tym straciła zdolność do utrzymania domu i wychowywania swojego dziecka. Oddała ją więc na wychowanie do babci na pięć długich lat, a sama wciąż szukała nowego partnera na życie i zapomniała o swoim dziecku.
Jagodzie nie brakowało u babci niczego oprócz matki. Babcia była bardzo surowa i dużo od niej wymagała i zapominała, że tak małe dziecko potrzebuje dużo czułości i bliskości osoby starszej. Babcia dała jeść, ubrała, ale Jagoda tęskniła za matką, bo matka, to matka. Niestety, ale matka ponownie wyszła za mąż i wzięła sobie do domu następnego alkoholika, z którym zasiadała do stołu, a Jagodę zabierała do siebie od wielkiego dzwonu, kiedy miała przypływ miłości do córki.
Kiedy babcia poważnie zaczęła chorować, to nie było wyjścia i Jagodę zabrała matka do domu i mówiła jej, że stworzą wreszcie prawdziwą rodzinę i będą szczęśliwi. Ojczym pił na umór i nie pracował, a więc matka od rana do wieczora zarabiała grosze, aby mieć na picie męża i na to by mogła cokolwiek do garnka włożyć.
Jagoda z kluczem na szyi bardzo często wolała siedzieć na podwórku z rówieśnikami niż być w domu z zapijaczonym ojczymem, który leżał w łóżku nie nie wiedział, co się wokół niego dzieje. Jagoda była dla niego niczym i nigdy o nią nie zadbał i się nie zainteresował, bo była dla niego jak powietrze. Jakże często siedziała głodna w zimnym domu, w którym dopiero napaliła matka, kiedy wróciła, a często było to późną nocą.
Jagoda rosła w takim domu bez miłości i dobrego słowa, a była świadkiem, kiedy dorośli wyklinali na siebie i szyby leciały z futryn drzwiowych, a policja była częstym gościem.
To był koszmar dla Jagody i nie miała dokąd uciec, a kiedy ojczym zaczął ją molestować, to tego było już za wiele dla młodej dziewczyny.
Uciekła do rówieśników, gdzie alkohol i narkotyki były na porządku dziennym. Brała wszystko i wąchała wszystko popijając to alkoholem i był to w jej życiu bardzo intensywny okres. Czuła się wolna i szczęśliwa, z daleka od nieudolnej matki i molestującego ojczyma. Nikt jej nie szukał i nikt nie ingerował w jej życie, a ona ćpała coraz więcej i więcej.
Upominała się o nią tylko szkoła, ale ona wagarowała i miała w nosie naukę, bo narkotyki ją całkowicie uzależniły i wolała siedzieć z innym na melinach, aby czuć się przez nich akceptowaną. Pieniądze na narkotyki zdobywali różnymi sposobami, a i kradzieże też były, w których i ona brała udział. Zdobycie działki to było dla niej najważniejszym celem w życiu.
Pewnego dnia przedawkowała i ktoś wezwał ze strachu karetkę pogotowia. Zabrano ją do szpitala, a potem trafiła do Monaru, ale po tygodniu udało się jej uciec i wróciła dalej do swojego świata. Kiedy zauważyła, że narkotyki to za mało, zalewała je denaturatem i tak szybko znów trafiła, ale tym razem do psychiatryka, gdzie przeszła gruntowny detkos, który o mało jej nie zabił, bo potrzeba ćpania była wciąż silna.
Po pół roku już zdrowa i oczyszczona wróciła do życia, a skończywszy 18 lat, znalazła pracę w szkole jako sprzątaczka i postanowiła, że skończy szkołę, bo pragnęła żyć inaczej, lepiej i uczciwiej niż jej matka.
Wynajęła niewielką, skromną kawalerkę, ale czuła się bardzo samotna. Nie raz chciała wrócić do dawnego towarzystwa i zaćpać się ponownie, ale w tym czasie poznała Andrzeja, który wiedział o jej dzieciństwie i dylematach z narkotykami.
Andrzej obiecał, że nigdy jej nie opuści i będzie z nią i pomoże uporać się z demonami. Urodziła się córeczka, a za dwa lata kolejne dziecko i tak stali się rodziną, która walczyła z biedą i niedogodnościami lokalowymi, ale byli szczęśliwi, bo byli razem.
