Archiwa miesięczne: Grudzień 2016

To był bardzo niepokojący rok! Zły dla Polski, a dobry dla mojej Rodziny!

 

https://www.youtube.com/watch?v=pESX7mQwTNU

Była wielka awaria Grupy Onet i na koniec roku wszyscy blogerzy nie mogli wejść na swoje blogi.

Wielka frustracja i żadnych przeprosin, ale w końcu mogłam wejść na swojego bloga, bo naprawili!

Chciałabym podsumować ten rok – 2016 i tak:

Mam wielki żal do wyborców PiS, że godzą się na zdemolowanie mojego kraju przez tych, którzy dorwali się do władzy.

Mam wielki żal, że Polska za chwilę będzie w ruinie przez niegospodarność, rozdawnictwo, które jest w niezgodzie z rachunkiem ekonomicznym.

Mam wielki żal za zrobienie z Konstytucji – szmaty!

Mam wielki żal za rozmontowanie Trybunału Konstytucyjnego i przegłosowana bez kworum Budżetu mojego kraju!

Mam żal, że Naród został podzielony na lepszy i gorszy sort.

Mam dużo żalu i nie chce mi się wszystkich draństw wymieniać. Jest tego bardzo dużo, ale największy mam żal do tego, że Polska nie ma prezydenta i premiera, a ma za to naczelnika mściwego, który zastraszył sługusów w swojej partii.

Dziś ten niby prezydent wygłosił orędzie noworoczne, ale nie odważyłam się tego wysłuchać, bo mam dość kłamstw, a mogłabym rozwalić telewizor, a to by była strata.

To był bardzo zły rok dla Polski i obawiam się, że w 2017 roku będzie jeszcze gorzej i nie poprzestaną na demolowaniu mojego domu.

Oczywiście mogłabym się nie przejmować polityką, ale jako zwierzę Internetu nie da się po prostu.

Odchodząc od dywagacji na temat polskiej polityki, stwierdzam i dziękuję mojemu Mężowi, że trwał przy mnie cały, okrągły rok i w każdej sytuacji mogłam na Nim polegać.

Dzieci poszły w świat i mają swoje sprawy, a My wciąż trwamy przy sobie na dobre i na złe i to Jemu dziękuję najbardziej za to, że wciąż mam w sobie radość życia, bo mam dla kogo sprzątać, gotować, żyć!

Kocham Cię mój Mężu i oby następny rok był w takiej samej kondycji i obyśmy w przyszłym roku znowu siedli do rodzinnej Wigilii z Rodziną.

To Tobie Mężu zawdzięczam najwięcej.

A moim czytelnikom życzę oczywiście najbardziej – zdrowia, odrobiny pieniędzy, szczęścia rodzinnego, zadowolenia z dzieci i wnuków, kotów i piesków, a nawet świnek morskich, papug i kanarków. Sumując – niech następny rok nie będzie gorszy od mijającego dla Rodzin.

Elżbieta.

Ps. Straciłam w tym roku pieska, ale noszę się z zamiarem, by uszczęśliwić następnego. Już mam na oku drania i choć adopcja jest daleka, to może się uda! Dzwoniłam do opiekunki i o ile nie zajdzie piesek domu bliżej, to będzie nasz, a zwie się „Kajtek”.

 

https://www.youtube.com/watch?v=yK2qf2AHyN4

Reklama

Danie wigilijne do powtórki :)

 

No niestety, ale jutro ponownie muszę zrobić wigilijne danie, bo mój Mąż się dopomina.

Jest to moje popisowe danie na Wigilię, ale może także być zrobione w każdy dzień, kiedy tylko sobie zamarzymy.

To są smaczne racuchy drożdżowe i do tego sos z suszonych grzybów, których nie muszę na szczęście kupować, gdyż mam jeszcze zapas.

Racuchy drożdżowe z mojego przepisu zawsze się udają i rosną na patelni jak szalone, a robię je tak:

– Pół kostki drożdży mieszam z cukrem i dolewam troszkę mleka – stawiam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia (na kaloryfer) 🙂

– Odmierzam pół kilo mąki i wsypuję do miski.

– Dodaję dwa jajka i odrobinę soli.

– Dodaję 1,5 szklanki mleka.

– Kiedy drożdże wyrosną dodaję i wyrabiam ręką ciasto, aż będzie się odklejało od dłoni.

– Taką masę wyrobioną stawiam na kaloryfer i przykrywam ściereczką.

