Archiwa miesięczne: Lipiec 2015

Od wielkiej miłości – do nienawiści!

Jeśli będziesz mi dawać trzy razy w tygodniu i dodatkowo w weekend, to będziesz widziała moją wypłatę, a więc Iza dawała, choć często nie miała na to zupełne ochoty!

Poznali się na studiach i od razu ze sobą zamieszkali, gdyż Paweł miał swoje mieszkanie, które kupili mu bogaci rodzice. Paweł miał się uczyć na prawnika i wszystko było dla niego, aby tylko tym prawnikiem został. Rodzice Pawła nie spodziewali się, że tak szybko zamieszka z nim kobieta, ale skoro się zakochał, to musieli to zaakceptować, bo Paweł, to było ich oczko w głowie.

Iza się wprowadziła dość ostrożnie, bo bała się jego rodziców, ale zapewniał ją, że wszystko jest w porządku i nie ma się czego obawiać.

Nie wychodzili z łóżka przez pół roku, w którym uczyli się do sesji, kochali i jedli. To była taka miłość, że inni im zazdrościli, że tak dwie połówki jabłka się odnalazły. Iza schudła od tej miłości, bo seks wyssał z niej przynajmniej z pięć kilogramów, ale była taka z nim szczęśliwa.

Od czasu, do czasu wychodzili na imprezy, mocno zakrapiane, a także zdarzyło się im wciągnąć kreskę. Było super, było tak wesoło i fajnie, a do tego ich seks był wciąż atrakcyjny, a więc kochali się rano i w południe, a w między czasie studiowali.

Iza brała tabletki anty, ale nie wiadomo jakim cudem zaszła w ciążę. Piotr był zły, bo nie planował dziecka, przynajmniej w tym momencie, ale Iza się uparła, że urodzi i koniec.

Trzeba było brać szybki ślub, a więc czas im upływał na planowaniu ślubu i wesela, bo rodzice bogaci tak sobie tego życzyli, a więc najlepsza restauracja, najlepsza orkiestra i dwieście gości.

Była w trzecim miesiącu, kiedy Piotr jej przysiągł, że w zdrowiu i w chorobie, a ona była w niego wpatrzona jak w obrazek i wierzyła w każde jego słowo i taka była szczęśliwa, że go ma.

Lekarz oznajmił jej, że ma w swoim łonie dwoje dzieci i jedno może być z zespołem Downa. Biegła do domu cała we łzach i tak spłakana, oznajmiła to mężowi. Przytulił ją i powiedział, że dadzą radę i to ją uspokoiło.

Brzuch jej rósł i zrobiła się wielka,  a do tego źle znosiła tą ciążę. Musiała leżeć, bo lekarz kazał się oszczędzać i dbać o siebie, ale dopadły ją stany depresyjne, bo bała się chorego dziecka.

Pierwszy raz uderzył ją, kiedy była w siódmym miesiącu ciąży, bo nie starła kurzu z mebli, a Piotr był perfekcjonistą. Popchnął ją i walnął pięścią w brzuch, a ona się przeraziła tego, co będzie dalej.

Na przeprosiny przyniósł jej kwiaty i klęczał przysięgając, że to się więcej nie powtórzy, że go poniosło.

Uwierzyła i kiedy urodziła dwoje dzieci i faktycznie jedno z nich było chore, to ją zostawiał samą w tym wszystkim i nie pomagał, ani w dzień, ani w nocy. Balangował i świetnie się bawił, a kiedy coś mu się nie podobało, to bił.

Bił matkę swoich dzieci, które kompletnie go nie obchodziły i wyzywał Izę od nieudacznic życiowych, złej matki, niezguły, brudasa, a ona wciąż mu wybaczała i starała się z całych sił ogarnąć dzieci i dom.

– Jesteś śmieciem, bo urodziłaś mi psychiczne dziecko –  wrzeszczał kiedy był trzeźwy i kiedy był pijany. – Nie nadajesz się szmato do niczego i zobacz jak ty wglądasz! – Umaluj się, bo wyglądasz jak z pod budki z piwem. – Wstydzę się ciebie. – Zostawię ciebie i te bachory. – Mam dość, bo nie nadajesz się, ani na matkę, ani na żonę!

Była zmęczona, bardzo zmęczona. Poszła do sklepu chemicznego i kupiła specyfik do przepchania rur i go wypiła. Lekarzom nie udało się jej uratować!

Przepraszam za niecenzuralne słowa :)

Dobry wieczór. 🙂

Dziś dzień zajęty, a więc mój wpis będzie trochę na skróty, ale napiszę dlaczego taki będzie. Otóż obserwowałam dziś dzieciaki na placu zabaw, a ściślej na resztkach placu zabaw, gdyż sypie się strasznie i z roku na rok wygląda to coraz bardziej żałośnie. Władze nie mają pieniędzy widocznie i dlatego jest to już obraz nędzy i rozpaczy.

Obserwowałam więc te dzieci, które siedziały na huśtawce, ale się nie bujały, a gapiły  w telefony i prawie ze sobą nie rozmawiały. Jedna dziewczynka miała nawet ze sobą tablet i tylko od czasu, do czasu coś tam innym pokazywała, ale nie wybuchały żadne salwy śmiechu, tylko coś tam, coś tam sobie powiedzieli i wszyscy wracali do swoich magicznych komórek.

Widok przykry, a mnie się przypomniały nasze dawne powiedzonka, z podwórka i z domu oczywiście, które każdy miał je w głowie i w odpowiednim momencie się je używało, albo używali je nasi rodzice i choć nie wszystkie były ładne, to jednak były w obiegu.

Już dzieci nie bawią się w berka, ani w pięć cegiełek, a dziewczyny nie grają w klasy, albo gumę, Tamte czasy nie wrócą, bo technologia wszystko na tym świecie zmieniła.

A więc – pamiętacie?

***

Moja ciocia z Ameryki
Ma samochód na guziki
Jeździ na nim jak na krowie
I udaje pogotowie

***

Pan Pierdołka spadł ze stołka
Złamał nogę o podłogę
Przyszedł lew, wypił krew
Pan Pierdołka zdechł

***

Dwaj murzyni na pustyni
Złapali grubasa
Nie wiedzieli co z nim zrobić
Obcięli kutasa

***

Poszedł żuczek za chałupkę
Zdjął majteczki zrobił kupkę
I przygląda się tej kupce
Jaki ciężar nosił w dupce
Żuczku, żuczku, coś ty zrobił
Gównem chatkę przyozdobił

***

O, o, o
Pękło szkło
Zawinęło się w papierek
I udaje, że cukierek

***

Coś pod dębem stuknęło
Coś pod dębem huknęło
A to komar z dębu spadł
I połamał w dupie gnat

