Archiwa miesięczne: Luty 2016

„Jedwab” – moje kino

„Jedwab” to melodramat z 2007 roku, który został oparty na jednej z bardzo znanych powieści Alessandro Baricco – włoskiego pisarza. Akcja filmu ma miejsce w drugiej połowie dziewiętnastego wieku, w którym główny bohater Hervé Joncour (Michael Pitt) podczas odbywania obowiązkowej służby wojskowej we Francji – poznaje piękną Helene (Keira Knightley). Młodzi zakochują się w sobie bez pamięci i podejmują decyzję o szybkim ślubie. Hervé zmuszony jest opuścić zaprzyjaźnione wojsko i objąć poważne stanowisko u jednego z najbardziej znanych i szanowanych przedsiębiorców, który związany jest z produkcją jedwabiu. Praca początkowo wydaje się być wybawieniem oraz odpowiednim stanowiskiem aby zapewnić godny byt całej rodzinie. Jednak produkcja stale się pogłębia, a Hervé zmuszony jest do odbywania coraz częstszych podróży w celu pozyskiwania jedwabnika do: Syrii, Egiptu, czy odległej Japonii. Podczas jednej ze swych eskapad poznaje przepiękną gejszę, która budzi w nim pożądanie i ukryte namiętności. Czy żądza poznania doprowadzi go do całkowitej zmiany? Ile jest w stanie poświęcić aby zdobyć to na czym mu naprawdę zależy?

Powroty do rodzinnego miasteczka i żony Helene nie sprawiają mu radości. Przestaje odczuwać szczęście i spokój, a jego myśli trapi spojrzenie tajemniczej gejszy o której nie może zapomnieć. Tęsknota i rodzące się uczucie miłości sprawiają, że samodzielnie wyrusza do niebezpiecznej Japonii, w której nie tylko wita go piękno, ale również i strach przed wciąż nieznanym krajem. Pożądanie wreszcie znajduje ujście, a uczucie, które nagle zaczyna kwitnąć – staje się zbyt niezręczne. Kim tak naprawdę okaże się być dziewczyna pochodząca z Japonii? Czy szczęście uda się znaleźć gdzieś bliżej? „Jedwab” to pełna uczuć opowieść o rozdartym wnętrzu mężczyzny, który poszukuje jak najprostszego wyjścia z trudnej sytuacji oraz pragnie odnaleźć wreszcie balsam na bolącą duszę. Film porusza, pokazuje dramat głównego bohatera oraz konsekwencje, które spadają na niego w najbardziej nieoczekiwanym momencie.Niesamowita gra aktorska i scenografia sprawi, że będziecie oglądać z zaciekawieniem oraz ciągłym pytaniem o to co będzie dalej.

http://www.kulturantki.pl/kino-i-tv/jedwab-historia-rozdarcia-pomiedzy-pozadaniem-a-miloscia/

Nie dopuszczać Krzywonos do głosu!

Dobry wieczór. 🙂

Kolejny dzień z KOD-em – tym razem w Gdańsku.

Uważam, że za szybko KOD poszedł w obronę Lecha Wałęsy. Niepotrzebnie i za szybko ludzie dali się Wałęsą otumanić.

Wszyscy starsi ludzie pamiętają jakie to były paskudne czasy, że wielu ludzi zostało złamanych, a więc dopóki do końca Wałęsa nie jest oczyszczony, to KOD nie powinien za nim stać murem.

Wałęsa nie jest z mojej bajki i kompletnie nigdy nie był. Nie lubiłam jego prezydentury, ponieważ roznosiła i roznosi go buta, co mnie diabelnie raziło i razi. Lubię ludzi skromniejszych, mądrzejszych i bardziej wyważonych, a Lech Wałęsa wydaje mi się wciąż nieszczerym człowiekiem i za uszami ma wiele.

Bardzo dobrze, że powstał KOD, ale temu ruchowi brakuje ikry i ludzi, którzy by pociągnęli KOD w dobrą stronę, bez niepotrzebnej demagogii, a dziś demagogia była bardzo widoczna, co mnie zniesmaczyło.

I jeszcze! Apeluję, aby nie dopuszczać do głosu Danuty Wałęsy, która w swojej książce napisała prawdę, jak to się jej z mężem żyło, a nie zawsze ją szanował.Teraz staje za nim murem i go oczyszcza. Ma do tego prawo w domowych pieleszach, a nie na forum publicznym, bo brzmi to groteskowo.

I jeszcze na koniec! Komitecie Obrony Demokracji! Nie dopuszczaj już nigdy więcej do głosu rzekomej legendy „Solidarności” – Henryki Krzywonos! Ja nie mam przyjemności słuchać na tak wielkiej manifestacji, w imię obrony wolności i demokracji tej prostej, wulgarnej przekupy. Ja ją wykreślam z listy legend tamtych czasów, a dlaczego? Pani Krzywonos! Może sobie pani w domu nazywać Prezesa Kaczyńskiego konusem, maluchem jako i ja go sobie czasami w złości nazywam, ale na forum publicznym trzeba mieć trochę klasy. Pani jej nie ma!

Na poniższym zdjęciu widzimy straszą, rozczulającą Panią, która być może nie miała pieniędzy, by kupić flagę na manifestację, a więc nie poszła na łatwiznę i z serwetek sobie flagę uszyła. Jest Pani bohaterką nie tylko dla mnie.

 

 

Nie lekceważ głosu tłumu!

Dobry wieczór. 🙂

Dzisiaj był piękny, słoneczny dzień i Mąż namówił mnie na spacer. Miał rację, bo szkoda by było w takim dniu nie zrobić kilka, wiosennych prawie zdjęć.

Warszawa dzisiaj była bardzo wojownicza. Tysiące ludzi się zebrało w stolicy, w obronie demokracji w Polsce. Tysiące ludzi wyraziło swoje niezadowolenie z obecnie rządzących, którzy w tak krótkim czasie, zepsuli tak wiele.