– Trzeba trochę poczekać, kiedy ciasto podwoi, a może potroi swoją objętość i potem smażę na dobrze rozgrzanym oleju. Za każdym zagarnięciem ciasta na łyżkę, należy ją umoczyć w wodzie, a wtedy ciasto odkleja się od łyżki.

Opracowałam swój przepis na sos grzybowy i tak:

– Na noc zamaczam jakieś 5 sporych garści suszonych grzybów.

– Na drugi dzień podsmażam w garnku – na oleju dużą cebulę białą i jedną czerwoną.

– Dodaję kostkę rosołową i łyżkę warzywka i to chwilkę mieszam w garnku.

– Dodaję zmielone grzyby na starej maszynce do mięsa i podlewam wodą, tak, aby sos był gęsty.

– Gotuję jakieś 15 minut ciągle mieszając, bo lubi się przypalić.

– Na koniec dodaję sporo mielonego pieprzu do smaku.

– Kto lubi, to może zaciągnąć sos śmietaną – pycha.

Podaję więc racuchy, polane tym sosem i nie ma nikogo, komu by nie smakowało.

Polecam serdecznie. 

Jutro wstawię swoje zdjęcie tego dania, gdyż powyższe jest z sieci.

„Ktokolwiek mówi, że się śmierci nie lęka, kłamie! – autor: Ignacy Krasicki”

Minęły święta i między świętami, a zbliżającym się Nowym Rokiem mam czas na rozmyślania i poukładania sobie tego, co w święta się wydarzyło.

To jest taki czas, kiedy z roku na rok jestem coraz starsza i myślę sobie – ile tych Wigilii mi pozostało i chyba każdy z nas po przekroczeniu magicznej 50-tki ma takie myśli o przemijaniu.

Mam taki ulubiony cytat, z którym całkowicie się zgadzam, a brzmi on tak:

„Ktokolwiek mówi, że się śmierci nie lęka, kłamie!

autor: Ignacy Krasicki”

Tak, boję się śmierci i okropnie boję się bólu, na który absolutnie nie jestem odporna i tak sobie myślę, że kiedy choroba mnie znokautuje i każe cierpieć niewyobrażalnie, to chciałabym mieć wybór między życiem, a świadomą tęsknotą odejścia z tego świata przy pomocy medycyny.

Kiedy bym się stała roślinką, warzywkiem, to nie chciałabym nikogo obarczać swoją chorobą. Nie chciałabym, by mnie ktoś mył, zmieniał pampersy i karmił, bo to jest takie upokarzające i obciążające dla bliskich.

Chciałabym, aby ktoś mi delikatnie pomógł odejść z godnością, choć w tym kraju jest to niemożliwe.

Może będą mnie trzymać pod respiratorem i karmić przez rurki, kiedy będę miała tego życia dość!

Przeczytajcie poniższy artykuł i wyraźcie swoje zdanie w komentarzach, choć wiem, że temat jest okrutnie ciężki.

 

Pomógł umrzeć schorowanej żonie. „Zrobiłem to z miłości”

88-letni Jean Mercie pomógł chorej żonie popełnić samobójstwo Czy człowiek powinien mieć zagwarantowane prawo do śmierci? I do pomocy w jak najłagodniejszym odejściu z tego świata? Te pytania wciąż wywołują kontrowersje i burzliwe debaty. Jak trudna jest to kwestia, wie tylko ten, kto sam musiał się z nią zmierzyć. Jedną z takich osób jest 88-letni Francuz Jean Mercier. Pięć lat temu jego schorowana żona poprosiła, by pomógł jej umrzeć. Mężczyzna, nie mogąc patrzeć na cierpienie ukochanej, podał jej śmiertelną dawkę leków. – Zrobiłem to z miłości – tłumaczy.

Jean Mercier i Josanne przez 55 lat byli kochającym się małżeństwem. Ich uczuć nie zmieniła nawet depresja, na którą kobieta zachorowała 25 lat po ślubie. Punkt krytyczny w życiu małżonków nastąpił w 2008 roku. Wówczas Josanne zapadła na chorobę zwyrodnieniową stawów – schorzenie, któremu towarzyszył chroniczny ból. Fizyczne i psychiczne cierpienia spowodowały, że Josanne w ostatnich latach życia wielokrotnie podejmowała próby samobójcze, zawsze nieudane. W końcu nadszedł dzień, gdy o pomoc poprosiła męża.

