Robię antyreklamę sieci komórkowej i internetowej Orange!
Rok temu zawarłam umowę na dwa lata z tą siecią i na początku – kilka miesięcy świetnie mi to hulało i byłam zadowolona.
Jednak dwa miesiące temu coś się zepsuło i automatycznie utraciłam połączenie Internetu, a strony przestały się przewijać i oczywiście nie wiedziałam, co się stało?
Odpięłam więc ten ruter od laptopa z myślą, że może mają jakąś awarię i dlatego nie mogę korzystać z ich usług.
Niestety, co chwilę sprawdzałam, a ruter nie wpuszczał mnie do sieci.
Poszłam więc do salonu Ornage, gdzie zawierałam umowę, a tam usłyszałam, że muszę dostarczyć płatności faktur, tak jakby w dobie komputerów nie moża było to sprawdzić na miejscu.
Wydrukowałam i zaniosłam, a pani do mnie, że to nie to i powinnam dostarczyć fakturę w formie papierowej, kiedy ja takich nie otrzymywałam, bo wszystko dostarczane jest mi na mejla.
Zniechęcona i zdenerwowana odłożyłam sprawę na dwa miesiące i opłacałam coś, z czego nie mogłam korzystać.
Pisałam mejle do sieci Orange, że przestanę płacić, albo mnie pokierują, co mam robić – bez echa!
Mąż dodzwonił się do tej sieci i prosił o potwierdzenie wpłat i pani mu obiecała, że wyśle zbiorczą fakturę w ciągu 48 godzin – niestety i to zawiodło.
Coś Męża tknęło – otworzył tego rupiecia i okazało się, że bateria spuchła i się wybrzuszyła, a więc ruter był uszkodzony!
Myśleliśmy, że wystarczy pójść do salonu i tam nastąpi wymiana na dobry, a tu figa z makiem.
Płaciłam cały czas za coś, co stało się złomem i znikąd nie otrzymałam pomocy i podpowiedzi, co dalej?
Zawieranie umowy odbywa się w bardzo przyjemnej atmosferze, ale kiedy my coś reklamujemy, bo się nie sprawdza, to mamy wszystko pod górkę i mają klienta w nosie.
Bolało mnie to, że panie w salonie kompletnie nie były w stanie mi pomóc, a ja zmuszona zostałam na opłatę tego, co od dwóch miesięcy mi nie działa.
Na szczęście Mąż poszedł po poradę do kolegi, który naprawia komórki i ten poradził, aby kartę przenieść do modemu jaki niżej wkleiłam i tak odzyskałam kontakt z siecią i teraz będę wiedziała za co płacę.
Sumując to doświaczenie, to niech Orange szlag trafi i ten brak kometencji z pewnością nie odczułam tylko ja.
Klient nasz pan, ale rzeczywistość skrzeczy, bo straciliśmy masę nerwów w walce o swoje prawa zapisane w umowie!