Archiwa miesięczne: Wrzesień 2015

Lwa Starowicza zdziwko wzięło, ale On już jest chyba starej daty

Przypadek, którego nie zapomnę. Żona polubiła kochankę.

Na jedną z wizyt przyszła do mnie para, której źródłem wszystkich problemów była niewierność męża. Żona odkryła romans przez przypadek, odczytując e-maile swojego partnera. Bardzo często tak żony dowiadują się o zdradzie. Moja pacjentka zaczęła wypytywać męża, od kiedy ją zdradza i kim jest kochanka.
Związek małżeński pacjentów trwał już dwa i pół roku. Mężczyzna bardzo nie chciał go zakończyć. Żona jednak była zła, rozżalona, miała wiele pretensji do męża i nie potrafiła mu już zaufać. Postawiła mu ultimatum: rozstanie nie będzie konieczne, jeśli poddadzą się terapii małżeńskiej.Para zaczęła sesje, na których analizowaliśmy ich relację od momentu poznania aż do chwili, gdy żona odkryła zdradę. Jednak wciąż czułem, że nie przebiegają one tak, jak powinny. Dwie strony deklarowały przecież potrzebę utrzymania związku, wydawało się, że terapia powinna pomóc parze. Postanowiłem porozmawiać z każdą ze stron osobno, zwłaszcza z żoną. Nieoczekiwanie okazało się, że pacjentka porozmawiała z kochanką męża. Dodatkowo kobiety się zaprzyjaźniły. Rozmawiały wiele razy o mężczyźnie, którego obie kochały, wymieniając się wieloma szczegółami. Zaczęły wręcz współpracować, omawiając wspólnie tematy, jakie miały się pojawić na sesji.Najważniejsze jest to, że zarówno kochanka, jak i żona nie chciały wcale „zniszczyć” swojego ukochanego, tylko wręcz przeciwnie, planowały, jak doprowadzić do tego, by obie mogły z nim mieszkać. Stwierdziły, że nie warto toczyć wyniszczającej walki, której skutkiem może być depresja.

Do dziś mam kontakt z parą i wiem, że plan się ziścił: żona, kochanka i mąż mieszkają razem z trójką dzieci. Dwójkę mężczyzna ma z żoną, trzecie zaś z kochanką. Oczywiście zdarzają się kłótnie między kobietami, ale wiedzą, że muszą szukać kompromisów, ponieważ żadna nie jest w stanie zrezygnować z bliskiej relacji z tym mężczyzną.

Bardzo rzadko spotykam się z takim przebiegiem i wynikiem terapii małżeńskiej. Myślę, że nie warto naśladować tej pary, ale trzeba pamiętać, że ludzie czasami niestandardowo rozwiązują swoje problemy.

*prezes Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego 

http://wyborcza.pl/TylkoZdrowie/1,137474,18932611,przypadek-ktorego-nie-zapomne-zona-polubila-kochanke.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta_Wyborcza

Myślę, że w dzisiejszych, wyzwolonych czasach o wiele więcej mogłoby zdziwić naszego naczelnego seksuologa, bo dzieje się, oj dzieje się o wiele gorszych i zdumiewająch rzeczy i może kiedyś postaram się o tym napisać. ! 😀

Nawet psychiatrzy nie wiedzą z kim mają do czynienia. To nowe zjawisko, a może to są kosmici?

Ujawnił się w sieci nowy gatunek ludzi, a może to kosmici, bo normalny człowiek tak nie postępuje, aby niszczyć kogoś w sieci, kogo się nie zna.

I ja spotkałam się w sieci z takim psychiatrycznym przypadkiem i wznawiam notatkę o pani z Krakowa, która pozwoliła sobie na zbyt wiele. Napisała do Onetu i Onet mi notkę zablokował, ale po małych korektach jest na nowo na blogu.

Stalkerzy niszczą coraz częściej obcych sobie ludzi. Z roku na rok jest gorzej.

Rośnie liczba przestępców nękających ofiary. Nowym zjawiskiem jest niszczenie życia obcym osobom – alarmuje „Rzeczpospolita”.

