Wyciekły plany PIS z tajnego spotkania z koalicjantami i prezydentem w dniu 29.03.2029r. w sprawie wyborów 10 maja. Ten plan jest następujący: na 3 tygodnie przed wyborami, a więc niedługo po Świętach Wielkanocnych, rząd zacznie zmniejszać ilość testów na koronawirusa, dostarczanych do szpitali i służby zdrowia. Zmniejszona ilość testów spowoduje w tym momencie spadek wykrywalności osób chorych i rząd ogłosi, że epidemia się cofa i można bezpiecznie przeprowadzić wybory. To, że w czasie wyborów zarazi się ogromna ilość zdrowych dotychczas osób nie ma dla PIS-u żadnego znaczenia, bo to okaże się już po wyborach, które w tych warunkach wygra Duda. Mając swój Sejm i Prezydenta, w razie buntu społeczeństwa, PIS pod pozorem walki z koronawirusem wprowadzi Stan Wyjątkowy, analogiczny do Stanu Wojennego wprowadzonego przez Jaruzelskiego w 1981 roku. W ten sposób dokona się faktyczny Zamach Stanu w Polsce, który zresztą już przewidują eksperci.
Powyższy plan jest to plan zbrodniczy, jakiego jeszcze w historii Narodu Polskiego nie było. Wiedza o tym planie powinna dotrzeć do jak największej części społeczeństwa, przede wszystkim do polskich patriotów, więc jeśli możesz, to proszę prześlij tę wiadomość do jak największej ilości osób”.
A tymczasem mamy nowe obostrzenia i w tym wszystkim najbardziej mi żal dzieci.
Rodzice nie będą mogli spacerować z nimi nawet po parku, czy bulwarze!
Rząd wprowadza nowe ograniczenia i kolejne obostrzenia mające na celu powstrzymanie rozprzestrzeniającego się koronawirusa.
👉Ograniczenia w liczbie klientów w sklepach, na targach, na poczcie (od 1.04.2020 r.)
👉Ograniczenie funkcjonowania sklepów budowlanych i nowe obowiązki dla wszystkich sklepów
👉 Zamknięte hotele i inne miejsca noclegowe
👉Automatyczna kwarantanna dla bliskich osób w kwarantannie (1.04.2020 r.)
👉Zawieszenie rehabilitacji i zamknięcie salonów kosmetycznych i fryzjerskich
👉Zakaz wychodzenia z domu osób do 18. roku życia bez opieki dorosłego
👉Zakaz korzystania z parków, plaż, bulwarów, promenad i rowerów miejskich
👉2 metry – minimalna odległość między pieszymi
👉Urzędy na pracy zdalnej
👉Limit pasażerów również w pojazdach 9+ (od 2.04.2020 r.)
👉Miejsca pracy – dodatkowe zabezpieczenia dla pracowników (od 2.04.2020 r.)
Za złamanie zasad grozi grzywna w wysokości od 5 tys. do 30 tysięcy złotych.
Rodzice dzieciaków mają nie lada wyzwanie, aby zapełnić im jakoś ten czas, kiedy są uwięzione w domach!
Nasze dzieci w stanie wojennym mogły korzystać z podwórek, a teraz nastał czas izolacji dla wszystkich dzieci na świecie.
Póki co, moje Wnuki układają puzzle, ale na jak długo starczy rodzicom inwencji, by opanować emocjonalnie swoje pociechy!
Każdy dzień w tej trudnej sytuacji przynosi nowe wieści, bo o to dziś Sejm oddalił wszelkie poprawki dotyczące tarczy pomocowej dla przedsiębiorców i rodzin, a więc idzie kochani wielka bieda dla wielu ludzi w Polsce!
Orban właśnie w czasie epidemii zamknął Węgrom buzie i nas też to czeka niestety!
Aby nie zwariować jutro piekę bardzo proste ciasto z truskawkami, aby się kurcze na trochę uwolnić od polityki!
