Archiwum dnia: 29 września, 2015

Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej

Aby powstało ludzkie życie, to do tego potrzebna jest kobieta i mężczyzna i nie chcę tutaj pisać o innych sposobach, z którymi różnie się walczy, a mam na myśli in vitro, czy surogatki  i coś tam, coś tam.

Dwoje ludzi płodzi dziecko, które być może już w zarodku ma przypisane cechy charakteru i być może już przyklejona jest do niego latka – etykietka, jak w tym życiu mu się będzie wiodło. Może to geny, a może przeznaczenie, a może palec Boży. Nikt nie dowiódł tego, że nie jesteśmy przypisani przeznaczeniu po urodzeniu i nikt nie dowiódł tego, że dopiero po urodzeniu kształtuje się nas przyszły los.

Zmierzam do tego, że rodzimy się i nigdy nie wiemy jak nasze losy się potoczą i jest tak, że jednym idzie się przez życie jak po czerwonym dywanie, obsypanym płatkami róż, a drudzy muszą przedzierać się przez życie jak przez zasieki kolczaste i wciąż się raną, aż do krwi i choć by robili najróżniejsze uniki, to i tak całe życie trafiają na kolce i wciąż są przez życie poranieni.

Jednym na pstyk wszystko, łatwo przychodzi, a drudzy walczą całe życie o akceptację, lepszą pracę, szczęśliwsze związki i tak dalej.

Analizując różne sytuacje wyjaśnię o co mi chodzi.

Ktoś rodzi się w rodzinie alkoholików i jest mu strasznie ciężko już na starcie i mimo starań nigdy nie otrzepie się z tego, że rodzice chlali wódę i nie dbali o potomstwo. Jakże często wchodzimy w związek z podobnym typem i użeramy się z alkoholikiem i przemocowcem. Czy przypięta łatka powoduje, że dokonujemy złych wyborów i idziemy wciąż drogą destrukcyjną? Dlaczego trafiamy na podobnych ludzi do tych, którzy nas wychowali i jak się z tego otrzepać, aby uszczęśliwić swoje życie, a nie wciąż cierpieć i myśleć, że jesteśmy na skraju wytrzymałości?

Inna sytuacja. Ojciec zdradzał notorycznie matkę, a my zakochujemy się w takim samym typie i stajemy wobec takiej samej sytuacji, którą mieliśmy w domu. Dlaczego nie potrafimy przewidzieć tego, że ten człowiek nas zdradzi i cierpimy w takich związkach latami. Jak sobie wytłumaczyć, że nie jesteśmy jedyni na tym świecie, kiedy trafiamy na kanalię?

Jeszcze inna sytuacja. Rodzimy dziecko, ale okazuje się ono chore i mimo walki o jego zdrowie – tracimy je.Jest to trauma prawie nie do przeżycia, ale życie toczy się dalej i w końcu musimy stanąć na nogi.

Mam tak wiele przykładów na to, że choćbyśmy stanęli na rzęsach, to i tak niepowodzenie życiowe nas dopada i ciągnie się na nami jak guma z gaci. I tu mam pytanie?

Jak podnosić się z tych wszystkich nieszczęść i jak sobie radzić, kiedy po następnym niepowodzeniu ulatuje z nas życie, a sił na walkę nagle brakuje? Nie możemy sobie poradzić z pytaniem dręczącym – dlaczego znowu mnie to dotknęło? Dlaczego znowu ja jestem poddany kolejnej próbie, z której mogę się  podnieść, ale nie potrafię, ponieważ uleciało ze mnie powietrze i właściwie za chwilę mnie już nie będzie, bo tego nie zniosę i nie wytrzymam!

Ale tutaj nachodzi mnie refleksja? Co mają powiedzieć ludzie, u których wykryto nieuleczalnego raka? Jakież wewnętrzne piekło przechodzą ludzie z chwilą diagnozy, że za miesiąc mogą już umrzeć i ich nagle zabraknie. Przecież ci ludzie przechodzą piekło i dlatego apeluję do tych wszystkich zgnębionych i bez żadnej nadziei na przyszłość, co się im wydaje. Nigdy byście się nie chcieli zamienić z tymi, dla których już nie ma żadnej szansy na życie i dlatego o tym piszę, że w chwili, kiedy serce jeszcze bije, a rozum podpowiada, że za chwilę nastąpi koniec, to ci zdrowi mają przed sobą lata, aby pogodzić się ze swoimi niepowodzeniami i tego się trzymajmy.