Statystyki potwierdzają, że ofiary coraz   częściej skarżą się na dręczycieli, a ich doniesienia są uzasadnione. W pierwszym półroczu 2015 r. stwierdzono blisko 1,9 tys. takich przestępstw, czyli o 220 więcej niż w analogicznym okresie zeszłego roku. Jednej czwartej sprawcy dopuścili się, wykorzystując internet – wskazują dane Komendy Głównej Policji, jakie poznała „Rzeczpospolita”. 

Przepis, który pozwolił ścigać za stalking, obowiązuje od lata 2011 r. Rok później stwierdzono 2,7 tys. takich przestępstw, w kolejnym – 2,9 tys., a w ubiegłym już 3,2 tys. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku tego typu przestępstw będzie jeszcze więcej.

O ile sposoby dręczycieli są niezmienne: to głównie nękanie ofiar setkami esemesów i telefonów, budzenie ich nocą dzwonkiem domofonu czy dręczenie z wykorzystaniem internetu; o tyle śledczy zauważają, że pojawił się nowy trend: stalkerzy częściej na cel biorą osoby obce, im nieznane.

Pewnej  nocy spałam sobie smacznie obok mojego męża i właściwie sen był tak głęboki, że nic nie śniło mi się. Spałam i wstałam około dziewiątej, bo na wolnym można sobie na to pozwolić, gdyż nie wiele goni, ale nie wszyscy śpią w nocy i wyczyniają cuda w sieci.

O godzinie 00.56  pewna pani z Krakowa założyła na forum o2 nowy wątek na mój temat, nazywając mnie starym zwyczajem czubem i ukradła mój komentarz z bloga – z tematu o Prezydencie Dudzie.

Założyła wątek i aby nie nazwać mnie kretynką, to napisała „kretynika potyliczna” – jakie to śmieszne, bo ukradzione z fan-page na Facebooku.

Nie wiem dlaczego to – to wchodzi na mojego bloga, który nazywa jeszcze z jedną – śmietnikiem.  Nie wiem, po co czytają mnie i się katują i szukają w mych wpisach literówek i błędów ortograficznych  – masochistki jakieś czy co?

Ja mam ciekawe życie dzięki dwóm nawiedzonym gwiazdom, które nie mogą żyć bez mojego bloga i mojego imienia i umrą z nim na ustach jak muzułmanin z Allachem, a więc posłałam pani  z Krakowa na mejla pismo, że policja żywo już się nią interesuje i nie obchodzi mnie, czy Pani ta dostała już zawału, czy sraczki.

Powiadomiłam jej córkę na Facebooku o tym, czym mamusia w sieci się zajmuje i czekam na efekty pracy policji i prokuratury.

Dla takich ludzi nie powinno być miejsca w sieci, a jeszcze informuję, że policja  w Warszawie, też ostro pracuje, bo druga Ptaszek Krystyna,  też zasypia i budzi się z moim imieniem.

Fajnie jest i wesoło jest, a blog będzie się kręcił dalej, dopóki będę miała pomysły na jego tworzenie.

 

 

 

[24.09.2015]11:55 1 Kretynika potyliczna czub nad czuby

 

24.09.2015] 00:56
czub nad czuby
Jesteśmy wszyscy zagubieni niestety i dlatego ubolewam, że już w Polsce nie ma mądrych ludzi, uczciwych ludzi i chętnych do zmiany kierunku naszego myślenia odnośnie gospodarki i polityki zagranicznej i tu jest cały szkopuł, że boimy się Unii .Jesteśmy jakby tchórzami!

Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej

Aby powstało ludzkie życie, to do tego potrzebna jest kobieta i mężczyzna i nie chcę tutaj pisać o innych sposobach, z którymi różnie się walczy, a mam na myśli in vitro, czy surogatki  i coś tam, coś tam.

Dwoje ludzi płodzi dziecko, które być może już w zarodku ma przypisane cechy charakteru i być może już przyklejona jest do niego latka – etykietka, jak w tym życiu mu się będzie wiodło. Może to geny, a może przeznaczenie, a może palec Boży. Nikt nie dowiódł tego, że nie jesteśmy przypisani przeznaczeniu po urodzeniu i nikt nie dowiódł tego, że dopiero po urodzeniu kształtuje się nas przyszły los.