Ja tylko to spuentuję, że nigdy nie wolno lekceważyć tłumów, a kto tego nie pojmuje, ten jest albo zaślepiony, albo zwyczajnie głupi.

Dobrego wieczoru.

Rebelia – Pożar Moskwy

tekst utworu

słowa: GUTEK
muzyka: Pożar Moskwy
Wyszli ludzie na ulicę, w czasach gdy myślano, że już nikt nie wychodzi
wyszła każda warstwa społeczna zarówno starzy jak i młodzi
tylko policja to szczelnie odgradza, stara się studzić tłumu nastroje
to wszystko może się źle skończyć, trochę tego się boję
Demos oznacza władze ludu, dlaczego więc tak mało ma do powiedzenia
ta demonstracja to element wyrazu: mam dość tego, że nic się nie zmienia
mości panowie trochę powagi, jeśli nie to chociaż trochę litości
przecież stanowisko sługi narodu wymaga także godności, Macie ludzi za debili, rządzić takimi można bez trudu
lecz zapamiętaj moje słowa… nie lekceważ głosu ludu

W mieście rebelia trwa już tydzień, żadnych wniosków, nie nastały cuda
ta sama gadka jest jak zawsze… przejdzie im, na pewno się uda
kilka obietnic z zerowym pokryciem, lud to łyknie, bo zawsze łykał
kolejny zryw ku zmianom na lepsze, z którego i tak nic nie wynika
Kryzys został zażegnany, spece od mediacji piszą przemowę
mija równiutko godzina 20 i przemówienie już gotowe
kolejny kłamca z miną kamienną, przeprasza i mówi, że lepiej nie będzie
zmęczony i zniechęcony tłum powoli się rozejdzie

Macie ludzi za debili, rządzić takimi można bez trudu
lecz zapamiętaj moje słowa… nie lekceważ głosu ludu

Zdarzenie to zupełnie jak bajka swój skromny morał posiada
powoli, starannie przez pewien czas w ludzkiej głowie pewna myśl się układa
może i dla was zbiorowy głos jest pozbawiony sensu i rozumu
lecz zapamiętaj moje słowa nie lekceważ głosu tłumu

Macie ludzi za debili, rządzić takimi można bez trudu
lecz zapamiętaj moje słowa… nie lekceważ głosu ludu.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zwiedzamy świat :)

Dobry wieczór. 🙂

Siedzimy sobie w ciepłych mieszkaniach, klikamy w klawisze i jest nam dobrze i bezpiecznie, a tam na świecie się dzieje!

Lubię dowiedzieć się czegoś nowego o tej naszej, pięknej Ziemi. Na naszym globie są jeszcze tereny nie naruszone ludzką ręką – dziewicze, żyjące swoim życiem i takim miejscem są klify w Australii.

Wklejam tekst z sieci oczywiście, bo sama tych klifów nie widziałam i nie zobaczę, tak jak wielu z nas, ale warto o nich wiedzieć i wyobrazić sobie jak fale oceanu równym rytmem odbijają się od klifów i poczuć zapach morskiej bryzy.

Bunda Cliffs – miejsce, w którym kończy się świat?

Bunda Cliffs znajdują się w południowej Australii, w otoczeniu Wielkiej Zatoki Australijskiej. Wiele osób odwiedzających to miejsce twierdzi, że stojąc na krawędzi skał można poczuć się jak na końcu świata. To za sprawą monumentalnych klifów, za którymi, mogłoby się wydawać, życie już nie istnieje. Gdyby wsiąść do łódki i płynąć na południe, najbliższym przystankiem byłaby Antarktyda. 

Olbrzymia skała pochodzi sprzed 65 mln lat, gdy Australia zaczęła oddzielać się od Antarktydy. Ma grubość 300 metrów, jednak tylko góra jej część, wysoka na 60-120 metrów, wystaje ponad lustro wody. Klif jest największym na świecie pojedynczym fragmentem wapienia. Jego powierzchnia wynosi 270 tys. km kw., natomiast długość od wschodu do zachodu to ok. 1200 km. We wnętrzu znajduje się bardzo dobrze rozwinięty system podziemnych rzek, jezior i krasowych jaskiń. Jeden z takich obszarów, kompleks Murrawijinie Caves, jest otwarty dla turystów. Aby mieć dostęp do innych jaskiń, potrzebna jest zgoda lokalnych urzędów.

Nullarbor Plain, obszar nizinny otaczający zatokę, przecinają dwie arterie komunikacyjne – linia kolejowa biegnąca z Sydney do Perth (tzw. Indian Pacific) oraz autostrada Eyre Highway. Teren ten jest tak płaski, że na jednym z odcinków o długości 478 km, tor nie ma żadnego zakrętu ani zmiany w różnicy poziomu. Natomiast droga między miejscowościami Balladunia oraz Caiguna ciągnie się idealnie prosto przez blisko 150 km.

Na 85 kilometrowym odcinku autostrady, znajdującym się w bliskiej odległości od klifów, jest pięć zjazdów prowadzących do miejsc, z których widok na zatokę oraz postrzępione krawędzie skał jest najlepszy. Przy odrobinie szczęścia można zaobserwować wieloryby, które przypływają w ten rejon wód co roku na okres kilku miesięcy.

Na nizinie występuje bardzo skąpa roślinność, tzw. skrub, składający z niskopiennych krzaków akacji i eukaliptusów, natomiast bliżej wybrzeża słonorośla. Znajduje się tam także najbardziej suchy punkt w Australii – Farina. Średnie roczne opady deszczu wynoszą zaledwie 142 mm.

