Ten wpis będzie brutalny i wiem, że się powtarzam, ale dziury w sercu szmatą nie zapchasz.
Tak, mam w sercu wielką dziurę, której nijak od dwóch prawie miesięcy nic nie jest w stanie uleczyć.
Liczę sobie 62 lata, ale jestem zdrowa na umyśle i to, co piszę jest zgodne z prawdą.
Nie boję się tego, że czyta mnie najbliższa rodzina, ciekawa każdego wpisu i nie boję się potępienia, bo piszę samą prawdę i o tym jak ja się czuję.
Czuję się fatalnie, bo po śmierci mojej Mamy dowiedziałam się jak mało byłam dla niej ważna, tak jakbym nie istniała, choć mała dwie córki.
Czuję się jakbym wypadła sroce z pod ogona i kompletnie nie należała do rodziny – odsunięta i zlekceważona.
Miałaś Mamo dwie córki, ale każda inna i one nie miały nigdy dobrych ze sobą kontaktów, bo o to nigdy nie zadbałaś, a po swojej śmierci poróżniłaś je tak, że tego już nigdy nie da się naprawić!
Wydziedzczyłaś mnie dokumentnie i nigdy nie chciałaś tego sporostować, choć byłam przy Tobie przez ostatnie dwa lata na każde wezwanie i też się Tobą opiekowałam.
Sprawiłaś z premedytacją, że budzą się z żalem o poranku, a w ciągu dnia mielę temat i analizuję, a więc i kładę się spać z pytaniem – dlaczego?
Tu nie chodzi o pieniądze, ale o fakt, że mogłaś to naprawić w ciągu choroby, ale tego nie zrobiłaś i to boli jeszcze bardziej.
Ja nigdy się z tym nie pogodzę i choć stara już jestem, to zawsze chciałam być Twoim dzieckiem, a Ty mnie potraktowałaś tak jakby mnie wcale nie było.
Dlaczego ja nie zauważyłam przez tyle lat, że nie byłam Ci bliska i na samym początku choroby usiadłam do komputera i napisałam list do Ciebie, który wręczyłam Ci na samym początku choroby w szpitalu.
Powiedziałaś, że przeczytasz go po wyjścu ze szpitala do domu i nigdy nie wróciłaś do tego listu, a ja miałam nadzieję, że sobie o nim pogadamy i powspominamy! – Tekst listu poniżej!
Zawsze Ciebie kochałam i podziwiałam, a Ty nie potrafiłaś się do listu odnieść i zostałam z ręką w nocniku.
Nie lubiłaś u mnie spędzać świąt, bo zaraz gnałaś do drugiej córki i tam sobie siedzieliście do późnych godzin, z alkoholem w tle, a i przez 40 lat nie zrobiłaś ani razu obiadu w swoim domu, by zbliżyć do siebie dwie córki.
Mamo podlewali Ci ten alkohol, bo wiedzieli, co robią, a robili to dla kasy!
Płaciłaś za remonty, bo oni wiedzieli, że po Twojej śmierci mieszkanie zyska na wartości – sprytne!
Taka sptrytna taktyka długoterminowa.
Gdybym wiedziała jak mnie załatwiłaś, to bym tego listu nigdy nie napisała, bo i po co?
Miałam ogromne problemy osobiste – nie wsparłaś.
Miałam próby samobójcze – nie wsparłaś, bo lepiej było milczeć i się nie wtrącać.
Mówiłaś rozwiedź się, ale nie proponowałaś swojego dachu dla mnie i moich dzieci!
Wolę Ciebie Mamo pamiętać jak w tym liście, ale zdaje się, że bardzo się pomyliłam.
Odeszłaś i nagle mój telefon zamilkł i nikt już o mnie nie pamięta.
Nikt nie powie, że przyjdź na kawę – porozmawiamy.
Czuję się jak zbity pies, jak ktoś mało ważny, a tak byłam potrzebna przez dwa lata, kiedy ta Twoja druga córka odpoczywała na wczasach, kiedy Ty zmagałaś się z ciężką chorobą i byłam przy Tobie.
Umierałaś bardzo długo i sądzę, że cierpiałaś mając świadomość, że tak bardzo mnie skrzywdziłaś!