***

Cholera jasna
Spódnica ciasna
A pod spódnicą
Majteczki wiszą

***

Wlazł kotek na płotek po żerdzi
Najadł się kapusty i pierdzi

***

Wlazł kotek na płotek po słupie
Podarł se futerko na dupie

***

Po wodzie pływa
Babcia nieżywa
I robaczki też pływają
Babci pięty podgryzają
Ropka z noska babci leci
Śmierdzi, cuchnie, moje dzieci
(Gdy będziemy wodę pili
Babci rączki, nóżki wypijemy)

***

Gdzieś daleko w Himalajach
Słoń powiesił się na jajach
Teraz wisi se na trąbie
I jajami drzewo rąbie

***

Jacek, pedał, gacie sprzedał
Kupił nowe, papierowe
Papierowe nic nie warte
Ledwie pierdnął już podarte

***

Panie pilocie
Dziura w samolocie
Drzwi się otwierają
Goście wypadają

***

Siedzi Turek po turecku
Pije kawę po niemiecku

***

Idzie sobie Hakelbery
A tuż za nim Pixi Dixi
Co się kąpie w proszku Ixi

***

Tańcowały dwa Michały
Jeden duży, drugi mały
Jak ten mały zaczął pierdzieć
To ten duży zaczął śmierdzieć

***

Szły pchły koło wody
Pchła pchłę pchła do wody
Potem pchła płakała
Że ją tamta pchła popchała

***

To nie sztuka zabić kruka
Ale sztuka całkiem świeża
Goła dupą
Siąść na jeża

PIOSENKI

Alternatywne teksty do znanych melodii.

***

Titina, ach, Titina
To była cud dziewczyna
Siedziała tuż pod płotkiem
Klepała gówno młotkiem

Tekst śpiewany na melodię z filmu Chaplina.

***

Miś Colargol wielki cham
Miał pół litra wypił sam
Teraz sobie smacznie śpi
I pół litra mu się śni
Misio o-o-o
Kaca, kaca, kaca ma
I do do-o-mu
Miś Colargol nie-e wraca

Śpiewane na melodię z Misia Colargola

***

Szedł Hitler na front
Pierdolnął go prąd
Aż jaja mu posiwiały

Na melodię piosenki „Teraz jest wojna”.

ODZYWKI

 

***

Kto na kogo się przezywa,
Ten tak samo się nazywa

***

– Co?
– Pstro! Gówno drogą szło!

***

Srutu tutu kłębek drutu!

***

Dajcie trumnę
Bo ja umrę!

***

Srali muchy będzie wiosna
Będzie lepiej trawa rosła

Trzy powyższe teksty, to reakcja, gdy ktoś opowiadał głupoty.

***

Trzech na jednego
To banda łysego

***

„Daj” to chiński sprzedawca jaj
Wzięli go na nosze
I powstało słowo „proszę”

***

– Która godzina?
– Pękła sprężyna! Dla takich smarków nie ma zegarków!

***

Jutro będzie futro.
A pojutrze dziura w futrze.

***

– Źle ci?
– Źle!
– To rzygnij se!
– Ja nie cham, rzygnij sam!
– To nadstaw kieszeń!

***

– Pokaż
– Ja nie tokarz. Ja marynarz. Jak cię kopnę. Nie wytrzymasz

***

– Szufla… Tam na składzie węgiel kładzie

Przy słowie „szufla” podawało się komuś rękę. Gdy on też wyciągał dłoń, zabierało się swoją z kolejnym tekstem.

***

Nie pokazuj języka,
Bo ci krowa nasika

***

Otwórz paszczę,
To ci naszczę

***

Nie dłub w nosie,
Boś nie prosię

***

Palec nie górnik
Nos nie kopalnia

***

– Co się gapisz?
– Bo mam oczy!
– To niech ci żaba wskoczy!
– A tobie żmija do ryja

***

– Nie mogę
– To przez nogę. I dalej mogę

***

Skarżypyta bez kopyta
Język lata jak łopata
Na języku czarna szmata

***

Jesteś głupi i masz wszy.
Ja mam jedną, a ty trzy.

***

Życzę tobie szczęścia, zdrowia
I karetki pogotowia.

***

Mam.
Krzywe nogi jak sram.

***

Cztery oczy jedna szyja
Okularnik dostał w ryja

***

Beksa lala pojechała do szpitala
A w szpitalu powiedzieli
Takiej beksy nie widzieli

***

Zakochana para
Jacek i Barbara

We wczesnych latach szkolnych zadawanie się z płcią przeciwną było obciachem i piętnowano je np. powyższym wierszykiem.

***

Chory.
Na wory.

Powątpiewanie w czyjąś chorobę.

***

– Chcesz cukierka?
– Chcę.
– To idź do Gierka. Gierek ma, to ci da.

***

Metr wzrostu
Dwa zarostu

***

Nie do ładu, nie do sensu
Wyjmij gówno spod kredensu

***

Proszę wsiadać
Nic nie gadać

***

W prawo, w lewo
Prosto w drzewo

WYLICZANKI

***

Misia Asia, misia Fela,
Misia Kasia, konfacela
Misia A, misia Be,
Misia Kasia, kon fa ce

***

Ene, due, like, fake
Torba, borba, kusme, smake
Deus, deus kosmateus
I morele bęc

***

Ele, mele, dutki
Gospodarz malutki
Gospodyni jeszcze mniejsza
Ale za to rozumniejsza

lub

Gospodyni garbata
I do tego smarkata

Teraz młodzież i dzieci posługują się językiem skrótowym, acz bardziej dobitnym, niż to robiliśmy MY.

„W kręgu miłości” – moje kino

Dzień dobry! U mnie wieje przeokropnie i słońce gdzieś się schowało. Nakręciłam krótki filmik, aby pokazać moją pogodę. Nauczyłam się wgrywać filmiki na YT – taka zdolna jestem, 😉

https://www.youtube.com/watch?v=AWFrxEXCoFk

 

Skoro jest taka pogoda, to postanowiłam obejrzeć jakiś film w sieci i natrafiłam na bardzo dobre kino, wręcz arcydzieło sztuki filmowej, do obejrzenia którego gorąco zachęcam, bo nie będzie to czas stracony.

Film pt. „W kręgu miłości” – według mnie jest to mistrzostwo świata i tu podaję najważniejsze parametry tego filmu:

 

nagrody: Satelita Europejska Nagroda Filmowa (od 1997) Cezaroraz 3 inne nagrody i 7 nominacji

Kochani, dawno nie oglądałam takiego filmu, który od pierwszych kadrów wciąga, a akcja jest tak wartka, że nie sposób się oderwać  ani na minutę od tego filmu.

Co my znajdziemy w filmie, a więc spotyka się dwoje ludzi i od pierwszego zauroczenia seksem i dobrą zabawą ich związek nabiera coraz bardziej poważniejszego statusu. Zakochują się w sobie i po jakimś czasie, rodzi się owoc tej ich szalonej miłości.

On z początku nie chce tego dziecka, bo jest typem imprezowicza, zajmującego się śpiewaniem i graniem muzyki  bluegrass i ją też wciąga do swojej kapeli. Oboje w ten sposób zarabiają na życie, trochę ćpając, trochę pijąc i imprezując, ale kiedy pojawia się dziecko na świecie, ich perspektywa patrzenia na świat diametralnie się zmienia.