Postanowili, że Andrzej pojedzie za granicę, by zarobić więcej pieniędzy na lepszy dom i lepszą przyszłość. Jagoda się na to zgodziła, bo też pragnęła wygodniejszego życia z myślą o swoich kochanych dzieciach.
Pojechał, a ona borykała się sama ze wszystkim. Choroby dzieci, pierwsze kroki i ząbkowania, to wszytko było bez udziału Andrzeja. Przysyłał niezłe pieniądze i niczego Jagodzie nie brakowało, oprócz miłości mężczyzny i wsparcia. Było jej ciężko strasznie i nie wiedziała jak dalej sobie z tym wszystkim poradzi. Zasypiała sama i budziła się sama i zaczęło ją ciągnąć do ćpania, ale przecież nie mogła, bo kochała swoje dzieci.
Aby zniwelować poczucie pustki i samotności każdego wieczora piła butelkę wódki, a więc kładła się pijana i wstawała na kacu i tak przeleciał jej rok bez męża, ale w towarzystwie flaszki. Trzeźwiała kiedy Andrzej przyjeżdżał do domu i jakoś zdołała to ukryć.
Alkohol sprawił, że wpadła w depresję i poszła do psychiatry, ale nie zdradziła, że pije i tak od tej pory mieszała tabletki z alkoholem, co skutkowało mieszanką wybuchową. Czuła się coraz bardziej źle, ale nie chciała by odczuły to jej kochane dzieci. Na ile mogła, to o nie dbała i niczego im nie brakowało – w zasadzie i tak uspokajała swoje poczucie złej matki, która nadużywa alkoholu.
Jagoda szuka wsparcia na forach i pyta anonimowych ludzi, jak ma dalej żyć, bo codziennie myśli o samobójstwie, bo już nie wyrabia, a depresja ją zabija. Budzi się zlana potem, bo widzi siebie powieszoną na linie w piwnicy.
Jak myślicie, czy anonimowi ludzie dadzą jej wsparcie? Czy to rozsądne szukać pomocy w sieci, zamiast szukać jej u lekarzy i psychoterapeutów? Oby nie było za późno!
Od tego trzeba zacząć, że nigdy nie powinna była zgodzić się na samotny wyjazd męża za granicę. Albo wyjeżdża cała rodzina, albo nikt. Takie jest moje zdanie.
A pomoc z sieci? Nie wierze w nią. Powrót męża i psychoterapeuta jedynie mogą ja uratować.
Spokojnej nocy 🙂
PolubieniePolubienie
Współczuję dziewczynie, bo nie ma wsparcia wokół. Taki wpis uświadamia jak bardzo jesteśmy, mimo wszystko zależni od innych ludzi. Jak bardzo potrzebujemy kogoś kto by w nas uwierzył… Myślę że i psychoterapeuta, taki z empatią i ludzie jej życzliwi zrobiliby cuda. Czego jej bardzo, bardzo życzę …
PolubieniePolubienie
Niewątpliwy dramat … ta kobieta nie przepracowała z terapeutą swojej przeszłości i ta przeszłość upomina się teraz o nią . Od partnera nie można wymagać ,że będzie za nią żył , będzie jej psychologiem i terapeutą , matka ,ojcem i Bóg wie kim jeszcze w jednym. Ona oszukuje samą siebie i manipuluje innymi strasząc samobójstwem, przyjmując postawę ofiary. W ten sposób załatwia sobie współczucie i jednocześnie ma mniejsze poczucie winy /bo wszyscy jej mówią jaka jest biedna i to rodzice, a teraz to i mąż – słowem wszyscy są winni tylko nie ona / . A ona nie robi nic , nie szuka fachowej pomocy tylko użala się w internecie . Ma przecież dzieci . A to dla kobiety/matki największa życiowa motywacja . Jeśli więc mimo to nie robi nic by zapobiec nieszczęściu – to ja też nie bardzo wierzę w jej powrót do normalności . W internecie może znaleźć zrozumienie , odrobinę wsparcia, ale tu jest potrzebna intensywna terapia nie tylko z powodu uzależnienia . Nie rozwiązane problemy się nawarstwiły… potrzeba naprawdę dobrych specjalistów i dużo czasu by jej pomóc. Pytanie tylko czy ta kobieta naprawdę tego chce .
PolubieniePolubienie
Wiem, bo czytałam, że chce pomocy od specjalistów, ale na dzień dzisiejszy nie ma z kim zostawić dzieci. Sytuacja patowa.
PolubieniePolubienie