Archiwa miesięczne: Maj 2018

Diagnoza!

No i się porobiło!

Rodzinna nakazała badania i wyszła cukrzyca.

Kiedy pielęgniarka badała mój cukier, to wyskoczyło 330 i o mało nie spadłam z krzesła!

Panika rzecz jasna i zobowiązanie, że będę systematycznie badała cukier i oczywiście brała leki!

Wpadłam do sieci i czytam, co można mi jeść i ile, a czego nie wolno mi tknąć.

Wczoraj na kolację zjadłam malutką bułeczkę z pomidorem i cukier wskazał na ponad 200 na czczo – masakra.

Muszę zrobić sobie jakiś sensowny jadłospis i ściśle powinnam się tego trzymać – do końca moich dni.

Mam wizytę na 4 czerwca do diabetyka, aby mi solidnie ustawił leki i nie wolno mi tego pofolgować.

Dziś ze strachu żyłam tylko na sałacie i pomidorach i o 21 cukier zjechał do 138, a więc wygląda na to, że stanę się królikiem, bo boję się, aby te 300 nie wróciło.

Mam cukrzycę po moim Ojcu i wszystko mam po Ojcu – tak mi w genach przekazał.

Kto cierpi na cukrzycę, niech się ze mną podzieli swoją walką z nią!

Moje miasto cykane z powrotu od lekarza!

 

Zdjęcie użytkownika Choszczno i okolice w obiektywie.

Zdjęcie użytkownika Choszczno i okolice w obiektywie.

Zdjęcie użytkownika Choszczno i okolice w obiektywie.

Zdjęcie użytkownika Choszczno i okolice w obiektywie.

Zdjęcie użytkownika Choszczno i okolice w obiektywie.

Zdjęcie użytkownika Choszczno i okolice w obiektywie.

Zdjęcie użytkownika Choszczno i okolice w obiektywie.

 

Narodowy Fundusz Zdrowia pod hasłem – „Czekaj sobie człowiecze”!

Znalezione obrazy dla zapytania szpital gif

To był ostatni dzwonek, abym po latach lekceważenia swojego zdrowia – poszła wreszcie do lekarza i się przebadała oraz zrobiła w końcu podstawowe wyniki.

Moja rodzinna – ukochana zresztą, trzy razy w ciągu dwóch lat prosiła mnie, abym w końcu zrobiła wyniki i nawet nasłała na mnie pielęgniarkę środowiskową.

Niestety, ale odezwało się serce i zrobiłam dziś ekg, a kiedy rodzinna na nie spojrzała, to natychmiast skierowała mnie do szpitala.

Moje życie tak upływało, że nigdy nie byłam w szpitalu ze względu na swoje zdrowie, bo los był dla mnie łaskawy.

Prócz porodówek mnie szpitale omijały szerokim łukiem i myślałam, że tak będzie zawsze.

Niestety, ale dziś dostałam pierwsze w moim życiu skierowanie do szpitala i byłam naprawdę przerażona.

Jednak innego wyjścia nie widziałam, jak przyjść z przychodni i zacząć się pakować.

Usiadłam przy Izbie Przyjęć z artytmią serca i trzeba było długo czekać – najpierw na pielęgniarkę, a potem następne pół godziny na lekarza!

Lekarka była cholernie nieprzyjemna i na mnie krzyczała!

Zadała mi pytanie jak ja się czuję z tą arytmią, bo może mdleję, słaniam się i to wszystko z podniesionym głosem.

Spytałam ją grzecznie dlaczego na mnie tak krzyczy i domyśliłam się, że moją osobą tnie koszty szpitala zniechęcając mnie!

Spokorniała, bo myślała, że ma przed sobą starą idiotkę!

Nie od razu przyjęła mnie na oddział, a poleciła dwie kroplówki i jakąś małą tabletkę i znowu czekałam na pielęgniarkę, która mi te kroplówki podepnie!

Kiedy pacjentowi podepną kroplówkę, to znikają nagle wszystkie pielęgniarki i zostawiają pacjenta samego, czekającego na reakcję z podpięciem drugiej kroplówki.

Potem czeka się na wyniki z krwi i moczu – długo się czeka!

Na wszystko się czeka, bo służba zdrowia pracuje w żółwim tempie i zawalona jest papierkami w dobie komputerów.

Po tym jak uzyskałam komplet badań z  i moczy miałam krwipropozycję od lekarki nieprzyjemnej, że weżmie mnie jednak na obserwację – tym razem była miła!