Zaczynają podporządkowywać swoje życie pod tę malutką istotkę, która rośnie wśród grajków muzyki amerykańskiej.

Jednak wszystko zaczyna się psuć, kiedy dowiadują się, że dziewczynka zachorowała na raka i tu zaczyna się batalia o jej życie.

Nie napiszę jak skończyła się ta historia, ale zapewniam, że jest to kawał, wspaniałego kina.

To nie była żadna przyjaźń!

Siedziały w jednym biurze długie lata na przeciw siebie. Anna i Karolina znały się jak łyse konie. Każdego poranka ta, która przyszła pierwsza robiła kawę dla tej drugiej i od rana wymieniały wrażenia z poprzedniego, minionego dnia.

Opowiadały o swoich  mężach, a także o kłopotach i problemach i były dla siebie wielkim wsparciem. Lubiły się i inni w urzędzie lubili je, bo nie należały do grona plociuchów i to, co było między nimi nigdy nie wyszło poza.

Ufały sobie i żadna z nich nie dopuściła się zdrady i przekazania posiadanej wiedzy i to w nich ceniono, że mogły ze sobą konie kraść.

To była taka biurowa przyjaźń, która przekłuła się w spędzanie wspólnych imienin i urodzin na płaszczyźnie domowej i to też ludziom się podobało, że potrafiły pogodzić pracę z życiem prywatnym.

Anna wiedziała czego może się spodziewać po mężu Karoliny i widziała w nim zakochanego faceta w swojej żonie. Anna widziała w Romanie takiego mięciutkiego misia z lekkim, zalotnym brzuszkiem, który był na każde skinienie jej koleżanki. Czasami Anna miała wrażenie, że Karolina wykorzystuje swojego misia i jest jej z nim bardzo wygodnie. Roman robił zakupy, sprzątał, mył okna i kiedy Karolina przychodziła z pracy, to miała wszystko zrobione, a do niej należało jedynie zrobienie szybkiego obiadu, a potem miała totalny luz. Korzystała z tego i często wybierała się samotnie do kina, bo Roman wolał siedzieć w domu i kina nie lubił. Wolał zacisze domowe, ale nie bronił Karolinie tych samotnych wyjść.

Nie mieli dzieci, bo Karolina nie mogła ich mieć, a o adopcji nigdy nie myślała, choć Roman od czasu do czasu nalegał, ale żona gasiła jego zapędy.

Czasami zwierzała się Annie, że jej misiu trochę już ją nudzi i ten seks jest taki nijaki i mechaniczny, bez żadnych już uniesień, ale Anna się z niej śmiała, że po 15 latach małżeństwa to chyba już fruwają w brzuchu starsze motyle i tak zamykała temat, ponieważ bardzo lubiła Romana i trochę było jej go żal.

Mąż Anny – Jan to był zupełnie inny mężczyzna, gdyż należał do twardzieli, który uwielbiał sport i często wychodził na siłownię, oraz biegał długie dystanse i często nie było go w domu. Nie szczególnie pomagał Annie w domu, bo uważał, że to kobieta powinna się nim zająć, tak jak to wyniósł z domu, w którym kobieta była od gotowania, a mężczyzna od zarabiania i nijak Anna nie potrafiła tego zmienić.

Kochała swojego męża, bo mimo twardego faceta i cholernie przystojnego, widziała w nim coś takiego, że ją to rozwalało na łopatki, Potrafił się wzruszać na filmie miłosnym i miał porywy, że obsypywał ją prezentami i szalonymi wyjazdami gdzieś tam w świat.

Sam planował wakacje i Anna nigdy nie wiedziała gdzie ją mąż porwie i zapakuje w samolot, by wylądować w Maroku, czy Egipcie.

Kochała go tak mocno, że darowała mu taką niedbałość o sprawy domowe, tym bardziej, że sama uwielbiała sprzątać i gotować przysmaki dla swojego mężczyzny.

Jan nigdy nie chciał mieć dzieci, ponieważ ich po prostu nie lubił. Zawsze mówił Annie, że kocha ją i nie chce by zatraciła się w macierzyństwie i straciła przy okazji figurę. Anna czasami myślała, że to wygodnictwo i nalegała na dziecko, ale jej rozmowy miały z jego strony tysiące argumentów na nie!

Jednak w Annie wzrastał z każdym rokiem instynkt macierzyński i napierała Jana na dziecko. Pokłócili się okropnie i Jan trzasnął drzwiami i wiele dni nie wracał do domu. Anna szalała i dzwoniła do męża, ale jego telefon milczał, a więc postanowiła, że go postraszy i uda, że odchodzi.

Zadzwoniła do hotelu i zamówiła dla siebie pokój, a Janowi zostawiła kartkę, że to koniec ich małżeństwa, a ona się wyprowadza. Kartkę przyczepiła na lodówkę i spakowała kilka swoich rzeczy.

Podjechała pod hotel i kiedy się rejestrowała ujrzała schodzącego Jana ze swoją koleżanką – Karoliną, schodzących po schodach w miłosnym uścisku.

Prawie w tym samym czasie odbyły się dwa rozwody i Anna z Romanem, mężem Karoliny wyjechali do innego miasta i za trochę Anna urodziła syna Romanowi w wieku 40 lat, a Jan zostawił Karolinę, ponieważ nie była zdolna nigdy urodzić mu dziecka, bo nagle sobie przypomniał, że dobrze by było kogoś po sobie zostawić!

Co stało się z Karoliną? Przeszła leczenie psychiatryczne i jest na rencie. Od czasu do czasu ludzie ją widują, bardzo zaniedbaną, kupującą alkohol i chyłkiem przemierzającą trasę od domu do pobliskiego sklepiku. Obraz nędzy i rozpaczy!

Paranoja przed wyborami i potem!

” Patrz jaka piękna jest ojczyzna nasza z lotu ptaka
Aż chce się płakać, normalnie chce się płakać
O jaka piękna jest ojczyzna nasza z lotu ptaka
Aż chce się płakać, płakać się chce”.

 

 A mnie się płakać chce, bo faktycznie jest piękna ta nasza Ojczyzna, a zwłaszcza z lotu ptaka, ale i z innego, zgoła powodu!

Myślałam, że w czasie kampanii wyborczej wykluje się ktoś taki, który zawładnie mną, oczaruje bez obiecanek, a także wdmuchnie we mnie nadzieję na lepszą Polskę.

Niestety, nic się takiego nie stało i już nie stanie, a mnie się chce wyć! Jeszcze cztery lata temu szłam do wyborów z wiarą, że to wszystko pójdzie do przodu, że Polska stanie na nogi i będzie z krwi i kości silnym państwem i poważnym, liczącym się na zachodzie i w świecie, aż tu nagle poczułam się zwyczajnie oszukana i okradziona z mojej wiary w lepsze jutro. Wiary, że moim dzieciom i wnukom będzie się lepiej żyło w tym naszym cudnym kraju pod względem geograficznym. Polska ma wszystko, bo ma piękne rzeki, jeziora, góry i dostęp do morza, ale nie ma w niej mądrych ludzi do rządzenia.

