Mój mąż ogląda przez siebie wybrany film jedząc solone orzeszki i jest już dość późno. Nie chcę mu przeszkadzać, tym bardziej, że film nie jest w moim guście, a więc postanowiłam Wam opowiedzieć pewną historię z życia wziętą.
Pobrali się 50 lat temu. To nie były łatwe czasy, kiedy to trzeba było walczyć o wszystko ciężką pracą. Owszem była praca, ale trzeba było pracować ciężko, by dorobić się od podstaw. Oboje ciężko pracowali i właściwie mijali się w drzwiach. On wojskowy podoficer, często wyjeżdżał na poligony, a ona pracowała w gastronomi i od rana do wieczora stała na nogach, aby obsługiwać klientów, którzy chcieli zjeść treściwie, aby mieć siły do ciężkiej pracy.
Pojawiło się jedno dziecko, płci męskiej, za rok następny chłopiec i ponownie za dwa lata trzeci chłopiec. Wychowanie dzieci spadło praktycznie na matkę, która między żłobkiem, a pracą musiała wszystko ogarnąć, bo męża w domu było coraz mniej z racji służby wojskowej.
Dzieci rosły i przyszedł moment, że ojciec odszedł z wojska i wziął kredyt, bo zamarzyło mu się wybudowanie własnego domu.
I znowu prawie nie mieli dla siebie czasu, bo on zdobywał i zwoził materiały budowlane, a ona biegała za swoimi urwisami i wszystko, co związane z wychowaniem, praniem, gotowaniem spadło na nią.
Oboje zmęczeni wieczorem padali jak kawki, bo życie ich nie szczędziło, a więc praktycznie siebie nie znali, choć ludzie mówili, że się kochają, bo na takich wyglądali. Ona się nikomu nie skarżyła, bo nie miała na to czasu, a on zapracowany uważał, że wszystko, co robi, to dla dobra rodziny.
Dzieci rosły i okazało się, że wszystkie są bardzo ambitne, a więc studia i w końcu zakładanie rodziny. Jedno wesele, drugie wesele i w końcu trzecie wesele i do rodziny przybyły trzy synowe, a potem oczywiście wnuczęta i działo się to błyskawicznie, jak błyskawicznie upływa życie.
I oto, tych dwoje przeszło na emeryturę. Przyszło im ze sobą spędzać 24 godziny dzień za dniem i okazało się, że kompletnie się nie poznali w ciągu życia. Okazało się, że on jest gderliwym starcem, pomstującym na politykę, na sąsiadów, na wnuków, na wszystko dosłownie. Człowiek, któremu nic się nie podoba, a kiedy dochodziło do rodzinnych spotkań, czy też świąt, potrafił zelżyć każdego, kto ma inne zdanie. Kłócił się z synami i synowymi, które krytykował, a ona po kątach płakała, że nagle wszyscy przestali ich odwiedzać, aby uniknąć awantur, bo on nie potrafił różnić się pięknie.
Zostali sami i choć mają warunki, by przyjmować gości, to ich dom jest omijany z daleka, jak jakiś dom nawiedzony, a ona ubolewa, że nie zauważyła przez tyle lat, że związała się z człowiekiem toksycznym, ale teraz już nie ma żadnego wyjścia, bo ją szanuje, ale nie szanuje jej bliskich, a na rozwód jest już bardzo za późno!
Oboje mają ponad 70 lat, ale z racji miłości i sentymentu, on tylko ją szanuje, a reszta rodziny omija ich dom!
Historia prawdziwa!