Teren Nullarbor Plain jest zamieszkały w niewielkim stopniu. Jest tam kilka niewielkich osad położonych wzdłuż linii kolejowej i autostrady. Największą z nich jest Cook, która w momencie największego rozwoju była zamieszkane przez 40 osób.

http://turystyka.wp.pl/title,Bunda-Cliffs-miejsce-w-ktorym-konczy-sie-swiat,wid,18180569,wiadomosc.html?src01=6a4c8

Kolorowe ptaki w kwiecie wieku

Dobry wieczór. 🙂

Niechaj te zdjęcia będą dla nas, ludzi w kwiecie wieku – inspiracją. Chodzi mi o to, aby nie bać się kolorów w naszym wieku.

Zdjęcia są pobrane z tej strony:

http://bigpicture.ru/?p=741504

Oczywiście, że nie wszystko nadaje się na polską ulicę i oczywiście nie wiadomo, gdzie można by było zaopatrzyć się w tak fantazyjne stroje. Może ktoś wie, gdzie kobieta w Polsce mogłaby kupić sobie parę ciuchów właśnie w takim kolorowym stylu? Może gdzieś w Internecie?

Chcę tymi zdjęciami poprawić humor tym wszystkim, którzy mają dziś zły humor, albo źle znoszą czas na emeryturze.

Te zdjęcia podpowiadają, że mimo różnych, fizycznych dolegliwości z racji wieku, nie musimy rezygnować z mody, bo podpowiem, że na zdjęciach są panie i panowie w wieku po dziewięćdziesiątce. Można, można i może nie tak dosłownie, ale śladowo, punktowo warto zaznaczyć się kolorem.

Wydaje mi się, że takie perełki można za małe pieniądze kupić w lumpeksach, ale trzeba być systematycznym i po prostu umieć grzebać.

Nic mi nie pozostaje, jak życzyć Wam kolorowego wieczoru.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nie tylko koni żal, ale i ludzi oddanych swojej pracy!

Dobry wieczór. 🙂

Kocham zwierzęta, ale najbardziej swoje miejsce w moim sercu mają psy i konie.

Psy zawsze były w moim domu i to przeważnie skrzywdzone przez ludzi. Konia w domu nie da się trzymać ze względów gabarytowych, ale jakże je kocham, to świadczy, że mam wielki obraz z pięknym koniem.

Moja rodzina wie, że jestem zakochana w ich mądrości i gracji, bo są to zwierzęta, których nie sposób nie podziwiać, a zwłaszcza w galopie, kiedy spod kopyt unosi się kurz.

Polskie konie są rozsławione w świecie i Polska ma z koni pokaźne pieniądze, bo świat potrafił docenić polską rękę do ich hodowli.

Wszystko było pięknie i cudnie dopóki do władzy nie dobrali się dyletanci, neptki i nieuki, rządne władzy i oto wszystko psują.

Zwolnili z pracy fachowców, którzy na koniach zjedli zęby i znają się na koniach jak mało kto.

Obsadzili intratne stanowisko jakimś swoim, który szczerze się przyznaje, że na koniach kompletnie się nie zna, ale jak trzeba będzie, to się nauczy. 😦

W kampanii wyborczej ryczeli, że będzie dbałość o dobra narodowe, a co robią? 

Wycinają Puszczę Białowieską i niszczą wszystko systematycznie i tylko podsumuję, że nie tylko koni żal, ale i ludzi, którzy z taką pasją zajmowali się hodowlą koni, by poszły w świat jako wizytówka naszego, kiedyś dumnego kraju.

Piszę dumnego kiedyś kraju, bo obecnie za rządów mściwej i dyletanckiej polityki Jarosława Kaczyńskiego postrzegają nas jak głupców, którzy marnują swój dotychczasowy dorobek w imię uratowania swoich bzdurnych obietnic z kampanii wyborczych.

To dopiero początek psucia naszego państwa. Brawo ty i ty, który głosowałeś za tą jakże nieodpowiedzialną zgrają, a ja mam momenty, że tylko wziąć usiąść i płakać!

List rodziny twórcy stadniny w Michałowie do ministra rolnictwa, w obronie Jerzego Białoboka i Marka Treli

 

Szanowny Panie Ministrze,

z wielkim smutkiem dowiedziałyśmy się o dymisji dwóch największych specjalistów i zamiłowanych hodowców koni arabskich ze stanowisk prezesów stadnin w Michałowie i Janowie Podlaskim. Obaj Panowie są nam znani od 39 lat, ponieważ z siostrą wychowywałyśmy się w stadninie koni arabskich w Michałowie, której nasz Ojciec był założycielem i dyrektorem od 1954 roku.

Początki stadniny michałowskiej były bardzo trudne. Ojciec przyjechał z kiepskim materiałem hodowlanym do Michałowa jako młody zootechnik. Nie było stajni, ludzi, gospodarstwo było zaniedbane. W ciągu 45 lat pracy stworzył piękne stado koni arabskich znane w Polsce i na świecie, wybudował stajnie, dobrał i wyszkolił kadrę masztalerską i zootechniczną. Mimo że był bezpartyjny, zachował swoje stanowisko.

Jerzy Białobok jest następcą naszego Ojca, wychowanym przez niego, który od 1977 roku przyglądał się i uczył hodowli od swojego poprzednika. Dzięki temu została zachowana ciągłość, a Michałów za czasów dyrektora Białoboka jeszcze bardziej rozkwitł. W tej chwili stadnina liczy 425 pięknych koni wygrywających championaty w Polsce i za granicą. Zostały zbudowane nowe stajnie, nowoczesne centrum rozrodu, a w 2001 roku Michałów dostał nagrodę Prezydenta za najlepiej prosperujące przedsiębiorstwo.

Pana Marka Trelę znamy jako równie wybitnego specjalistę hodowli koni arabskich. Podobnie jak Jerzy Białobok pracował u boku wielkiego hodowcy Andrzeja Krzyształowicza, wielkiego dyrektora SK w Janowie Podlaskim, co ma duże znaczenie w hodowli koni.

