Archiwa miesięczne: Maj 2016

„Ostatnia miłość pana Morgana” – to bardzo mądre kino dla Seniora

Tym razem nie przeczytałam recenzji i opinii o filmie pt. „Ostatnia miłość pana Morgana”

Nie potrzebowałam, bo spojrzałam na plakat i podskórnie poczułam, że to jest film właśnie dla mnie i się nie pomyliłam.

Ten film jest skierowany do mnie i mojego pokolenia, czyli do Seniora, choć może się podobać także młodszemu pokoleniu.

A co my mamy w tym ciepłym i mądrym filmie?

Mamy wszystko, czyli przekrój życia ludzkiego od urodzenia do odchodzenia.

Mamy wielką, małżeńską, długoletnią miłość i stosunki rodziców do swojego potomstwa jakże różnie się układające.

Mamy miłość i odchodzenie i fakt, że przed odchodzeniem nie ma drogi ucieczki.

Mamy ból osamotnionej osoby po śmierci współmałżonka i rezygnację z powodu żałoby.

Mamy pokrętne losy ludzkie i mamy dużo, dużo, dużo uroków Paryża i przecudownie mądrych dialogów.

Nie będę się już rozpisywała, a jedynie, co mi pozostało, to polecić ten film wszystkim wrażliwym ludziom.

Nie pożałuje nikt!

 

 

 

Reklama

Ten reportaż uczy pokory!