Dramatyczna prośba

10 listopada 2011 roku 83-letnia kobieta znalazła się u kresu sił. Tego dnia obudził ją potworny ból ręki. Okazało się, że ma złamany nadgarstek. To była kropla, która przepełniła czarę goryczy. Josanne zwróciła się do męża z dramatyczną prośbą. – Tego dnia powiedziała najspokojniej na świecie: „Przynieś mi moje lekarstwa.” Zrozumiałem. Tym bardziej, że powiedziała to zupełnie bez emocji – opowiada Jean Mercier.

Wcześniej mężczyzna chował przed żoną tabletki w obawie, że w przypływie gniewu lub rozpaczy może targnąć się na swoje życie, lecz tego dnia spełnił jej prośbę. – To nie był moment szaleństwa. Powiedziała zupełnie spokojnie: „Jestem zmęczona, jestem u kresu wytrzymałości” – dodaje Jean.

Mężczyzna, widząc bezgraniczne cierpienie ukochanej żony, poszedł po tabletki i morfinę. Następnie otworzył kapsułki i podał ich zwartość Josanne. Kobieta bez wahania połknęła śmiertelną dawkę leków. – Długo rozmawialiśmy, jak nigdy wcześniej. Była świadoma jeszcze przez 20 minut. Później straciła przytomność. Odeszła bardzo spokojnie – wyznaje mężczyzna drżącym głosem. – Kiedy jej puls stał się niewyczuwalny, zadzwoniłem po lekarza – dodaje.

88-latek twierdzi, że spełnił obietnicę, którą wiele lat temu złożył żonie. – To był akt miłości, solidarności i honoru. Kiedyś złożyliśmy sobie obietnicę, że jeśli zajdzie taka konieczność, to wzajemnie pomożemy sobie godnie umrzeć. Gdybym tego nie zrobił, wstydziłbym się za siebie – mówi Jean.

Eutanazja we Francji?

Sprawa Jeana Mercier na nowo wywołała wśród Francuzów debatę na temat eutanazji, która we Francji wciąż jest zakazana. 17 marca 2015 roku Zgromadzenie Narodowe przyjęło większością głosów ustawę, zgodnie z którą francuscy lekarze mogą wprowadzać śmiertelnie chorych pacjentów w „głęboki sen”, trwający aż do ich naturalnej śmierci. Francuski rząd nie zgodził się jednak na bardziej radykalne rozwiązania i nie wprowadził prawa do pełnej eutanazji, czy wspomaganego samobójstwa, choć domagała się tego opinia publiczna.

W tej sytuacji francuski wymiar sprawiedliwości nie zamierzał być pobłażliwy dla Jeana Mercier. W październiku 2015 r., cierpiący na raka prostaty i chorobę Parkinsona 88-latek, stanął przed sądem w Saint-Etienne, gdzie usłyszał zarzut nieudzielenia pomocy osobie znajdującej się w niebezpieczeństwie. Jak oskarżony tłumaczył się przed sądem? – Nie żałuję. Żałowałbym, gdybym tego nie zrobił – wyznał mężczyzna podczas pierwszej rozprawy. – Ważne jest dla mnie, aby prawo się zmieniło, ponieważ śmierć wciąż jest tematem tabu, do którego nie potrafimy podchodzić bez emocji – podkreślał.

Z kolei oskarżyciel przekonywał, że śmierć nie była jedynym możliwym rozwiązaniem w przypadku 83-letniej Josanne. – Nie była u kresu życia, nie cierpiała na nieuleczalną chorobę, a jedynie na zwyrodnienie stawów i lęki. To nie są śmiertelne choroby – tłumaczył na sali rozpraw mecenas Fabienne Goget.

Francuski wymiar sprawiedliwości wziął pod uwagę argumenty oskarżyciela i skazał Jeana Mercier na rok więzienia w zawieszeniu. Jego obrońca złożył apelację. 10 listopada br. Sąd Apelacyjny w Lyonie ostatecznie rozstrzygnął o losie 88-letniego Francuza. Po pięciu latach walki mężczyzna został uniewinniony. – Na wyrok czekałem ze spokojem. Jestem bardziej niż szczęśliwy – mówił Jean Mercier po ogłoszeniu wyroku.