Obydwaj panowie Białobok i Trela oddali całe swoje zawodowe życie stadninom i hodowli, podporządkowując im często i swoje życie prywatne. Doszli do wybitnych osiągnięć, są uznani w świecie hodowli koni arabskich za najwyższe autorytety. Wielokrotnie byli sędziami championatów. Pan Marek Trela jest wiceprzewodniczącym WAHO (World Arabian Horse Organization).

Decyzja ANR o odwołaniu tych zasłużonych prezesów jest zupełnie niezrozumiała i niewątpliwie będzie miała negatywny wpływ na poziom hodowli koni arabskich w Polsce. Osoby przypadkowe nie są w stanie poprowadzić stadnin na światowym poziomie, gdyż wymaga to wieloletniego doświadczenia i przygotowania, które mieli obydwaj prezesi. Jesteśmy przekonane, że zależy Panu na utrzymaniu dotychczasowego poziomu stadnin, które stanowią dobro narodowe.

W obecnej sytuacji tylko Pan jako minister rolnictwa może zmienić decyzję i przywrócić panów prezesów do swoich funkcji, o co bardzo prosimy. Będzie to uznaniem ich zasług i kontynuacją ich niedokończonego dzieła wyhodowania następnych pokoleń championów Polski, Europy i świata, a także wyszkolenia swoich następców. Proszę nie pozwolić na zniszczenie dorobku wielkich hodowców pasjonatów.

Z wyrazami szacunku,

Agnieszka Jaworowska-Rozwadowska

Dorota Jaworowska-Janiszewska

Maria Jaworowska – żona Ignacego Jaworowskiego

List opublikowany pierwotnie w portalu branżowym Świat Koni (swiatkoni.pl).

https://www.youtube.com/watch?v=tebhaY2QSDQ

https://www.youtube.com/watch?v=cfBQ3eYQlwM

 

Nowy prezes stadniny w Janowie Podlaskim, przyznał w rozmowie z „Dziennikiem Wschodnim”, że na hodowli koni arabskich się nie zna. Zaznaczył przy tym, że nie boi się wyzwań, więc uważa, iż podoła zadaniu. Marek Skomorowski zastąpił na stanowisku prezesa Marka Trelę, który zarządzał stadniną od 16 lat. Ze swojej funkcji zwolniony także został Jerzy Białobok ze stadniny w Michałowie.

Nowym prezesem słynnej stadniny koni arabskich w Janowie Podlaskim, został Marek Skomorowski. Pochodzący z Lublina ekonomista wcześniej związany był z sektorem bankowym. Sprawował również funkcję zastępcy dyrektora Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Lublinie. – Już widzę, że będzie to moja pasja życiowa. Wcześniej też bardzo uwielbiałem konie, ale nie miałem takiej bliskiej styczności z nimi – powiedział w Polsat News.

Nowy prezes przyznał, że na koniach rabskich się nie zna, ale uważa, że posiada merytoryczne przygotowanie do zarządzania stadniną. – Z obszarami wiejskimi związany jestem od lat, a z Lubelszczyzną od urodzenia. Jestem pracowity, zawsze pracowałem w zespole. Ważne jest dla mnie osiąganie celów, konsekwencja oraz uczciwość – tłumaczył w rozmowie z „Dziennikiem Wschodnim”. Dodał również, że nominacja na prezesa janowskiej stadniny to dla niego ogromny zaszczyt. Zapewnił przy tym, że nie przewiduje żadnych rewolucyjnych zmian, a osoby, które rzetelnie wykonywały swe obowiązki, nie muszą martwić się o utratę pracy. Sam osobiście wręczył wypowiedzenie swojemu poprzednikowi, a ze stadniny odjechał już samochodem prezesa, o czym informowała na łamach Polat News prof. Krystyna Chmiel – ekspertka oraz hodowca koni.

Skomorowski zastąpił na stanowisku Marka Trelę, który ze stadniną w Janowie Podlaskim był związany od 1978 roku. Zanim został prezesem, pracował w hodowli jako weterynarz. Trela jest uważany za jedną z najbardziej zasłużonych postaci w kręgu hodowców arabów. To dzięki jego staraniom oraz drugiego odwołanego prezesa Jerzego Białoboka, znaczenia polskich koni na świecie, zaczęło rosnąć.

http://www.fakt.pl/politycy/kim-jest-marek-skomorowski-nowy-prezes-stadniny-w-janowie,artykuly,613254.html

 

Anna Nehrebecka-Byczewska
„(…) tylko koni, tylko koni, tylko koni żal”.

Niezależnie od tego, jak bardzo koniku się postarasz – zima wasza, wiosna nasza, koń (ma być) – polski, guma arabska, a stajnia – Augiasza. Tylko kto to potem posprząta?

 

Dawne życie poszło w dal, dziś pierogi, dzisiaj bal, 
tylko koni, tylko koni, tylko koni, tylko koni żal.

 

Byłam w Michałowie w ubiegłym roku. Nie można uwierzyć, że nawet taki dorobek chcą zniszczyć…

23 luty – Dzień walki z depresją!

     
Barbara Pietkiewicz

 

21 kwietnia 2014
Raz w manii, raz w depresji
Dwubiegunowi
Ponad milion ludzi w Polsce żyje na huśtawce. Mania, depresja, mania. Często w komplecie z rozbłyskami talentów, kreatywnością, szczególnym potencjałem. Ale też – w parze z samobójstwem.
CHAD występuje nie rzadziej niż schizofrenia – do 5 proc. populacji.

Arman Zhenikeyev/Corbis

CHAD występuje nie rzadziej niż schizofrenia – do 5 proc. populacji.

