Wyobraźmy sobie małe dziecko z biednej rodziny, obojętnie z jakiego zakątka naszego globu. Wyobraźmy sobie chłopca, czy dziewczynkę, ogólnie dzieci, które żyją w małych społecznościach, albo w wielkich miastach, gdzie rodzice szarpią się z codziennością i ciężko pracują. Jedyną pociechą jest ksiądz i kościół, gdzie co niedzielę prowadzają swoje pociechy, by wychować je w duchu chrześcijańskim na dobrych i porządnych ludzi.
Nagle takie dziecko zostaje zauważone przez księdza i przez to czuje się wyróżnione i spełnia każdą prośbę swojego kapłana, który chce dla dziecka jak najlepiej i w imię miłości do Boga zaczyna je po kryjomu molestować.
Ksiądz źle się czuje, a więc zaprasza dziecko do swojego pokoju, by tam pod sutanną zrobiło, co mu mówi, bo w ten sposób ksiądz poczuje się lepiej i dziecko robi, bo przecież ksiądz jest dobrym człowiekiem i nic złego się nie dzieje.
Dziecko rośnie i zaczyna rozumieć, że coś jest nie tak, że zostało wykorzystane i skrzywdzone i już od tego momentu nigdy nie będzie człowiekiem szczęśliwym. Te wydarzenia wryją się w jego mózg i duszę i będą go dręczyć do końca jego dni. Będzie nieszczęśliwym człowiekiem, bo ze wstydu nikomu o tym nie opowiedział, gdyż sądzi, że nikt mu nie uwierzy, że ksiądz, szanowany kapłan mógł dopuścić się takich czynów.
Piszę o tym po obejrzeniu filmu, który właśnie dostał Oscara, a jego tytuł, to „Spotlight’, co w naszym języku oznacza – reflektor.
Boston, rok 2001 i czterech dziennikarzy zaczyna interesować się molestowaniem dzieci w mieście. Gazeta, która zajmowała się najbardziej ciekawymi i kontrowersyjnymi tematami bierze na tapetę 13 księży podejrzanych o molestowanie dzieci.
Im dalej w las, tym liczba zboczonych księży urasta do 90. Na redakcję pada blady strach, czy zdołają dość do zatajonych prawd wśród prominentnych ludzi miasta, którzy doskonale o wszystkim wiedzieli, ale zamietli wszystko pod dywan.
Film opowiada o dochodzeniu do prawdy. Dziennikarze docierają do ofiar molestowania i do archiwów, aby tylko rozprawić się z procederem i udowodnić, że molestowanie odbywało się i wciąż odbywa na niewyobrażalną skalę.
Po obejrzeniu tego filmu trudno jest normalnie oddychać. Trudno nie zacisnąć dłoni w pięść i trudno się otrząsnąć i ot tak sobie pójść do kuchni, by zrobić herbatę. Trzeba przetrawić i stanąć na chwilę w miejscu, by złapać głębszy oddech.
Dlatego polecam ten film tylko ludziom o mocnych nerwach, gotowych na przyjęcie takiego okrucieństwa zgotowanego dzieciom przez ludzi w sutannach!