Joana Senyszyn pisze i tu podkreślam, że nie skręcam w lewo, ale podzielam jej pogląd, że Polskę ogarnęła paranoja wielkości Himalajów, bo czytam:

Paranoja?
85 proc. Polaków popiera in vitro, 70 proc. chce związków partnerskich, 60 proc. przyznaje się do uprawiania seksu przedmałźeńskego i stosowania antykoncepcji . Dlaczego wiec 49 proc. popiera PiS, chce powrotu kaczyzmu i państwa policyjnego? Czy to paranoja, czy raczej błąd wakacyjnych sondaży, które nie oddają rzeczywistych preferencji wyborczych?

Najnowszy sondaż mówi, że PiS bierze wszystko i tu można zadrżeć z niepokoju, ponieważ ja nie chcę powrotu tej partii i aby to ona grała w państwie pierwsze skrzypce. Pamiętam ich rządy i długo nie zapomnę, ale widać, że młodzi nie pamiętają i prawdopodobnie sami muszą się przejechać na sobie, bo te rządy będą pod patronatem kościoła i niestety wpadniemy w czarną dziurę katolickiej anarchii.

Żeby nie było, że mam coś przeciwko ludziom wierzącym, ale boję się fanatyzmu i tu przytoczę rozmowę w Radio Maryja, tfu Kasiora, do którego dzwonią właśnie fanatycy:

„Noc z poniedziałku na wtorek. Na antenie Radia Maryja przez 1,5 godziny obrzucano zniewagami Bronisława Komorowskiego. Na koniec ojciec prowadzący odmówił prezydentowi prawa do przyjęcia komunii świętej.
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
Punktem wyjścia nocnej audycji był list abp. Stanisława Gądeckiego, w którym przewodniczący Episkopatu krytykował ustępującego prezydenta za podpisanie ustawy o in vitro. Prowadzący audycję redemptorysta najpierw przeczytał list, a potem poprosił o telefony słuchaczy, z którymi chętnie wchodził w dialog. Przytaczamy najbardziej skandaliczne fragmenty:„Gorzej jak Hitler”Teresa, Wielkopolska: – Proszę ojca, jestem zszokowana, ja 20 lat temu straciłam córkę, wiem, co to znaczy życie, szła do kościółka, została zgwałcona, po prostu uważam, że tak musiało być. Ale teraz to mi się układa w jedną całość, uważam, że po prostu prezydent Komorowski… on jest gorszy od Jaruzelskiego, robi takie draństwa, i Kopaczowa, która kłamała i to wszystko… Moja mama przed śmiercią w 2011 r. powiedziała o Komorowskim, o Tusku, o Niesiołowskim, że oni się nawet nie nadają do szamba wioski, po tym wszystkim, co w Smoleńsku i oni robią takie coś… Uważam, że arcybiskup Gądecki fantastycznie to napisał, ale co z tego, jak oni mają władzę. Oni po prostu kpią z nas, prawdziwych katolików, on nie jest katolikiem, jemu tylko przykleić wąsa – to jest gorzej jak Hitler. Trzeba ewangelizować ten naród polski, żeby ludzie chcieli słuchać nie tych TVN-ów, i dużo miłości, miłość, miłość, a nie nienawiść, którą oni w rządzie sieją. Proszę Matkę Boską, żeby pomogła zwyciężyć dobru w Polsce, bo jest tego dobra, ale zło jest…Prowadzący: – Dziękuję, pani Tereso, gorąco i serdecznie pozdrawiam, trudno jest porównać zło czynione przez jednego czy przez drugiego człowieka. Zło rozprzestrzenia się, owoce jego niestety są cierpkie i niszczą, natomiast ten głos księdza arcybiskupa Gądeckiego jest głosem nie pierwszym, nie ostatnim…Rydzyk: „Hitler też miał profesorów”Ojciec Tadeusz Rydzyk: – To nas nie tylko bulwersuje, co zrobił prezydent, i to ośmieszanie Kościoła, lekceważenie, w tym biorą udział parlamentarzyści jacyś, znajdują jakieś autorytety z tytułami profesorów… A propos tych profesorów, to Hitler też miał profesorów, wykształconych ludzi i tę machinę zbrodni dokonywali. To w historii były nieraz takie sprawy. To nas bulwersuje, bo byliśmy przyzwyczajeni do różnych ataków, ale nie aż takich. To, co się dzieje, robią w roku Jana Pawła II! To jest kłamstwo, ojcem kłamstwa jest szatan. Tu trzeba potężnej modlitwy, komunii świętej, o przemianę. Te wszystkie krucjaty różańcowe – trzeba to robić, nie bójmy się tego. Ta rewolucja kulturowo-cywilizacyjna idzie przez cały świat, ale to, co się dokonuje w Polsce, chociażby to in vitro i inne sprawy, które podpisywał prezydent – to u nas jest o wiele mocniej niż na Zachodzie. Jak można, jak można, Pan Bóg nie da z siebie naśmiewać się, Pan Bóg się upomni.Ale to nie tylko to, te wszystkie wybryki przeciwko rodzinie, to wprowadzanie na siłę gender już do przedszkoli. Słyszę, jak minister edukacji mówi o dzieciach od drugiego roku życia. Czy ona zwariowała, czy ona nie ma wykształcenia? A jeszcze co było – premier Kopacz pojechała do Rzymu i tam jeden przez drugiego całował po rękach papieża. A na drugi dzień zaraz po przylocie in vitro tu wprowadzali. Co za obłuda. To jest kłamstwo, kłamstwo. Trzeba widzieć, jak oni oszukują, jak kłamią. Cały czas to jest jedno kłamstwo i na usługach tego kłamstwa są te wszystkie media.Tu nie chodzi o to, żeby Polakom się lepiej wiodło. Zobaczcie, co oni robią z ziemią. Rolnicy nie mogą się doprosić. Rolnicy stali pod drzwiami premier 126 dni jak żebracy. Porozumiała się, a teraz Senat tak powywijał to wszystko, że właściwie tylko obcokrajowcy mogą kupować ziemię polską od 1 maja. No kto to widział, jeszcze ziemię sprzedać, będziemy nie na swojej ziemi. A na każdym kroku to gender, teraz ta ustawa, wymyślili, że można sobie płeć uzgodnić. Słuchajcie, to jest taka deprawacja, że nie mieści się w głowie. U nas to idzie szybciej, bo oni są gorliwsi od tych z Brukseli lub z innych tych centrów masońskich. Ta lewica nie odeszła, ona się przepoczwarzyła i teraz właśnie – deprawacja od dziecka. I to jest jeden z elementów z tym in vitro i to, co prezydent zrobił, jakie to obłudne, to przechodzi pojęcie…Trzeba się modlić o nawrócenie tych ludzi, żeby nie niszczyli naszej ojczyzny. Wszyscy umrzemy, staniemy na sądzie bożym i co powiemy, że niszczyliśmy ludzi? Że rodzina zniszczona, że taki grzech wprowadziliśmy, te nienormalności itd. Brońmy się, kiedyś ze wschodu ta zaraza szła, a teraz z zachodu. Na Polskę taki atak jest dlatego, że jest katolicka, dlatego wszystko robią, żeby rozkurzyć Polaków, żeby z Polski wyjechali, starzy niech umierają szybko, nie leczyć, dzieci zdeprawować, zdemoralizować. To są zorganizowane sprawy… To minister podaje, jaki to minister. Jezu, gdzie my żyjemy…Teraz trzeba się modlić o dobre wybory, wybrać lepsze od gorszego, a później pilnować tych, którychśmy wybrali. Nie poddawajmy się, jeszcze Polska nie zginęła. Jak będziemy z Panem Bogiem i po bożemu, to wygramy. Naród się nie może bać. Ja jestem oburzony tym, ale dziękuję Panu Bogu za księdza Gądeckiego.Komorowski to rosyjski agent