Wzięłam wyniki i poprosiłam o wolność zniechęcona traktowaniem i wróciłam do domu, a jutro zaczynam leczenie ambulatoryjne, a nie w umieralni!

Dziś ponownie byłam w przychodni i znowu czekałam w kolejce, a potem się czeka do specjalisty i z tego wynika, że polska służba zdrowia powinna być pod hasłem – czekaj.

W korytarzu przychodzni siedziałam obok pana o kulach. Opowiedział mi jak wygląda leczenie w Niemczech.

Był trakotowany jak człowiek, że pielęgniarki nie spuszczają z oczu chorych na oddziale.

Kiedy się dowiedzieli, że jest Polakiem, to chcieli mu zafundować nawet tłumacza na język polski!

Taka to jest różnica!

 

 

Nigdy nie jest dobra pora na odchodzenie, a w maju, to już wcale!

Zdj ?? cie użytkownika Artur Szuba.

Przychodzimy na ten świat, niewinni i czyści jak biała kartka papieru.

Wchodzimy w dorosłość i zaczynamy walczyć!

Wychodzi to czasami lepiej, a czasami gorzej.

Bywa  tak, że trzeba walczyć z plotkami, szantażem, oszustwem, nieszczerością i się martwimy  i mamy żal do losu – dlaczego?

Życie, to jest wieczna walka z kimś, albo z czymś i mało komu udaje się przebrnąć jak po różanych płatkach.

Każdy z nas miał przykre sytuacje, które go niszczyły i doprowadzały nawet do depresji i samobójstwa!

Optyka patrzenia na wszystko się zmienia, kiedy zapadamy na najgorszą chorobę, czyli raka.

Wówczas zaczynamy walkę o siebie i wszystko inne idzie precz.

W małych miasteczkach nic się nie ukryje.

Cztery godziny temu dowiedziałam się, że  mój osiedlowy znajomy odszedł, który zachorował w tym samym terminie jak moja Mama.

Mama nie zgodziła się na leczenie chemią, bo czuła, że ​​ta chemia Ją zabije i jest ciągle z nami.

Mój sąsiad – zaledwie 50 letni, przyjął bardzo szybko chemię i potrzebował dużo pieniędzy i sama brałam udział w akcji charytatywnej na jego  leczenie.

Mój sąsiad,  to nie byle kto, bo artysta, muzyk i poeta.

Zachorował i jeździł ze szpitala do szpitala w całej Polsce.

Przyjął hektolitry tego świństwa.

I tu powstaje pytanie, czy?

Czy koncerny znają sposób na leczenia raka, ale to ukrywają?

Ludzkość lata w kosmos, a nie opracowała tej pory skutecznego leku na raka i jaka jest prawda?

Czy ktoś nas oszukuje i ciągnie z ludzkości ogromną kasiorę!

Mój sąsiad odszedł, ale pozostawił po sobie teledyski i swoją poezję, bo człowiek musi coś po sobie zostawić, bo to świadczy o tym, że życie przeżyliśmy z sensem.

Warto zostawić swoje myśli, spisane na blogu chociażby,  dla bliskich, dla rodziny i dlatego ja piszę bloga!

 

Jego muzyka!

Mój sąsiad miał dane wsparcie w Rodzinie i jej składam swoje kondolencje i życzę siły w żałobie!

Jego wiersz!

moje palce
jak najdelikatniej
wspinają się
po udach twoich
powoli
powolutku coraz wyżej
po brzuchu
po piersiach
do ust drżących
nie śpieszą się
by nie spaść
by zdobyć
szczyt niezdobyty
Rytuał

 

Bezdomność!

Zdjęcie użytkownika Elżbieta Maria Saga.

Wczoraj pod moim blokiem siedział na ławce bezdomny, chyba z 5 godzin w tej jednej pozycji!

Na fan – page mojego miasta wyczytałam, że to się robi poblemem w moim mieście i wyczytałam:

„Co w skrzynce piszczy…

„Witam. Chcialbym poruszyć pewien nieprzyjemny temat z którym chyba każdy z Nas już się natknął, a mianowicie chodzi o kilku panów bezdomnych, którzy są na głównych ulicach naszego miasta i to praktycznie w stałych miejscach -tylko je zmieniają.Czy zarząd i policja jest aż tak bardzo bezradna żeby jakoś im pomóc gdzieś ulokować czy nikomu nie przeszkadza to ,że śpią nie raz „wisząc”na siedząco na murkach lub spiąc na ławkach ??? Pewnie każdy też zauważył, że „czuć „ich i to już z większej odległości. Czy na prawdę każdy jest z tego zadowolony? Chodzi mi głównie o „władze”……
Dziś (24.05) sytuacja przy bibliotece -siedział jeden z zakrwiawioną głową aż ciekło po twarzy, przyjechała karetka, nie wiem czy odmówił pomocy ale nie opatrzyli mu tego. Poczekali na policję,która po przyjeździe sprawdziła stan jego trzeźwości po czym wszyscy sie rozjechali,a on dalej był…. Chyba mają w naszym miasteczku większe prawa niż reszta mieszkańców i immunitet,bo gdyby zwykły obywatel sobie wieczorem na fontannie czy gdziekolwiek indziej usiadł by wypić sobie kulturalnie piwo został by ukarany….
Czy wszystkim w około na prawdę jest to obojętne?Policja powinna się wstydzić, bo nie raz widziałem jak spali na ławce na przeciw poczty (gdzie niby jest to monitorowane…Tak głosi tabliczka)i jechał radiowóz i nawet nie spojrzeli mimo ,że pokazywałem im to…..żenada po co sobie rączki brudzic ….Jaki obraz naszego miasta tych kilku panów dają?Na co nasze dzieci patrzą (bo często są w miejscach czy to lodziarnia czy jezioro czy po prostu na ul. Wolnosci gdzie najwięcej osób przechodzi)Powinno się coś z nimi zrobić,gdzieś ulokować by mieli swój zakątek i tam mogli spokojnie być niż leżeć na ławkach,murkach…..Może budynki które są do rozbiórki część zostawić i wzmocnić aby tam sobie siedzieli (bo zamkniecie na noc poczekalni na PKP ,to stanowczo za mało) chyba że każdemu to pasuje -to nie było tematu….”

Zdjęcie użytkownika Choszczno.
Czy z bezdomności można wyjść?
Wątpię, bo w Polsce nie ma programów pomocowych dla tych ludzi i nikt do nich nie wyciąga pomocnej ręki!
Owszem są dla nich schroniska, ale aby w nich przebywać, to muszą być trzeźwi, a nie wszyscy chcą skorzystać z tej oferty.
Zawsze się zastanawiam, co sprawiło, że dany człowiek ląduje na ulicy i nie ma własnego dachu nad głową, choćby najbardziej skromnego.
Czasami myślę, że każdy z nas może się stać bezdomnym, gdyż w Polsce są tak niskie emerytury i świadczenia, że trudno z tego żyć i zapłacić rachunki.
To jest bardzo smutne zjawisko i w każdym kraju są takie bezdomności, które łapią za gardło z besilności pomocy dla tych ludzi!
Ja wiem, że wielu z nich sobie na to zasłużylo, bo chlali wódę, bili żony i dzieci, ale wielu z nich los wygonił na ulicę, bo stracili pracę, rodzinę, pomoc.
Nie wiem jak to wygląda w innych krajach, ale w Polsce o tym się nie mówi i jest to temat tabu!

„A bezdomność jest nie tylko brakiem własnego kąta, ale w jeszcze większej mierze pozbawieniem oparcia w drugim człowieku, beznadziejnością i bezradnością. Dopiero wtedy, gdy ktoś poczuje się samotny tam, gdzie powinien spodziewać się pomocy od bliskich lub przyjaciół i nie otrzyma jej, zaczyna się prawdziwa bezdomność. Taka, która tkwi w samym wnętrzu człowieka i stale mu o sobie przypomina.”

Ryszard Marian Mrozek (z książki Intro ligare)

Chwalę się, bo dostałam cudne tulipany na Dzień Mamy – wciąż pamiętają!
Zdjęcie użytkownika Elżbieta Maria Saga.

Jutro jest „Dzień Matki”!

 

Zdjęcie użytkownika Elżbieta Maria Saga.

Jutro obchodzić będziemy piękne, cudowne święto, bo „Dzień Matki”.

Pójdziemy do kwiaciarni i będziemy kupować kwiaty i prezenty, aby iść do swoich Matek żywych i tych, które na zawsze odeszły na cmentarze.

Każdy z nas ma swoje wspomnienia związane z naszymi Rodzicielkami i wspominamy jak to było, kiedy One się nami opiekowały i jak wiele musiały przeżyć by nas wychować w różnych, systemowych warunkach.

Mówi się potocznie, że najlepsze Matki, to są „Matki Polki”, które murem zawsze stają za swoimi dziećmi.