Eutanazja w Europie 

W Europie tylko Belgia, Holandia i Luksemburg zalegalizowały eutanazję. Formy biernej eutanazji, czy też zezwalania pacjentowi na przerwanie leczenia, by „pozwolić mu umrzeć” są dopuszczalne w krajach skandynawskich, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Hiszpanii, Portugalii i Szwajcarii. Ten ostatni kraj wręcz zasłynął z tzw. „turystyki samobójczej”. Szwajcarskie prawo zezwala na wspomagane samobójstwo, kiedy pacjent jest nieuleczalnie chory. To sprawia, że „po śmierć” do Szwajcarii ściągają ludzie z całego świata.

Jedną z najsłynniejszych organizacji, która przeprowadza wspomagane samobójstwa w Szwajcarii jest założone w 1998 roku stowarzyszenie Dignitas. Każdy kto chce skorzystać z pomocy organizacji musi mieć jednoznaczne orzeczenie swojego lekarza o stanie zdrowia, natomiast chory musi podpisać oświadczenie, że dzieje się to za jego zgodą.

Asystowanie przy samobójstwie jest wyłącznie bierne, wspomagające psychicznie, zaś samobójca musi sam, o własnych siłach wypić środek usypiający. Może go też ewentualnie wprowadzić sobie sondą wprost do żołądka, albo wcisnąć tłok wbitej przez pielęgniarza strzykawki. Jaki jest koszt pomocy w samobójstwie? Według prezesa organizacji, około 4 tys. euro za przygotowania i asystę.

Przez lata wokół organizacji Dignitas narosło wiele kontrowersji. Słynna na cały świat stała się m.in. sprawa 69-letniej Niemki, która zgłosiła się do organizacji w 2005 roku. Kobieta okazała kartę zdrowia z rozpoznaniem marskości wątroby, na podstawie której udzielono jej pomocy w samobójstwie. Po przeprowadzeniu sekcji zwłok okazało się, że 69-latka była fizycznie zupełnie zdrowa. Cierpiała jedynie na depresję. Jej karta zdrowia, w której zapisano diagnozę o marskości wątroby, została sfałszowana. Lekarz, który pomagał w samobójstwie, gdy dowiedział się o zdarzeniu, odebrał sobie życie.

Jednym z najbardziej kontrowersyjnych elementów działalności szwajcarskiej organizacji jest pomoc w samobójstwie osób znajdujących się w depresji oraz psychicznie chorych. Założyciel Dignitas, Ludwig Minelli, uważa, że nawet chorzy psychicznie mają prawo do samobójstwa.

 

 

Magia poświątecznych dni, czyli rozmowy kontrolowane!

Święta, święta i po świętach!

To maksyma stara jak świat, a jednak wszyscy do tych świąt się przygotowujemy na długo przed świętami.

Planujemy menu, sprzątamy, odświeżamy, dekorujemy i wpadamy w to przedświąteczne szaleństwo.

Przecież wszyscy wiemy, że święta, to jak mgnienie wiosny, a jednak się sprężamy do granic możliwości, aby się udały i aby spotkać się w rodzinnym gronie przy świątecznym stole.

Kiedy pierwsza gwiazdka pojawia się na niebie – zasiadamy do stołu, a dzieci wypatrują Mikołaja, Gwiazdora z prezentami.

Przy pięknie oświetlonej choince, przełamujemy się opłatkiem i składamy sobie życzenia na następny, zupełnie, niewiadomy Nowy Rok.

Kiedy zaspokoimy swoje żołądki czerwonym barszczem, rybką smażoną, kompotem z suszu, zlatuje trochę z nas przedświąteczne napięcie. Zaczynamy głębiej oddychać i poprawiają się nam humory, bo przecież znowu jesteśmy wszyscy razem i udało się być w niezmienionym gronie.

Dzieci ciekawie zaglądają pod choinkę w oczekiwaniu na prezenty, a my dorośli im kibicujemy w tej radości rozrywania paczek z pięknych opakowań.

Coś się dzieje! Jest przyjemnie, kolorowo. Jest miło, zachowawczo, kiedy w świetle lampek i płonących świec po roku odnajdujemy siebie – my dorośli.

Kiedy dzieci są zajęte prezentami, to my dorośli z powrotem siadamy do stołu świątecznego i zaczynamy jakieś rozmowy. Często są to wspomnienia z naszego dzieciństwa i wspomnienia o tych, których z nami przy stole już nie ma.

Staramy się tak lawirować z tematami, aby tylko nie doszło do zadrażnień i jak to teraz młodzi mówią – do kwasów, a przecież w każdej rodzinie jest coś nie tak, coś wstydliwego, coś, czego być nie powinno.