Nie poddajmy się tym, co nas gnoją w realu, w rodzinie,  albo w sieci. To jest mało ważne, bo na tym świecie nie brakuje świrów, którzy opluwając mnie, Was i czerpią chorą satysfakcję. Stańcie na chwilę i spluńcie w ich kierunku z politowaniem. Współczujmy tym ludziom i pomyślcie o tym, że wciąż żyjecie i wciąż możecie czerpać z życia, to co piękne i wartościowe. Pomyślcie o tych, którzy chwytają się każdej okazji, aby to swoje życie przedłużyć choćby o tydzień. 

I na koniec wiedzcie jedno, że na ten świat przychodzą ludzkie kanalie, którzy czerpią satysfakcję z tego, że gnoją drugiego człowieka, ale nie zwracajcie na nich uwagi, a szanujcie siebie, bo Wasze życie jest w Waszych rękach, a gnój zawsze trafi do marginesu społecznego. Życie jest tak piękne ze swoimi zachodami i wschodami słońca – dobranoc  kochani i niech Wam smakuje poranna kawa.

Dobranoc!  🙂

A wracając do łatki, czy etykiety w łonie matki, to żadna matka nie wie, czy urodzi prawego człowieka, czy notoryczną kanalię, która nawet w wieku seniora kanalią pozostaje, a ja znam takie wirtualne kanalie, ale umiem wciąż patrzeć na życie w kolorowych barwach, co jest na moich zdjęciach.

Kiedy alkohol rządzi człowiekiem!

Kiedy zobaczyłam te zdjęcia upadłej aktorki z serialu przede wszystkim „Klan”, to przypomniała się mi historia bardzo podobna z mojej miejscowości.

Alkohol, to zabójstwo, a do tego jeśli ktoś przestanie się kontrolować, bo zwykle kończy się to marnie.

Mówi się, że koniecznie trzeba wyciągnąć rękę do osoby uzależnionej i zrobić wszystko, aby jej pomóc i próbować wyrwać ze szponów nałogu, ale niektórzy nie przyjmują żadnej pomocy i nie dają sobie po prostu pomóc.

Znałam takie małżeństwo w swoim otoczeniu, bo miasteczko jest małe i ludzie się w małych miasteczkach znają.

Zaczęła pić i nikt, bo nawet jej mąż nie wiedział dlaczego żona sięgnęła po alkohol. Najpierw piła w samotności i w ukryciu, ale wciąż była w stanie rano podnieść się do pracy.

Mąż robił wszystko, aby ją oderwać od złych nawyków, ale nie wiele mógł. Miał taką pracę, że musiał często wyjeżdżać, a więc korzystała z okazji i zapijała się w domu, ale wciąż dbała o dzieci, bo mieli dwóch, nastoletnich synów,

Była jeszcze w stanie im ugotować i wyprać, oraz dbała o dom, ale przyszedł moment, że wódka była najważniejsza. Troskliwy mąż wysłał ją na leczenie zamknięte i był pełen nadziei, że to pomoże żonie i w końcu na nowo staną się udanym małżeństwem, a wszystko wróci do normy.

Po powrocie z leczenia był promyk nadziei, że ona zrozumiała, że nie tędy droga, a więc bardzo często mąż zabierał ją na spacery i cieszył się, że ich życie już będzie tylko lepsze.

Minął rok, a może krócej i ona uciekła z domu i zamieszkała w altanie na działce i tam piła od rana do wieczora. Często piła w towarzystwie sobie podobnych i całkowicie zapomniała, że jest żoną i matką. Wódka wzięła górę i całkowicie zawładnęła jej życiem.

Pewnego dnia miasteczko obiegła wiadomość, że ona na tej działce umarła, bo zapiła się na śmierć.

Ta historia potwierdza, że nie wszyscy chcą wsparcia i pomocy, bo uzależnienie od alkoholu jest tak silne, że odrzucają pomoc. Mówi się też, że trzeba sięgnąć dna, aby się od niego odbić, ale nie wszyscy zdają sobie sprawę w amoku alkoholowym, że na tym dnie są już od dawna.

Patrząc na Panią Kotulankę krwawi każde serce człowieka wrażliwego i moje krwawi, bo jednak jest mi jej strasznie żal, a czytając różne takie historie, to jest tylko kwestią czasu, że i ta historia zakończy się dramatem.