Miał trzy lata, kiedy ugotował rodzicom pomidorówkę

Łukasz Pilip
28.05.2016 01:00
„W wieku 13 lat zapisałem się na siłownię. Ćwiczyłem, bo chciałem nosić mamę. Kto inny weźmie ją rano do toalety? Tak się wytrenowałem, że dźwigałem mamę jedną ręką”
Zgadnij, ile telefonów odbieram w drodze do sklepu na osiedlu. Sześć. Tyle razy dzwoni do mnie Maciek. I pyta zawsze: „Uważasz na siebie? Bezpiecznie przejechałeś przez ulicę?”. Tłumaczę mu, że nic się nie stanie, gdy wyjadę po ziemniaki. Ale on ma gen pielęgnacji. Ciągle chce się mną opiekować. To anioł, bez którego siedziałbym z gołą dupą w domu.Tylko że ja mam 50 lat, a Maciuś, mój syn, dopiero 14.
Diabeł
Ryszard: – Poczekaj, opowiem jeszcze, jak poznałem mamę Maćka. Spotkaliśmy się w sanatorium. Ja leczyłem rdzeniowy zanik mięśni, ona – stwardnienie rozsiane. Wcześniej znaliśmy się tylko z widzenia. 30 lat mieszkaliśmy w Gdyni obok siebie. Nigdy nie rozmawialiśmy. Dopiero na tym turnusie odważyłem się zagadać. Podszedłem do Joli i wypaliłem: „Będziesz moją żoną”. Nazwała mnie czubkiem, a potem zwiała. Nie poddałem się. Namówiłem ją na spacer. Rozmawialiśmy tyle, że nie zjedliśmy kolacji. Po czterech dniach od oświadczyn zaplanowałem kolejne. Zerwałem w lesie bukiet konwalii. Znalazłem Jolę w jadalni. 120 osób na sali, a ja klękam i proszę ją o rękę. Ona na to: „Czubek, ale zgadzam się!”.Pół roku później ożeniłem się. Z kolei dziewięć miesięcy po ślubie urodził się Maciek. Powiem ci, że jak usłyszałem o ciąży, to trzy razy latałem do apteki po test. W końcu aptekarka powiedziała: „Panie Rysiu, skoro pan nie potrafi obsłużyć testów, to ja wytłumaczę. Żona jest w ciąży”.
Do porodu Jola nie brała leków na stwardnienie. Robiłem wszystko, aby czuła się dobrze. Gdy zasnęła mi z głową na kolanach, nie drgnąłem. Siedziałem z nią trzy godziny, chociaż musiałem się wysikać. Więc jak się obudziła, powiedziałem: „Joluś, połóż na minutkę głowę na poduszce. Muszę nogi wyprostować”. I wyrwałem do łazienki. Siedziałem w niej pół godziny.Wiesz, że Maćka miało nie być? Z żoną baliśmy się chorób, które mu przekażemy. No i tego, że nawet jeśli urodzi się zdrowy, zostanie naszą opiekunką. Maciuś wie o tym. Raz zapytał tylko, czy jest z przypadku. „Nie myl miłości z przypadkiem”, odpowiedziałem.Szkoda mi Maćka. Wyzywali go koledzy ze szkoły. Że jest synem kalek. Że jego mama nie chodzi, a tata jeździ na wózku.Interweniowałem. Przecież Maciek miał wtedy siedem lat, nie radził sobie z przezwiskami. Wysłałem go do pani psycholog, którą załatwiłem mu, gdy zaczynał szkołę.
Ktoś pomyśli: zabrali chłopakowi dzieciństwo. Ale to nie tak. Maciek miał zawsze tyle luzu, ile potrzebował. Chciał grać w piłkę z kolegami? Grał. Chciał spotykać się ze znajomymi? Spotykał się. Prawie nigdy do niego nie dzwoniliśmy, gdy wychodził z domu. Tylko że ten diabeł sam przylatywał. Kontrolował, czy czujemy się dobrze, czy zjedliśmy obiad. Chciałem go oduczyć tego zachowania. Nie dało się. Zresztą sam zapytaj Maćka, jak odnajduje się w tej sytuacji.
Czternastoletni Maciek. Fot. Marcin Kaliński
Język chorobyMaciek: – Tata nie dałby sobie rady beze mnie. Słabną mu ręce i nogi. Nie włoży butów ani bluzy, nie położy się sam do łóżka. No i nie posprząta. Ale stara się pomagać. Nawet gdy wyjmuję naczynia, on chce je poukładać. Gotuje nam obiady, choć często wymieniamy się w kuchni. Wiesz, że pierwszą pomidorówkę zrobiłem w wieku trzech lat?Niedawno tata powiedział, że po mojej osiemnastce pójdzie do domu opieki. Usunie się i nie będzie mi przeszkadzał, gdy zacznę zakładać rodzinę. Nie lubię, jak tak mówi. Radzę sobie.W wieku 13 lat zapisałem się na siłownię. Miałem zrobić to wcześniej, ale tata nie pozwalał. Ćwiczyłem, bo chciałem nosić mamę. Kto weźmie ją rano do toalety? Pomoże wstać? Usiąść w fotelu? Albo ułoży do snu? Więc tak się wytrenowałem, że dźwigałem mamę jedną ręką. Była leciutka, ważyła nieco ponad 40 kilogramów.
Wiesz, co wkurza mnie najbardziej? Gdy tata wychodzi bez telefonu. Ostatnio dziesięć razy dobijałem się do niego – i nic. Okazało się, że zostawił komórkę w domu. Tak się nie robi, tato.Myślę, że pomoc rodzicom mam we krwi. No bo jak ktoś jest Polakiem, a rodzi się w Niemczech, to będzie mówił po niemiecku lepiej niż rodzice, nie? Dlatego ze mną jest tak samo. Dorastałem w rodzinie z chorobami i nie znam innego języka. To normalka, że pomaga się mamie albo tacie. Może niektórzy są leniami i dlatego unikają opiekowania się rodzicami.
Pijmy wodę z kranuRyszard: – Maciek nie rozumie, że dziecko nie musi zajmować się dorosłymi. On nawet nie przyzna się do zmęczenia. Tylko wejdzie do pokoju i zaśnie w fotelu. Odleci w sekundę.Kiedyś rozciął sobie głowę. Wrócił z podwórka i zamknął się w pokoju. Dziwiłem się, czemu tak cicho siedzi. Jak wszedłem do niego, miał krew we włosach. Oczywiście chciał to ukryć.
Dlatego dobrze, że mamy opiekunkę z MOPS-u. Przychodzi co dzień na dwie godziny. Nie ma jej w weekendy. MOPS przyznał ją, bo Maciek nie zostawiał mnie w domu. Miał lekcje, ale nie wychodził do szkoły. Czekał na przyjście opiekunki. Teraz trafiła się nam porządna kobieta. Wcześniej bywało różnie. Jedna nie wiedziała, jak zmienić Joli pampersa. Druga nie potrafiła jej złapać albo unieść. Maciek tłumaczył tej opiekunce, że musi inaczej chwycić Jolę. Ale ona odburkiwała: „Cicho! Wiem lepiej”. W końcu tak łapała żonę, że dwa razy wyleciała jej z rąk i upadła na pupę. Trzecia opiekunka potrafiła przez dwie godziny wisieć na telefonie albo jeść kanapki. Wywaliłem ją. Bo przez nią Maciek musiał przed szkołą odkurzać i myć podłogi. Przecież Jola potrzebowała sterylności.