Jednak nie gloryfikujmy, bo Matki są dobre, ale są i  złe i każdy ma w pamięci postępowanie swojej Matki.

 

W Sejmie wciąż są Matki dzieci niepełnosprawnych i jak lwice walczą o przyszłość swoich dzieci – często już dorosłych.

Chcą tylko 500 złotych dla swoich pociech, aby miały w przyszłości lepiej, niż mają!

Straż Marszałkowska poturbowała te kobiety, co widać na pierwszym nagraniu, bo chcą zasygnalizować, że tu są i walczą przed członakmi NATO.

Jutro pewnie „Prezydent” złoży życzenia Matkom z wielką pompą, kiedy w Sejmie szturachne są i popychane, a chcą tylko lepszego życia dla swoich dzieci.

Zostały odgrodzone kotarą, aby je ukryć, ale Świat to widzi i PiS tego nie ukryje!

Jak pisałam parę notek w dół – walka tych Matek jest na darmo i One nic od państwa nie dostaną!

To jest walka z wiatrakami i tylko szkoda mi tych dzieciaków, które śpią na betonie.

„Prezydencie” – jak ci nie wstyd, kiedy twój prezes ma cały zakres badań i opiekę w najlepszym szpitalu w Warszawie!

Hańba i jutro szczególnie będę z tymi Matkami, upokorzonymi przez ten rząd!

Hańba, hańba, hańba!

 

 

Człowiek wytwarza zło, jak pszczoła miód. Autor: William Golding

Podczas mojego życia miałam dwie działki warzywno – owocowe.
Pierwszą uprawiałam razem z Teściami, od których dostaliśmy połowę działki
i na tym poletku miałam wszystkie świeże warzywa i owoce, a więc szczypiorek, cebulę, czosnek, rzodkiewkę, sałatę, pietruszkę, pory, selery, dynie, patisony, kabaczki, ogórki,  trochę truskawek i w końcu największe wyzwanie – swoje pomidory!
Potem poszliśmy na swoje i od nowa pani Janowa. Był to teren pełen trawy i chwastów i trzeba było to przystosować pod uprawy. Stanęła nawet altanka i naprawdę lubiłam grzebać w ziemi!
W jedyny, wolny dzień od pracy – czyli w niedzielę jechałam rowerem 3 kilometry, aby popielić na swojej działce, by zasiane rośliny mogły mieć swobodę.
Pamiętam wieczorne podlewanie, kiedy ciśnienie wody było mocniejsze, a zachodzące słońce kryło się za horyzontem i szkliło się w kroplach wody – uwelbiałam ten widok.
Kiedy zbierało się plony, to trafiały one do kuchni i trzeba było to wszystko przetowrzyć, zawekować i pamiętam, że z zebranych ogórków robiłam słoiki z mizerią na zimę! Nie pamiętam przepisu, ale to była przyjemność zjeść zimą mizerię ze śmietaną.
Robiłam własne soki pomidorowe i mroziłam warzywa do zupy i nie musiałam wiele kupować w sklepach,
Wydaje mi się, że tamte wiosny i lata były bardziej słoneczne, co sprzyjało wegetacji roślin i żaden grad i nadmierny deszcz ich nie niszczył – tak jak to się dzieje obecnie.
Nikt nie myślał nawet o podsypywaniu roślin chemią, bo pamiętam, że z Mężem jechaliśmy z przyczepą do zaprzyjaźnionych rolników po nawóz naturalny, aby zasilić naszą ziemię.
A co dzieje się teraz?
Rolnicy sypią nawozy bez opamiętania, a w konsekwencji giną najważniesze owady na tym Świecie – czyli pszczoły.
Ubolewam nad tym, bo jeśli ludzkość się nie opamięta, to zginie z głodu zabijając pszczoły.
Kochani – to już się dzieje i tak wstrząsnął mną wpis Ilony Łebkowskiej, która bije na alarm!
Mam w rodzinie pszczelarzy i jestem z tego dumna!
Przeczytajcie!