Zmierzam do tego, że rodzimy się i nigdy nie wiemy jak nasze losy się potoczą i jest tak, że jednym idzie się przez życie jak po czerwonym dywanie, obsypanym płatkami róż, a drudzy muszą przedzierać się przez życie jak przez zasieki kolczaste i wciąż się raną, aż do krwi i choć by robili najróżniejsze uniki, to i tak całe życie trafiają na kolce i wciąż są przez życie poranieni.

Jednym na pstyk wszystko, łatwo przychodzi, a drudzy walczą całe życie o akceptację, lepszą pracę, szczęśliwsze związki i tak dalej.

Analizując różne sytuacje wyjaśnię o co mi chodzi.

Ktoś rodzi się w rodzinie alkoholików i jest mu strasznie ciężko już na starcie i mimo starań nigdy nie otrzepie się z tego, że rodzice chlali wódę i nie dbali o potomstwo. Jakże często wchodzimy w związek z podobnym typem i użeramy się z alkoholikiem i przemocowcem. Czy przypięta łatka powoduje, że dokonujemy złych wyborów i idziemy wciąż drogą destrukcyjną? Dlaczego trafiamy na podobnych ludzi do tych, którzy nas wychowali i jak się z tego otrzepać, aby uszczęśliwić swoje życie, a nie wciąż cierpieć i myśleć, że jesteśmy na skraju wytrzymałości?

Inna sytuacja. Ojciec zdradzał notorycznie matkę, a my zakochujemy się w takim samym typie i stajemy wobec takiej samej sytuacji, którą mieliśmy w domu. Dlaczego nie potrafimy przewidzieć tego, że ten człowiek nas zdradzi i cierpimy w takich związkach latami. Jak sobie wytłumaczyć, że nie jesteśmy jedyni na tym świecie, kiedy trafiamy na kanalię?

Jeszcze inna sytuacja. Rodzimy dziecko, ale okazuje się ono chore i mimo walki o jego zdrowie – tracimy je.Jest to trauma prawie nie do przeżycia, ale życie toczy się dalej i w końcu musimy stanąć na nogi.

Mam tak wiele przykładów na to, że choćbyśmy stanęli na rzęsach, to i tak niepowodzenie życiowe nas dopada i ciągnie się na nami jak guma z gaci. I tu mam pytanie?

Jak podnosić się z tych wszystkich nieszczęść i jak sobie radzić, kiedy po następnym niepowodzeniu ulatuje z nas życie, a sił na walkę nagle brakuje? Nie możemy sobie poradzić z pytaniem dręczącym – dlaczego znowu mnie to dotknęło? Dlaczego znowu ja jestem poddany kolejnej próbie, z której mogę się  podnieść, ale nie potrafię, ponieważ uleciało ze mnie powietrze i właściwie za chwilę mnie już nie będzie, bo tego nie zniosę i nie wytrzymam!

Ale tutaj nachodzi mnie refleksja? Co mają powiedzieć ludzie, u których wykryto nieuleczalnego raka? Jakież wewnętrzne piekło przechodzą ludzie z chwilą diagnozy, że za miesiąc mogą już umrzeć i ich nagle zabraknie. Przecież ci ludzie przechodzą piekło i dlatego apeluję do tych wszystkich zgnębionych i bez żadnej nadziei na przyszłość, co się im wydaje. Nigdy byście się nie chcieli zamienić z tymi, dla których już nie ma żadnej szansy na życie i dlatego o tym piszę, że w chwili, kiedy serce jeszcze bije, a rozum podpowiada, że za chwilę nastąpi koniec, to ci zdrowi mają przed sobą lata, aby pogodzić się ze swoimi niepowodzeniami i tego się trzymajmy.

Nie poddajmy się tym, co nas gnoją w realu, w rodzinie,  albo w sieci. To jest mało ważne, bo na tym świecie nie brakuje świrów, którzy opluwając mnie, Was i czerpią chorą satysfakcję. Stańcie na chwilę i spluńcie w ich kierunku z politowaniem. Współczujmy tym ludziom i pomyślcie o tym, że wciąż żyjecie i wciąż możecie czerpać z życia, to co piękne i wartościowe. Pomyślcie o tych, którzy chwytają się każdej okazji, aby to swoje życie przedłużyć choćby o tydzień. 