Józef z Łodzi: – Tak długo myślę, jak to jest, że ludzie tak wykształceni jak pan Komorowski muszą wiedzieć, że piąte przykazanie jest: „nie zabijaj”. Jeżeli podpisał to świadomie, złamał to „nie zabijaj”. Pan prezydent właściwie to nie powinien być prezydentem, bo pan Kaczyński wtedy wygrał, jest to prawdą. Jest to rosyjski agent pochodzenia ukraińskiego, żeby wszyscy wiedzieli, dziękuję, szczęść Boże.

Prowadzący: – Panie Józefie (westchnienie), chce się powiedzieć: jakie decyzje, takie wykształcenie. To wykształcenie chyba z kosza wyciągnął na śmieci albo po prostu kupił na bazarze. Taki jest prosty wniosek człowieka myślącego. Pan Bronisław Komorowski podejmował decyzje, które pokazują, jakiej historii się uczył. A co do in vitro, to wystarczy porozmawiać z lekarzem, który nie jest sprzedany pieniądzu. On powie jasno: jest to zabójstwo, jest to eliminacja, koniec kropka.

Witold z Warszawy: – Chodzi o prezydenta, no nie naszego jednak, bo ktoś tam za nim musi stać. On wymaga pomocy, bo on nie jest autonomiczny, tak wygląda, ma jakiegoś oficera prowadzącego.

Prowadzący: – Panie Witoldzie, zgadzam się, że potrzebuje pomocy, ale otrzymuje pomoc. Jest to pomoc narodu, Episkopatu, Kościoła, która mówi mu: panie prezydencie, błądzi pan, występuje pan przeciwko Bogu, człowiekowi i narodowi.

Witold z Warszawy: – Ale to nie on, najprawdopodobniej…

Prowadzący: – On, on się podpisał.

Witold: – Ale to jakby pod pistoletem stał.

Prowadzący: – Zadam takie pytanie: wąż zgrzeszył czy Ewa? Kościół dał szansę Komorowskiemu, mówił mu: jeżeli to podpiszesz, to jest koniec z tobą, zgrzeszysz, upadniesz. Miał wystarczająco dużo łaski i wsparcia w narodzie, by powiedzieć: są rzeczy, których się nie głosuje. Tak jak za chwilę przegłosowana zostanie ustawa o dopuszczeniu gwałtu, by coś uporządkować.

To nie jest takie, jak się wydaje, że dadzą dziecko, że będzie szczęście. My wiemy, że są już ludzie, którzy mają łzy w oczach, wyrzuty sumienia, bo natura odezwała się w nich po procedurze in vitro, chociaż zagościło dziecko, obdarzyli je wielką miłością, to jednak czują się o-szu-ka-ni.

<podzial_strony>

Prezydent nazywa się SzczegunowDanuta z Legnicy:- Proszę ojca, zgadzam się tym, co ojciec dyrektor mówił. Prezydent to nie jest Polak, on się sam przyznał, że nazywa się Szczegunow, że to nie jest pan Komorowski, żeby ludzie wiedzieli to wreszcie, więc nic dziwnego, że on to podpisał, bo on tu nie robi nic dobrego dla Polski. Jak to mówię wszystkim, to im się oczy otwierają, on się sam przyznał, jak już się tak kompromitował, ja nawet chciałam, jak był tu, powiedzieć mu: niech pan pisze cyrylicą, to się pan nie będzie mylił, będzie pan pisał „ból” prawdziwie, tak jak się pisze, ale nie wpuścili tu w Legnicy. Wszystko, co ojciec dyrektor mówił, to jest prawda. Ja uświadamiam ludzi, przeżyłam okupację niemiecką, sowiecką i teraz rozbiór Polski. Słucha mnie ojciec?Prowadzący: – Tak, pani Danuto, słucham.Danuta: – Przepracowałam tyle, a teraz robię wszystko, żeby ten naród wreszcie zrozumiał. Nie łudźcie się, że on będzie robił coś dobrego dla Polski. On teraz wszystko robi, żeby jak najwięcej Polaków umarło i wyjechało młodych. To nie jest Polak, on się przyznał sam, że nazywa się Szczegunow. Widziałam, zdobyłam jego film, jak się kompromitował w internecie, pokazałam to ludziom. No więc wystarczy chyba, nie?Prowadzący: – Pani Danuto, dziękuję, rozumiem kontekst wypowiedzi i to, że pani w ten sposób chce uświadomić i wskazać na przyczynę tego postępowania Bronisława Komorowskiego, ale oby z tej wypowiedzi nie wyszło coś takiego, że Polak nie może tak zrobić, a ktoś, kto nie jest Polakiem, może tak zrobić. Nikt nie może tak zrobić. Nikt nie może wystąpić przeciwko godności drugiego człowieka. Zrobił to z premedytacją, więc przestańmy dyskutować, dlaczego on to zrobił, czy jego nazwisko jest z tym zgodne, czy nie jest.Jak on śmie iść na mszę?Ewa z Warszawy: – Ten atak na sprawy światopoglądowe przekracza wszelkie granice, możliwe, że jeszcze dalej to pójdzie. Możliwe, że taką kropką nad i jest ta msza dziękczynna za prezydenta. Ja obawiam się, że to po prostu idzie w kierunku konfrontacji. Prawica nie może zareagować na to, co się dzieje, w tym czasie takie rzeczy, jak wyprzedawanie ziemi, wszystkiego, co można, jest przykrywane tą sprawą światopoglądową. Być może liczą na taką dużą konfrontację, dlatego myślę, że do kościoła wizytek nie powinien nikt iść. Jest to zresztą dzień, w którym będzie zaprzysiężenie nowego prezydenta, jest to też takie psucie wejścia.Jadwiga z Warszawy: – Chciałam wspomnieć piękny list księdza arcybiskupa i jestem też zbulwersowana tym, że ta msza święta ma się odbyć, ale przedtem 1 sierpnia będzie również msza święta w uroczystość powstania warszawskiego i na pewno pan prezydent tam się odważy pójść. Jaki będzie skandal w przypadku jego przystąpienia do komunii świętej? Przecież to się nie mieści w głowie, bo on to zrobi i jak my, ludzie, będziemy na to patrzeć? Jak my mamy spokojnie obok tego przejść. To jest jego grzech oczywiście, ale to jest gorszące nas wszystkich, ludzi wierzących. Co ojciec o tym myśli?Prowadzący: – Nie chciałbym się znaleźć w skórze…Jadwiga: – Ale proszę powiedzieć, czy to nas nie gorszy, ludzi?Prowadzący: – Oczywiście, że gorszy.