W chorobie afektywnej dwubiegunowej (CHAD) w depresji płacze się rzadko.

Arno Burgi/dpa/Corbis

W chorobie afektywnej dwubiegunowej (CHAD) w depresji płacze się rzadko.

Na świecie połowa chorujących na CHAD w ogóle się nie leczy. Nie wiedzą, że są chorzy.

Lauri Rotko/Getty Images

Na świecie połowa chorujących na CHAD w ogóle się nie leczy. Nie wiedzą, że są chorzy.

  • U Anny zaczęło się na studiach. Poczuła to któregoś zwyczajnego dnia: jak wchodzi w grząski czarny muł bez dna. Nie płakała. W chorobie afektywnej dwubiegunowej (CHAD) w depresji płacze się rzadko. Jest kompletny paraliż zamiast łez. Anna nie była też w stanie wejść do wanny z wodą, a nawet odkręcić kranu. Paraliż rozciągał się także na mycie. I na jedzenie. Chudła, nie mogła wyjść po zakupy. W głowie, w klatce piersiowej, w brzuchu, w całym ciele – ból. – Nie taki rozsadzający, rwący, jak przy oparzeniu, lecz głęboko i boleśnie zatrzaśnięty w człowieku – mówi Stefania, która wiele lat była w zakonie, a w nim – jak w jakimś niebycie – z tym swoim CHAD. Można próbować przegonić ten czarny smutek, tnąc się i kalecząc. Ból fizyczny przykrywa wówczas ten drugi. Ale tamten nie daje się oszukać na długo. Bliscy Anny zabrali wszystkie ostre przedmioty z jej kawalerki. I tak pocięła się znów – długopisem. Poza tym przestała odbierać telefony, nie chce nikogo widzieć – bo śmierdzi. Depresja jest ślepa i węchowo nieczuła. Człowiek nie dostrzega też szansy na pomoc tam, gdzie można by ją zyskać. Tym razem jednak Anna podniosła słuchawkę. I tak trafiła do psychiatry.

Lekarz rozpoznał depresję. I zapisał antydepresanty. – Leki przeciw depresji w CHAD to jak dolanie benzyny do ognia – mówi prof. Bartosz Łoza ze Szpitala Psychiatrycznego w Tworkach. –Chadowiec szybuje na nich w górę jak wypuszczony z katapulty. Wchodzi w manię – drugi biegun choroby.

To problem społeczny. 60 proc. chorych leczonych w Polsce przez psychiatrów na depresję jednobiegunową choruje w istocie na CHAD – twierdzi prof. Janusz Rybakowski na podstawie badań przeprowadzonych w poznańskiej klinice. CHAD występuje nie rzadziej niż schizofrenia – do 5 proc. populacji. Atakuje między 20 a 30 rokiem życia, czasem – w dojrzewaniu i w dzieciństwie. A prof. Łoza dodaje, że dwubiegunowa jest jedną z najtrudniej rozpoznawalnych chorób psychicznych. Mijają często lata, nim chory dostaje w końcu właściwą diagnozę. Rzecz także w tym, że to w depresji, a nie w manii idzie się do lekarza. W manii się kwitnie.

 

Regina jest teraz w manii. Mówi szybko i gorączkowo. Chciałaby na Allegro kupić róże pustyni. Ma już kilka, lecz pragnie kolekcji. Gdzie można dostać natychmiast róże pustyni? Syn zabrał jej dowód osobisty, ale ona i tak pojedzie do Irlandii, do męża. Strumień słów.

Wstaje i nagle, bez słowa, wychodzi z kawiarni, w której się umówiła. Poniosło ją pewnie w stronę róż pustyni – ileż to roboty, żeby znaleźć się w Kairze. Podróże nie z tej ziemi robi się w manii. Prof. Łukasz Święcicki otrzymuje właśnie wiadomość, że pacjentka z Instytutu wyszła na spacer pod opieką matki do ogrodu i telefonuje, że jest w Portugalii. I ona naprawdę tam jest.

Jeśli nie ma za co wyjechać, weźmie się kredyt w banku. Załatwi pożyczkę i kupi sto zupełnie niepotrzebnych przedmiotów. W manii rozpoczyna się biznesy, zakłada i otwiera firmy, wnosi o rozwód, oświadcza się i zaręcza, nic nie jest niemożliwe. Bliscy, którzy usiłują powstrzymać to szaleństwo, są wrogami i trzeba im wykrzyczeć w twarz prawdę: wstrętni, zazdrośni, wredni, niegodziwi, tylko rzucają kłody pod nogi.

Zdobywca wszechświata mało śpi, bo szkoda czasu na sen, skoro tyle spraw jest w zasięgu ręki. Ale nie czuje zmęczenia. Mało je. W głowie ciągły huk. Wszystko jest do zdobycia, ale wszystko umyka: woda, której nie można wypić. W manii pragnie się też seksu, często nie do opanowania. Idzie się do łóżka z byle kim, bez lęku o skutki. „Przewidywalność, logika, to wszystko idzie w kąt. Jest tylko ekstaza, euforia” – pisze pacjentka prof. Święcickiego. Zachwycają dźwięki, kolory, olśnienia nie mają końca, dni biegną ku słońcu. „Mania jest obcą, napędzającą siłą, niszczycielskim płomieniem we krwi” – uważa Kay Redfield Jamison, profesor psychiatrii na Uniwersytecie Hopkinsa, chora na tę chorobę, lecząca chorych na nią, uznana na świecie badaczka i autorka książek o CHAD.

Na świecie połowa chorujących na CHAD w ogóle się nie leczy. Nie wiedzą, że są chorzy. Po prostu – wpadają w dół, a potem się wykaraskują. Są bezwładni, a potem nagle robią się wredni. Mówi się, że mają trudny charakter – i tyle.