Rozmawiamy tak, aby rozstać się w zgodzie i w świątecznej atmosferze.

I u mnie tak było, że Wigilia i święta były miłe, poprawne i w uroczystej atmosferze.

Jednak inaczej jest, kiedy opada kotara i wkraczamy w normalny rytm. Ktoś jeszcze nie pojechał po świętach do domu i awizuje się na kawę i pozostałe ciacho świąteczne. Jest więc okazja, bez dzieci podsumować mijający rok i porozmawiać o tych dniach codziennych, kiedy się nie widzimy.

Dziś spędziłam czas z moją Córką i przez cztery godziny rozmawiałyśmy o tym, co dzieje się u niej w ciągu całego roku i u mnie z Mężem.

Opowiedziała mi wiele i ja Jej opowiedziałam i nie mogłyśmy się rozstać, bo tyle było jeszcze do przegadania.

To są te chwile oczyszczające. To są dopiero te chwile, które bardziej zbliżają, niż chwile spędzone przy suto zastawionym stole.

Bardzo Ci Córko dziękuję, że obdarzyłaś mnie kolejny raz zaufaniem, bo wszystko to, co mi powiedziałaś zostanie tylko w moim sercu. Wszystko wpadło jak do studni i bardzo dobrze, że popłynęły łzy, bo łzy oczyszczają duszę!

„Jesteś moją kokainą. Planetą mocy bez dna”! – Soyka

Celebryci, ci prawdziwi – z osiągnięciami artystycznymi w tym roku odchodzą hurtowo!

Tak się zastanawiam dlaczego odchodzą w tak młodym wieku i często nie dożywają prawdziwej starości?

Mają wszystko, bo mają sławę, uwielbienie fanów, wielkie pieniądze, domy, jachty, samoloty, baseny i stać jest ich praktycznie na wszystko najwartościowsze na tym świecie, a jednak są ludźmi nieszczęśliwymi.

Wpadają w narkotyki, by się napędzać. Wpadają w alkoholizm, by poradzić sobie ze sławą i odchodzą dużo za wcześnie.

Pewnie jest to nieumiejętność radzenia sobie ze sławą i przez używki uciekają od realnego życia i świata.

Zwykle kończy się to tragicznie i jak błyskawica obiega świat informacja, że już więcej dla nas nie zaśpiewa, nie zatańczy i nie zagra w żadnym filmie.

To wielka strata, kiedy przychodzi się rozstać z ulubionym wokalistą, czy aktorem.

Zawsze wyobrażamy sobie, że właśnie ci ludzie będą wieczni, a jakże często jest zupełnie inaczej, bo odchodzą niespodziewanie.

W święto Bożego Narodzenia odszedł od nas George Michael.

Lubiłam jego ciepły, chłopięcy głos i jego twórczość bardzo mi odpowiadała. 

Wielka szkoda! Miał zaledwie 53 lata. 

Heroina, kokaina zabiera ludzi z tego świata, gdyż serce w pewnym momencie się sprzeciwia. Nie daje rady!

 

https://www.youtube.com/watch?v=E8gmARGvPlI

List od świętego Mikołaja do moich Wnuków!

Kiedy są Wnuki u mnie, to mam armagedon w domu, ale bardzo przyjemny! 😀

 

Święta, święta i już po świętach – jak ten czas szybko leci.

Pogoda okrutnie obrzydliwa za oknem,  a do tego w zachodniej Polsce szaleje orkan „Barbara” i już wiele miejscowości go odczuwa.

W pobliskiej wiosce została już zerwana linia elektryczna i ludzie nie mają światła. Całe szczęście w tym wszystkim, że to się dzieje pod koniec świąt.

Ja korzystam jeszcze, że Internet mi działa – jak na razie i nic szczególnego jeszcze się nie dzieje.

Chcę podzielić się z Czytelnikami nijakim, uważam świetnym pomysłem, na to, kiedy Wnuczęta przestają już wierzyć w Mikołaja i nie da się ich oszukać.

Rodzice moich Wnuków wpadli na ciekawy pomysł, aby jeszcze do końca nie odzierać dzieci w wiarę, iż prezentów nie kupują Rodzice.

Rodzice napisali list jakby od świętego Mikołaja do dzieci właśnie.

Nie napiszę oczywiście dokładnie jak ów list brzmiał, ale mniej więcej tak:

„Kochane Dzieci!

To ja święty Mikołaj do Was piszę i wiem, że czekacie na mnie i się niecierpliwicie.