Będą mi potrzebne składniki:
5 jajek
szklanka cukru
2 szklanki mąki
szklanka oleju
łyżeczka proszku do pieczenia
2 opakowania cukru waniliowego
1 kilogram owoców
i tak:
jajka ubić z cukrem i dodać drobinę soli,
wlać szklankę oleju,
dodać proszek do pieczenia i cukier waniliowy
a następnie 2 szklanki mąki i wymieszać.
Ciasto się udaje zawsze i każdemu, a piec w 180 stopniach przez 40 minut.
Moje będzie z truskawkami i kruszonką!
A jak zrobić kruszonkę:
Składniki:
150 g mąki pszennej – niecała szklanka
100 g cukru – pół szklanki
100 g masła – pół kostki
dodać kilka kropel olejku migdałowego..
Wciąż piszę uważajmy na siebie!
Jeśli zachorujemy, to nam polska służba może nie pomóc, bo jest niedofinansowana!
Andrzej Duda: „Jeżeli są warunki, by iść normalnie do sklepu, to są też warunki, by pójść i zagłosować”.
Powyższe napisał na portalu społecznościowym niby nasz prezydent, że właściwie nic nam nie grozi, kiedy „se” pójdziemy na wybory!
Skoro chodzimy do sklepu, to i do urn też możemy przyjść i to mówi prezydent prawie 40 milionowego kraju!
Lekarze, specjaliści, znawcy tematu ostrzegają, że zło dopiero się czai i zachorowań będzie jeszcze więcej i zgonów także, a ten sobie jaja z Polaków robi i zakłada konta na jakimś Tik Toku i dla mnie jest czarną magią, co on tam robi i jeszcze się z tego śmieje, że zalogował się na portal dla małolatów!
Kiedyś po nocach pisał z „Leśnym ruchadłem”, ale chyba Agata mu to z głowy wybiła!
Andrzej Duda@AndrzejDuda
Wychodząc naprzeciw wszystkim stęsknionym za sportem, wraz z Ministerstwem Cyfryzacji, zapraszamy do turnieju #GrarantannaCup: http://www.grarantanna.pl.
Od dzisiaj znajdziecie mnie także na Tik Toku! Szukajcie pod nazwą: AndrzejDudaNaTikToku.
Adrian widocznie okropnie się nudzi podczas kwarantanny i uważa, że jeśli Polakom ogłosi, że zalogował się na Tik Toku, to będzie taki nowoczesny i światowy, ale to tak nie jest, bo pokazuje jakim jest debilem!
Dzisiaj w Senacie Morawiecki powiedział, że od jutra będą nowe obostrzenia i zdaje się, że na ulicach zobaczymy wojsko i policję, a także więźniowie zapowiadają bunty w więzieniach, gdyż nie są chronieni przed zarazą!
Tym ten człowiek powinien się zajmować, a nie brylować na debilnych portalach dla nastolatków. Wstyd i hańba!
Jemu specjalnie dedykuję skecz „Neo-Nówki”, bo idealnie pasuje do tego chłoptasia w krótkich gatkach, cholernie mimicznego, aż do płaczu z rozpaczy!
Napiszę szczerze, że jestem zmęczona tym wszystkim, a najbardziej niekończącą się zarazą.
Płaczę, kiedy słucham ludzi sztuki połączonych Internetem, którzy grają dla nas w kwarantannie i to mnie cholernie wzrusza.
Czekam na lepsze czasy, kiedy my rozłączeni na święta znowu się złączymy i święconką się podzielimy!
Zrobiłam dzisiaj zdjęcie, bo u mnie dziś spadł śnieg i czekam na prawdziwą wiosnę, aby chociaż tym mogłabym się cieszyć!
Adam Ziemianin
Modlitwa o śmiech
śmiechu mi trzeba
na te dziwne czasy
śmiechu zdrowego
jak źródlana woda
niech mnie kołysze w tej wielkiej podróży i niech prowadzi gdzie śmieszna gospoda
niech dźwięczy męczy aż do zadyszki śmiechu mi trzeba przede wszystkim
niech się zatrzęsą od śmiechu ściany niechaj na zawsze będę nim pijany
nie okrutnego nie cynicznego śmiechu mi trzeba bardzo ludzkiego
Dziś w programie „Kawa na ławę” niejaki Dera, ta nażarta, gruba kanalia powiedział, że młodzi mogą iść do urny, bo mało ich umiera, a starsi umierają bardziej!
