Archiwum dnia: 10 października, 2015

Różnica wieku między kobietą, a mężczyzną – to nie powinno nikogo interesować

Właściwie, to dobrej nocy, ale…

Dziś będąc na spacerze z mężem, w tak piękny, jesienny dzień zobaczyłam z daleka spacerującą parę, o której kiedyś w mieście było głośno.

Zaczęło się to tak, że on jako młody mężczyzna, lekko po trzydziestce był w związku z kobietą, którą nagle przestał kochać, a może nie kochał jej wcale, bo może to była małżeńska pomyłka.

Ona też po przejściach, związawszy się z bawidamkiem i lubiącym napoje wysokoprocentowe, ale mając z nim dwie córki, długo wahała się, by pogonić dziada i po wielu latach się jej to udało. Był przemocowcem, a więc sąd przychylił się do jej pozwu rozwodowego i w końcu, w wieku po czterdziestce z haczykiem była wolna.

Ten trzydziestolatek w pewnym momencie zakochał się w tej, już dojrzałej kobiecie. Ludzie wiedzieli, że on całe noce siedzi pod drzwiami ukochanej, choć ona nie przyjmowała jego amorów i broniła się rękoma i nogami, aby sobie odpuścił, bo przerażała ją pewnie dość spora różnica wieku. Ludzie liczyli, że jest między nimi, co najmniej dwanaście lat różnicy, ale jemu to nie przeszkadzało.

Uparł się i błagał o względy ukochanej, ale ona nie chciała być jego kochanką, bo co by na to powiedziały jej już nastoletnie córki. 

Bała się też opinii publicznej, bo jako działaczka społeczna w mieście była dość znana w małym miasteczku, a więc nie chciała narazić się na plotki, że rozbiła jego małżeństwo.

Nie odpuszczał i jak sztubak wkradał się w jej życie i tam, gdzie była ona, tam był on. Kupował naręcza kwiatów i jak pies siedział pod jej drzwiami, aż w końcu wpuściła go do swojego domu, ale postawiła warunek, że ma się rozwieść, a potem się okaże, co się wydarzy.

Wzięli cichy, cichutki ślub i ludzie gadać przestali, bo stanowili bardzo udany związek, który się uzupełniał, a mnie rzucił się obraz ich dzisiaj. Zauważyłam, że ona – pani zbliżająca się do siedemdziesiątki, świetnie się trzyma. Zawsze była piękną kobietą, bardzo o siebie dbającą, a on mimo, że młodszy siedzi na wózku, ponieważ zmogła go jakaś choroba.

Ona tryskająca zdrowiem pchała ten wózek przed sobą, ale nie widać było po niej zmartwienia – ona go po prostu wciąż kocha i dba o niego, co było widać na naszym spacerze, kiedy okiem rzuciłam na tę parę, która kiedyś rozpalała w małomiasteczkowych plotkarach tyle emocji.

Cudnie było na nich patrzeć!

Zrobiłam kilka zdjęć po drodze, ale byłam zbudowana tym, że ludzie się w życiu odnajdują i są ze sobą na dobre i na złe, a publiczność plotkarska niech pomyśli zanim wyda wyroki.