Może jestem monotematyczna, ale dziś ponownie oglądałam zdjęcia i zeszło mi na to trzy godziny.
Karton po butach i chyba ponad tysiąc zdjęć, a ile wspomnień się pojawiło, że chyba będzie mi się to śniło.
Zdjęcia z młodych lat, dzieci malutkich i potem starszych. Zdjęcia ze świąt, spacerów, wycieczek, wyjazdów, naszych pupili domowych i takiego zwykłego życia jak gotowanie posiłków i bycia we własnym domu z dziećmi.
Wędrówka po domowych remontach, a więc zmian mebli, tapet, wystroju domu.
Wpadły mi w ręce dawno zapomniane zdjęcia z najfajniejszych, moich wakcji.
Moja Mama i przyszła Teścowa ( jeszcze wówczas o tym nie wiedziałam), zabrały nas na wieś do zaprzyjaźnionej Pani Danuty chyba, która wraz z mężem prowadziła gospodarstwo rolne na wsi oddalonej od naszego miasta jakieś 30 kilometrów.
Mama zabrała mnie i moją Siostrę, a także naszą koleżankę – Elę, a niedoszła Teściowa swoich synów i ich kolegę – Marka, który już bardzo dojrzale grał na gitarze – Hey Joe.
Byliśmy tam chyba tydzień i spaliśmy na sianie w stodole, a nasze Mamy szykowały nam wiejskie posiłki.
Młode ziemniaczki, rosół z wiejskiej kury, mizera, buraczki, zsiadłe mleko i pachnący chleb.
Ja chyba miałem jakieś 13 lat, a moja Siostra i Ela liczyły sobie chyba po 11 .
Nie mieliśmy komórek, tabletów, komputerów, ale naprawdę nie pamiętam jak my spędzalismy całe dnie.
Pamiętam, że włóczyliśmy się po lesie z piosenką Czerwonych Gitar pt. „Droga, którą idę”.
Kąpalismy się w jeziorze, a rano robilismy toaletę przy pompie wiejskiej, co widać na zdjęciu.
Wymyślaliśmy scenki rodzajowe jak na zdjęciu, gdzie stoję z łopatą i wyglądało to groźnie, ale pomysł powstał chyba z jakiegoś filmu dla młodzieży, bo może to były „Wakacje z duchami”.
Kiedy wspominam swoje dzieciństwo i wakacje, to na pierwszym miejscu jest właśnie ten pobyt na wsi, gdzie uciekłam z Mamą od toksycznego ojca i tam naprawdę wypoczęłam.
Jeszcze raz namawiam – budujcie wspomnienia z rodzinnych zdjęć.