Muszę z tym żyć niestety, ale dziury w sercu nie jestem w stanie niczym zapchać.
Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, że po Tobie zostanie mi tylko stara patelnia i to, co kupiłam dla Ciebie z okazji imienin.
Mam w sobie takie myśli, że tylko usiąść i wyć z bólu.
Nie wiem kiedy odwiedzę Ciebie Mamo na cmentarzu, ale może być tak, że nigdy!
„Mamo, ja wszystko pamiętam jak bardzo starałaś się wychować nas na porządnych ludzi, ale może od początku opowiem Ci, co pamiętam:
Babie Doły, rok 1959 bodajże, kiedy ja, jako szkrab uciekałam Ci z domu nad morze i złaziłam po stromych wydmach, albo znajdywałaś mnie w lesie na jakiś drzewie, bo już wówczas lubiłam chodzić swoimi drogami ku Twojej udręce. Pamiętam, że uszyte przez Ciebie porcięta, rwałam na gwoździach i potem bałam się do tego przyznać, a także jak przychodziłam zakrwawiona, posiniaczona, a Ty jechałaś na pogotowie, aby mi te szramy zaszyli. Pamiętam, gdy opowiadałaś o czasach wojny i jak byłaś głodzona jako dziecko, przez swoją macochę, a potem jak zaczęłaś pracować w wieku 14 lat, jako mała dziewczynka w szwalni i przekradałaś się po ulicach wojennej Łodzi. Jak Niemcy przychodzili i robili w domu przeszukania, a Radogoszcz poszedł z dymem pochłaniając pracujących tam ludzi.
Po przeprowadzce do Ustki, pamiętam jak gotowałaś bieliznę w kotle i strasznie się oparzyłaś, a Ojca w domu nie było długie miesiące i wszystko było na Twojej głowie, a ja właśnie poszłam do pierwszej klasy, a Ty w wolnych chwilach robiłaś nam zabawki – takie mebelki dla lalek. Pamiętam, że po położeniu nas spać, pisałaś w kuchni wiersze w niebieskim zeszycie, albo długo rozmawiałaś z Ojcem, który przyjechał, a był w domu gościem z racji swojej pracy. Pamiętam, że często płakałaś w czasie tych rozmów, a do tego opiekowałaś się bratem Ojca, który nie miał się gdzie podziać, a potem zwalił Ci się na głowę brat następny, bo też nie miał się gdzie podziać i to wszystko na Twoją biedną głowę.
Potem następna przeprowadzka i Ojciec już w domu, ale czasami sobie myślę, że lepiej nam było bez niego. Wieczne awantury i alkohol i tak minęło 17 lat, w których walczyłaś jak lwica o nasz dom, pracując jednocześnie. Pamiętam, jak pomagałaś mi robić do szkoły zadania z plastyki i wszystko potrafiłaś. Nie był Ci obcy młotek, gwóźdź, malowanie, remonty, ponieważ nie mogłaś liczyć na nikogo, bo jesteś przecież jedynaczką.
Nastał dzień, że trzeba było z domu uciekać, bo poziom awantur przybrał apogeum. Wyszłyśmy z domu z paroma ciuchami do zupełnie mi obcych ludzi. Chciałaś mnie z siostrą uchronić przed psychicznym znęcaniem się, abyśmy wszystkie nie zwariowały. Mieszkanie poza domem przez pół roku i znowu wszystko było na Twojej głowie. Dorastałyśmy, uczyłyśmy się i trzeba było nas ubrać, zakupić podręczniki, zeszyty i sama na to wszystko pracowałaś i długo by wymieniać i pisać o Twojej dobroci, cierpliwości i pracowitości, a do tego nigdy się nie załamałaś. Zawsze Cię podziwiałam, zawsze byłaś dla mnie wzorem i wybacz, że kiedy odeszłam z domu i założyłam swoją rodzinę, było mnie mniej w Twoim życiu, ale wówczas to ja musiałam zadbać o swoją rodzinę i wychować swoje dzieci na porządnych ludzi. Zadanie wykonałam i teraz Mamo jestem myślami bliżej Ciebie, bo mam teraz na to czas. Dziękuję Ci Mamo za wszystko i kłaniam Ci się w wielkiej atencji”.