Gdy wprowadziliśmy się tutaj, donieśli na nas sąsiedzi. Powiedzieli opiece, że dwoje niepełnosprawnych wychowuje dziecko. Że ja krzyczę. Owszem, darłem się, ale z bólu. Bo Maciek prostował mi przykurcze w nogach. Sąsiedzi stwierdzili też, że Jola często płacze. A ona miała taki dziwny śmiech.Po donosie zapukał do nas pracownik socjalny z policjantem. Maciek wystraszył się. Uciekł do pokoju. Mieliśmy sprawę sądową, bo MOPS chciał nam wtedy dać kuratora. Wygraliśmy. Ale zamiast policjanta powinien przyjść psycholog. Zrobić z Maćkiem wywiad, nie inspekcję!Czekaj, to nie koniec donosów. Któryś z sąsiadów powiedział opiece, że widział mnie w drogim markecie. Że kupowałem tam dziesięć plasterków lepszej szynki. Wkurzyłem się. I wyrzuciłem to pracowniczce socjalnej, która przyszła nas sprawdzić. Zrozumiałbym donos, gdybym brał wódę. Ale jedzenie? Jak można zaglądać drugiemu człowiekowi do reklamówki? Widzisz, jakoś można. I potwierdził to trzeci donos. Tym razem ktoś zrobił ze mnie pijaka. Nagadał opiece, że brzęczy mi alkohol w siatkach, gdy wracam z zakupów. Znów przyszła socjalna. Zamiast piw znalazła wodę w szklanych butelkach. Droga była, kosztowała trzy złote, ale Jola dzięki niej sprawniej przełykała leki. Po donosie powiedziałem żonie, że musi wrócić do plastikowych butelek. A Maciek żartował: „Tatuś, powinniśmy pić tylko wodę z kranu”.
Dobrze, że reszta sąsiadów jest w porządku. Bo niektórzy, jeśli coś się działo z Jolą, przychodzili nawet w nocy. Inni zabierali Maćka do kina albo na mecze w nogę. Byli też tacy, którzy pomagali mi w wypełnianiu dokumentów.A z czego tak się śmieję? Z ciebie. Bo myślisz, że opiekunki przychodzą za darmo. Człowieku, MOPS każe płacić. Ale chociaż daje zniżkę. Najpierw płaciliśmy 20 proc. za opiekę. Wychodziły trzy stówki w miesiącu. Potem 10 proc., czyli około 150 złotych. Dwa razy mieliśmy opiekunkę za darmo. W 2009 roku udzieliliśmy wywiadu dla telewizji. Po tym MOPS zwolnił nas z opłat na pół roku. No i teraz też nie płacimy. Zobaczymy, jak długo. Bo ostatnio była u mnie pracowniczka socjalna i brała jakieś dokumenty.Wiesz, jak boli błaganie o pieniądze w MOPS-ie? Alkoholik ma w nim więcej pomocy niż my. Nie wypije dzień przed przyjściem po kasę, ogoli się ładniutko, odbierze forsę i poleci chlać. Jego dzieciaki nawet nie powąchają tych pieniędzy. Rozumiem, że gościu jest chory. Ale chorzy ludzie leczą się tak jak ja.
Dlatego wyszedłbym na ulicę. Strajkował, że Polska olewa Maćka. Że go nie zauważa. Chcesz przykład? Chłopak musi być pełnoletni, aby podróżować ze mną jako opiekun. Dopiero wtedy miałby darmowe przejazdy w komunikacji miejskiej. Ale że jest 14-latkiem, to płaci.Więc po cholerę będę strajkował? Jak pohałasuję, opieka socjalna stwierdzi, że nie potrafię zająć się synem. I odda go rodzinie zastępczej.
Ryszard z synem Maćkiem. Fot. Marcin Kaliński
Porodówka na turnusieMaciek: – Na zanik mięśni tata dostaje dziesięć zabiegów rocznie. Rehabilitację powinien mieć co dzień. Nie stać nas. Prywatnie jeden zabieg kosztuje 100 złotych. Sam prostuję tacie nogi. Ale potrzebuję pomocy. O rehabilitacji wiem tyle, ile przeczytam w internecie. Zamiast pomóc, mogę skrzywdzić. Tym bardziej że tata krzyczy podczas rozciągania mięśni. Gdy jeździł na turnus rehabilitacyjny, ludzie przezywali go „porodówka”. Bo darł się na cały ośrodek.A wiesz, że przeszedłem w podstawówce kurs pierwszej pomocy? Nawet przydał się. Mama zemdlała mi na rękach. Ułożyłem ją na boku i zadzwoniłem po karetkę.
Ratujcie mamęRyszard: – Nigdy nie wiedzieliśmy, w jakim stanie obudzi się Jola. Jednego dnia uśmiechała się, drugiego jechała do szpitala. Miała tzw. rzuty, postępy w chorobie. Każdy coś jej odbierał. Największy uderzył, gdy Maciek skończył trzy latka. Przestała chodzić. Usiadła.Ostatni rzut miała 26 lutego. Tego dnia obudziła się z uśmiechem. Powiedziałem jej od razu: „Joluś, dzwonię do siostry, żeby wzięła szwagra. Przyjadą do ciebie”. Czekała na nich do ostatniej sekundy. Szwagier ledwo wszedł i od razu poleciał ucałować Jolę. Z Maćkiem trzymaliśmy ją za dłonie. Pierdoliliśmy głupoty. A ona nagle zamknęła oczy. Umarła z uśmiechem, z którym się obudziła.Maciek krzyczał: „Ratujcie mamę!”. Pogotowie przyjechało w kilka minut. Lekarze wiedzieli, że żona nie żyje. Pozorowali akcję ratunkową. Robili to dla Maćka.
Następnego dnia zadzwoniła do mnie rodzina. Prosiła tylko, żebym się nie załamał. „O co chodzi?” – pytam. I zaraz słyszę: „Zmarł twój brat Jasiu”. W ciągu doby Maciek stracił dwie osoby, dla których żył.Zostaliśmy sami.
Bukiet różMaciek: – Przez całe małżeństwo tata kupował mamie kwiaty. Co dwa tygodnie dostawała nowe. Najbardziej lubiła takie z ogródka. Wczoraj przynieśliśmy do domu bukiet róż. Szkoda, że mama ich nie zobaczy. Postawiliśmy je na stole i więdną. Zapomnieliśmy dolać wody do wazonu. Tacie nie przejdzie kupowanie kwiatów. Robił to 16 lat. Kiedyś nawet sąsiadka zaczepiła go na klatce: „Pan jest fenomenem. Musi pan często zdradzać żonę, skoro daje jej pan tyle róż. Bo mój facet raz na rok przynosi mi zdechłego tulipana”.Nie, po śmierci mamy nie chodziłem do szkoły. Dwa tygodnie siedziałem w domu. Tak doradziła mi pani psycholog.
