Mąż wrócił z kilkugodzinnej delegacji i od progu mi mówi, że coś dla mnie kupił.
Ucieszyłam się, a jakże i rozglądłam się za jakąś torebką, pakunkiem, a tu nic z tego!
Wyjął ze swojej saszetki swój portfel i wyjął z niego malutką, złotą wsuwkę z kwiatkiem z małymi diamencikami – oczywiście sztucznymi.
Od jakiegoś czasu próbuję zapuścić włosy do długości, lekko za ucho i chcę by grzywka zrównała się i poszła właśnie lekko za ucho.
Od jakiegoś czasu, kiedy coś robiłam, to ta grzywka właziła mi w oczy i spinałam ją zwykłą wsuwką i to Mąż zauważył. Oznajmił mi, że kupi mi ładniejszą, ale ja o tym zapomniałam.
Taki malutki gest z Jego strony ucieszył mnie bardzo, a kiedy sam mi tą nową wsuwką zapiął grzywkę, to pojawił się między nami gest miłości i zrobiło się tak bardzo miło.
Zawsze miałam nadzieję, że po życiowych zawirowaniach w naszym małżeńskim życiu, to na stare lata zmądrzejemy na tyle, że będziemy chcieli się ze sobą zestarzeć i zdaje się, że jesteśmy już na 100% na tym etapie, a rozłączy nas tylko śmierć!
Jesteśmy ze sobą już 42 lata i wcale nie ma między nami nudy, a wręcz odwrotnie, bo mamy sobie coraz więcej do powiedzenia i ostatnio Mąż mi oznajmił, że bardzo żałuje, że w pewnym okresie swojego życia popełnił tyle głupstw i za to mnie przeprosił. Tak sam z siebie, bo ja nie wracam w rozmowach do przykrych chwil.
Staram się żyć chwilą obecną i nie rozdrapuję ran, bo uważam, że ważniejsze są te nasze, dobre chwile teraz.
Mąż wciąż pracuje, mimo, że jest już na emeryturze i choć z tego powodu jestem często sama, to nie przeszkadzam, nie marudzę, bo wiem ile ta praca dla Niego znaczy.
Oprócz pracy jest w zarządzie naszej wspólnoty mieszkaniowej i jeśli coś jest nie tak, to zawsze pomoże, naprawi, zorganizuje i tak mamy nowy stojak na rowery i blokowy kosz na śmieci.
Sadzi nowe drzewa i dba o nasze obejście i co najważniejsze ludzie Go lubią!
A ja co mu daję od siebie? Jestem przy Nim i spełniam Jego zachcianki kulinarne i ostatnio dość często gotuję mu budyń, bo jak dziecko się dopomina i twierdzi, że tylko ja taki dobry gotuję, choć to jest proste jak drut.
Staram się aby codziennie miał świeży obiad i dogadzam, bo mam motywację, że On jest dobry dla mnie!
Ja zajmuję się domem, choć mam takie ułatwienie, że to Mąż robi wszystkie zakupy i o co tylko poproszę, to zaraz mam produkty w domu i mogę spełniać się kulinarnie.
Mąż wie, że piszę bloga, ale go nie czyta i może i dobrze.
Miałam fazę, że chciałam bloga zamknąć, bo hejterka nie dawała mi żyć, ale się sprzeciwił temu, abym się nie poddała i nie pokazała swojej niemocy – prosił bym pisała dalej, bo wie, że sprawia mi to radość.
Dziękuję mu za wiele, bo za to, że stać jest nas prawie na wszystko, a najważniejsze, że stać nas jest na godne życie na emeryturze i na leki i nie musimy wybierać między jedzeniem, a medycyną.
Na razie nie rozmawiamy za często o odchodzeniu i śmierci, która nas rozłączy, ale oboje w sobie wyczuwamy – strach przed rozstaniem, ale ja chyba bardziej, bo ja chyba kocham Go bardziej, kiedy Mąż mówi, że mnie kocha taką, jaką niedoskonałą jestem!
Może nie wytrzymam w zapuszczaniu włosów i w cholerę obetnę je na krótko, ale wsuwkę przechowam w pudełeczku z biżuterią.