Archiwum dnia: 25 września, 2015

Bo rodzice popsuli im dzieciństwo!

Chłopiec z klasy gimnazjalnej zanim doszedł do szkoły, to zawisł na płocie, bo nie był w stanie do tej szkoły dotrzeć. Było ewidentnie widać, że dzieciak coś wziął bardzo niebezpiecznego i zaczął tracić przytomność.

W porę został zauważony i natychmiast przez nauczyciela została wezwana karetka pogotowia, aby dzieciaka ratować. Do karetki wsiadł psycholog szkolny, choć przy dziecku powinien być też rodzic, ale był pewien problem ze ściągnięciem rodzica na SOR.

Psycholog zadzwonił najpierw do matki, która coś tam przyjęła do wiadomości na zasadzie aha, ale po chwili dodała, że nie może się zjawić, ponieważ jest aktualnie w Niemczech i może się pojawić, ale z opóźnieniem. Psycholog spytał, że może ojciec się zjawi, ale matka odradziła, ponieważ ojciec pije codziennie na umór, a więc z pewnością się nie pojawi. Zaproponowała, aby zadzwonić do jej brata i tu psycholog miał zagwozdkę, bo już sam nie wiedział, czy ten brat wystarczy, ale zadzwonił i okazało się, że brat też nie może się pojawić.

Historia tego małżeństwa rozpoczęła się bardzo normalnie, bo się w sobie zakochali i potem na świecie pojawiło się dwóch synów.

Postanowili wybudować sobie duży dom na wiosce i kiedy on budował dom dla rodziny, matka dzieci wychowywała je i wszystko w tej rodzinie zapowiadało się wręcz sielankowo.

Mijały lata i chłopcy rośli i w pewnym okresie tego małżeństwa, matka chłopców została złapana przez męża na zdradzie i się zaczęło piekło.

Ojciec chłopców zaczął żonę tłuc jak mokre żyto, bo nie był w stanie zapomnieć jej tej zdrady. Wpadł w alkoholizm i został zwolniony z pracy.

Zaczęło  brakować pieniędzy, a więc matka chłopców zostawiła rodzinę i pojechała pracować w Niemczech, a czasami jechała do Francji na winobranie, aby zarobić jakieś pieniądze, bo w końcu były dzieci i rachunki.

Starszy chłopak już jest stracony, bo na okrągło ćpa, a teraz w jego ślady poszło młodsze dziecko i obaj często chodzą głodni i niedoprani, ale i niekochani przez nikogo.

Od czasu do czasu nakarmi ich stara babcia, która załamuje ręce, że jej wnuki nie mają normalnego domu i normalnych rodziców, ale nie jest w stanie dać chłopcom swojej opieki, bo nie ma na to już sił.

Szkoła zrobiła co mogła i zorganizowała spotkanie z psychologiem i psychiatrą, ale nie zdało się to na nic, bo rodziny tej już nie da się naprawić z takiej racji, że matka jeździ zarobkowo, a ojciec jest alkoholikiem.

Może gdyby matka dostała pracę w Polsce, której nie może dostać, to chłopcy byliby bardziej bezpieczni, a tak toną w dopalaczach i narkotykach i szkoda, że w naszym kraju nie pomaga się takim rodzinom, ale uchodźcom już pomagać się będzie.

Może to nie o pieniądze też tylko chodzi, a o dorosłych, którzy nie radzą sobie z sytuacjami życiowymi i toną w alkoholu i przestają się kochać. Cierpią na tym najbardziej nasze dzieci, bo wszystkie dzieci są nasze.

Chłopiec kiedy się obudził w szpitalu powiedział lekarzowi, że rodzice popsuli mu dzieciństwo i kiedy tylko będzie okazja i pieniądze, to będzie ćpał, bo nic lepszego go w życiu nie czeka. Popłakał się nie jak dziecko, a jak doświadczony przez los człowiek, któremu na starcie się nie udało.