Zbliżają się te dni. Dni zadumy i nostalgii za tymi, którzy już od nas odeszli. Ludzie już porządkują groby, stawiają chryzantemy i palą znicze, ale największy napływ na cmentarze odbywa się 1 listopada, bo na cmentarze iść wypada.
Tak sobie myślę, jak każdego roku, czy iść w przede dniu tego święta, czy też jak wszyscy idą – 1 listopada.
Lubię przebywać na grobach moich bliskich samotnie, ponieważ bardziej to przeżywam i głębiej wspominam, niż podczas napływu takiej masy ludzi, którzy się spieszą do swoich grobów i tarasują alejki, co mnie strasznie rozprasza.
Jednak jest ryzyko stawiania kwiatów w przed dzień, czy też zapalenie zniczy, bo może być, że na drugi dzień nic już na grobie nie będzie.
Ludzie kradną i o tym przekonałam się nie raz, kiedy się pospieszyłam, bo chciałam w samotności przeżywać i wspominać, bo tak lubię, a nie lubię tłumów.
Tak sobie też myślę, że jakże często rodziny są skłócone i stają nad grobami swoich bliskich i nie mają sobie kompletnie nic do powiedzenia, ale wypada postać mimo, że czujemy do kogoś urazę i żal.
Jak to mówią, że nie ma domu bez złomu, a i w rodzinach nie wszyscy się lubią i zgadzają, a ludzie potrafią się latami do siebie nie odzywać i nie odwiedzać. Jednak przychodzi ten dzień, że może spotkają się na cmentarzu, a więc stosują uniki.
Jedni przychodzą przed mszą, a drudzy po mszy, a jeszcze inni idą wieczorem w nadziei, że nie natkną się na kogoś nielubianego, albo znienawidzonego.
I w mojej dalszej rodzinie nie wszyscy się lubią i tolerują, a więc stosują właśnie takie uniki, a może i ja je stosuję, gdyż nie lubię być sztuczna. Nie lubię rozsiewać sztucznych uśmiechów, że niby wszystko jest okej, skoro nie jest.
I w mojej dalszej rodzinie ludzie dawniej się pożarli i w związku z tym niby są rodziną, a robią wszystko, aby się na siebie nie nadziać na cmentarzu.
Jest taka piosenka, że wszyscy święci balują w niebie, ale na ziemi wygląda to bardzo różnie. Ludzie jak to ludzie nie potrafią ze sobą rozmawiać. Nie potrafią wybaczać i udają, że wszystko jest w porządku, bo niby dlaczego mają pierwsi wyciągnąć rękę do zgody, bo to, to nie i już!
1 listopada najwięcej zarabiają na kwiatach, zniczach, ale zarabiają także sklepy odzieżowe. W tym dniu na cmentarzach odbywa się największa rewia mody, bo każdy chce się pokazać z jak najpiękniejszej, wizerunkowej strony. Panie zakładają więc nowe płaszcze, futerka, a na nóżętach mają śliczne, nowe obuwie. Panowie również chcą pokazać się modnie, a więc ten dzień jest wyjątkowo szykowny, tak jak szykowne są groby bliskich.
Na grobach każdy chce zabłysnąć, a więc stoją donice z kwiatami, po kilka nawet donic – od każdego. Znicze są wypasione, bo tak wypada się pokazać, że nikt nie ma tu do czynienia z jakimś biedakiem.
Człowiek należy do gatunku ssaków, obdarzonych najbardziej rozwiniętym mózgiem, a jednak nie rozumie jednego, że nie pieniądze, nie dobra materialne, nie domy z basenem są ważne, bo najważniejszy jest wzajemny szacunek, chęć pojednania się i wybaczania, bo jakże często jest za późno, by powiedzieć komuś jak bardzo się go kochało.
Ileż razy syn, czy córka z chwilą utraty rodzica puka się w głowę, że za życia nie zdążyli powiedzieć najważniejszych słów, bo z chwilą odejścia matki, czy ojca umiera też cząstka ich. Nigdy już nie będzie tak samo. Ale te prawdy rozumiemy często za późno, zapominając, że gdzieś tam żyje nasz stary rodzic, a my nie mieliśmy czasu, by go odwiedzić, porozmawiać, czy też wykonać zwykły telefon, by go wysłuchać.
Jakże często zapominamy o zwykłej prawdzie, że nikt z nas jest nieśmiertelny.
1 listopada stanę nad grobem mojego Ojca i pewnie mu wreszcie powiem coś miłego. Stanę nad grobem moich dwóch wnuków – Szymona i Miłosza, którym dane było oddychać ziemskim powietrzem przez jedynie godzinę.
Stanę nad grobem mojego Teścia, który się nie szanował za życia i serce nie wytrzymało, a także pomyślę o grobach dalekich moich Dziadków i Babć, których nie dane mi było poznać.
Pomyślę o mojej Mamie, która nie czuje się najlepiej i drżę o Nią!
Proszę uważnie przeczytać ten wiersz!
Adam Asnyk
Astry
Znowu więdną wszystkie zioła,
Tylko srebrne astry kwitną,
Zapatrzone w chłodną niebios
Toń błękitną…
Jakże smutna teraz jesień!
Ach, smutniejsza niż przed laty,
Choć tak samo żółkną liście
Więdną kwiaty
I tak samo noc miesięczna
Sieje jasność, smutek, ciszę
I tak samo drzew wierzchołki
Wiatr kołysze
Ale teraz braknie sercu
Tych upojeń i uniesień
Co swym czarem ożywiały
Smutna jesień
Dawniej miała noc jesienna
Dźwięk rozkoszy w swoim hymnie
Bo anielska, czysta postać
Stała przy mnie
Przypominam jeszcze teraz
Bladej twarzy alabastry,
Krucze włosy – a we włosach
Srebrne astry…
Widzę jeszcze ciemne oczy…
I pieszczotę w ich spojrzeniu
Widzę wszystko w księżycowym
Oświetleniu…









