Obejrzałam niedawno film pt. „Młodość” w reżyserii Paolo Sorrentino, który gorąco polecam, ale ja szczególnie z tego filmu zapamiętałam scenę, kiedy to stary człowiek prosi osobą młodą, by zerknęła w lunetę ustawioną na bliż i powiedział, że tak oto widzi się kiedy jest się młodym, czyli jaskrawo i bardzo dokładnie. Potem lunetę ustawiono na dal i obraz oczywiście stał się daleki, rozmazany i stary człowiek uświadomił młodą osobę, że taki jest obraz starego człowieka, a więc niewyraźny, bo obrazy się rozproszyły i nie wiele zostało w pamięci.
Coś w tym jest, bo sama łapię się na tym, że próbuję sobie przypomnieć tamte lata, kiedy byłam młoda.
Jak się to objawia? Sięgam po zdjęcia, aby sobie przypomnieć, jak to dawniej bywało i pochylam się nad każdym zdjęciem z uwagą i pozostaję z nim na dłużej.
Przypominam sobie wówczas kawałek po kawałku obraz mojego życia. Przypominam sobie moje dzieci, które z nami wyrastały, nasze zwierzęta, wycieczki, wygląd mieszkania na daną chwilę, śluby i pogrzeby, bo faktycznie mamy bardzo dużo zdjęć.
Oglądanie tych zdjęć nie jest jednak tylko przyjemnością, ale są także często wielkim rozdarciem, że te lata tak szybko minęły, że praktycznie nie wiadomo kiedy. Minęły jak pędząca rakieta wysłana w kosmos i wtedy jest mi jakoś dziwnie i rozdzieram się na kawałki w tych wspomnieniach.
Gdyby nie zdjęcia, to nie byłabym w stanie sobie tego wszystkiego przypomnieć, bo pamięć ludzka jest nietrwała i na swoje życie z perspektywy mijających lat patrzymy właśnie jak przez lunetę ustawioną na dal. Gdyby nie zdjęcia, ta dal jest niewyraźna i gdzieś tam w szufladkach poukładany jest nie niepełny obraz. Obraz zamazujący się z każdym rokiem, kiedy się po prostu starzejemy.
Kiedy pęd życia znacznie się osłabił, bo praca zawodowa już za mną – dopiero teraz w snach widzę bardzo wyraźnie mojego ojca i moją mamę, którzy zaczęli coraz częściej pojawiać się w moich snach. Kiedyś spałam szybko, niespokojnie, bo takie było życie, ale teraz mam czas na sny.
Łapię się na tym, że staję po środku swojego mieszkania i palcem wskazuję gdzie dawniej stały meble i jakie. Staję po środku pokoju i ręką określam miejsca w pokoju moich dzieci, gdzie spały, gdzie stał ich stolik z komputerem i ich biurka do nauki. Przypominam sobie jak miały w pokoju i gdzie wisiała ogromna półka na ich książki. Przypominam sobie jaką dzieci miały wykładzinę i gdzie wisiały ich drewniane korale, tak dla ozdoby.
Zdałam sobie sprawę też z tego, że od 40 lat śpię wciąż w tym samym miejscu i choć łóżka się zmieniały, to moje miejsce jest tylko moje, bo bezpieczne i kochane, a więc tak czasem się zastanawiam, czy to już jest starość, że tak sobie to wszystko wspominam, czy zwykły sentymentalizm.
Jak to z Wami bywa kochani, bo mam nadzieję, że nie jestem odosobniona we wspominaniu w naszym wieku?