Kto mnie czyta, to wie, że mam umierającą Mamę, która właśnie w otoczeniu bliskich za chwilę odda ostatnie tchnienie.
Być może przetrwa tę noc, a o poranku wejdziemy wszyscy w żałobę i organizowanie pogrzebu.
Nie rozpaczam póki co, bo już nie mogłam patrzeć na jej mękę i zmaganie się z chorobą, ale pewnie dopadnie mnie rozpacz, kiedy będzie po wszystkim, a w głowie zacznie się analizowanie tej przykrej sytuacji i będę musiała się bronić przed różnymi emocjami.
Kiedy odchodzi Matka, to umiera w nas jakaś czątka i coś się na zawsze skończy i nic z tym nie da się zrobić, a jedynym wyjściem będzie pogodzenie się z odejściem.
Nie mam siły więcej pisać, bo jestem rozedrgana, niespokojna i w domu palą się świece, aby dać wyraz temu, że całym sercem ją żegnam – na zawsze.
Jakże różne są stosunki z matkami i polecam poniższy artykuł znaleziony w sieci, mówiący o tym jak bardzo bywają skomplikowane relacje między córkami, synami z matkami, ojcami, rodzicami.
Polecam i może ktoś się do artykułu odniesie, a może wspomni o swojej mamie i relacjach z nią.
Czy jesteś cokolwiek winna matce, które cię nie kochała?
Córki, które doświadczyły zdrowego przywiązania w dzieciństwie, od mam odpowiadających na ich potrzeby, wyrastają na kobiety dostępne emocjonalnie, czułe, ufne, spontanicznie, pozostające w kontakcie z emocjami.
Córki, które nie doświadczyły bezpiecznej więzi z mamami, będą dorosłymi niedostępnymi emocjonalnie, odrzucającymi innych, niezdolnymi do spontanicznych reakcji emocjonalnych (odpowiedzialnych za budowanie bliskości). Mogą nabyć te umiejętności w toku terapii. Nadal stoją przed dylematem, czy podtrzymywać relację z matką, która nie była zdolna obdarzyć miłością i celowo rani.
Niekiedy córka próbuje chronić się myślą, że może jej matka w ogóle nie jest zdolna do okazywania uczuć, ale często okazuje się, że potrafi to, na przykład w relacji z synem.
Wiele córek niekochających matek nie tylko musi sobie poradzić z brakiem ich miłości, wsparcia i akceptacji, ale też z presją społeczeństwa na podtrzymywanie relacji, która stoi w sprzeczności z prawem do chronienia siebie przed jej destrukcyjnym wpływem.
Zerwanie relacji z własną matką jest piętnem, z którego córki są surowo rozliczane i z miejsca oceniane jako winne, niezależnie od tego, jak wiele okrucieństwa doświadczyły i jak wiele razy próbowały pojednania. Nikt nie wierzy, jak naprawdę wygląda ta relacja, ponieważ matki przy ludziach zachowują się zupełnie inaczej niż sam na sam z córkami. Jeśli nie rozmawiasz z własną matką, inni z miejsca wydają werdykt: coś z tobą jest nie tak, bo nikt normalny się na to nie decyduje. Zawsze świadczy to o tobie, nigdy o matce. Dlatego osoby z najbliższego otoczenia będą wywierać presję na dorosłej córce, by utrzymywała kontakt z matką, jakby podtrzymywanie tej więzi było jedynym słusznym i zdrowym wyborem.
Nawet kobiety, które zdecydowały się zerwać więź, często stoją przed ponownym dylematem spotkania, gdy matka jest umierająca.
O swoim doświadczeniu opowiada pisarka i terapeutka Peg Streep, która przez ostatnich 10 lat przed śmiercią jej matki, nie miała z nią kontaktu, a gdy zadzwonił brat, że to ostatnia chwila na pożegnanie, musiała stoczyć kolejną wewnętrzną walkę…
„Pewnego poranka, w lutym 2001, zadzwonił brat: „Mama umiera. Pomyślałem, że może chciałabyś przyjechać i się z nią po raz ostatni zobaczyć.” Nie widziałam się z nią, ani nie rozmawiałam przez ostatnie 10 lat, nie wiedziałam nawet, że jest chora.
„Czy chciała się ze mną zobaczyć, to z jej inicjatywy ten telefon?” – zapytałam. Brat zamilkł, odchrząknął i odpowiedział: „Nie.”
„Czy kiedykolwiek wspominała o mnie przez ostatnie miesiące, lata?” Zapytałam. Brat znów zamilkł, po czym odpowiedział: „Nie.” Po chwili dodał: „Pomyślałem, że może, mimo wszystko chciałabyś się pożegnać. To jej ostatnie chwile, jest nieprzytomna.”
Podziękowałam mu za telefon, życzyłam powodzenia i powiedziałam, że muszę to przemyśleć i do niego oddzwonię.
Zadzwoniłam do przyjaciół, krewnych, terapeutki i wszyscy doradzali: „Powinnaś jechać. Jesteś jej to winna, ponieważ cię urodziła, a takie spotkanie pozwoli ci zamknąć pewien etap.”
Moja terapeutka, którą podziwiałam, była kategoryczna, mówiąc mi, że mogę sobie nigdy nie wybaczyć, jeśli nie pojadę. Przyjaciele przekonywali, że poczuję się dobrze sama ze sobą, dokonując tego aktu ostatecznego obowiązku wobec matki. Nawet, jeśli moja matka była wobec mnie okrutna, takim gestem udowodnię, że w sprawach fundamentalnych, nie jestem ani trochę jak ona.
Wszyscy starali się być pomocni, mili i życzyli mi, bym była zadowolona ze swojego wyboru. Wiem, że mieli dobre intencje. Ale żadne z nich nie miało takiego dzieciństwa jak ja, ani takiej matki i nie mogli mnie zrozumieć.
Scena jaką ujrzałam w swoich wyobrażeniach, daleka była od zakończeń rodem z Holywood. Zobaczyłam siebie stojącą przy jej łóżku, mówiącą do niej, i jak podczas każdej innej rozmowy, okazałaby się niezdolna, by mnie wysłuchać, choć tym razem z innej przyczyny, finał byłby boleśnie znajomy. Stałabym tam ze łzami w oczach, zadając to samo od lat pytanie: „Dlaczego mnie nie kochałaś?”
Tym razem jej milczenie rozciągnęłoby się na wieki. A mała dziewczynka wewnątrz mnie znów zachowałaby nadzieję i modliła się z całego serca, że tym razem mama okaże jej miłość.
Nie pojechałam i nigdy tego nie żałowałam. Zignorowałam rady wszystkich, wybrałam z całą świadomością kosztów, jakie przyjdzie mi ponieść.
„Ludzie są wolni w podejmowaniu decyzji, ale nie są wolni od konsekwencji tych decyzji.”
To nie jest historia, którą ktokolwiek chce usłyszeć, ale jest to historia, która musi być usłyszana, w obliczu wszystkich historii przebaczenia i pojednania. Każda z tych historii świadczy na swój sposób o tym, co się dzieje, gdy matka nie potrafi kochać swojej córki.”
Marta Szyszko
fragmenty książki: „Mean Mothers. Overcoming the Legacy of Hurt” Peg Streep.
http://niedoskonalamama.pl/jestes-cokolwiek-winna-matce-ktore-cie-kochala/mean-mothers/