I na koniec wiedzcie jedno, że na ten świat przychodzą ludzkie kanalie, którzy czerpią satysfakcję z tego, że gnoją drugiego człowieka, ale nie zwracajcie na nich uwagi, a szanujcie siebie, bo Wasze życie jest w Waszych rękach, a gnój zawsze trafi do marginesu społecznego. Życie jest tak piękne ze swoimi zachodami i wschodami słońca – dobranoc  kochani i niech Wam smakuje poranna kawa.

Dobranoc!  🙂

A wracając do łatki, czy etykiety w łonie matki, to żadna matka nie wie, czy urodzi prawego człowieka, czy notoryczną kanalię, która nawet w wieku seniora kanalią pozostaje, a ja znam takie wirtualne kanalie, ale umiem wciąż patrzeć na życie w kolorowych barwach, co jest na moich zdjęciach.

Kiedy alkohol rządzi człowiekiem!

Kiedy zobaczyłam te zdjęcia upadłej aktorki z serialu przede wszystkim „Klan”, to przypomniała się mi historia bardzo podobna z mojej miejscowości.

Alkohol, to zabójstwo, a do tego jeśli ktoś przestanie się kontrolować, bo zwykle kończy się to marnie.

Mówi się, że koniecznie trzeba wyciągnąć rękę do osoby uzależnionej i zrobić wszystko, aby jej pomóc i próbować wyrwać ze szponów nałogu, ale niektórzy nie przyjmują żadnej pomocy i nie dają sobie po prostu pomóc.

Znałam takie małżeństwo w swoim otoczeniu, bo miasteczko jest małe i ludzie się w małych miasteczkach znają.

Zaczęła pić i nikt, bo nawet jej mąż nie wiedział dlaczego żona sięgnęła po alkohol. Najpierw piła w samotności i w ukryciu, ale wciąż była w stanie rano podnieść się do pracy.

Mąż robił wszystko, aby ją oderwać od złych nawyków, ale nie wiele mógł. Miał taką pracę, że musiał często wyjeżdżać, a więc korzystała z okazji i zapijała się w domu, ale wciąż dbała o dzieci, bo mieli dwóch, nastoletnich synów,

Była jeszcze w stanie im ugotować i wyprać, oraz dbała o dom, ale przyszedł moment, że wódka była najważniejsza. Troskliwy mąż wysłał ją na leczenie zamknięte i był pełen nadziei, że to pomoże żonie i w końcu na nowo staną się udanym małżeństwem, a wszystko wróci do normy.

Po powrocie z leczenia był promyk nadziei, że ona zrozumiała, że nie tędy droga, a więc bardzo często mąż zabierał ją na spacery i cieszył się, że ich życie już będzie tylko lepsze.

Minął rok, a może krócej i ona uciekła z domu i zamieszkała w altanie na działce i tam piła od rana do wieczora. Często piła w towarzystwie sobie podobnych i całkowicie zapomniała, że jest żoną i matką. Wódka wzięła górę i całkowicie zawładnęła jej życiem.

Pewnego dnia miasteczko obiegła wiadomość, że ona na tej działce umarła, bo zapiła się na śmierć.

Ta historia potwierdza, że nie wszyscy chcą wsparcia i pomocy, bo uzależnienie od alkoholu jest tak silne, że odrzucają pomoc. Mówi się też, że trzeba sięgnąć dna, aby się od niego odbić, ale nie wszyscy zdają sobie sprawę w amoku alkoholowym, że na tym dnie są już od dawna.

Patrząc na Panią Kotulankę krwawi każde serce człowieka wrażliwego i moje krwawi, bo jednak jest mi jej strasznie żal, a czytając różne takie historie, to jest tylko kwestią czasu, że i ta historia zakończy się dramatem.

„Nadzieja” – moje kino

Danielle Steel pisze powieści takie dla kobiet bardziej, które są z powodzeniem ekranizowane i sobie sięgnęłam po taki właśnie film pt. „Nadzieja”.

Jest to film z gatunków dotyczących ludzkich spraw, bo w filmie jest wątek rodziny i wielkiej potrzeby posiadania dziecka.