Moc

Jednak mania ze swej natury zarówno niszczy, jak i tworzy – pisze prof. Jamison. Gdyby nie faza manii, dwubiegunowy Krzysztof Kolumb nie podjąłby się szaleńczej podróży. Dawida Selznicka, słynnego producenta, przerosłoby zamierzenie sfilmowania „Przeminęło z wiatrem” (choć później w depresji zrezygnował z wszelkich finansowych praw do filmu). To w manii Ernest Hemingway pisał o walce starego człowieka z marlinem, a van Gogh malował „Gwiezdną noc” – fotografię swej choroby.

W chorobie dwubiegunowej typu drugiego, która przebiega łagodniej niż typu pierwszego, mania przybiera postać hipomanii – też łagodniejszej. Można sobie wyobrazić Emily ­Dickinson, jak owiana hipomanią pisze wiersze, a Robert Schumann zapełnia nutami partyturę. Psychiatrzy sądzą, że talent w CHAD rozbłyska, wyskakuje z ram konwencji i przyzwyczajeń, choroba jest mu paliwem. Chadowcom nieartystom, jeśli nie poniesie ich nazbyt wysoko w kosmos, zdarzają się także pomysły zdumiewająco kreatywne. Wariacko założona firma, ryzykowna strategia okazują się niespodziewanie strzałem w dziesiątkę.

No, a potem za manią się tęskni. Jak opowiada prof. Kay Jamison – za stanem nieopisanego piękna i cudownej gorączki uczuć, ekstazy, wybuchów wściekłego śmiechu do wschodów słońca – lub do przybycia policji. Nawet ona, jak mówi, odczuwa czasem szybko odpędzaną pokusę, żeby odstawić lek – węglan litu, który jej manię i depresję trzyma w jakich takich ryzach, nie zezwalając, by z tańca po pierścieniach Saturna spadła na sam dół depresji. Bo każdy z tych stanów – jak pisze – mógłby całkowicie zrujnować wszystko, co osiągnęła. Przyjaźnie, karierę naukową, publikacje, wykłady na uczelni. Zepchnąć głęboko w ponurą i przerażającą czerń.

Noc

CHAD bywa chorobą śmiertelną. Virginia Woolf, Sylvia Plath, Hemingway, van Gogh… Nawet więcej niż połowa podejmuje próby pozbawienia się życia, często powtarzane do skutku.

Stefania też próbowała. Do zakonu poszła w manii – została na 20 lat. Siostry uważały, że symuluje chorobę, żeby wymigać się od pracy. Pierwszą próbę samobójczą podjęła, gdy siostry wyjechały służbowo z klasztoru. Ale przełożona nagle wróciła, jakby czymś tknięta. Tylko ona wierzyła, że Stefania nie udaje.

Przed drugą próbą Stefania odbyła godzinną adorację w kościele. Przebrała się i umyła do trumny. Łyknęła proszki nasenne i były one zawodne. Jeszcze nie miała wprawy. – Chorzy często robią próby treningowe – mówi prof. Bartosz Łoza. –Sprawdzają, jak i co działa. Obmyślają plan.

Za trzecim razem Stefania już umiała się zabić, ale straciła pewność. Wzięła jednak za mało leków. Po tym ekscesie zakon już jej nie chciał. Teraz czeka na zwolnienie ze ślubów wieczystych. Mieszka u brata. Opiekuje się chorą, starszą osobą; syn tej pani, lekarz, wie, bo Stefania mu powiedziała.

Cięcie się, przedawkowanie leków, duże ilości opium, a w końcu nieudany skok pod pociąg. Tak to zwykle bywa. „Nie obchodzili mnie inni, nikt się nie liczył. Chęć samobójstwa była tak potężna, że przeważała nad rozumem” – wyjawia dziewczyna w książce Anity Młodożeniec „Listy o myślach samobójczych”. Inna wyznaje, że nawet nie pamiętała, jak i czym się pocięła i skąd wzięła alkohol, żeby popić tabletki. Nie pamięta się o dzieciach, mężu, o niczym. To jest jak amok.

Leki stępiające depresję i manię powstrzymują też pragnienie śmierci. Lecz dwubiegunowi rzadko mają trafne rozpoznania. A jeśli nawet – wiele może się zdarzyć, zanim lekarz dobierze metodą prób i błędów kombinację odpowiednich leków. Czasem są to wręcz całe apteki przećwiczone na sobie, bo każdy choruje trochę inaczej i różnie na leki reaguje. Część lekarstwa odstawia, tęskniąc do manii. – A może przyjść i taki moment – mówi Eliza – że mózg nie widzi już leków, jakby się dematerializowały. Był październik, piąta rano, gdy Eliza zaszła do sklepu po wodę i papierosy, choć nie były jej już do niczego potrzebne. Może personel powinien był zwrócić uwagę na kobietę z błędnym wzrokiem bladym świtem – ale nikt nic nie zauważył. Wysiadła z pociągu przy lesie. Przedarła się przez zarośla. Połknęła proszki, popiła alkoholem, straciła przytomność i nie odzyskała jej ani na chwilę, leżąc w krzakach przez trzy dni i trzy noce. Gdy się ocknęła, poszła na przystanek. Ktoś jej kupił bilet. Do mieszkania już nie mogła wejść – wyrzuciła klucze, miały być niepotrzebne. Sąsiad z klatki zadzwonił po męża. Po raz pierwszy widziała wtedy, jak on płacze.

Czasem zdarzają się też ratunki nieprzewidziane. Grażyna przygotowała sznur i szła na upatrzone miejsce. Droga prowadziła obok kaplicy. Organista, nie wiadomo po co o tej porze, grał Bacha – ukochaną fugę Grażyny. Wyrzuciła sznur.