Właśnie skończyłam słuchać w samochodzie audiobook „Historia pszczół” aut. Maja Lunde. Powieść dziejąca się w trzech planach czasowych, z których najbardziej dramatyczna jest opowieść z przyszłości, dziejąca się w Chinach. Świat umiera z głodu z powodu wyginięcia pszczół. Nie ma kto zapytać roślin, pszczoły zginęły z powodu stosowania pestycydów i monokultur w rolnictwie. Nie ma więc owoców, warzyw, pastwisk. Nie ma bydła. Ludzie próbują sobie radzić zapylając drzewka owocowe… ręcznie. Armia robotnic tygodniami wędruje po gałęziach drzew nanosząc pracowicie na każdy kwiat gruszy czy jabłoni pyłek…
To nie jest utopia. Pszczoły są niezbędne, byśmy mieli co jeść, a giną coraz częściej.
Polecam lekturę „Historii pszczół” każdemu, komu bliska jest ekologia, ale przede wszystkim tym, którzy kompletnie o niej nie myślą.
A poza tym sadźmy kwiaty przyciągające pszczoły, wysiewajmy kwietnie łąki zamiast trawników z rolki i myślmy, zanim doszczętnie opryskamy chemią nasz świat.
A dzikim pszczołom i innym pożytecznym owadom zawieśmy w zacisznym miejscu „Insekt hotel”, żeby miały gdzie odpocząć po pracy…

Znalezione obrazy dla zapytania insekt hotel

Zdjęcie użytkownika Ilona Łepkowska.

Pycha rozsadza człowieka bardziej niż pożywienie. Autor: Chryzyp

Kiedy PO w 2015 roku straciło władzę, to nie było dla mnie żadne zaskoczenie, a dlatego, że zgubiła ich pycha i arogancja władzy, ale miałam nadzeję, że się ogarną i stworzą sensowny program!

Kogo mogłam, to ostrzegałam, aby nie głosowali na PiS i wiedziałam, że Kaczyński weźmie władzę w całej rozciągłości i żaden tam Prezydent, czy Premier nie będą mieli nic do powiedzenia!

Oczywiście, że ubolewałam nad tym, że te prostaki dostały się do władzy i wiedziałam, że tak będzie – jak teraz jest!

Nie pomyliłam się ani o jotę, bo dostali władzę i przez dwa i pół roku zrujnowali nasz kraj w każdym aspekcie.

Przekupili Naród 500+ i to im wystarczyło, aby dorwać się do władzy, a przede wszystkim do kasy!

Uważam, że nic nie może wiecznie trwać i karma do nich wróci prędzej, czy później.

Weźmy takiego Prezesa, który jest autorem wszystkich draństw.

Taki był pewny siebie i swojej wizji rządzenia krajem.

Tak obrażał wszystkich dookoła i z mówinicy Sejmowej lżył i złorzeczył i w końcu dopadła go karma i kolanko do operacji, a może to nie o kolanko chodzi, a o coś zupełnie innego i bardziej poważnego?

Myślał, że będzie sobie rządził do końca świata i żadna zaraza go nie dopadnie, a to tak nie jest i pycha została ukarana!

Teraz jego delfiny skaczą sobie do gardeł, bo każdy chce już przejąć schedę po Kaczyńskim! Jest ciekawie!

To samo tyczy się Krychy Pawłowicz, która dziś zasugerowała, że w Sejmie śmierdzi od niepełnosprawnych i ich opiekunów!

Krycha ja Ci mówię, że za te słowa wydalone na Twitterze, słono zapłacisz i jak prezes zostaniesz ukarana, a karma do ciebie kobieto wróci i pójdziesz w niebyt jak twoje dawne koleżanki!

– Przed chwilą byłam w Sejmie. Na antresoli,w miejscu dla prasy i w korytarzu głównym na parterze trudny do zniesienia smród. Zapytana o to pani z TVN powiedziała, że też czuje, ale to „od farby, bo gdzieś coś malowano”. Ale nigdzie prac malarskich nie było… – tej treści historią podzieliła się Krystyna Pawłowicz za pośrednictwem mediów społecznościowych.

Kiedy to przeczytałam na Twitterze, to zrobiło mi się cholernie smutno i się zdenarwowałam okropnie, bo nie potrafię sobie wytłumaczyć, że tak można!

Zamknęłam klapę od laptopa i uciekłam z gazetą na balkon, by chociaż przez pół dnia odpocząć od tego draństwa i braku człowieczeństwa i empatii!

 

 

Zdjęcie użytkownika Elżbieta Maria Saga.

Zdjęcie użytkownika Elżbieta Maria Saga.

Zdjęcie użytkownika Elżbieta Maria Saga.

Czy warto wybaczyć zdradę?

Zdjęcie użytkownika Elżbieta Maria Saga.

Pamiętam czasy kiedy to biegłam do Kiosku, aby kupić sobie kobiece czasopismo i nie tylko, by w chwili wolnej oddać się lekturze.

