W zachodniej części Polski skończyła się już piękna, złota jesień i od dwóch dni jest smutno i ponuro.
Pada deszcz i dość mocno wieje wiatr, który strząsa kolorowe liście z drzew, które robią się łyse i złowrogie, zapowiadając długą zimę, którą trzeba jakoś przeżyć.
Bardzo współczuję paniom sprzątającym, które wygrabują złote runo z trawników i pakują je do platikowych worków i tak wielkokrotnie.
No właśnie trzeba przeżyć i trzeba zagospodarować sobie wolny czas, kiedy jest się seniorką!
Zaczynam więc odpalać swoje domowe kino, bo wieczory już są długie, a więc w wolnej chwili lubię oglądać, dobre, porządne kino!
Na blogu mam tag – kino, film i można tym sposobem prześledzić proponowane przeze mnie filmy – gorąco polecam.
Wczoraj wybrałam dla siebie film pt. „Żona” – produkcji szwedzko – amerkańskiej, zrealizowany w 2017 roku z posągową Glenn Close i świetnym Jonathan Pryce.
Mogłabym wkleić na blogu recenzję z sieci i było by szybciej, ale nie chcę tak i chociaż nie jestem na tyle uzdolniona, aby pisać recenzje fachowo, to napisze po swojemu tak jak umiem.
Björn Runge – reżyser tego filmu skierował swój film chyba najbardziej do kobiet, żon, matek, które swoje całe życie poświęcają dla mężczyzny, w którym się zakochały miłością bezgraniczną i najczęściej ślepą.
Joan i Joe poznali się w latach 50-tych i zbudowali swoje szczęście na nieszczęściu innej kobiety, bo Joe był w związku małżeńskim i w tym związku urodziło się dziecko.
Joe był profesorem literatury – początkującym pisarzem, a Joan była jego studenntką i od razu wpadli sobie w oko – zasikrzyło i pojawiła się chemia.
Ona też pisała, ale inna pisarka na pewnym wernisażu powiedziała jej, że książki pisane przez kobiety najczęściej zalegają na półkach i w świecie pisarzy liczą się tylko pisarze.
Poświęciła się więc swojemu małżonkowi, któremu urodziła dwoje, wspaniałych dzieci, ale ich małżeństwo miało swoją tajemnicę, o której nikt na świecie nie wiedział.
Pewnej nocy otrzymali telefon ze Sztokholmu i zostali powiadomieni, że mąż Joan otrzymał nagrodę Nobla za całokształt swojego pisarstwa.
Pojechali na ceremonię i w pokoju hotelowym stało się coś dziwnego.
Żona pisarza zdała sobie sprawę z tego, że swoje, całe życie poświęciła nieudacznikowi, który ją wykorzystał, bo to ona nadawała treść i artyzm w jego powieściach i to ona powinna zostać nagrodzona, gdyż w zamkniętym pokoju, latami poprawiała męża powieści i nadawała im głęboką treść.
Przypomniała sobie o tym jak wiele razy ją zdradzał, kiedy to ona dbała o jego wizerunkek poprawiając krawaty i muszki i to ona przez 40 lat ich małżenstwa pilnowała, aby zażywał leki i odpowiednio się odżywiał.
Całkowicie poświęciła się swojemu mężowi, aby stał się kimś w świecie pisarzy, ale na rozdaniu nagrody Nobla zrozumiała, że to nie było warte, bo w ten sposób zatraciła swoją, własną tożsamość i godność.
Mąż umarł na atak serca zaraz po przyjęciu nagrody Nobla, kiedy oświadczyła mu, że odchodzi!
Otworzyła w samolocie wracając do Ameryki brulion z czystą kartką, co by oznaczało, że będzie pisała na własny rachunek, bo była piekielnie uzdolnioną pisarką.
Obejrzycie ten film – koniecznie!
Nie liczę na komentarze na ten wpis, bo zwykle tak bywa, że Polacy deklarują miłość do filmów na festiwalach, ale gorzej jest z recenzją!