Archiwum dnia: 1 grudnia, 2018

Historia jednej fotografii!

 

Obraz może zawierać: niebo, drzewo i na zewnątrz

Był styczeń 2006 roku i w tym czasie Mąż przywiózł mnie ze szpitala.

Poszliśmy na małe zakupy do lodówki, bo było tylko światełko i miałam na szczęście w torebce aparat fotograficzny i cyknęłam w biegu zdjęcie cudownej zimy w moim  mieście.

Zdjęcie ma 12 lat i kiedy wstawiam je na początku każdej zimy na mojego fan-page, to ma tysiące odsłon, bo teraz już takich zim nie ma, a młodzi ludzie zupełnie takiej nie widzieli.

Uchwycona chwila zapisana na zawsze i jestem z tego zdjęcia bardzo dumna.

Jest to dowód na to, że trzeba mieć przy sobie aparat, albo komórkę by uchwycić w kadr coś ciekawego.

Zmierzam więc tematem fotografowania do filmu jaki dziś wieczorem obejrzałam i się na nim spłakałam.

Tytuł filmu to „Uwiecznione chwile” w reżyserii Jana Troella.

Jest to kino szwedzkie,które bardzo lubię, a opowiada o początkach emancypacji kobiet na początku XX wieku.

Jest kobieta wciśnięta w ramy żony, matki, gospodyni domowej, która na loterii wygrała aparat fotograficzny, który wsadziła w kąt nie wiedząc, co z nim zrobić.

Brakuje jej na życie, kiedy jej mąż alkoholik, babiarz, co trochę zmienia pracę i ją bije i bije dzieci.

Pomyślała o aparacie, aby go sprzedać, by mieć na życie, ale czarujący właściciel zakładu fotograficznego namawia ją do fotografowania, bo po obejrzeniu jej zdjęć odkrywa w niej wielki talent patrzenia na świat i namawia do dalszej pracy.

Z czasem jej zdjęcia trafiają do gazet, za co dostaje pieniądze i staje się niezależna finansowo, a także fotografowanie daje jej siłę, aby przetrwać swoje chore małżeństwo.

Nic więcej nie napiszę, a zachęcam do obejrzenia tego fascynującego filmu, bo ma w sobie wielką moc opowiadając o talencie i pasji, która ratuje życie zwykłej kobiecie.