Kupowałam więc „Przyjaciółkę”, „Kobietę”, „Ekran” i „Film” oraz „Przekrój”.

Kiedy miałam dostęp do komputera, to zaprzestałam czytania na papierze, bo uważałam, że sieć mi wystarczy i właściwie tak było wiele lat – do dzisiaj!

Zatęskniłam za zapachem farby drukarskiej i papieru i zafundowałam sobie miesięcznik „Twój Styl”.

Mam balkon, a na nim wygodny leżak i kwiaty i tak sobie dzisiaj posiedziałam, a moje oczy na kilka chwil odpoczęły od ekranu komputera.

Zdenerwowało mnie jednak coś, bo we współczesnych gazetach jest cała masa reklam, kiedy kiedyś tego nie było, a były wartościowe jeno artykuły do poczytania!

Przeczytałam na początek cudny wywiad z Anitą Werner – dziennikarką z telewizji TVN, którą uważam za najlepszą!

Opowiedziała o swojej toksycznej mamie, która bardzo dużo od niej wymagała, kiedy ojciec Anity był jej ostoją i miała w nim ogromne wsparcie.

Opowiedziała o tym jak to było, kiedy była modelką i grała w filmach, ale własną pracą znalazła się tu i teraz i nie żałuje!

Przerzucałam strony czasopisma nieśpiesznie i natrafiłam na jedną opinię Pani Małgorzaty, która odniosła się do jakiegoś artykułu w poprzednim wydaniu i tu możemy sobie podyskutować!

Jak wiadomo zdrady małżeńskie były od zawsze, bo nawet jaskiniowcy się zdradzali!

Zdradzali i zdradzają aktorzy, politycy, dziennikarze, sędziowie, lekarze itd. – i w końcu zwykli śmiertelnicy.

Jakże wiele małżeństw przez zdradę się rozstaje i nie wiadomo jaki procent ludzi zdradę wybacza, choć żyją w upokorzeniu i strachu – czy to się powtórzy!

I kochani czytamy opinię Pani Małgorzaty, która nie ma taryfy ulgowej dla zdradzacza.

Co o tym myślicie?

„Własnie przeczytałam Wasz materiał w „Twój Styl” pt. ” Walczę bo kocham”.

Felieton napisany przez Agnieszkę Litorowicz – Siegiert i nie zgadzam się z postępowaniem bohaterek.

Bo właściwie po co miały walczyć?

Dalczego jest tak, że większość facetów bez przerwy interesuje się innymi kobietami?

Dlaczego jesteśmy liberalne wobec skoku w bok na wyjeździe integracyjnym?

Jest coraz więcej zdrad i coraz więcej rozwodów.

Wiecie dlaczego tak się dzieje?

Bo jest na to przyzwolenie, Zdradziłeś żonę? To nic. Koledzy polubią twoją nową partnerkę i powiedzą „To nie moja sprawa”.

Co to w ogóle ma być?

Ja się temu przeciwstawiam.

Jeśli mąż zaczyna pisać z inną, spotykać się z nią, to niech idzie w cholerę! Widocznie mnie nie kocha!

Ludzie! Zacznijmy w końcu potępiać zdrady i dziwne twory typu patchwork.

Może wtedy zaczniemy się szanować w związkach!”

Małgorzata

 

Ja to mam szczęście, że w tym momencie!

Znalezione obrazy dla zapytania email

W sieci uczestniczę chyba z 10 lat.

Pamiętam kiedy kupiłam moim Córkom pierwszy komputer i to był taki monitor z dupką  jak telewizory i z małym ekranem.

Ten zakup był bardzo udany, bo przydał się choćby do pisania prac magisterskich i drukowania na własnej drukarce.

Kiedy Dzieci poszły na swoje, to ten sprzęt mi zostawiły i to wtedy uczyłam się serfować drogą prób i błędów. Byłam uparta i dałam radę założyć sobie skrzynkę pocztową.

Uczyłam się znaczeń – co to jest login, hasło, tag, blog i takie tam te wszystkie!

Sama założyłam sobie stronę na Facebooku i na Twitterze i w zasadzie jestem samodzielna, bo nawet jak mi się coś zepsuje w komputerze, to często sama sobie radzę z naprawą.

Nauczyłam się wstawiać zdjęcia i pojęłam, co to jest hosting.

Na samym początku surfowania myślałam, że ludzie w sieci są szczerzy i dobrzy, ale potem dostałam boleśnie w twarz.

