Archiwum dnia: 16 września, 2015

Przegrane jej życie!

Mój mąż ogląda przez siebie wybrany film jedząc solone orzeszki i jest już dość późno. Nie chcę mu przeszkadzać, tym bardziej, że film nie jest w moim guście, a więc postanowiłam Wam opowiedzieć pewną historię z życia wziętą.

Pobrali się 50 lat temu. To nie były łatwe czasy, kiedy to trzeba było walczyć o wszystko ciężką pracą. Owszem była praca, ale trzeba było pracować ciężko, by dorobić się od podstaw. Oboje ciężko pracowali i właściwie mijali się w drzwiach. On wojskowy podoficer, często wyjeżdżał na poligony, a ona pracowała w gastronomi i od rana do wieczora stała na nogach, aby obsługiwać klientów, którzy chcieli zjeść treściwie, aby mieć siły do ciężkiej pracy.

Pojawiło się jedno dziecko, płci męskiej, za rok następny chłopiec i ponownie za dwa lata trzeci chłopiec. Wychowanie dzieci spadło praktycznie na matkę, która między żłobkiem, a pracą musiała wszystko ogarnąć, bo męża w domu było coraz mniej z racji służby wojskowej.

Dzieci rosły i przyszedł moment, że ojciec odszedł z wojska i wziął kredyt, bo zamarzyło mu się wybudowanie własnego domu.

I znowu prawie nie mieli dla siebie czasu, bo on zdobywał i zwoził materiały budowlane, a ona biegała za swoimi urwisami i wszystko, co związane z wychowaniem, praniem, gotowaniem spadło na nią.

Oboje zmęczeni wieczorem padali jak kawki, bo życie ich nie szczędziło, a więc praktycznie siebie nie znali, choć ludzie mówili, że się kochają, bo na takich wyglądali. Ona się nikomu nie skarżyła, bo nie miała na to czasu, a on zapracowany uważał, że wszystko, co robi, to dla dobra rodziny.

Dzieci rosły i okazało się, że wszystkie są bardzo ambitne, a więc studia i w końcu zakładanie rodziny. Jedno wesele, drugie wesele i w końcu trzecie wesele i do rodziny przybyły trzy synowe, a potem oczywiście wnuczęta i działo się to błyskawicznie, jak błyskawicznie upływa życie.

I oto, tych dwoje przeszło na emeryturę. Przyszło im ze sobą spędzać 24 godziny dzień za dniem i okazało się, że kompletnie się nie poznali w ciągu życia. Okazało się, że on jest gderliwym starcem, pomstującym na politykę, na sąsiadów, na wnuków, na wszystko dosłownie. Człowiek, któremu nic się nie podoba, a kiedy dochodziło do rodzinnych spotkań, czy też świąt, potrafił zelżyć każdego, kto ma inne zdanie. Kłócił się z synami i synowymi, które krytykował, a ona po kątach płakała, że nagle wszyscy przestali ich odwiedzać, aby uniknąć awantur, bo on nie potrafił różnić się pięknie.

Zostali sami i choć mają warunki, by przyjmować gości, to ich dom jest omijany z daleka, jak jakiś dom nawiedzony, a ona ubolewa, że nie zauważyła przez tyle lat, że związała się z człowiekiem toksycznym, ale teraz już nie ma żadnego wyjścia, bo ją szanuje, ale nie szanuje jej bliskich, a na rozwód jest już bardzo za późno!

Oboje mają ponad 70 lat, ale z racji miłości i sentymentu, on tylko ją szanuje, a reszta rodziny omija ich dom!

Historia prawdziwa!

Polacy, to zakompleksiony Naród

Łoj, łoj ileż to zachwytów wyczytałam, że w podczas wizyty Prezydenta Andrzeja Dudy w Anglii, rozmawiał On z Davidem Cameronem po angielsku, a się pytam, a niby dlaczego nie?

Młody Prezydent, który odebrał bardzo dobre wykształcenie, bo czytamy, że:

Młodość i wykształcenie:

Duda ma 43 lata i, jak sam pisze, jest krakowianinem w pierwszym pokoleniu. Jego rodzice osiedlili się w Krakowie po studiach, oboje pracują na Akademii Górniczo-Hutniczej. Matka zajmuje się chemią, ojciec jest automatykiem.

Syn nie poszedł jednak w ich ślady. Trafił do klasy humanistycznej w prestiżowej „dwójce”, jednym z najlepszych krakowskich ogólniaków. W tym czasie działał już w harcerstwie, był także ministrantem. Koledzy zapamiętali go jako bardzo religijnego.

Przepustką do kariery – najpierw akademickiej, a potem także politycznej – stały się dla Dudy studia na Wydziale Prawa UJ. Po obronieniu pracy magisterskiej w 1996 r. został na uczelni, specjalizował się w prawie administracyjnym, dorabiał wykonując zlecenia dla kancelarii prawnych. W 2004 r. obronił doktorat. Jego praca nosiła tytuł „Interes prawny w polskim prawie administracyjnym”.

http://polska.newsweek.pl/andrzej-duda-kim-jest-duda-nowy-prezydent-rp-przeczytaj-syylwetke-newsweek-pl,artykuly,358435,1.html

Chyba, by było bardzo dziwne, że tak młody człowiek, pobierający nauki w najlepszych szkołach tego angielskiego, zresztą już bardzo popularnego języka w Polsce,  nie znał! Oznacza to tylko, że był pilnym uczniem a z metryki  wynika, że nie uczył się w komunistycznej Polsce, w której w szkołach obowiązkowy był język rosyjski. Starsze pokolenia to pamiętają zresztą. Inne języki pojawiły się dopiero w szkołach średnich, a potem na studiach jeśli ktoś takowe sobie wybrał.

Nie rozumiem tego zachwytu, że Prezydent potrafi się dogadać po angielsku, skoro to młody byczek jest. Nie rozumiem tego, że Polacy są tacy wciąż wycofani i zachwycają się oczywistością, skoro moje wnuki już całkiem dobrze rozumieją i czytają oraz mówią w tym języku.

Spuśćmy zasłonę milczenia nad tym, kiedy to Prezes Kaczyński spotkał się z Cameronem i bez tłumacza ani be, ani me po angielsku, ale przecież Prezes jest z tej starej szkoły i talentów do nauki języków obcych brak, ale wybaczmy starszemu Panu!

https://www.youtube.com/watch?t=10&v=qNNX_k9cNrE

Ja się zachwycę umiejętnościami Prezydenta w dogadywaniu się w obcym języku, ale jeśli pojedzie z wizytą do Chin, albo Japonii i też nie będzie musiał korzystać z usług tłumacza. W takiej chwili wydam z siebie bardzo szczere łał, a tak nie ma czym się zachwycać, bo to już powinno być normalką.

Polacy, dziennikarze wszelacy – uwierzcie w swoich Obywateli! 😀

Jesień idzie przez park

Mimozami jesień się zaczyna,
Złotawa krucha i miła.
To ty,to ty jesteś ta dziewczyna,
Która do mnie na ulicę wychodziła.

Dzień dobry. 🙂

Może już nudzę swoimi zdjęciami. Może one nikogo nie obchodzą, ale jesień niestety ale już jest, co mnie bardzo cieszy. Strasznie jestem zakochana w jesiennych kolorach i dlatego wybraliśmy się z mężem na małą wycieczkę w poszukiwaniu jesieni i nie zawiedliśmy się, bo już jest faktycznie. 🙂