W tym tygodniu, we wtorek poszłam na bezpłatne zbadanie wzroku u jednego z optyków w moim mieście.
Zauważyłam, że mój wzrok ma wiele do życzenia, bo nawet czytanie Internetu sprawia mi już trudność, a rozwiązywanie krzyżówek, to koszmar.
Tak samo zauważyłam, że mam już za słabe okulary do oglądania telewizji i z pewnoścą na ten stan wpłynęła moja cukrzyca!
Powiedziałam o tej wizycie mojej leżącej Mamie, a Ona do mnie, że też ma już za słabe okulary i nie widzi dobrze obrazów w telewizji, która jest Jej jedyną rozrywką w chorobie.
Moja Siostra była u dwóch optyków z pytaniem, czy można pomóc chorej Mamie w sprawie nowych okularów!
Wszędzie usłyszała, że chory musi się pojawić osobiście u optyka i nie ma innej możliwości.
Poszłam więc do optyka i na samym początku spytałam, co robić, kiedy osoba chora nie może się osobiście pojawić ze względu na stan swojego zdrowia.
Usłyszałam od lekarza, że Mama musi się pojawić i on wówczas zbada takiej osobie wzrok i dobierze okulary.
Uparcie spytałam, co ma taka osoba chora zrobić, skoro i tak dalej!
Lekarz spojrzał na mnie – pomyślał i zgodził się na wizytę domową – uf!
Poprosił tylko o załatwienie tablicy w postaci brystolu i powieszenie tego na ścianie, gdyż on ma rzutnik, a więc i trzeba zaopatrzyć go w przedłużacz.
Mąż poszedł do innego optyka i pożyczył oryginalną tablicę, a więc wszystko spada na rodzinę!
Jutro idę do tego zakładu na godzInę 10 i tym sposobem może uda się Mamie zbadać wzrok i wreszcie będzie mogła oglądać tv.
W związku z tą sytuacją pomyślałam sobie, że jeśli zachorujesz i staniesz się warzywem, to w tym dzikim kraju nikogo prócz rodziny nie obchodzisz – nikogo!
Przecież lekarz rodzinny doskonale wie, że jego dawny pacjent/pacjentka leży miesiącami, ale można zapomnieć o jakimkolwiek zainteresowaniu – zero/nul!
To samo dzieje się z pielęgniarkami środowiskowymi, które pojawiają się tylko w chwilach, kiedy trzeba zrobić zastrzyk, albo podpiąć kroplówkę.
Od miesięcy moją Mamą nikt ze służby zdrowia się nie zainteresował, bo dla służby zdrowia moja Mama już nie istnieje.
Jeśli choremu kończą się leki, to też musi to załatwić rodzina i jakże często te recepty są źle wypisane, bo dawki leków na recpetach są na tydzień – zamiast na miesiąc.
Rodzina musi mieć żelazne zdrowie, bo chorzy w Polsce są traktowani jak zło konieczne i taki chory jest kompletnie osamotniony i gówno kogo obchodzi.
Wszystko jest skomplikowane, bo w dobie komputerów każdy taki chory powinien być w bazie danych i tam powinny być wpisane np. dawki leków, a recepty wydawane automatycznie.
Coś w tym kraju nie gra i nie mówiąc już nawet o darmowych lekach dla Seniorów.
Masz chorego w rodzinie, to się martw sam, bo od państwa nie dostaniesz żadnego wsparcia i pomocy i to jest nieludzkie traktowanie tych pokonanych przez nieuleczalną chorobę.
Ja mam takie doświadczenia, ale może ktoś z Was ma w tym temacie lepsze!
W ramach odstresowania Mąż zabrał mnie na wycieczkę – z dala od znieczulicy!