Zaufałam trzem kobietom na komunikatorze Gadu – Gadu i napisałam o sobie za dużo, za szczerze, co wkrótce odczułam bardzo boleśnie!

Dostałam lekcję na całe życie, że nie powinno się w sieci pokazywać wszystkiego ze swojego życia.

Te kobiety okazały się zwykłymi kanaliami i choć ja też sporo o nich wiem, to nigdy tego nie wykorzystałam przeciwko, bo tak nie wolno!

Dostałam kolejną, bolesną lekcję życia, ale w tym nieszczęściu znalazłam wielkie szczęście.

Czytałam na jedym z forum wypowiedzi pewnej kobiety i Ona mnie zafascynowała swoją szczerością i prawdomównością.

Zaczepiłam Ją, choć należę do osób bardzo nieśmiałych, ale zrobiłam bardzo dobry ruch w sieci!

Piszemy ze sobą przez pocztę i codziennie wymieniamy ze sobą po dwie wiadomości, a trwa to już chyba 3 lata – i tak codziennie.

Mogę śmiało napisać, że jest moją przyjaciółką, choć nigdy nie widziałyśmy się w realu! – Nigdy!

Nasza korespondencja, to kilka zdań o tym, co się u nas dzieje i zawsze mogę na Nią liczyć i myślę, że Ona na mnie także!

Nie od razu kogoś nazywam przyjaciółką, ale nasze szczere pisanie sprawia, że odnalazłam w sieci diament.

Zawsze mogę na Nią liczyć i zawsze mnie wesprze, a ja staram się Ją.

Kiedy mam teraz chorą Mamę, to mam w Niej ogromne wsparcie.

Połączyły nas bardzo podobne doświadczenia życiowe i jesteśmy na tym samym etapie wiekowym i za to dziękuję losowi, że przyjęła moje zaproszenie do korespondencji.

Napiszę jeszcze coś, co mnie ogromnie cieszy!

Tak bardzo się bałam, że utracę swojego bloga na Onet i nie umiałam go długo przenieść na WP!

Uparta jestem i się udało i nie żałuję, bo tu poznałam wspaniałych ludzi, z którymi wymieniam komentarze i tak dziękuję Stanisławowi, Gabuni, Tatulowi, Teresie, Czarownicy, Elżbiecie i wielu, wielu innym, że tworzymy fajną społeczność i się nawzajem czytamy.

Motto: Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło!

Pozdrawiam wszystkich i Tobie „A” będę dozgonnie wdzięczna za wszytko, co dla mnie robisz.

O Bogowie – bloga piszę już 5 lat i kiedy to minęło?

Mojej kochanej „A” dedykuję piosenkę. 🙂

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pycha i Szmal!

Obrazek

Myślałam, że ta niedziela upłynie mi w spokojnej atmosferze i taka była do czasu, bo chciałam zadbać o mój spokój psychiczny, tym bardziej, że za oknem cudowna wiosna i jestem zwolniona od opieki nad Mamą.

Posiedziałam sobie w leżaku na balkonie, a widok mam cudowny, bo gdzie nie sięgnę wzrokiem, to mam dużo, świeżej zieleni i kiedyś zrobię zdjęcia na temat mojego widoku z balkonu i pozostałych okien.

Tonę w zieleni i tej wiosny Mąż zasadził dodatkowo krzaki bzu i forsycji i na przyszły rok będzie pięknie tuż pod balkonem.

Potem obejrzałm film, bardzo dobrze zrealizowany o nieszczęsnej Marilyn Monroe, który można znaleźć na CDA!

Piękna i niesamowita kobieta. Zjadła ją przeszłość, strach, depresja, alkohol, brak szczęśliwej miłości. Doprowadziło ją to do degradacji psychicznej i w końcu do samobójstwa choć tego do końca nie wiemy, co się wówczas wydarzyło!

Mamy w domu dwa telewizory, bo każde z nas dwojga lubi swoje programy i staramy się to uszanować. Ja lubię wiadomości, a Mąż raczej programy rozrywkowe i nikt sobie pilota nie wyrywa z rąk ha ha.

Jednak w pewnym momencie – w godzinie po 15 -tej – Mąż krzyczy do mnie z drugiego pokoju, abym przełączyła szybko na TVN – 24!

Boże, sobie myślę, co znowu się stało?

Włączam trzęsącymi się rękoma i co usłyszałam?

Widzę Salę BHP w Gdańsku, na której to narodziła się Solidarność i Lech Wałęsa z innymi, wielkim długopisem podpisywał postulaty sierpniowe.

