Archiwum dnia: 28 Maj, 2018

Nigdy nie jest dobra pora na odchodzenie, a w maju, to już wcale!

Zdj ?? cie użytkownika Artur Szuba.

Przychodzimy na ten świat, niewinni i czyści jak biała kartka papieru.

Wchodzimy w dorosłość i zaczynamy walczyć!

Wychodzi to czasami lepiej, a czasami gorzej.

Bywa  tak, że trzeba walczyć z plotkami, szantażem, oszustwem, nieszczerością i się martwimy  i mamy żal do losu – dlaczego?

Życie, to jest wieczna walka z kimś, albo z czymś i mało komu udaje się przebrnąć jak po różanych płatkach.

Każdy z nas miał przykre sytuacje, które go niszczyły i doprowadzały nawet do depresji i samobójstwa!

Optyka patrzenia na wszystko się zmienia, kiedy zapadamy na najgorszą chorobę, czyli raka.

Wówczas zaczynamy walkę o siebie i wszystko inne idzie precz.

W małych miasteczkach nic się nie ukryje.

Cztery godziny temu dowiedziałam się, że  mój osiedlowy znajomy odszedł, który zachorował w tym samym terminie jak moja Mama.

Mama nie zgodziła się na leczenie chemią, bo czuła, że ​​ta chemia Ją zabije i jest ciągle z nami.

Mój sąsiad – zaledwie 50 letni, przyjął bardzo szybko chemię i potrzebował dużo pieniędzy i sama brałam udział w akcji charytatywnej na jego  leczenie.

Mój sąsiad,  to nie byle kto, bo artysta, muzyk i poeta.

Zachorował i jeździł ze szpitala do szpitala w całej Polsce.

Przyjął hektolitry tego świństwa.

I tu powstaje pytanie, czy?

Czy koncerny znają sposób na leczenia raka, ale to ukrywają?

Ludzkość lata w kosmos, a nie opracowała tej pory skutecznego leku na raka i jaka jest prawda?

Czy ktoś nas oszukuje i ciągnie z ludzkości ogromną kasiorę!

Mój sąsiad odszedł, ale pozostawił po sobie teledyski i swoją poezję, bo człowiek musi coś po sobie zostawić, bo to świadczy o tym, że życie przeżyliśmy z sensem.

Warto zostawić swoje myśli, spisane na blogu chociażby,  dla bliskich, dla rodziny i dlatego ja piszę bloga!

 

Jego muzyka!

Mój sąsiad miał dane wsparcie w Rodzinie i jej składam swoje kondolencje i życzę siły w żałobie!

Jego wiersz!

moje palce
jak najdelikatniej
wspinają się
po udach twoich
powoli
powolutku coraz wyżej
po brzuchu
po piersiach
do ust drżących
nie śpieszą się
by nie spaść
by zdobyć
szczyt niezdobyty
Rytuał