Kim trzeba być, aby wypowiadać takie brednie, tylko dlatego, że dążą do tego, by wybory za cenę naszego życia i zdrowia odbyły się 10 maja 2020 roku!
Oni są oderwani od rzeczywistości i wciąż myślą, że jako politycy są niezniszczalni i ich korona nie dopadnie, a jeśli dopadnie, to w szpitalach są specjalnie dla nich przygotowane łóżka i respiratory!
Ty zwykły śmiertelniku będziesz czekał 5 dni na wynik testu i w tym czasie możesz umrzeć bez pomocy!
Dla Ciebie zwykły zjadaczu chleba oto zamyka się służba zdrowia, że w razie bolącego zęba nikt nie udzieli Ci pomocy, bo wszyscy się boją i zabezpieczają swoje zdrowie.
Jako, że jestem po 60-tce podobno będę mogła z Mężem głosować korespondencyjnie!
Trzeba to zgłosić do organów wyborczych i do domu przyjdzie pakiet w kopercie z instrukcją i kartą do głosowania!
Oświadczam, że nie przyjmę do domu tego pakietu, gdyż nie ma pewności, czy on czasem nie będzie skażony bakterią, a więc głosować nie będę, a także nie pójdę do lokalu wyborczego!
Po drugie takie głosowanie może być bardzo łatwo zmanipulowane i sfałszowane, bo ktoś z moim głosem zrobi sobie, co zechce!
Wielu ludzi w Polsce deklaruje, że nie pójdą do wyborów, gdyż najważniejsze dla nich jest ich życie i swoich bliskich, a więc nie wystawią się na zakażenie.
Już mam dość tych rządów, które podzieliły Polaków, a także nie dbają o nich każąc im iść do głosowania.
Tu nie chodzi wcale o nasze zdrowie jako Narodu, a tylko o stołki i dalsze okradanie kraju i utrzymanie władzy ile się tylko da, bo Kaczyński o Was Obywatele nie myśli wcale!
Otwórzcie oczy i zacznijcie w tym trudnym czasie myśleć o swoim zdrowiu i swoich bliskich, bo nic nie jest w naszym życiu ważniejsze!
Taki hardy był Premier Wielkiej Brytanii, którego wirus dopadł i dlatego jest taki tytuł wpisu, że aby kózka nie skakała.
Borys Johnson lekceważył wirusa i nagle znalazł się na kwarantannie.
Polaku nie bądź jak Borys i dbaj o siebie, a kiedy, to się przewali będziesz z siebie dumny, że przeżyłeś, bo wirusa nie lekceważyłeś!
Na poniższych zdjęciach jest moje, uśpione miasto, ale tak wygląda teraz cały świat!
Znalazłam dziś w sieci taki cytat, a brzmi:
„Drobnoustroje te są tanie i łatwe do zdobycia, a ich namnożenie leży w zasięgu przeciętnego laboranta szpitalnego. W byle garażu na przedmieściach można ukryć dość materiału biologicznego , by zmieść z powierzchni ziemi całe miasto. Nadzorowanie obiektów jądrowych to dziecinna igraszka w porównaniu z monitorowaniem wszystkich szop ogrodowych. Nie możemy liczyć na to, że wykryjemy i zdołamy zapobiec każdemu zagrożeniu, cóż więc nam pozostaje?
Ken McClure – Biała śmierć”.
„Premier Wielkiej Brytanii nie ukrywa prawdy ws. epidemii. „Będzie jeszcze gorzej”
Borys Johnson, który w piątek ogłosił, że sam jest zakażony koronawirusem, obiecał Brytyjczykom, iż dalej będzie walczył z szalejącą epidemią. Przyznał jednak, że sytuacja w kraju będzie się pogarszać. Na wyspach w ciągu ostatniej doby zmarło ponad 200 osób.