Szczególnie często próbuje się samobójstwa po wyjściu ze szpitala psychiatrycznego. Europejscy psychiatrzy ustalili, że ponad mękę depresji, ponad chaos manii niszcząco działa brak nadziei. Świadomość, że po manii znów przyjdzie depresja. Że znowu będzie się tęsknić za manią. I tak przez wieczność.

Śmiercią samobójczą giną częściej, o dziwo, chorzy z dwubiegunową typu drugiego. Najczęściej – cierpiący na CHAD z bardzo częstymi zmianami manii w depresję i na odwrót. A także doświadczający takich zmian, tej potwornej huśtawki, przemiennie w ciągu dnia: góra–dół, góra–dół, od rana do wieczora.

Cud

Więc CHAD oznacza ciągłą walkę z samym sobą o życie. Są sposoby. Można wysłać esemesa do lekarza, do terapeutki. Który/która nie leczy z choroby, ale uczy jej rozpoznawania, zwłaszcza manii. Niektórzy szczęśliwcy mogą mieć taki kontakt o każdej porze dnia i nocy. Lekarze, do których można dzwonić, pracują też w państwowych gabinetach. Mówią: proszę natychmiast do mnie przyjechać. Albo na łączach są tak długo, aż śmierć zostanie odpędzona. Ula mówi, że trzeba przede wszystkim opracować strategię pomocy dla siebie, bo za chwilę może być za późno. Czasem człowiek jest już gotów i nagle myśl: jeszcze nie. Albo – może już nie. Jedna dziewczyna z dwubiegunową wychodzi na dwór i tak długo okrąża biegiem blok, w którym mieszka, aż pragnienie samobójstwa minie.

W tych warunkach ukończenie studiów, zwłaszcza z CHAD typu pierwszego, jest czynem heroicznym. Dwubiegunowi pracują jednak zawodowo znacznie częściej niż chorzy na schizofrenię. „Nie muszę wysilać wyobraźni, by przypomnieć sobie miesiące nieustannej rozpaczy i wyczerpania lub potwornych wysiłków, które podejmowałam, by nauczać, czytać, pisać, badać pacjentów i podtrzymywać kontakty z ludźmi” – pisze Kay Jamison.

– Żenią się, wychodzą za mąż – mówi prof. Bartosz Łoza – choć dla rodziny dwubiegunowa jest chyba najtrudniejszą do zniesienia chorobą na świecie. Bywa, że tylko trwają przy sobie. Ci zdrowi – w ciągłym strachu przed dnem lub tajfunem. Choć nie można, żyjąc z dwubiegunowością u boku, nie wessać w siebie części tej choroby, nie współchorować: zdrowy nie jest z żelaza. Dwubiegunowi mężczyźni to czasem damscy bokserzy i często alkoholicy znieczulający wódką swój CHAD. Ale wiele par trwa przy sobie i ponoć nie rozchodzą się częściej niż inne małżeństwa.

Dwubiegunowość dopada ludzi w różnych grupach społecznych Jest najstraszniejsza, gdy przytrafi się samotnym, biednym, niewykształconym. Którzy nie wiedzą, że są chorzy, nie rozumieją, co się z nimi dzieje – mówi prof. Łoza. Miotający się, pogubieni, wyśmiewani, lądują na ulicy. Szukają w śmietnikach. Chorują bezradnie jak dzieci albo zwierzęta. Słychać tylko skowyt.

Takie rzeczy, to tylko w Rosji

Dobry wieczór. 🙂

Lubię zwiedzać chociaż już tylko wirtualnie i trafiłam w sieci na perełkę, a gdzie? Takie cuda, to tylko w Rosji. 

Kiedy zaczęto budować moskiewskie metro można dowiedzieć się z sieci, a więc nie będę tu tych wiadomości pisała. Skupię się na pięknych zdjęciach kanadyjskiego fotografa, który zrobił je, kiedy nikogo z ludzi tam nie było.

Fotograf – David Byrdeni chciał tymi zdjęciami zwrócić uwagę na powszechny pośpiech i kompletnym niedostrzeganiu tego, co nas otacza.

Zatrzymajcie się więc chwilkę na moim blogu i podziwiajcie.

Z metra codziennie korzysta 7 milionów ludzi! Wow!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

http://www.sdelanounas.ru/blogs/69890

Boję się Ciebie Polsko!

Dobry wieczór. 🙂

 Podzielę się swoimi przemyśleniami związanymi z obecną sytuacją polityczną w Polsce, a więc:

W sobotę jechałam z mężem samochodem po ful wypas autostradzie szybkiego ruchu. Prosta droga jak drut z gładką i solidną nawierzchnią. Pamiętam, że budowano ją za czasów rządów Platformy Obywatelskiej, a więc bardzo niedawno.

Cieszyliśmy się, że teraz jazda do Szczecina będzie bułką z masłem, bo o wiele szybciej i bardziej komfortowo.

Potem autostradę połączono z obwodnicą i już nie trzeba było wjeżdżać do dużego miasta zakorkowanego samochodami, a więc skróciła się jazda z dwóch godzin do jednej godziny.

Tylko wsiadać i jechać z przyjemnością.

Ja wiem, że na polskie drogi Unia pompowała wielkie pieniądze i nie chce mi się szukać w sieci ile na moją autostradę. Wiem jedno, że te osiem lat rządów PO nie były zmarnowane. W wielu miejscach są takie drogi, które zostały wybudowane i nie mamy się czego wstydzić, choć nadal są miejsca hańby i drogi zapomniane, ale przecież nie od razu zbudowano Kraków.

Kiedy jadę, to lubię gapić się przez okno i obserwuję jak Polska się zmienia. Widzę już nie tylko dziurawe drogi i zaniedbane wioski, jak to dawniej bywało, gdyż ludzie w Polsce chcą żyć na europejskim poziomie, a więc się starają.

Jechałam więc w sobotę i nagle zrobiło mi się cholernie smutno. Spytacie dlaczego?