W mieście, w tym samym czasie trzy pary  obchodzą pierwszą rocznicę ślubu, ale żadna z tych par nie posiada dziecka, choć bardzo pragną je mieć, a więc toczy się walka o to by zostać rodzicami.

Trzy pary małżeńskie nie znają się wcale, ale żyją obok siebie, lecz nie  wiedzą o sobie nic. Ich walka o potomstwo jest heroiczna wręcz, bo jak to w życiu bywa – ukoronowaniem małżeństwa zawsze jest chęć posiadania dzieci.

Wątki w filmie bardzo fajnie się przeplatają i film miło się ogląda. Polecam na jesienny wieczór, a film można znaleźć w sieci.

Myślisz, że nie wszystko wiesz, to Facebooka śledź!

 

Wczoraj wyszłam na spacer, aby zrobić kilka fotek mojego miasta, a był już prawie wieczór, co widać po zapalonych latarniach miejskich.

Nagle usłyszałam znajomy z przed lat głos mojej dawnej koleżanki, z którą nie widziałam się sporo czasu. Bożena wyjechała po ślubie na wieś i tam kompletnie się zakopała.

Co ja wiedziałam o Bożenie? Wiedziałam, że wiele, długich lat pracowała na rzecz swojej wsi, jako Sołtys i była wielce zaangażowana w sprawy wsi. Poświęcała ludziom swój, cenny czas i była naprawdę skutecznym Sołtysem i bardzo lubianym, że wygrywała wybory za każdym razem, bo się sprawdzała na tym stanowisku. Ludzie jeśli tylko mieli kłopoty, to wiedzieli, że Bożena zrobi wszystko, aby im pomóc, a wieś pod jej nadzorem, co roku piękniała.

Wiedziałam, że Bożena ma rodzinę i dwie cudne i mądre córki, ale kiedy zaprosiła mnie do nowo otwartej w mieście pizzeri, to okazało się, że nie wiem o niej wszystkiego.

Poszłyśmy więc na pogaduchy, bo czułam, że musi się komuś wygadać, a więc przystałam na miejsce i poszłyśmy na kawę i lampkę wina, bo to było też w karcie oprócz pizzy.

Zauważyłam, że Bożena jest w niezbyt dobrej kondycji, bo posuwała nogami, a było to spowodowane chorym biodrem, bo w końcu obie mamy już swój wiek.

Usiadłyśmy i Bożena mi powiedziała, że przyjechała do koleżanki, aby pobyć z dala od domu i męża i tu zaczęła swoją opowieść.

– Elu, bardzo Cię zawsze szanowałam, bo wiem, że to, co usłyszysz zostanie między nami, bo zawsze taka byłaś dyskretna, a więc mam do Ciebie zaufanie i weź mi coś poradź i tu zaczęła swoją opowieść i pozwoliła mi na jej publikację, bo poprosiłam:

– Poznałam Janusza jeszcze w szkole podstawowej i od razu coś między nami zaiskrzyło. Chodziliśmy ze sobą cztery lata i po dwóch zaczęliśmy współżycie, kiedy oboje mieliśmy zaledwie dwadzieścia lat.

Zakochałam się w nim jak wariatka i świata nie widziałam bez niego i kiedy zaszłam w pierwszą ciążę, to nastąpił szybki ślub i skromne wesele. Matka mi mówiła, że to nie jest facet dla mnie, bo jakby czuła, że zrani mnie i po 30 latach wspólnego życie wiem, że miała absolutną rację, której ja, jako młoda dziewczyna kompletnie nie przyjmowałam.

Urodziłam pierwszą córkę i kiedy byłam zagoniona, zapędzona między pracą, a żłobkiem, to po trzech latach się dowiedziałam, że zrobił dziecko innej kobiecie, a ja  byłam w ciąży z drugim dzieckiem.

– Rozchorowałam się i rozsypałam na cząsteczki. Wylądowałam na oddziale psychiatrycznym, a dziećmi zajęła się moja mama, za co jej dozgonnie dziękuję.