„Jest dla mnie bardzo ważne, bym był z wami szczery. Wiemy, że będzie jeszcze gorzej, zanim się polepszy, ale robimy odpowiednie przygotowania” – napisał w liście Boris Johnson. Szef brytyjskiego rządu podkreślił, że sytuacja zostanie zażegnana szybciej, jeśli wszyscy będą przestrzegać obowiązujących zasad.
W ciągu ostatnich 24 godzin w Wielkiej Brytanii zmarło 209 osób. Łączna liczba ofiar śmiertelnych wzrosła więc do 1228. Testy potwierdziły obecność niebezpiecznego patogenu u ponad 19,5 tys. ludzi.
Wcześniej Boris Johnson bagatelizował problem związany z szalejącą pandemią wirusa z Wuhan. Dopiero na początku tego tygodnia ogłosił w swoim kraju restrykcje mające zapobiegać zwiększeniu się liczby osób zakażonych niebezpiecznym patogenem.
Na wyspach ograniczono swobody obywatelskie do minimum. Zamknięto ośrodki kultury, szkoły. Brytyjczycy mogą opuszczać domy tylko w ściśle określonych przypadkach”.
Obejrzycie to krótkie wideo, które świadczy o tym, że ludzie powoli są już zmęczeni siedzeniem w domach i tęsknią do normalności i wolności jaką świat utracił dwa miesiące temu!
Wydaje się, że bardzo są zmęczone młode rodziny z małymi dziećmi zatrzymanymi w kwarantannie, bo tym dzieciom trzeba organizować dzień od A do Z i tak jeszcze nie wiadomo do kiedy!
Na pewno zmęczeni są seniorzy, którzy mieszkają często samotnie i spacery urozmaicały im dzień, na których mogli spotykać się z innym ludźmi i z nimi porozmawiać choćby w parku na ławeczce.
Powstaje więc pytanie jak długo jeszcze to wytrzymamy, a mam wiadomość z pewnego źródła, że teraz częściej dochodzi w domach do przemocy, gdyż ci ludzie dotąd nie wiedzieli, że kondycja rodziny, czy małżeństwa jest słaba i teraz to widać jak na dłoni.
Dzisiaj słuchałam wypowiedzi w TVN24 Macieja Stuhra , który ten czas wreszcie spędza ze swoją rodziną, gdyż oboje byli zapędzeni i teraz na nowo się odnajdują w domowym zaciszu!
Jego ojciec też się wypowiadał, że w końcu ma czas na czytanie książek, które na niego czekały na półce.
Ja z Mężem wczoraj wieczorem odtwarzaliśmy sobie przeboje z lat 80 i 90-tych i naprawdę zrobiliśmy sobie ucztę ze wspomnień – ach, co to były za przeboje polskie i zagraniczne.
Teraz już nie komponuje się takich piosenek!
Maciej Stuhr także wypowiedział się na temat polityki i stwierdził, że w tym czasie ucieka od tego tematu i powiedział wprost, że niech sobie inni idą do urn i wybiorą swojego Andrzeja, a on do wyborów nie pójdzie, gdyż kocha swoich bliskich!
Z pewnością ludzie w tym czasie robią różne rzeczy, a wczoraj wieczorem słyszałam domowe prywatki z muzyką w tle, czyli jakby wracają dawne czasy!
Ja osobiście sobie radzę, bo będąc na emeryturze jestem przyzwyczajona do siedzenia w domu, choć martwię się o bliskich.
Robię w domu, to co zwykle, a więc gotuję, sprzątam i piszę bloga!
Martwię się jednak o Męża, który autentycznie cierpi z powodu izolacji i dziś w końcu załatwił sobie maseczkę, co nieco mnie uspokoiło!
Niestety, ale ludzie niektórzy nie wytrzymują i opuszczają swoje domy choćby na spacer, a to są przeważnie ludzie młodzi, którzy myślą, że epidemia ich nie dotyczy, a właśnie dotyczy, bo umierają coraz młodsi na świecie!
Jaki mam zamiar?
Otóż mam po Wnukach blok rysunkowy i farby plakatowe i może namaluję jakiś obraz abstrakcyjny, który siedzi mi w głowie!