Jeśli coś pokręciłam, to mnie poprawcie, bo młoda byłam, zapędzona i nie wszystko zapamiętałam.

Dzisiaj do tej historycznej sali przybył „Premier” Morawiecki i przedstawił Polskę miodem i mlekiem płynącą.

Jedank po dwóch godzinach nawijania makaronu – ludzie się zburzyli i zaczęli protest przeciwko kłamczuchowi, który ma w nosie niepełnosprawnych.

Ludzie nie są głupi i widzą, co dzieje się w Polsce i zaczęli skandować – hańba, Lech Wałęsa, Solidarność i zarzucili „Premierowi” kłamstwo i manipulację!

Powstały na tym spotkaniu dwie grupy – za i przeciw i rozgorzała ogromna awantura, a moje serce pikowało ku zawłowi.

Jestem człowiekiem spokojnym i każdą awanturę przepłacam palitacją serca, bo tak mi zależy, aby ludzie się na tym świecie dogadali, a nie skakali sobie do gardeł!

„Premier” Morawiecki opuścił to spotkanie, ale niesmak pozostał i długo będzie to komentowane w mediach i na portalach społecznościowych.

„Premier” mówi, że w Polsce jest dobrze, to niech mi to wytłumaczy, że w moim mieście jest kobieta, która jest zadbana, uczesana i ładnie ubrana, która wieczorową porą wychodzi w miasto i w śmietniku szuka puszek po piwie!

Pracowała uczciwie całe życie, a emaryturę ma głodową i tak ratuje swój budżet, aby mieć chociaż na leki!

Tak wygląda Polska panie „Premierze”.

Uczestniczka spotkania na sali BHP opisała dzisiejsze zdarzenie i czytamy!:

Magdalena Filiks

Szanowni Państwo

Nie jest prawdą, że KOD na spotkaniu z premierem Morawieckim prowokował kogokolwiek.

Przez prawie dwie godziny słuchaliśmy w ciszy i z uwagą kwiecistego przemówienia premiera.
Roztoczył przed nami wizję Polski mlekiem i miodem płynącej.

Po raz kolejny dowiedziałam się, że stocznie – w tym szczecińska będą prężnie działac.
Ale też dowiedziałam się z rozdanego uczestikom spotkania Sprawozadnia z prac rządu, że „tak dobrej sytuacji w finansach publicznych jeszcze nigdy nie było”” To cytat.

Jeśli pan premier rozdaje foldery, w których oświadcza, że sytacja budżetowa jest najlepsza w historii wolnej Polski, to musi się liczyć z pytaniem o te finanse.

Jedyne co zrobiłam, to zadałam pytanie: „skoro jest tak doskonale z finansami, to dlaczego od kilkudziesięciu dni niepełnosprawni mieszkają w Sejmie…zapytałam też, dlaczego przy poprzednim proteście niepełnosprawnych pani Mazurek krzyczała z mównicy sądowej o premierze Tusku, który nie potrafi pomóc niepełnosprawnym.

Nie doczekałam się jednak odpowiedzi. Pan premier powiedział, że z 2 tysięcy zł PIS podniósł dochody dla tych osób, do 3 tysięcy.

W trakcie zadawania pytania miłośnicy Pisu krzyczeli i ubliżali mi, przerywając.

To, czego doświadczyliśmy później jest już nie do opowiedzenia.
Byliśmy popychani, wyzywani, oblewani wodą, a także opluwani.
Pan premier zamiast reagować uciekł :)

Kilka razy uderzono mnie w żebra i popychano. Wyrwano mi telefon z ręki. Takiej agresji i nienawiści nie widziałam nigdy i nigdzie. Nijak nie komponuje się to z opowieścią premiera o Polsce dla wszystkich, o Polsce solidarnej, o Polsce przyjaznej, ani o jedności.

Premier Morawiecki objeżdża Polskę mając usta pełne frazesów i bajek. Na pierwsze konkretne pytanie reaguje nerwowo. Bo przecież chodziło tylko o oklaski. :)

Pan premier mówił o Solidarności wymieniając nazwiska zasłużonych działaczy, ale jakimś dziwnym trafem zapomina wymienić nazwisko Lecha Wałęsy.
To wszytko jest żenujące i smutne.

Będziemy obecni na spotkaniach w całej Polsce, bo mamy prawo zadawać pytania premierowi swojego kraju, ministrom i całej reszcie przedstawicieli obozu rządzącego.

Poziom agresji wśród zwolenników Pisu jest przerażający.