TwardzielBogna Przygoda, psycholog Zespołu Szkół nr 11 w Gdyni: – Maćka poznałam dziewięć lat temu. Chodził wtedy do zerówki. Był pierwszą osobą, która przyszła do mojego gabinetu. Nauczyciele wiedzieli o nim od samego początku. Zauważali, że chłopak opuszczał lekcje, odsypiał w domu. On naprawdę nie nadawał się do siedzenia w ławce. W pierwszej gimnazjum miał najwięcej nieobecności. Dlatego szkoła zwołała zespół wychowawczy. Potraktowała Maćka zgodnie z jego sytuacją życiową. Zaproponowała mu dwie rzeczy. Kontynuację nauki w trybie indywidualnym i powtórzenie pierwszej klasy. Maciek z tatą zaakceptowali te pomysły. Dzięki temu chłopak uczy się systematyczności. Dostaje lepsze oceny. Ale zmienia się też jego zachowanie. Wraca harmonia, która pozwala mu opiekować się tatą i chodzić do szkoły.W Maćku często uruchamia się bunt. Zwłaszcza gdy słyszy rozkazy. Denerwują go osoby, które wtrącają się do jego rodziny. Wiele czynności w opiece nad rodzicami wykonywał sam. Więc teraz nie lubi albo boi się ingerencji osób z zewnątrz. Jego życiowym zadaniem jest obrona rodziny. Realizuje się w tym. Tylko ten psychiczny twardziel nie zdaje sobie z tego sprawy.
Przez cały czas Maciek może korzystać z zajęć grupy terapeutycznej dla młodzieży. Ale powiedział, że nie potrzebuje takiej formy pomocy. Uszanowałam tę decyzję. Przy okazji umówiliśmy się: „Jeśli zobaczę, że coś się dzieje, skorzystasz z zajęć w grupie”. Co jeszcze można zrobić dla Maćka? Zebrać pieniądze na wakacje z tatą. Chłopak potrzebuje odpoczynku. Przydałby się też sponsor, który opłaciłby zajęcia na siłowni. Ćwiczenia są dla Maćka ważne, pomagają mu radzić sobie ze stresem. Tak, boję się o niego. Ciągle zastanawiam się, czy potrafi być dzieckiem. Czy czasem nie gra dorosłego. Najbardziej martwiłam się, jak zareaguje na śmierć mamy. Po jej odejściu chłopak zajął się formalnościami, papierami i pogrzebem. A gdy skończyły mu się te obowiązki, powrócił lęk o tatę. Zwłaszcza – aby nie zostawić go w domu. Dlatego razem jeżdżą na siłownię. Syn ćwiczy, a tata czeka na niego.Powiem panu, jak w skrócie wygląda ich relacja. Niedawno zadzwonił do mnie pan Ryszard: „Proszę pani, jak ja się boję o syna”. A pół godziny potem przyleciał do gabinetu Maciek: „Proszę pani, jak ja się boję o tatę”.
ChoróbskoRyszard: – Krucho u nas z pieniędzmi. Dlatego na któreś urodziny dostałem od Joli dezodorant z kokardką. Maciek śmiał się, że dała mi kobiecy. Ten, którego sama używała. „Liczy się pamięć. A nie prezent za miliony” – wytłumaczyłem synowi.Ile mamy na całą rodzinę? Z mojej renty jest 640 złotych. Maciek dostaje teraz o 100 złotych więcej ode mnie, bo odziedziczył rentę po mamie. Straci ją, gdy przerwie naukę albo skończy 25 lat. Mamy jeszcze zasiłek pielęgnacyjny – 153 złote. Jak połączymy wszystko, to żyjemy za nieco ponad półtora tysiąca. Może dostaniemy niedługo 500 plus, bo złożyłem już wniosek.Rachunki pokrywa moja renta. Z kolei Maćka idzie na życie. Mamy jeszcze zadłużenia. Wisimy tysiąc za mieszkanie. Na dodatek wziąłem pożyczkę na lek dla Joli. Kupiłem go za 2600 złotych. Zaraz potem sprzedałem za 700. Żona umarła, nie zdążyła otworzyć opakowania. Dobrze, że pomaga nam urząd miasta. Daje 490 złotych na mieszkanie. Dokładamy dwie stówki i mamy na czynsz. Ostatnio poprosiłem też o dotację na energię. Maciek zapytał mnie wtedy: „Może lepiej byłoby nie prosić o nią? Bo jak mamy dodatek za mieszkanie i dostaniemy kolejny za energię, to miasto któryś zabierze”. Ale urząd pomógł po raz drugi. Co miesiąc dopłaca 15 złotych do energii. Dobre i to! Bo niektórzy dostają dziewięć.
Maciek opieprza mnie, że nie biorę leków. Że dopiero gdy coś boli, łykam tabletki. A ja wolę wydać na jedzenie niż na siebie.Tak, syn zna wszystkie moje choroby. Wie o trepanacji czaszki, nadciśnieniu, dnie moczanowej i rdzeniowym zaniku mięśni. Ostatniego choróbska boję się najbardziej. Jest śmiertelne. Walczę z nim, bo Maciek nie może zostać sam. Nie teraz.Dlatego staram się o dofinansowanie do wyjazdu na rehabilitację w Bory Tucholskie. Co roku jeżdżę tam z Maćkiem. Ja mam zabiegi, a on odpoczywa. Ode mnie, od domu, od bycia dorosłym. Tylko tym razem syn też musi mieć rehabilitację. Boli go kręgosłup od dźwigania mamy. Jest jednak problem. Nie mamy pieniędzy na turnus. Musimy uzbierać je do 14 lipca. Z Państwowego Funduszu Rehabilitacyjnego Osób Niepełnosprawnych dostaliśmy już 1200 złotych. Ale wciąż brakuje nam prawie trzy razy tyle. Maciek jeszcze o tym nie wie.
Bliski kontaktKatarzyna Stec, zastępczyni dyrektorki MOPS-u w Gdyni: – Sytuacja rodziny Konstanskich jest delikatna. Zwłaszcza po śmierci pani Jolanty. Na co mogą liczyć Maciek i jego tata? Obecnie na bezpłatną opiekunkę. Poza tym oferujemy im wsparcie psychologiczne. A jeśli pan Ryszard chciałby zmienić godziny przychodzenia opiekunki, dostosujemy się. Zapewniam, że jesteśmy z tą rodziną w bliskim kontakcie.SpokójRyszard: – Przed chwilą dzwonił MOPS. Zarzucił mi, że ściągnąłem na niego dziennikarza. Że to ja zadzwoniłem do ciebie, a nie ty do mnie. Ale wytłumaczyłeś urzędnikom, jak wygląda sytuacja? Że sam mnie znalazłeś? No, to całe szczęście. Bo ich zdaniem żeruję na chorobie.
Przepraszam, że znowu dzwonię. Ale wczoraj zdenerwowałem się telefonem od MOPS-u. Miałem zapaść. Uratował mnie syn. Pobiegł po sąsiadkę z naprzeciwka. Potem pojechał ze mną do szpitala. Lekarze powiedzieli, że Maciuś był spokojniejszy niż ratownicy medyczni. I że gdyby mi nie pomógł, umarłbym.Wszyscy, którzy chcieliby pomóc Maćkowi i jego ojcu, proszeni są o kontakt z autorem: lukasz.pilip@agora.pl

