Nie miałam dzisiaj za dużo czasu na Internet, bo real też ma swoje, bardzo ważne prawa i trzeba się przenieść do swoich obowiązków dla rodziny.
Jednak kiedy wieczorem odpaliłam komputer i zajrzałam oczywiście na Facebooka, to od razu zauważyłam, że świat wstrzymał oddech. Wstrzymał oddech i to nie z powodu ataku terrorystycznego, czy też kolejnej, okropnej wojny, a z powodu rozwodu najpiękniejszej pary świata, czyli Angeliny Jolie i Brada Pitta.
A wszystko zaczęło się tak:
Angelina Jolie i Brad Pitt poznali się w 2004 roku na planie filmu Pan i Pani Smith. Aktor był wtedy mężem Jennifer Aniston – oboje przez lata zapewniali, że ich romans zaczął się już po rozstaniu z gwiazdą Przyjaciół, jednak ostatecznie przyznali, że „trochę się pospieszyli”. Mają razem szóstkę dzieci: 15-letniego Maddoxa, 11-letnią Zaharę, 10-letnią Shiloh, 9-letniego Paxa oraz 8-letnie bliźniaki, Vivienne i Knoxa.
W sierpniu 2014 roku, dość niespodziewanie, postanowili zalegalizować swój związek. Słowa małżeńskiej przysięgi pomagały im pisać dzieci, które udekorowały też swoimi rysunkami suknię Angeliny.
Dzisiaj świat obiegła informacja, że w poniedziałek Jolie wystąpiła do sądu z pozwem rozwodowym, powołując się na „niemożliwe do pogodzenia różnice”. Domaga się wyłącznej opieki nad dziećmi, z możliwością sądownie ustalonych spotkań z Pittem.
Przez ostatnie 12 lat Angelina i Brad uchodzili za najważniejszą i „idealną” parę światowego show biznesu.
Kurcze blade dlaczego? Tak sobie pomyślałam od razu. Oczywiście prawda gdzieś jest pośrodku, ale bardzo zrobiło mi się dziwnie, bo z przyjemnością na nich patrzyłam w filmach i prywatnie, kiedy media pokazywały ich fotosy. Jakaż Ona piękna i jakiż piękny On. Blask od nich bił z każdego zdjęcia.
Uważałam ich za bardzo udaną parę świata, taką, której nie jest w stanie nic rozłączyć, bo miłość przede wszystkim, a tu masz!
Rozwód i koniec związku i z tego można wnioskować, że miłość nie jest wieczna, a pieniądze też szczęścia nie dają – przykre!
A ja ze swoim Bradem już jestem 40 lat i przetrwaliśmy burze i oceany, tsunami i wciąż się kochamy! 😀