Jadwiga: – Przecież on tam się znajdzie, ten prezydent, przecież on tam będzie odznaczał, przecież on się na te uroczystości pierzy i pierwszy chodzi. Ja chyba wykrzyczę to głośno, bo nie wiem, czy po prostu będę się mogła powstrzymać. To jest oburzające. Takiego prezydenta to chyba jeszcze świat nie widział cały…

Prowadzący: – O, ma jeszcze gorszych.

Jadwiga: – Może ma gorszych, ale my musimy to ścierpieć. I za co msza dziękczynna? On powinien prosić na kolanach pana Boga i przepraszać za to, co zrobił i przez 5 lat robił.

Prowadzący: – Chyba że dziękczynna za to, że ten czas się już skończył…

Jadwiga: – Chyba tak… Świętej pamięci Lech Kaczyński nie żyje, a on już się darł do Pałacu Prezydenckiego, już się darł, już leciał, już gadał. My wszyscy wiemy, kim on jest i kim jest pani premier, to jest bolesne, że nie wszyscy Polacy są otwarci oczyma i widzą, co się dzieje. To jest naprawdę wielkie zło. Zobaczymy, jakie będą wybory.

Do komunii nie dopuszczać

Niezidentyfikowana słuchaczka: – Witam księdza mojego ulubionego i serdecznie pozdrawiam ojca Janusza. Nawiązując do tego poprzedniego pana, który mówił, że za panem Komorowskim ktoś stoi, to ja mówię – stoi WSI. Niech sobie poczyta na http://www.pl niezależna, tam jest to dokładnie opisane. A poza tym ten pan się nie nazywa Szczygunow, tylko Szczynukowicz…

Prowadzący: – Aha (śmiech). Widzę, że Rodzina Radia Maryja jest precyzyjna…

– Skoro pan Komorowski podpisał taką ustawę świadomie, zresztą był uprzedzany przez biskupów… I teraz skoro przyjmie komunię świętą, bo ja jestem bardzo oburzona tym, że on śmie w ogóle pójść do komunii, do kościoła i żądać podziękowania, bo on w kruchcie powinien krzyżem leżeć. Gdy on będzie przyjmował komunię świętą, to czy ten ksiądz nie powinien nie dać mu tej komunii, bo przecież ten ksiądz też wie, że on na siebie ekskomunikę przyjął? Taki ksiądz też chyba na siebie grzech przyjmuje? A jeszcze o premier Kopacz – ta kobieta to chyba coś z głową ma, niech się ta kobieta idzie leczyć… Ale chciałabym wyjaśnienia: czy taki ksiądz ma prawo odmówić Komorowskiemu komunii?

Prowadzący: – Bardzo gorąco dziękuję. Jest to bardzo dobre pytanie, wolałbym, żeby na to pytanie odpowiedział kanonista. Już próbuję odnaleźć odpowiedni kanon… jest kanon 915 kodeksu prawa kanonicznego: „Do komunii świętej nie należy dopuszczać ekskomunikowanych lub poddanych interdyktowi, po wymierzeniu im deklaracji kary, jak również innych osób trwających z uporem w jawnym grzechu ciężkim”. A zatem jasno i klarownie – że nie należy dopuszczać… Kanon nam mówi jasno i klarownie na ten temat: „Kto ma świadomość grzechu ciężkiego, nie powinien przyjmować komunii świętej”.

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,18441784,katolicka-nienawisc-w-twoim-domu-jak-obraza-prezydenta-radio.html#ixzz3hDCpbtfH

I dla przeciwwagi wklejam, to co napisała Jacek Pałasiński, katolik i dziennikarz TVN-u:

 

„Z całą pewnością nie odprawię mszy, ale najserdeczniej skłonię głowę i podziękuję Bronisławowi Komorowskiemu za wszystko to, co dla Polski zrobił. Pewnie nie pamięta, ale kiedyś odbierałem „nielegalny” papier do drukowania bibuły: trzymał go w garażu swojego podwarszawskiego domu. Zawsze był dzielny i odważny, w przeciwieństwie do wielu z nas nieskłonny do radykalizmu. Za miłość do wolnej Polski swoje odsiedział i – jak to w naszej ojczyźnie bywa – został zatopiony w morzu plwocin. Ja cenię go jeszcze za jedno: prostolinijność. Długo już żyję i – choć wcale za tym nie przepadam – mam do czynienia z wieloma politykami na całym świecie. Większości się wydaje, że polityka to łajdactwo, zdolność zawierania sojuszy z jeszcze gorszymi łotrami, zdradzania przyjaciół, kombinowanie z bankierami i przemysłowcami i stosowanie socjotechniki w wystąpieniach publicznych: przecież władza jest po to, by ją mieć! Proszę zatem przyjąć wyrazy szacunku, Panie Prezydencie, za to, że zachował Pan uczciwość i prostolinijność. Polakom właśnie takiego prezydenta było potrzeba, potrzeba było odtrutki dla tych wszystkich ladaco, na których tak chętnie głosujemy…”

Powiedzcie mi, komu w tym naszym kraju wierzyć? Każdy polityk ma za uszami i jak tak się wgłębić w życiorysy, to każdemu coś się dowiedzie i wyciągnie i dlatego piszę, że brakuje mi autorytetu w naszym kraju, bo niby jak ja mam wierzyć w to, co mówi na wyjazdach, za nasze pieniądze Premier Ewa Kopacz.

Ubiera się na nasze, je za nasze, robi sobie wycieczki za nasze, opłaca rachunki za nasze. Robi wyjazdy swoich ministrów za nasze, śpi w luksusowych hotelach za nasze, a także rozdała ogromne premie w trakcie kampanii wyborczej w wysokości 2,5 miliona, a więc brzydzę się jej polityką i niech mi nikt nie mówi, że nie mam racji, że się brzydzę.

To samo dzieje się w partii opozycyjnej, że robią kampanię za nasze niestety i do tego mają niewyjaśnione „Skoki”. To jest granda banda moi drodzy i należy się ich wszystkich bać, bo prą do koryta za nasze, ciężko zarobione pieniądze i przy okazji okradają emerytów, młodzież i biedne rodziny.