– Elu, wróciłam z tego szpitala mocniejsza i nie wiem dlaczego w tym momencie nie wywaliłam go z domu i nie założyłam sprawy rozwodowej, ale wiesz jak to jest, kiedy kocha się za bardzo i ma się nadzieję, że to więcej się nie powtórzy. Nadzieja jednak jest matką głupich, bo dochodziły mnie słuchy, że romansował z Grażynką, Renatką i chyba naliczyłam ich z dziesięć, ale nie miałam na to żadnych dowodów, a on zawsze mi mówił, że kocha tylko mnie i nie mam prawa posądzać go o jakieś romanse.

– Nasze życie było podzielone między moim wizytami na psychoterapii, a jego wmawianiem mi, że jest czysty i zrobi wszystko, bym była najszczęśliwszą kobietą pod słońcem.

– Dowiedziałam się dziesięć lat temu, że sypia z niejaką Jolą i wiesz co? Opadały mi ręce i nie miałam już chęci żyć. Targnęłam się po raz drugi na swoje życie i nie myślałam kompletnie o dzieciach, a o swojej zranionej po raz wtóry – mojej kobiecej godności.

– Walczyłam ze sobą i wypierałam, że skoro mnie nie zostawił i przez dziesięć lat nie zdecydował się, by z tamtą zamieszkać, to widocznie wciąż mnie kocha i chce naprawić swoje błędy. Zrobił się bardzo troskliwy, jeszcze bardziej troskliwy. Mnie z chorym biodrem trudno było robić zakupy, a więc on to robił nienagannie. Po urzędach też chodził i chodzi nadal, a więc opiekuje się mną.

– Wiesz co? Już myślałam, że zerwał z tą swoją kochanką, bo w końcu ma na karku sześćdziesiąt lat i pragnie przy mnie do końca się zestarzeć, ale wiesz co go zgubiło?

– Elu! Zgubił go Facebook. Pewnego dnia poprosił mnie, abym dała mu komplet szklanek, których nie używamy, a stoją bezużyteczne, bo koledzy po pracy nie mają w czym wypić drinka. Odświeżyłam je i mu je zapakowałam, pełna dobrej woli.

– Byłam przekonana, że owe naczynka trafią do jego kolegów, ale otworzyłam profil córki jego „niby” dawnej kochanki, a tam wiszą zdjęcia z urodzin córki synka – 7 letniego, a obok tortu stoją moje, śliczne i charakterystyczne szklanki i miałam już wszystkiego dość!

– Kiedy to zobaczyłam, to kazałam mu się spakować i wynieść w końcu do tamtej, ale on nie chce, a ja jestem w totalnej rozsypce i dlatego wyjechałam z domu, aby to przemyśleć, bo wiesz co? On jest dla mnie bardzo dobry i nie mam z nim źle, ale ciągnie go do tamtej. Nie chcę się znaleźć w szpitalu, ale jestem bliska załamaniu. Nie dam sobie rady finansowo bez niego, ale kusi mnie, aby go spakować i wywieźć jego ciuchy pod drzwi tamtej i niech mnie oboje wreszcie nie oszukują i co mi Elu radzisz?

Zdębiałam naprawdę, bo nie wiem, co poradzić tej mojej koleżance, która wciąż go kocha, a jednocześnie nienawidzi. Nie wiem, co poradzić tak wrażliwej i schorowanej kobiecie, która być może nie da sobie sama rady, ze względu na chorobę, bo każda porada może okazać się niewypałem, a więc może kolejny raz zacisnąć zęby i żyć dalej?

Córki Bożenę wspierają, ale już same się pogubiły w tych dziwnych relacjach i wiedzą, że w razie rozstania będą musiały matkę wspierać w każdym względzie i wiedzą też o tym, że tych dwoje nie może bez siebie żyć, bo znają ich od podszewki, choć ojcu nie wybaczyły chuci i same są bezradne. Nie wiedzą, jak mają matce doradzić!

Bo rodzice popsuli im dzieciństwo!

Chłopiec z klasy gimnazjalnej zanim doszedł do szkoły, to zawisł na płocie, bo nie był w stanie do tej szkoły dotrzeć. Było ewidentnie widać, że dzieciak coś wziął bardzo niebezpiecznego i zaczął tracić przytomność.

W porę został zauważony i natychmiast przez nauczyciela została wezwana karetka pogotowia, aby dzieciaka ratować. Do karetki wsiadł psycholog szkolny, choć przy dziecku powinien być też rodzic, ale był pewien problem ze ściągnięciem rodzica na SOR.