Niestety, ale moje sanie uległy awarii, a renifery są bardzo zmęczone.

Nie zdążę więc wręczyć Wam osobiście prezentów, gdyż po naprawie sań będę musiał jeszcze odwiedzić ponad 6 milionów domów, aby obdarować inne Dzieci prezentami, ale do Was już nie zdążę.

Mam więc prośbę, aby prezenty w moim imieniu wręczył Wam Wujek Artur, któremu powierzam moją misję i czapeczkę Mikołaja.

Mam nadzieję, że mi to wybaczycie i może zdążę do Was w przyszłym roku”.

List ten został położony na parapecie zewnętrznym okna i w pewnym momencie Tata moich Wnuków zadzwonił do domu i oznajmił Dzieciom, że znalazł list od świętego Mikołaja.

Trzeba było widzieć oczy Dzieci, bo zrobiły się jak pięć złotych.

Moja Wnusia drżącymi rączkami rozrywała kopertę i jąkając się ze wzruszenia przeczytała pozostałym Dzieciom ten list, a my dorośli mieliśmy niesamowitą frajdę widząc zdziwione i pełne wiary twarzyczki Dzieci.

Uważam, że pomysł był przedni i dlatego podaję go jako receptę na przedłużenie magii prezentów pod choinką dla naszych milusińskich.

Nasza Wigilia. Nasze święta!

Czekoladki robione ręcznie i każda o innym smaku – dużo aromatu alkoholowego ha ha – takie dostaliśmy z Mężem po choinkę!

https://www.youtube.com/watch?v=z9v2-6tg3iw

Co można napisać po udanych, rodzinnych świętach?

Co można napisać, kiedy Rodzina spędziła je w cudnej oprawie choinki i przy świątecznych daniach?

Chyba tylko to, że kolejny rok udało się spotkać w niezmienionym składzie.

Udało się nie pokłócić i być z dala od polityki i dlatego, to był piękny czas spędzony razem, na rozmowach, śmiechu i wspomnieniach.

Byliśmy z dala od telewizorów, bo te mi padły akurat na święta, a więc słuchaliśmy ulubionych kolęd, a Wnusia zagrała kolędy na skrzypcach.

Były prezenty, były wzruszenia i życzę sobie, by tak samo było w przyszłe święta.

Jednak nie może być tak wszystko kolorowe, cukierkowe, wspaniale, gdyż dowiedzieliśmy się, że znowu spadł samolot z nieba i zginęli ludzie. Zginęło 91 osób, w tym niemal cały skład Chóru Aleksandrowa z Rosji!

Wielka strata i oczywiście zaduma nad tym wszystkim, a najbardziej nad tym, że my świętujemy, a gdzieś tam w świecie dzieją się tak okropne rzeczy.

U mnie w mieście 15 chłopiec został porażony prądem, bo brzydko z kolegami bawił się na torach kolejowych.

Miasto nie miało karetki do dyspozycji, a chłopak umierał na rękach policjanta.

I tak to się plecie i tak to się toczy, że w świecie dzieją się tragedie, że płaczą rodziny, albo matka, bo właśnie w święta straciła dziecko.

https://www.youtube.com/watch?v=8y2LWnRoYwo

       

Nie jesteśmy na tej Ziemi na zawsze!

W każdym domu Wigilia jest inna.

W każdym domu są inne problemy, gdyż nie ma „domu bez złomu” i to od nas rozumnych zależy, czy spędzimy piękne chwile, czy okrutnie niezgodne.

W każdym domu o  czym innym będziemy rozmawiali, albo zachowawczo unikali niewygodnych tematów typu niespokojna polityka w kraju i podziały.

Moje święta w tym roku będą też inne, od tamtych, minionych.

Moje święta będą, co prawda w gronie rodzinnym, z Córkami, Zięciami i Wnuczkami i dalszą Rodziną, ale w tyle głowy będę miała nieuleczalną chorobę mojej Mamy i dlatego w te święta będę przygaszona i smutna, bo nikt nie wie ile dni jej zostało?

Pamiętajmy o swoich chorych w rodzinach. Pamiętajmy, że te ostatnie chwile im dane, są dla nich cenniejsze niż wszystkie diamenty na tym świecie.

Przygotowałam święta jak każdego roku, ale sobie myślę jak będzie za rok?

Nikt nie przewidzi, czy jakaś choroba nie wkrada się niepostrzeżenie w nasz organizm i potajemnie go zżera.