Nowe rządy i nadzieja na skuteczne działania!

Kto czyta mojego bloga od dłuższego czasu ten wie. 

Hejterki, które mnie w sieci gnębią może odpowiedzą za to, bo nikt nie ma prawa w sieci, ani w życiu realnym gnębić drugiego człowieka! Dwie paniusie tego nie wiedzą, ale nie spocznę dopóki się nie dowiedzą!

Paniusia M.P. i K.S. są to wyjątkowe… i tu się powstrzymam, aby mi nie zarzucono niczego!

Może kiedyś na blogu napiszę, że warto było walczyć o swoje dobre imię. 

Może nowe rządy i nowy Minister Sprawiedliwości będzie w końcu skuteczny!

 

Na co Polsce potrzebny jest Senior?

Na moim blogu często podnoszę temat starości. Sama nieuchronnie się do niej zbliżam, choć zadaję sobie pytanie, kiedy ta starość się właściwie zaczyna?

Różnie to bywa i tu zacytuję moją ostatnio wymyśloną maksymę, że życie to nie kabaret, bo życie, to jest życie!

Jednych starość dopada jeszcze w młodości, a inni do śmierci są młodzi i czort wie od czego to zależy, ale z pewnością od podejścia do upływającego czasu i higieniy życiowej, ale i geny mają tu wiele do zrobienia.

Kiedy czujemy się starzy? Z pewnością wówczas, kiedy ciało odmawia posłuszeństwa, a także rozum.

Kiedy nie możemy już swobodnie wykonywać prostych rzeczy. Kiedy każdy krok sprawia kłopot. Kiedy wchodzenie po schodach staje się katorgą. Kiedy zapominamy wyłączyć gaz. Kiedy łapiemy się na tym, że potrafimy przypalić wodę na herbatę.

To jest smutny bardzo okres w życiu każdego człowieka, kiedy nasi bliscy widzą, że już wymagamy opieki, bo sobie zwyczajnie nie radzimy. Chyba wówczas zaczyna się starość, gdy nasi bliscy kłócą się o to, co z nami zrobić, bo oni nie mają czasu nami się opiekować 24 godziny bez przerwy, bo staliśmy się roślinką!

Roślinką nie jest Pan Ryszard Czajewicz, o którym dziś mówili w programie TVN 24 „Blisko Ludzi”:

 „Pan Ryszard Czajewicz ma 84 lata. Życie wiódł normalne, do czasu, gdy potrącił go samochód. Teraz, jako niepełnosprawny, z życiem toczy walkę tak samo nierówną, jak ta z wymiarem sprawiedliwości. Sąd przyznał mu 21 tysięcy złotych od ubezpieczyciela sprawcy, ale starczyło na trochę. Teraz bóle się nasilają, potrzebna operacja i pan Ryszard wystąpił o kolejne 50 tysięcy. Sąd przyznał 10, uznając, że tak stary człowiek z kalectwem będzie żył krócej niż młody. Do wypadku doszło w październiku 2012 roku. Mężczyzna miał wówczas 82 lata. Był samodzielny i cieszył się dobrym zdrowiem. Od dwóch lat porusza się za pomocą kul i balkonika. Sprawca wypadku miał kłopoty finansowe, więc pan Ryszard od jego ubezpieczyciela domagał się 50 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Sąd przyznał mu dziesięć tysięcy. Wyrok nie jest prawomocny, poszkodowany mężczyzna zamierza się od niego odwołać bo uważa, że jest krzywdzący.”

Pan Ryszard wg. Sądu jest za stary na to, by otrzymać odszkodowanie adekwatne do jego cierpienia. Sąd uznał, że Pan Ryszard nie jest młody już, a więc na cholerę mu tyle kasy!

Oglądając ten program otrzymałam razem z moim Mężem siarczysty policzek, bo w Polsce ludzie starsi są nikomu nie potrzebni i niech lepiej siedzą cicho i przyjmują to, co im daje demokratyczne państwo!

Otrzymałam policzek, a i wielu Seniorów w Polsce, bo starość w moim kraju jest brzydka i Seniorzy stanowią grupę wysoce kłopotliwą i po takim reportażu wypada się tylko powiesić, by nie być zawadą w Polsce i dla rodziny.

Jednak ja się nie poddaję, bo mam przykład mojej 84 Mamy, która jest przyjmowana przez lekarza przyjemnie i z godnością, ale może moja Mama ma po prostu taki urok, że lekarz na jej widok się uśmiecha.

Trzeba jednak pamiętać, że w krajach trzeciego świata Senior, jest traktowany jako ktoś doświadczony, wartościowy i zasługuje na szacunek, a tylko u nas Senior to kupa starego mięcha, nikomu nie potrzebny, na którym nie da się zarobić, a trzeba dokładać!

Sprawiedliwe jest to, że kiedyś wszyscy będą starzy! Dlaczego niektórzy o tym zapominają?

Dzień dobry truskawkowe :)

 

Dzień dobry. 🙂

Już są aromatyczne truskawki i napiszę jak najbardziej je lubię, a lubię najbardziej prosto z krzaka. Może trafić się piasek, ale jedliśmy jako dzieci wszystko nie myte i nic nam nie było.

Teraz kiedy już jestem duża, to oczywiście owoce myję, a potem oczywiście usuwam szypułki.

Następnie truskawki przekładam do miksera, dodaję łyżkę cukru trzcinowego.

Następnie wsypuję pół paczki cukru waniliowego, a kiedy nie mam, to kilka kropel olejku do  ciasta obojętnie o jakim smaku. W ten sposób podkręcam smak koktajlu. Rozlewam do szklaneczek. 

Jeszcze jak mi się chce piec naleśniki – to  połączenie jest wyborne.

Jeśli nie chce mi się wyciągać miksera, to tłuczkiem do ziemniaków ugniatam truskawki z tymi samymi dodatkami i wcinamy taką koktajlową papkę.

Ot i to wszystko, a ja życzę smacznego jeśli ktoś skusi się na mój koktajl. 