Psycholog zadzwonił najpierw do matki, która coś tam przyjęła do wiadomości na zasadzie aha, ale po chwili dodała, że nie może się zjawić, ponieważ jest aktualnie w Niemczech i może się pojawić, ale z opóźnieniem. Psycholog spytał, że może ojciec się zjawi, ale matka odradziła, ponieważ ojciec pije codziennie na umór, a więc z pewnością się nie pojawi. Zaproponowała, aby zadzwonić do jej brata i tu psycholog miał zagwozdkę, bo już sam nie wiedział, czy ten brat wystarczy, ale zadzwonił i okazało się, że brat też nie może się pojawić.

Historia tego małżeństwa rozpoczęła się bardzo normalnie, bo się w sobie zakochali i potem na świecie pojawiło się dwóch synów.

Postanowili wybudować sobie duży dom na wiosce i kiedy on budował dom dla rodziny, matka dzieci wychowywała je i wszystko w tej rodzinie zapowiadało się wręcz sielankowo.

Mijały lata i chłopcy rośli i w pewnym okresie tego małżeństwa, matka chłopców została złapana przez męża na zdradzie i się zaczęło piekło.

Ojciec chłopców zaczął żonę tłuc jak mokre żyto, bo nie był w stanie zapomnieć jej tej zdrady. Wpadł w alkoholizm i został zwolniony z pracy.

Zaczęło  brakować pieniędzy, a więc matka chłopców zostawiła rodzinę i pojechała pracować w Niemczech, a czasami jechała do Francji na winobranie, aby zarobić jakieś pieniądze, bo w końcu były dzieci i rachunki.

Starszy chłopak już jest stracony, bo na okrągło ćpa, a teraz w jego ślady poszło młodsze dziecko i obaj często chodzą głodni i niedoprani, ale i niekochani przez nikogo.

Od czasu do czasu nakarmi ich stara babcia, która załamuje ręce, że jej wnuki nie mają normalnego domu i normalnych rodziców, ale nie jest w stanie dać chłopcom swojej opieki, bo nie ma na to już sił.

Szkoła zrobiła co mogła i zorganizowała spotkanie z psychologiem i psychiatrą, ale nie zdało się to na nic, bo rodziny tej już nie da się naprawić z takiej racji, że matka jeździ zarobkowo, a ojciec jest alkoholikiem.

Może gdyby matka dostała pracę w Polsce, której nie może dostać, to chłopcy byliby bardziej bezpieczni, a tak toną w dopalaczach i narkotykach i szkoda, że w naszym kraju nie pomaga się takim rodzinom, ale uchodźcom już pomagać się będzie.

Może to nie o pieniądze też tylko chodzi, a o dorosłych, którzy nie radzą sobie z sytuacjami życiowymi i toną w alkoholu i przestają się kochać. Cierpią na tym najbardziej nasze dzieci, bo wszystkie dzieci są nasze.

Chłopiec kiedy się obudził w szpitalu powiedział lekarzowi, że rodzice popsuli mu dzieciństwo i kiedy tylko będzie okazja i pieniądze, to będzie ćpał, bo nic lepszego go w życiu nie czeka. Popłakał się nie jak dziecko, a jak doświadczony przez los człowiek, któremu na starcie się nie udało.

Zasypiają i budzą się z moim imieniem!

Wczorajszej nocy spałam sobie smacznie obok mojego męża i właściwie sen był tak głęboki, że nic nie śniło mi się. Spałam i wstałam około dziewiątej, bo na wolnym można sobie na to pozwolić, gdyż nie wiele goni, ale nie wszyscy śpią w nocy i wyczyniają cuda w sieci.

O godzinie 00.56 pani Maria P. z Krakowa założyła na forum o2 nowy wątek na mój temat, nazywając mnie starym zwyczajem czubem i ukradła mój komentarz z bloga – z tematu o Prezydencie Dudzie.

Założyła wątek i aby nie nazwać mnie kretynką, to napisała „kretynika potyliczna” – jakie to śmieszne i mało zabawne, ale w nocy mogą się te literki na klawiaturze popierdzielić, a może jeszcze jak się chlało przy tym wpisie.

