Dzisiaj Facebook przypomniał mi zdjęcie jakie zrobiłam ponad dwa lata temu, kiedy to nasza psina, tak bardzo bała się aparatu fotograficznego, że na sam jego widok zmykała gdzie pieprz rośnie i dlatego mam parę jej zdjęć, że nie widać jej pyszczka, a jeno tylną część ciała.
Była gnębiona przez ludzi i doznała wiele krzywd, a więc przeszła przez traumę i dlatego nawet kiedy ją wzięliśmy na wiele lat, nie wyzbyła się nigdy tego strachu przed obcymi.
Dowiedzieliśmy się, że ktoś ją wziął ze schroniska i potem porzucił.
Zamieszkała na budowie, gdzie ludzie świecili jej w oczy lampami i rzucali w nią kamieniami i dlatego tak bardzo bała się aparatu fotograficznego.
Pokochała nas, ale nie od razu, bo potrzebowała czasu, aby nam zaufać.
Kiedy zaufała, to stała się pieskiem najbardziej inteligentym pośród piesków, a na imię daliśmy jej Diana, bo taka była jak księżniczka, mądra, empatyczna i dostojna.
Kiedy liczyła sobie 14 lat, to zaczęła nam chorować i wysiadły jej tyle łapki i musieliśmy ją na rękach wyprowadzać, aby robiła swoje potrzeby.
Z dnia na dzień było tylko gorzej i podjęliśmy decyzję o jej uśpieniu i tak oto minęły dwa lata, kiedy jej z nie nie ma.
Kurcze tęsknię za pieskiem w domu, bo to sama radość, ale boję się, bo my z Mężem się starzejemy, a piesek w domu to obowiązek.
Jest tyle propozycji piesków do wzięcia, aby dać choć jednemu ciepły, spokojny dom, ale się boję i chyba tak zostanie, a kotów nie lubię, gdyż się z nimi nie dogaduję, a na zawsze zapamiętałam maślane oczęta mojej Diany!
Podczas naszego 43 letniego małżeństwa były zawsze pieski, bo najpierw Koks, który ze starości umarł na atak serca, a potem Pagaj, który został uśpiony z powodu raka skóry i Dianusia, która tak bardzo chciała żyć, ale z powodu nieuleczalnej choroby musieliśmy też ją uśpić i te pieski są w naszej, mojej pamięci na zawsze.
Chyba już się nie odważę na kolejnego czworonoga i muszą mi wystarczyć wspomnienia.