Chętnie poczytam inne przepisy z truskawką na pierwszym planie.

Miłego popołudnia.

Dla zdrowia

Truskawki mają wiele walorów zdrowotnych i dietetycznych. Przede wszystkim świetnie działają na nasze nerki i układ trawienny. Ze względu na sporą zawartość witaminy C wzmacniają nasz organizm i wspomagają pracę układu immunologicznego. W swoim składzie truskawki mają sporo pierwiastków takich jak: wapń, potas, żelazo oraz fosfor. Szczególnie polecane są do spożycia dla dzieci oraz kobiet w okresie menopauzalnym. Również wskazane są dla osób zagrożonych osteoporozą. Dodatkowo owoce te w swoim składzie mają witaminę A oraz B1 i B2. Stąd pewnie są uznawane za owoce piękności, gdyż poprawiają kondycję naszej skóry, wzmacniają włosy i paznokcie.

http://www.poradynazdrowie.pl/truskawki-pelne-slonca.html

Moja szybka sałatka z pomidora :)

Moja sałatka z dużego pomidora!

Od zawsze lubiłam pomidory, pod każdą postacią, a skoro już pojawiły się te bardziej wartościowe, które mają w sobie promienie słońca, choć hodowane w szklarni o nieregularnych kształtach, to już jest coś, co lubię.

Jeśli nie mam na co dzień w kuchni innych warzyw, to pomidory mam prawie zawsze. Zimą są one drętwe i bez smaku, ale oto tadam – już pojawiły się smaczne i daje się je zjeść.

Moją prostą i wręcz prymitywną sałatką, którą sobie sama wymyśliłam i mi smakuje robię  tak:

– Pomidora myję i nie obierając go ze skórki, kroję w dość dużą kostkę.

– Przekładam do ulubionej miseczki i wciskam duży ząbek czosnku.

– Solę i pieprzę i dodaję kilka kropel oliwy.

– Jeśli mam coś zielonego, bo np. pietruszkę, albo koper, to też dodaję.

– Robię to szybko i niedbale, bo tak mi się chce tej surówki, ale mimo chęci na szybkie zjedzenie – odstawiam na parę minut, aż pomidor puści swój sok i zmiesza się z oliwą i czosnkiem. Ten sok lubię najbardziej.

Ja wiem, że to prymitywne danie, ale ja sobie często robię taką sałatkę, czy jak to tam zwał.

Można dodać ser Feta, albo oliwki i modyfikować pod swój smak.

Ciekawe jak spożywacie pomidory wg, swojego gustu i smaku, oraz pomysłu?

Dodam jeszcze, że uwielbiam połączenie pomidora ze świeżym ogórkiem, choć jest to ponoć zbrodnia na organizmie. Jednak to połączenie mnie kusi i sobie nie odmawiam i żyję ha ha 🙂

 

Właściwości pomidorów

Pomidory mają mnóstwo witamin i pierwiastków mineralnych. Zawierają antyutleniacze, które chronią skórę przed wolnymi rodnikami i zapobiegają procesom szybkiego starzenia się tkanek. Pomidory wzmacniają odporność dzięki dużej zawartości witaminy C. Warzywa są małokaloryczne, więc mogą sobie na nie pozwolić nawet osoby na diecie. Ponadto świeże warzywa można przygotować na wiele sposobów: na kanapki, w sałatce czy w przetworach, zawsze smakują równie wyśmienicie.https://portal.abczdrowie.pl/wlasciwosci-pomidorow

Nikt w sieci nie pisze tak mocnych tekstów na obecną rzeczywistość!

Za zgodą mojego znajomego z FB – pisarza Andrzeja Rodana, wklejam jego tekst traktujący o obecnej rzeczywistości politycznej  w Polsce.

Andrzej Rodan pisze jak jest – bez owijania w bawełnę. 

Andrzej Rodan pisze i nie boi się pisać!

Ja tak nie potrafię opisywać tego, co dzieje się w Polsce i przewidzieć, co stać się może w związku z tak prowadzoną polityką w kraju.

Ja wiem, że wielu się nie podoba, co pisze Andrzej Rodan, ale ja go czytam i przede wszystkim zgadzam się z nim, bo Andrzej obserwuje scenę polityczną i potrafi to ubrać w zdania!