Dlatego nie warto być butnym, złośliwym, złym, bo nie jesteśmy na tym świecie na zawsze!

Cieszymy się każdym, danym nam dniem, bo przyszłość jest wielką niewiadomą.

Żyjmy pokornie wobec nieznanego losu!

Tak Panie Kaczyński i Pan nie będzie żył wiecznie, a zostawi Pan po sobie Polskę w ruinie!

I to też mnie smuci!

Moim gościom na blogu życzę szczęśliwych Świąt w gronie inteligentnych rozmówców, co by nie zaprzedali się polityce, kościołowi, a wiedli mądre dysputy o poezji, filmie, prozie, teatrze, Wnukach, Nieobecnych. Niech wszystkich opuści narodowe zacietrzewienie.

 

Wigilia w tym roku

Kwadrans po osiemnastej
siadam do Wieczerzy
nie sam choć
wokół pusto i cicho
z Tobą jestem
nie mamy opłatka
dzielimy się
jednym słowem pełnym
tkliwości i nadziei
brzmi ono miłość

To krzesło obok zgodnie
z tradycją puste
nie czeka jednak na
zbłąkanego wędrowca
na nim miała siedzieċ
Matka
konająca nieopodal w hospicjum

nie poznała mnie dzisiaj
nie przywitała uśmiechem
patrzyła matowymi oczyma
daleko przed siebie
wypatrując zapewne
Domu Pana Boga

Pocałowałem Ją czule w usta
jak więdnącą roślinkę
pozostawiłem samą sobie aż
nieodwracalnie zwiędnie
nigdy już nie siądzie ze mną
przy jednym stole
podobnie jak Ojciec i
podobnie jak Brat
a Bóg się rodzi Noc truchleje
jak co roku od tysięcy lat.

Ryszard Mierzejewski

O czym rozmawiać w Święta Bożego Narodzenia?

W sobotę zasiądziemy w swoich, ciepłych domach do Wigilii.

To taka nasza polska tradycja, że wierzący i niewierzący stroją choinki, lepią pierogi, gotują zupę grzybową i wiele innych psotnych dań.

Wszyscy jesteśmy skupieni i odświętnie ubrani. Dzielimy się opłatkiem, i odczytujemy fragmenty z Biblii.

Staramy się, aby ten wieczór był szczególnie majestatyczny, pełen miłości i zrozumienia.

Dzieci czekają na Mikołaja i oczywiście na prezenty zawinięte w kolorowe papiery i wielkie kokardy.

Jest cudnie i miło. Jest atmosfera w świetle kolorowych lampek i świec. Jest klimat, na który czekaliśmy cały rok.

Staramy się nie mówić o polityce, bo polityka, to taki punkt zapalny, który potrafi wysłać w kosmos całą tą magię świąt i poróżnić na śmierć i życie.

Staramy się nie mówić o kościele i księżach, bo to jest następny punkt zapalny, który może wywołać wojnę domową.

O czym więc rozmawiać w święta, by nie zadrażniać i nie wywoływać konfliktu.

Proponuję wspomnienia!

Wspominajmy naszych nieobecnych i opowiadajmy anegdoty z ich życia. Wspominajmy nasze dzieciństwo, młodość i rodzinne wakacje z dziećmi. Oglądajmy albumy, w których właśnie jest tyle wspomnień jeszcze w kolorach czarno – białych.

Obserwujmy nasze Wnuki, jak potrafią się szczerze cieszyć z prezentów i róbmy zdjęcia – te ulotne chwile.

Często zastanawiam się dlaczego na świecie jest tyle wojen. Pamiętajmy, że na innych kontynentach wciąż wybuchają bomby i giną niewinni ludzie, a także dzieci.

Zastanawiam się o czym w tych wojnach chodzi i nie potrafię zrozumieć, że życie człowieka jest tak mało ważne.

W te święta będę z Aleppo, gdzie pod gruzami żyje tysiące ludzi i poświęcam im poniższą kolędę, która ruszy każdego.

 

 

https://www.youtube.com/watch?v=KS5DRqEIaFU

Dziwny jest ten świat, 
gdzie jeszcze wciąż 
mieści się wiele zła. 
I dziwne jest to, 
że od tylu lat 
człowiekiem gardzi człowiek. 

Dziwny ten świat, 
świat ludzkich spraw, 
czasem aż wstyd przyznać się. 
A jednak często jest, 
że ktoś słowem złym 
zabija tak, jak nożem. 

