12 maja 1976 roku, o tej porze byłam od dwóch godzin mamą.
Moje dziecko – córeczka przyszła na świat dokładnie o godzinie 19.20 i pielęgniarki się śmiały, że urodziłam na czas dobranocki, bo o tej porze była emitowana w telewizji za czasów PRL – rzecz jasna.
Pamiętam, że podczas porodu darłam się niemiłosiernie, a pielęgniarka pomstowała, że najgorsze są te „pierwiastki”.
Nie było mowy o cesarskim cięciu i kobiety musiały rodzić siłami natury. Mnie zrobiono nacięcie bym mogła w końcu wydać dziecko na świat.
Do macierzyństwa przygotowywałam się z jedynej książki, jaką znalazłam na rynku księgarskim i ta książka prowadziła mnie w każdy nowy miesiąc rośnięcia mojej Córki.
Nie byłam sama, bo bardzo dużo nauczyła mnie moja Mama, która powoli pokazała mi starą szkołę opieki nad malutkim dzieckiem i tu jej strasznie dziękuję!
To już 41 lat minęło, a ja traktuję to moje Dziecko jak małą dziewczynkę i do końca moich dni taką pozostanie.
Co może być dla kobiety piękniejszego, jeśli nie fakt, że ten ból przy porodzie rekompensuje duma ze swoich Dzieci.
Niech wszystkie Matki Świata będą tak szczęśliwe jak ja!
Kobieta może spełniać się zawodowo, może robić wielką karierę, ale i tak w pewnym momencie natura ją wezwie do kontynuacji i pozostawienia po sobie potomka. Tak ten świat jest ułożony niestety a może „stety”!
Nie chcę być cukierkowa, tak jak nie jest cukierkowe macierzyństwo, ale to wszystko zachodu jest warte.
Teraz Ona się spełnia i z moich obserwacji wynika, że jest wspaniałą żoną i matką i choć pracuje zawodowo, to ogarnia wszystko perfekcyjnie.
Obserwuję Jej Facebooka i tam ponad 100 życzeń od znajomych i przyjaciół, co świadczy, że jest lubiana, a moje serce rośnie w dumę!
Kocham Cię!