Nie mam na kogo głosować i tylko pójdę do urny dlatego, aby moim głosem zablokować opozycyjne – kościelne zapędy, ale i tak będę czuła ogromy niesmak! Tak to się porobiło! Beznadziejnie się porobiło!

Bo to wcale nie o Nas chodzi, a o kasiorę!

Poszukuj mądrze – ludzi w sieci

Dzień dobry 🙂

Ilu ludzi jest w sieci, tylu poszukuje w niej coś innego. Jedni poszukują przyjaźni, inni miłości, a jeszcze inni i ja do nich należę – dobrych ludzi – ot, tak zwyczajnie.

Gdziekolwiek jestem w sieci, poszukuję zwykłych odruchów serca i wcale nie muszą to być wielkie czyny, jak pomaganie potrzebującym, czy też chorym, ale zwyczajnych, ludzkich odruchów ludzkich, z nutką płynącej serdeczności.

Zwykłe dzień dobry, tak jak w życiu realnym i zwykłe pytanie – hej, jak się dzisiaj masz? 

Omijamy hejterów szerokim łukiem i nie wdawajmy się z nimi w żadne dysputy, a poszukujmy w sieci zwyczajnej ludzkiej natury, która poprzez swoje pisanie rozświetli Wasz dzień.

Zaręczam, że są tacy ludzie w sieci, którzy poszukują tego samego, co Wy i prędzej, czy później wpadniecie na siebie i się po prostu polubicie wirtualnie. 

Mam kilka takich osób na swojej drodze, z którymi mogę kulturalnie wymienić kilka zdań, których mogę pozdrowić, a Oni pozdrawiają mnie. Nie jest to forma codziennego słodzenia sobie i spijania porannych kaw, a jest to raczej wymiana poglądów na otaczającą nas rzeczywistość, na różne tematy z polityką także.

Nie jest to wielkie grono, ale jest, a więc cieszę się, że potrafiłam znaleźć kilka takich osób, a One znalazły mnie. 

Miło jest wejść do sieci, kiedy się wie, że ze strony tych osób nic złego mi nie grozi, a wiem, że mogę liczyć na nie, że wymiana poglądów odbędzie się w sposób kulturalny i ciekawy. 

Szukajcie więc i Wy swoich bratnich dusz, czy to na forach, czy portalach społecznościowych, a najbardziej na swoich blogach. To miłe, kiedy pisze się bloga i w komentarzach nie ma inwektyw, a jedynie kulturalna dyskusja, z której czerpią wiarę w człowieka, obie strony.

Aby ten dzień był dla Was miły, obejrzyjcie dwa klipy o zwykłej, z serca płynącej, ludzkiej naturze, bo można po prostu, prostymi słowami i zwykłym gestem uszczęśliwić drugiego człowieka, ot, tak zwyczajnie, poprzez jeszcze spotykany w świecie – odruch serca.

 

Czy zauważyliście CO ona napisała jemu na tym kartoniku?
„Jest taki piękny dzieńa ja nie mogę go zobaczyć …”

 

A może komuś udało się znaleźć miłość w sieci i miło by było, gdyby ktoś ją tu, u mnie opisał? 

Nie o take Polskę żeśmy walczyli!

Wczoraj o godzinie 19 dzwoni  do mnie Moja Maminka. – Słuchaj, przyjdę do Ciebie zmierzyć sobie ciśnienie, bo na moim wyświetla mi ponad 200. – Przyniosę Ci ciśnieniomierz – proponuję. – Nie,nie, ja przyjdę.

Zorientowałam się, że Maminka się wystraszyła i z myślą, że zawieziemy ją na pogotowie się naszykowała.

U mnie to ciśnienie też było ponad 200, a więc pakujemy Maminkę do samochodu i wieziemy na SOR, czyli szpitalny oddział ratunkowy.

Prowadzę Maminkę do gabinetu, a pielęgniarka bez fartucha każe mi poczekać na zewnątrz nawet do końca mnie nie wysłuchawszy, bo Maminka była na tyle zmęczona, że trudno było jej wyjaśnić swój stan.

Pielęgniarka zmierzyła Mamince ciśnienie i nawet mnie nie powiadomiła, że jej wynik był poniżej 200, ale o tym dowiedziałam się, kiedy bezczelnie wlazłam do gabinetu.

Przyszła pani doktor i najpierw mnie się spytała, czy jestem z tej rodziny, dawnej pielęgniarki, która już odeszła na emeryturę. Potwierdziłam, a potem podano mojej Mamince dwa leki i kazano się położyć w sali obserwacyjnej, czy jako to tam się nazywa.

Pielęgniarka kazała leżeć Mamince od godziny, do półtorej, a więc usiadłam przy łóżku mamy, a więc czekamy obie cierpliwie.

Obok za zasłoną leżał młody mężczyzna, skręcający się z bólu brzucha z podejrzeniem wrzodów żołądka. Leciała mu kroplówka i przyszedł do niego kolega i tak mijał mu czas.

Kiedy skończyła się ta kroplówka odesłano chorego na oddział, by zrobić zdjęcie rentgenowskie, a facet zwijał się wciąż z bólu. Dobrze, że był ten kolega, który go odprowadził, bo przecież z bólu można zemdleć, umrzeć, ale co to lekarzy obchodzi, Miał tam dojść o własnych siłach i basta.

Mija półtorej godziny, a pielęgniarka bez fartucha nadal nie przychodzi, by sprawdzić, czy ciśnienie spada mojej Mamince. Idę więc do tajemnego gabinetu i kiedy weszłam, to usłyszałam – godzina już minęła? – Nie proszę siostry – minęło półtorej godziny!

Zjawiła się gwiazda za 15 minut i okazało się, że ciśnienie spada mojej Mamince, ale bardzo wolno, a więc poszła sobie i znów kazała czekać nieokreślony czas!

Czekam z Maminką następną godzinę i tyłek mnie już swędzi, aby iść znowu przypomnieć, że na sali leży starsza Pani, ale moje Maminka każe mi się uspokoić, bo twierdzi, że to nic nie zmieni, a więc siedzę spokojnie, by tylko jej nie denerwować swoją niecierpliwością, a może złością na beznadziejny system opieki zdrowotnej.

Młody człowiek przyczłapał z kolegą na to samo miejsce i czekał na wynik zdjęcia, a sanitariusz przyszedł wyrzucić zużytą kroplówkę do kosza. Lekarz się nie pojawił, a więc zaczęłam z panami żartować, że jak Kaczyński dojdzie do władzy, to lekarze i pielęgniarki przestaną być takimi nierobami i włączy się im empatia. Czary mary – stwierdziliśmy i jeszcze doszliśmy do wniosku, że jeśli umierać, to tylko w domu.

Godzinna 22 i dzwoni do mnie siostra z wczasów. – Siedzisz jeszcze? – Ano siedzę, a tu żywego ducha nie ma i nie wiem ile jeszcze będę siedziała, bo nie ma nikogo, by to ciśnienie sprawdzić, a Maminka zmęczona okropnie.

