Już nie piszemy listów, ani kartek świątecznych, bo wszystko załatwiamy teraz przez Internet.
Klepiemy w klawiatury komputerów i smartfonów i tak załatwiamy swoje, codzienne sprawy, a życzenia wysyłamy mejlowo, albo sms-em i tak od lat funkcjonujemy.
Ja sama się złapałam na tym, że w ciągu miesiąca wypełniam ręcznie tylko jeden rachunek na opłatę swojego lokalu, w którym Mąż ma biuro i to wszystko.
Bloga piszę na klawiaturze, choć kiedyś prowadziłam pamiętnik pisany ręcznie, który wciąż gdzieś tam sobie leży.
Ludzie w smartfonach mają zainstalowane przeróżne aplikacje, poprzez które ogarniają swoje, pośpieszne życie.
Nie znam się na aplikacjach, bo nie płacę telefonem i są one dla mnie wrogie i do niczego potrzebne. Niech młodzi, to ogarniają, a ja z okularami na nosie bym się tylko zmęczyła.
Może się cofam wraz z wiekiem, ale smartfon jest mi potrzebny do dzwonienia, robienia zdjęć, albo krótkich filmików, a bliższy sercu jest mi laptop, który jako tako ogarniam.
Jednak jestem dość nowoczesna, bo opłaty robię internetowo i od wielu lat nie byłam na poczcie.
Jestem uzależniona od laptopa i jest to moje okno na świat, odkąd jestem już poza pracą i kiedy jest przerwa w wi-fi, to wariuję i o tym wie cała, moja rodzina.
Jednak mnie przeraża fakt, że technologia wchodzi z butami w każdy aspekt naszego życia i za parę lat ludzie staną się cyborgami i bez technologii sobie nie poradzą, a wystarczy obejrzeć poniższy filmik!
Filmik opowiada o tym, że młodsze pokolenia wyłączają mózg, bo smartfony wszystko za nich załatwiają i to jest straszna perspektywa.
Dziś przeczytałam na Twitterze takie coś:
Gość spytał jak szybko pokonać kaca po świętach – otrzymał odpowiedź, aby sprawdził, czy nie zgubił telefonu!
Oglądałam dzisiaj straszne smutny dokument o uzależnieniu chińskich dzieci od gier komputerowych i zdaję sobie sprawę z tego, że problem jest już światowy, ale to Chiny nie uznają, że to jest tylko nie uzależnienie, a raczej choroba podchodząca pod psychiczną.
Chińskie rodziny nie są wielkie, bo kiedyś zabroniono rodzinom się rozmnażać i w wielu chińskich rodzinach jest tylko jedno dziecko.
Te dzieciaki są strasznie samotne i zostawione same sobie, kiedy ich rodzice ciężko pracują.
Wpadają więc do sieci, bo to tam mają znajomych i przyjaciół i tam zostają zrozumiane – w wirtualu i wpadają w ten świat jak śliwki w kompot.
Potrafią grać po 30 godzin ciągle i zakładają sobie pampersy, aby nie chodzić do ubikacji, bo szkoda im czasu, gdyż zdobywają kolejny poziom.
Dzieci te nie mają znajomych w realu i nawet ich nie szukają, bo wszystko załatwia bycie w sieci.
Kiedy rodzice nie mogą już sobie poradzić z takim dzieckiem oderwanym od świata – wysyłają je do obozu w wojskowej strefie, gdzie specjaliści miesiącami nad tymi dziećmi pracują.
Jest to ciężka szkoła życia, gdzie dzieciaki przechodzą różne zajęcia od sprawnościowych, po psychoterapię, łącznie z zamknięciem na 10 dni w strefie samotności.
Widziałam na tym filmie strasznie nieszczęśliwe dzieciaki i ich ogromnie bezradnych rodziców.
Było dużo łez i dużo wypowiedzianych pretensji, że rodzice nie sprostają wychowaniu, a dzieci przeklinają rodziców, że im zabraniają grać i spotykać z innymi się w sieci.
Tragedia się dzieje na naszych oczach i co z tego, że technologia zaraz sprawi, że ludzkość zdobędzie kosmos dosłownie, kiedy przez technologię jest na tej Ziemi tyle nieszczęścia.