Lecz ludzi dobrej woli jest więcej 
i mocno wierzę w to, 
że ten świat 
nie zginie nigdy dzięki nim. 
Nie! Nie! Nie! 
Przyszedł już czas, 
najwyższy czas, 
nienawiść zniszczyć w sobie. 

Lecz ludzi dobrej woli jest więcej 
i mocno wierzę w to, 
że ten świat 
nie zginie nigdy dzięki nim. 
Nie! Nie! Nie! 
Nadszedł już czas, 
najwyższy czas, 
nienawiść zniszczyć w sobie.

Czesław Niemen

Już w Polsce mamy dyktaturę!

 

Tak się porobiło, że każdego poranka zaczynam się bać włączać media!

Wszak nigdy nie wiadomo, co ta partia przez noc podpisała i co wymyśliła i tu przepraszam, że tak często piszę o polityce, ale dobro mojego kraju w mym sercu ma swoje miejsce.

Dowiedziałam się, że o godzinie 10.00 ma się odbyć specjalna konferencja z naczalstwem tego kraju.

Zadrżałam, bo może ogłoszą Stan Wojenny, albo coś  innego wymyślą w celu zdyscyplinowana społeczeństwa.

Siedzę z kawą i czekam. Minęła godzina 10.oo, a ich nie ma!

Zjawili się w ilości sztuk 4, ale najważniejszy oczywiście był Naczelnik Polski. Jako Wódz zabrał głos przed Premier Szydło – tak to się porobiło ha ha. Przyszli zresztą 20 minut spóźnieni! Naród poczeka na „zbafców” Narodu i dziennikarze też!

Patrzę i słucham Wodza i nijak mi się nie klei jego mowa – jak nigdy! Zobaczyłam ogromnie wystraszonego człowieka na lekach, który błądził w myśleniu i formułowaniu myśli. Okropny widok alabastrowej, przestraszonej twarzy, z której nagle znikł ten perfidny uśmiech.

Czego się dowiedziałam, po włączeniu swoich zwojów myślowych, by pojąć, co ten człowiek do mnie mówi? Zapamiętałam tylko, że opozycja powinna mieć swojego wodza ha ha – dobra rada, w dobrej zmianie i opozycję postraszył karnie.

Wódz wyglądał naprawdę strasznie i tylko oczy zdradzały, że boi się Narodu okrutnie. Oczy błądziły z lewej na prawą stronę, jakby wypatrywały snajpera. To musiało być straszne, takie zderzenie – Jarosław Polskę zbaw, a kontra – spieprzaj dziadu i idź do diabła wykrzyczane przez suwerena!

Smutny widok i po tej konferencji bez prawa zadawania pytań zwiali jak tchórze i tylko Bałtroczyk podsumował, że ubrali się na czarno, bo to k…rwa stypa była.

Nie myślcie sobie, że ja tak cały czas przed telewizorem. Przecież trzeba szykować menu na święta. Ja tak tylko w przerwie i ponownie o godzinie 12.oo trafiłam na fakt ślubowania miernej, ale wiernej Sędziny Przyłęskiej, która po linii partii będzie orzekała w Trybunale Konstytucyjnym. Tym sposobem Duda, bo nie Prezydent zabił Trybunał Konstytucyjny!

Stało się więc tak, że wszystkie sprawy, wyroki będą orzekane zgodnie z linią partii. Każdy z nas może mieć do czynienia z niesprawiedliwością we własnym kraju i dlatego podaję adres do Strasburga, bo jest to jedyna alternatywa, by się spotkać ze sprawiedliwością, bo w Polsce, to za chwilę będzie niemożliwe!

Policja i Żandarmeria na ulicach polskich miast! Boją się, ale My się ich nie boimy!

I tylko Strasburg nam pozostał!
Zapiszcie sobie adres!
The Registrar
European Court of Human Rights
Council of Europe
67075 Strasbourg Cedex
France

Skarga powinna zawierać:
krótkie przedstawienie sprawy (streszczenie faktów i zarzuty);
określenie, które z wolności i praw zostały naruszone;
informacje o wykorzystywanych środkach prawnych;
zestawienie wydanych decyzji z krótką informacją o ich treści, dacie wydania i organie, który je podjął. Należy także dołączyć do listu kopie a nie oryginały tych decyzji, ponieważ dokumenty nie są później zwracane;
podpis skarżącego, ewentualnie jego przedstawiciela.