– Idź i się spytaj, co dalej z mamą? – Mamo idę się spytać i tym razem się zgodziła,

Wchodzę do tajemnego gabinetu, a tam lekarz, dwóch sanitariuszy gapiących się w telefony i pielęgniarka bez fartucha! Sielanka wprost i totalne bezrobocie – weekend!

Pytam, co dalej z mamą, bo już jest noc, a więc usłyszałam!

– Prawdopodobnie mama zostanie na noc i niech pani idzie do domu!

– Prawdopodobnie? – pytam. Mam iść do domu, czy mam poczekać na jednoznaczną informację? – Tak, tak proszę iść do domu, bo mama zostanie na noc!

Przyszłam do domu pełna sprzecznych myśli i niech szlag trafi taką służbę zdrowia, która traktuje ludzi jak zło konieczne i jak gówno!

Zastanawiam się nad napisaniem skargi, ale co to zmieni?

Tak siedząc na tym oddziale pomyślałam sobie, że gdybym była lekarzem, to bym dbała o swoich pacjentów i takiej starszej Pani bym kazała zlecić badanie ciśnienia przynajmniej, co 20 minut, a takiego zbolałego młodego człowieka kazałabym zawieźć karetką na dodatkowe badania, a także jeśli taka sytuacja się powtórzy drugi raz z moją Maminką, to wezmę ze sobą swój ciśnieniomierz i będę jej badała ciśnienie co 15 minut, bo na służbę zdrowia już się wypięłam.

Kiedy służba zdrowia będzie strajkować z powodów finansowych, to chyba zacznę się śmiać, ale z rozpaczy!

Kobieta bluszcz, zawsze sobie poradzi?

Jurek się śmiertelnie zakochał w Sarze – miejscowej piękności i dla niej wziął rozwód z żoną, aby związać się legalnie z Sarą, bo nie chciał oszukiwać swojej żony.

Sara była niesamowita z łóżku w przeciwieństwie do jego żony, z którą już rutynowo wszystko się działo w sypialni. Stracił kompletnie głowę dla Sary, która miała nieślubne dziecko, ale chciał jej syna pokochać jak swoje dziecko i marzył, aby z Sarą stworzyć nowy, idealny związek, tak na zasadzie, że będzie się chciał z nią zestarzeć.

Ludzie w małym miasteczku kibicowali Jurkowi, bo był bardzo lubiany i znany z grzeczności. Tłumaczyli sobie, że czasami tak się zdarza, że związki się rozpadają, bo miłość w którymś momencie wygasa, a skoro się zakochał na śmierć i życie, to mu się to szczęście należy.

Kumple gwizdali pod nosem z lekką zazdrością, że udało mu się wyrwać taki towar, za którym wszyscy zdrowi mężczyźni się oglądali, i do którego wzdycha się w fantazjach seksualnych.

Bo Sara miała wszystko na swoim miejscu, a więc wydatny cyc i kształtny tyłek i nogi do samego nieba. Potrafiła się ciekawie ubrać i umalować i w każdej stylizacji wyglądała kusząco i pociągająco.

Kiedy szła ulicą – latem w powiewnej sukience z prawie odsłoniętym biustem, to wydawać by się mogło, że samochody traciły na prędkości, a mieszkańcy z wrażenia przystawali i ruch na ulicy głównej zamierał, bo taka z niej była laska.

Kumple Jurka ostrzegali, że to nie będzie łatwy związek, ale on ich nie słuchał i pukał się w głowę, twierdząc, że tak mu zazdroszczą, że aż przesadzają.

Po ślubie wniósł Sarę przez próg i był taki szczęśliwy. Obcałowywał ją i przysięgał, że nigdy jej nie zostawi i zrobi dla niej wszystko, aby spełnić jej każdą zachciankę.

Zamieszkali w jej domu, który Sara odziedziczyła po Babci. Nie było to wielkie mieszkanie, ale dla ich trojga w zupełności wystarczające. Zaraz po ślubie Sara zrezygnowała z pracy w kwiaciarni, bo Jurek stwierdził, że to on będzie pracował na nią i jej syna, a także na rachunki.

Znalazł pracę w odległym mieście na ważnej budowie i tam tyrał w pocie czoła za dość dobre pieniądze. Każdego pierwszego oddawał Sarze swój ciężko zarobiony grosz, a sobie zostawiał jakieś końcówki, aby mieć na następne tygodnie, choćby na papierosy.

Miał nadzieję, że Sara uszanuje jego pieniądze i cokolwiek uda się jej zaoszczędzić, choćby na urlop i wyjazd nad morze, ale tak się nie działo. Sara swawolnie gospodarowała męża kasą, a więc paliła papierosy za męża pieniądze i wydawała w domu alkoholowe imprezy, na które zapraszała grono swoich znajomych i bywało ostro i głośno na osiedlu.

Ludzie gadali, że babie w głowie się poprzewracało, bo widzieli ją na balkonie ćmiącą papierochy, wiszącą przez barierką, a kiedy przychodził weekend, to wisiała cała ferajna i tak na tym balkonie odprawiali pijane dysputy, okraszone śmiechem, co nie podobało się okolicznym mieszkańcom. Nie kryła się z tym, że wiedzie swobodny styl życia, a jeśli ktoś jej zwrócił uwagę na niestosowne zachowanie, to posyłała odpowiednią wiązkę, a gadane to miała.

Minęło pięć lat ich małżeństwa i Jurkowi zaczęło coś nie pasować. Ograniczył żonie zarobione pieniądze, a kiedy dawał ich coraz mniej, to go wywaliła z domu. Poszedł pokornie do swojej, schorowanej matki, a Sara ma już innego w błyskawicznym tempie, z pieniędzmi i znów razem wiszą przez balkonową barierkę i palą fajki, a także zapraszają przyjaciół na zakrapiane imprezy, a więc wszystko wróciło na swoje tory, ale  na jak długo wystarczy temu drugiemu, ten nieziemski seks?

Uwaga, uwaga! Akcja na szeroką skalę w poszukiwaniu blogów :)

Lubię czytać blogi wszelakie i o każdej tematyce, a więc mam swoje ulubione na marginesie. Jednak wciąż jestem głodna innych blogów, a o istnieniu ich nie mam pojęcia, a bardzo bym chciała o nich wiedzieć i wpisać sobie je na swoją play listę. 🙂

Proszę więc o podanie mi Waszych ulubionych blogów, bez których już nie możecie żyć i wyczekujecie każdego nowego wpisu.:)

Blogi są wszelakie i każdego interesuje coś innego, ale ja jestem otwarta i chętnie bym poczytała blogi podróżnicze, pamiętniki, kulinarne, o dzieciach, o sztuce, o zdrowiu, a więc wszystkie, które interesują Was kochani.

Nie wiem, czy ta akcja mi się uda, ale jeśli wpadnie w komentarze kilka ciekawych linków, to będę happy. 🙂

Czekam więc i z góry dziękuję, a także życzę miłego dnia 🙂