Nie wiem dlaczego to – to wchodzi na mojego bloga, który nazywa jeszcze z jedną – śmietnikiem, Nie wiem, po co czytają mnie i się katują i szukają w mych wpisach literówek i błędów ortograficznych  – masochistki jakieś czy co?

Ja mam ciekawe życie dzięki dwóm nawiedzonym gwiazdom, które nie mogą żyć bez mojego bloga i mojego imienia i umrą z nim na ustach jak muzułmanin z Allachem, a więc posłałam Marii P. z Krakowa na mejla pismo, że policja żywo już się nią interesuje i nie obchodzi mnie, czy Pani ta dostała już zawału, czy sraczki.

Powiadomiłam jej córkę na Facebooku o tym, czym mamusia w sieci się zajmuje i czekam na efekty pracy policji i prokuratury. 

Dla takich ludzi nie powinno być miejsca w sieci, a jeszcze informuję, że policja  w Warszawie, też ostro pracuje, bo druga Ptaszek Krystyna,  też zasypia i budzi się z moim imieniem.

Fajnie jest i wesoło jest, a blog będzie się kręcił dalej, dopóki będę miała pomysły na jego tworzenie.

Dobrej nocy i pani Marii P. posługującej się nickiem maja – 59 – z Krakowa też!

Maria P. na Facebooku

Ptaszki Krystyna na Facebooku

 

[24.09.2015]11:55 1 Kretynika potyliczna
czub nad czuby

 

24.09.2015] 00:56
czub nad czuby
Jesteśmy wszyscy zagubieni niestety i dlatego ubolewam, że już w Polsce nie ma mądrych ludzi, uczciwych ludzi i chętnych do zmiany kierunku naszego myślenia odnośnie gospodarki i polityki zagranicznej i tu jest cały szkopuł, że boimy się Unii .Jesteśmy jakby tchórzami!

Nie żałuj, nig­dy nie żałuj, że mogłeś coś zro­bić w życiu, a te­go nie zro­biłeś. Nie zro­biłeś, bo nie mogłeś – S. Lem

Dzień dobry. 🙂

 

Ależ u mnie piękny, wrześniowy dzień, że chce się żyć. Mam nadzieję, że tak jest w całej Polsce, w której piękna, złota, polska jesień roztacza swe uroki.

Między jednym, a drugim sobie myślę, że oto znalazłam się w cudownym okresie  mojego życia, bo wreszcie mam czas na to, by wsłuchać się w siebie. Mam czas na to, aby siebie zrozumieć i pomyśleć o tym, co w danym okresie jest dla mnie najważniejsze i to jest:

– szczęście i zdrowie mojej rodziny jest na pierwszym miejscu,

– zdrowie moje i mojego męża wciąż nie jest najgorsze,

– mogę poświęcić się swoim sprawom i w końcu mam na to czas,

– nie muszę się już nigdzie spieszyć, 

– mogę robić, to na co w danej chwili mam ochotę,

– mogę się z kimś spotkać na pogaduchy, ale nie na plotki, których nie cierpię,

– szanuję siebie, ale nie przejmuję się tym, że ktoś mnie nie lubi, bo o gustach się nie dyskutuje,

– staram się nie denerwować, choć może denerwuje mnie polityka, ale od czego mam bloga, gdzie wyrzucam swoje frustracje.

– mam wreszcie czas, by pobyć z mężem i oboje cenimy sobie te chwile,

– reasumując – żyję nie tylko dla siebie, ale mam czas na to, by się nagradzać i niech ten stan trwa i trwa.

Ciekawa jestem Waszych odczuć odnośnie wieku jeszcze nie starego, a gdzieś tam na pograniczu w latach, gdyż młodość duszy nie pozwala na to, by  tej starości się bać. 

A jak mam świetny humor, to śpiewam, albo słucham piosenek. Kiedyś miałam dość dobry głos, ale z czasem się sfilcował i brzmi to mniej więcej tak:

Wklejam clip, który mimo mojego już sędziwego wieku – strasznie mnie rozbawił.

Miłego dnia 🙂

https://www.youtube.com/watch?v=eM9PjdeqWvw