„GANG KRASNALA (część kolejna), czyli porady dla Domu Wariatów im. Krasnala Balbiny.
ANDRZEJ RODAN człek gorszego sortu tako rzecze: jeszcze raz przypominam ci mój malutki kochaniutki konusie szwoleżerze mazowiecki na białym kucyku (albo kocie), ty Gomułko naszych czasów – zanim 500 + się opamięta, – zanim rozliczą was z obietnic wyborczych, – zanim urządzicie następne seanse nienawiści, – zanim wyskrobiecie kolejną złą ustawę, – zanim twój Gang Krasnala doprowadzi Polskę do ruiny, – zanim doprowadzisz swoich gamoni-dupowłazów do upodlenia, zeszmacenia się i zrobisz z nich donosicieli, głosicieli żałosnej propagandy, a do końca, drogi Krasnalu, zhańbisz marionetkową Broszkę i tragikomicznego Maliniaka, który sam o sobie mówi: niezlomny (ha, ha, ha), – zanim wyprowadzisz Polskę z Unii Europejskiej w ramach Dobrej Zmiany, – zanim wygonisz wszystkich o odmiennym kolorze skóry, – zanim zmienisz ordynację wyborczą na taką, która zapewni gangowi rządy do końca świata i jeden dzień dłużej, – zanim zamienisz Polskę w państwo wyznaniowe, – zanim w porozumieniu z Kościolem urządzisz Piekło Kobiet, – zanim zaczniesz dodruk pieniędzy i zaciągniesz kolejne miliardowe pożyczki, – zanim zaczniesz aresztowania inaczej myślących od ciebie, – zanim zniszczysz praworządność, sądownictwo, demokrację, konstytucję i zawłaszczysz państwo, SPIESZ SIĘ! Powiadam ci: Balbina, spiesz się!
Bo ciemny lud gorszego sortu wyjdzie na ulicę i poszuka groteskowego “Naczelnika Państwa” i wsadzi go do właśnie robionego przez komisję smoleńską (ha ha ha) modelu Tutki
Ty się Balbina, kurwa, nie opierdalaj tylko po zakończeniu Światowych Dni Młodzieży oraz szczytu NATO – wprowadź STAN WOJENNY i będzie w kraju spokój! Czołgi na ulice! Watahy “narodowców” (naziole-łysole) do boju! Lance do boju, szable w dłoń, Polaków gorszego sortu goń, goń, goń… Świat jest nasz, dziewczęta w górę kiecki! Jedzie ułan mazowiecki (na białym kucyku, albo kocie). Jedzie Dupa w siodle, czoło w chmurach. Kraj jest Gangu Krasnala, ciesz się więc dzielny mazowiecki szwoleżerze (na białym kucyku, albo kocie) teraz masz protekcję w Belwederze… 
I tak ci szczerze radzę z głębi mojego chłopięcego wrażliwego serduszka delikatnego jak pasztet ze słowiczych języczków!
Na zdjęciu błogosławię gang i życzę zdrowia, bo niebawem dużo zdrowia będzie wam potrzebne, wy moje żałosne, tandetne, prześmieszne, kłamliwe, kieszonkowe bohatery z Domu Wariatów im. Krasnala Balbiny! 
UDOSTĘPNIJCIE zanim będzie za późno, bo ciemności kryją ziemię!”

Bo to była bestia, a nie matka!

Tyle życzeń dziś pojawiło się dla Mam. Tyle piosenek poświęconych dla najważniejszej osoby w naszym życiu i tak się zrobiło cudnie. Ludzie wkleją zdjęcia swoich Mam, które wciąż są i tych, które już odeszły na drugą stronę.

A ja tak myślę sobie, czy wszystkie Mamy są takie dobre, krystaliczne, pomocne, kochające i tu przypomniała mi się historia z przed może 10 lat, a może więcej, która wstrząsnęła moim miasteczkiem. Mówiły o tej historii kobiety u fryzjera, ale owa historia wstrząsnęła też płeć męską na znak solidarności, ale od początku.

Jak to zwykle bywa. Spotyka się dwoje ludzi, czyli dziewczyna i chłopak i się w sobie zakochują. Nie widzą poza sobą świata i postanawiają się po jakimś czasie pobrać.

Jacek i Magda pasowali do siebie jak dwie połówki jabłka. On wysoki, przystojny, a ona jeszcze ładniejsza. Wysoka brunetka z krągłym biustem i kobiecą talią. Rzucała się od razu na ulicy ludziom w oczy. Zawsze elegancko i stylowo ubrana i umalowana. Zawsze równa kreska na oku i zadbane, długie, czarne włosy. Była śliczną dziewczyną, bardzo się wyróżniającą w tłumie.

Kiedy brali ślub w miejscowym kościele, to świętowało całe miasto, gdyż wozy weselne klaksonami przecięły w mieście powietrze, a wesele było huczne i na bogato, bo tak się postawili rodzice młodej pary.

Po roku ona urodziła syna, ale macierzyństwo nie zabrało jej ani grama urody. Wręcz przeciwnie! Wciąż była zadbana i jeszcze bardziej kobieca, kiedy z wózkiem spacerowała po mieście.

Za jakiś czas zatrudniła się w sklepie z kosmetykami i ja bardzo często robiłam u niej zakupy, gdyż znała się na tym i potrafiła mi polecić dobry kosmetyk, a ja zawsze byłam zadowolona. Miła i kompetentna osoba na właściwym miejscu.

Ludzie w mieście trochę się dziwili, bo młode małżeństwo tak się przykładało do pracy, że co rok pojawiało się na świecie malutkie ich dzieciątko, ale ona ciągle była atrakcyjną kobietą. W wychowaniu bardzo jej pomagała teściowa, kiedy jej mąż ciężko pracował na rodzinę. Był ambitny i założył własną działalność budowlaną i nie brakowało im niczego. Marzył o tym, aby wybudować dla rodziny duży dom, bo to był mężczyzna rodzinny i zależało mu na tym, by  ona szczęśliwa była, oraz jego dzieci miały przestrzeń.

Pewnego dnia wybrałam się do fryzjera do swojej ulubionej fryzjerki, a była nią siostra mężczyzny z czwórką dzieci i wciąż zakochanego, bo tak wciąż sądziłam.

– Pani Elu, a wie pani, że od mojego brata odeszła żona?

– Jak to odeszła? – Gdzie odeszła pytałam zaskoczona.

– Ona dwa miesiące temu urodziła czwarte dziecko i nikt się tego nie spodziewał!

– Poznała w sieci faceta i po urodzeniu dziecka spakowała się i w ukryciu wyjechała do tamtego!

– A dzieci? Spytałam!

– Dzieci zostawiła i wyjechała, bo ponoć zakochała się w jakimś muzyku.

Zdębiałam dosłownie, bo oto moja opinia o tej kobicie legła w gruzach. Nie mogłam się otrząsnąć długo, gdyż nie mieściło mi się w głowie, że można ot tak sobie urodzić i za chwilę porzucić własne dzieci.

W mieście wrzało i okrzyknięto ją najbardziej wyrodną matką.

Ojciec dzieci za jakiś czas – kiedy się otrząsnął poznał inną kobietę, która z uczuciem zaopiekowała się jego dziećmi. Najstarszy syn uczęszcza już do średniej szkoły i pewnie dziś złożył życzenia matce, która go wychowała, bo podobno matka biologiczna nigdy się nie próbowała skontaktować ze swoją czwórką, którą nosiła pod sercem.