Nagle poczułam dreszcz na plecach, bo zdałam sobie sprawę z tego, że Polska się cofnie o lata świetlne za rządów PiS.

Kiedy wzięli władzę pod koniec 2015 roku mimo całego wachlarza obietnic jestem pewna, że nie zrealizują z nich nawet 25%.

Nie wybudują już autostrad szybkiego ruchu, bo Unia zaraz się od nas odwróci i zamknie dostęp do konta. Będziemy się cofać w rozwoju, bo w swoim budżecie mamy pieniądze jeno dla Rydzyka i nie żadnego tam ojca. Polegną na reformie 500+, bo w 2017 roku zabraknie im kasy na dofinansowanie rodzin. Górnicy wyjdą zaraz na ulicę, bo im obiecali, a nie dają i można tak mnożyć bez końca.

Może się stać, że Unia nałoży zaraz na Polskę sankcje za niesubordynację i w końcu staniemy się drugą Grecją, co prognozują już ekonomiści.

Zaczęli rządzić od dupy strony, bo zamiast zająć się reformami i spełnianiem swoich obietnic, to zaczęli od rozpierduchy w TK, ułaskawienia Kamińskiego i oczywiście dobrali się do de… Lechowi Wałęsie, aby tym sposobem napisać nową historię Polski.

Kto za tym stoi? Nie domyślacie się? Stoi za tym człowiek, który za tamtych czasów, kiedy komunizm obalano nic nie znaczył – razem ze swoim bratem.

Teraz zaciera swoje małe rączki i w ukryciu knuje i zastrasza, tak jak zastraszył chorą na głowę Kiszczakową.

Jednym zdaniem się pytam – dokąd moja kochana Polsko oni Cię prowadzą!

To jest dopiero początek zemsty, bo to, to małe dopiero sie rozkręca, a co z nami, tymi, którzy na to oszustwo nie głosowali?

Już w filmie „Psy” podniesiony został problem z teczkami, że może by warto je spalić, to byśmy nie mieli na zlecenie PiS serialu o tym, kto był zdrajcą, a kto bohaterem. 

Smutna jesteś Polsko pod rządami krwiożerczego Jarosława Kaczyńskiego, który dopnie swego i będzie dążył do tego, aby Wałęsa oddał wszystkie swoje zasługi jego bratu, którego historycy oceniają jako marnego i nieudolnego Prezydenta.

Po tej analizie sądzę, że polskie drogi i ich rozkwit pozostaje teraz w sferze marzeń.

Nie poszli do wyborów, a więc niech się kulają po dziurawych drogach, bo ja będę  jeździła po autostradach zbudowanych za rządów przewidywalnych i w miarę normalnych.

https://www.youtube.com/watch?v=st0h3416PsM

Kochajmy starsze panie, panie :)

Wszystko się zaczęło od generałowej Jaruzelskiej, która podejrzewała swojego męża, już wiekowego o romans z gospodynią domową. Mówiła w brukowcach, że jej mąż to jest Amoroso i ona się z nim rozwiedzie. Nie zdążyła, bo generał Jaruzelski zmarł.

Druga generałowa Kiszczakowa stała się na naszych oczach najdroższą szafiarką w Polsce, która za 90 tysięcy chciała opylić papiery i tu podkreślam, że nie tylko na Wałęsę. Poczuła wiatr w żagle i kiedy generał Kiszczak zmarł – to ewidentnie zaszalała i kto wie, ale może zmieniła bieg historii polskiej.

I tu dochodzimy do innej starszej pani, która za czasów naszej młodości umilała nam telewizyjny czas. Była śliczna i miło się ją odbierało, a teraz kiedy Kurski robi telewizję Narodową, to pani Wander zapragnęła powrotu do telewizji. Twierdzi, że skoro ma burzę, swoich włosów i wciąż swoje zęby, to chętnie przyjmie propozycję, by na nowo zaistnieć w telewizji. 😀 Pani Wander jest zapewniana przez znajomych, że wciąż wygląda świetnie. Ja bym radziła, aby znajomych zmieniła na bardziej szczerych. 😀

Jednym słowem nigdy nie wiadomo, co kobiecie na starość do głowy przyjdzie. 😀 Aż się boję o siebie. 😀

Bogumiła Wander też chce wrócić do telewizji. „Znajomi mówią mi, że dobrze wyglądam!”

 

 

 
Nowi szefowie TVP postanowili powrócić do kilku pomysłów sprzed lat, które, ich zdaniem, sprawdzą się w nowej, „narodowej” telewizji. Po latach przerwy mają zostać przywrócone takie programy jak magazyn kulturalny PegazTeleranek oraz popularnonaukowa Sonda. Toczą się także negocjacje w sprawie powrotu Wielkiej Gry, jednak prowadząca program Stanisława Ryster odmawia, w obawie, że program będzie robiony byle jak.

Swoją szansę w odświeżaniu starych formatów dostrzegła też dawna prezenterka Bogumiła Wander. Mimo że skończyła już 72 lata, szykuje się do powrotu na antenę.

Nie utyłam, nie mam braków w uzębieniu i wszystkie zęby mam swoje – reklamuje się wFakcieGęste włosy też są moje. Nie mam sklerozy, dobrze się czuję. Przyjaciele i znajomi powtarzają mi, że dobrze wyglądam. Nie czuję się ograniczona wiekiem.

Wander pracowała w TVP od 1970 roku. W 2002 roku złożyła wymówienie, bo czuła się odsuwana na boczny tor. Jak zapewnia w Fakcie, nie straciła kontaktu z telewizją, więc na pewno szybko przypomni sobie dawne obowiązki.

Często bywam w telewizji śniadaniowej jako gość – wyjaśnia w tabloidzie.

Myślicie, że uda jej się jeszcze wrócić do TVP?