Moje odkrycie muzyczne dla Mamy!

Potłukę się,
pogubię gdzieś,
okłamię Cię,
powstrzymasz gniew.
Zapragnę gwiazd,
Ty wszystko dasz,
a ja wezmę wszystko.
Przetańczę noc,
uwierzę w coś,
dosięgnę dna,
obiegnę świat,
popełnię błąd,
wykrzyczę złość,
bo Ty stoisz za mną.

Dam Ci za to polne kwiaty,
wyślę list, wezmę na spacer,
sam dla Ciebie prezent zrobię,
do snu bajkę Ci opowiem.

Postawię się,
osiągnę cel,
poczuję wstyd,
i będę zły.
Podniosę głos,
zbuduję dom,
a Ty będziesz dumna.
Nie boję się,
wiem czego chcę,
i będę szedł,
przed siebie szedł,
obejrzę się,
poszukam Cię,
i już nie odnajdę.

Dam Ci za to polne kwiaty,
wyślę list, wezmę na spacer,
sam dla Ciebie prezent zrobię,
do snu bajkę Ci opowiem.

Polskie „Przeminęło z wiatrem”- moje kino

Dzień dobry 🙂

Każdy dzień jest inny i nigdy o poranku nie wiemy, co ten nowy, dany nam dzień przyniesie. To jest jedna wielka niewiadoma i niespodzianka, a dziś sama sobie ją zrobiłam.

W 1976 roku nakręcono w Polsce film pt. „Trędowata”.

W tym roku, w maju rodziłam moje pierwsze Dziecko i w tym czasie, po 40 latach włączyłam telewizor i po 40 latach przypomniałam sobie ten film, emitowany w telewizji  „Kultura”.

Jak dobrze jest tak oderwać się od bieżącej polityki i tego wszystkiego, co dzieje się na świecie i udać się do zamku w Łańcucie. Jak dobrze powspominać wspaniałych aktorów, których bardzo wielu już z nami nie ma.

Jak dobrze wtopić się w film, wcale nie gorszy niż amerykańskie „Przeminęło z wiatrem” i stwierdzić, że w Polsce nakręcono „Trędowatą”, a potem długo, długo nic tak wzruszającego, bo nawet mój Mąż uronił łzę.

Jeśli macie chwilę, to polecam powrót do naszego, rodzimego kina nakręconego w pięknych miejscach z tak wspaniałą muzyką i historią pewnej miłości.

A w skrócie o czym ten film traktuje:

 

„Stefania Rudecka jest guwernantką w majątku hrabiny Elzonowskiej. Spokój zakłóca pojawienie się przystojnego i bogatego członka rodziny, ordynata Waldemara Michorowskiego. Ordynat jest urzeczony urodą Stefci i zaczyna z nią flirtować. Pod maską wzajemnych złośliwości rodzi się miłość. Kiedy podczas przyjęcia w gronie arystokratów Waldemar prosi do tańca Stefcię, wybucha skandal. Stefcia opuszcza majątek. Po drodze ordynat przekonuje Rudecką do swoich uczuć, które ona odwzajemnia. Rodzina jest przeciwna mezaliansowi. Do zaręczyn jednak dochodzi. Podczas pierwszego wspólnego balu narzeczonych Stefcia staje się ofiarą nienawiści arystokratów, dla których na zawsze pozostanie „trędowata”.

https://www.youtube.com/watch?v=fwM5SZ7HdUg

https://www.youtube.com/watch?v=TdEZRdmJZxo

 

Kwiatki na Dzień Matki :)

Jutro jest cudny dzień – Dzień Matki. 

Mam codziennie w głowie wielki strach. Codziennie dziękuję, że moja Mama, mimo sędziwego wieku wciąż dobrze sobie radzi. Oczywiście, że nie jest już tak sprawna, ale oto dziś kolejny raz odetchnęłam.

Dzwonię do Niej i pytam gdzie jest i okazuje się, że mimo wielu trudności z poruszaniem – moja Mama wyszła na spacer. Kiedy zadzwoniłam, to siedziała  na placu przy fontannie. Dzisiejszy dzień nie jest upalny, a więc moja Maminka podreptała spacerkiem na swoją ulubioną ławeczkę. Ucieszyłam się, że jest wciąż taka ambitna i dzielna.

Całe życie moja Maminka miała piękne kwiaty na balkonie i były one dla Niej źródłem radości i dumy. Jednak od paru lat zaniechała swój balkonowy ogródek, gdyż nie ma już na to siły, by sadzić kwiaty i je potem pielęgnować, oraz przezimować. Rozumiem ją doskonale, bo sama już mam z tym problemy. Trzeba kupić skrzynki, ziemię, kwiaty i potem to wszystko umieścić na balkonie. Ja mam Męża, który pomaga mi w wielu pracach, ale moja Mama mieszka sama. 

Dlatego na Dzień Matki wyhodowałam dla Niej skromną namiastkę ogródka balkonowego, by sobie doniczkę ustawiła na parapecie. Niech cieszy jej oczy, kiedy w słoneczny dzień moja Mama siedzi na balkonie.

Oczywiście, że mogłabym kupić coś w sklepie. Oczywiście, że mogłabym kupić jakiś prezent, ale sadziłam kwiatki z myślą o tym właśnie dniu i dziś już Jej zaniosę. Myślę, że sprawię Jej tym drobiazgiem przyjemność.

Mamo – dla Ciebie piosenka i dla wszystkich Mam świata!

Przychodzi taki czas w życiu moim, że coraz bardziej Cię kocham. Coraz bardziej rozumiem Twój trud włożony w moje wychowanie, a nie miałaś lekko! Łzy moje są dowodem na to, jak z upływającym czasem to doceniam 🙂