Nigdy nie potrafiłam rysować i malować, ale się pobawię, by zająć sobie czas, a także dalej będę odsłuchiwała dawne, dobre przeboje i tak to się będzie kręcić.
Uwielbiam słuchać mądrych ludzi, którzy są zapraszani do telewizji i ogromnie mi się podobał wywiad z profesorem Marcinem Królem, który jakby przewiduje ile będziemy w stanie przetrzymać będąc w izolacji. Poczytajcie!
„To jest koniec niskiej pogardy dla ludzi wiedzy”
Ludzie wiedzy będą teraz w wielkiej cenie – zauważył w „Faktach po Faktach” prof. Marcin Król, filozof i historyk idei, który w programie ocenił aktualne nastroje wokół epidemii COVID-19.
„Jak długo ludzie wytrzymają?”
Król mówił, że nie wie „nic na temat tego, jak będzie rozprzestrzeniała się pandemia”. – Załóżmy, że jesienią to się zmniejszy. W związku z tym musimy się zająć tym, o czym z pewnym prawdopodobieństwem można mówić i przewidywać – zaznaczył.
– Po pierwsze: izolacja. Jak długo ludzie ją wytrzymają? – pytał. – Moim zdaniem, tutaj są granice nie do określenia. Myślę, że dla ludzi, którzy mieszkają w blokach z dwojgiem dzieci na czterdziestu metrach (kwadratowych), te granice się zbliżają – ocenił.
– Pewnego dnia te granice psychospołeczne pękną. Jak granice pękną, ludzie wyjdą na miasto: w Polsce, w Paryżu, w Nowym Jorku, gdziekolwiek. Rozbiją pierwszy napotkany sklep. Przyjedzie policja, dwieście osób uspokoi, aresztuje. Potem przyjdą trzy tysiące osób. Co dalej? Nie wiem – opowiadał.
Prof. Król pytany, czy w zastanej rzeczywistości nie znajduje scenariusza, w którym aktualna sytuacja zmieni społeczeństwo na lepsze, odpowiedział przecząco. – To może się zdarzyć, ale za pięć czy dziesięć lat mniej więcej. Nie w tej chwili – dodał.
Jak mówił, w Polsce, czy w wielu innych krajach, jedna czwarta ludzi będzie na bezrobociu, pozbawiona pracy. Zwrócił uwagę, że takie osoby określa się mianem „ludzi zbędnych”. – Ci ludzie stracą pracę na skutek sytuacji gospodarczej. Ta praca nie wróci. Bardzo dużo małych, średnich, ale i wielkich przedsiębiorstw padnie. Nie będzie kapitału, aby je odratować – ocenił.
Profesor zwrócił uwagę, że bezrobocie prowadzi do zmarginalizowania. – Ci ludzie ulegną odspołecznieniu – zauważył. – To będzie dramatyczny podział. Część ludzi wiedzy i związanych z nowymi technologiami fantastycznie pójdzie do przodu. A ci ludzie zostaną zostawieni samym sobie. Tak być na dłużej nie może w żadnym świecie – mówił.
– Nie będzie solidarności między ludźmi zbędnymi, a ludźmi wielkiego awansu społecznego – dodał.
„To upadek populizmu”
Profesor dopatrzył się w aktualnej sytuacji „zjawiska nadzwyczajnego”, czegoś „pośrednio dobrego”. – To upadek populizmu. Ufamy specjalistom: profesorom, wirusologom. To jest koniec niskiej pogardy dla ludzi wiedzy – tłumaczył. – Ludzie wiedzy będą teraz w wielkiej cenie – dodał.
– Wiemy o tym świecie sporo, tylko nikt nas się nigdy nie słuchał, nikt nas się nie pytał. Mnie też żaden polityk nie pytał w żadnej sprawie – powiedział, dodając, że nie chodzi o to, żeby „ludzie wiedzy pchali się do polityki”. – Ale słuchanie ich może nam trochę pomóc – zaznaczył.
– Pytanie, czy z panicznego strachu władze, także polskie, ale nie tylko, nie doprowadzą do odsunięcia tych ludzi (wiedzy – red.) możliwie jak najdalej. Będą chcieli rządzić ciemną masą, a każdy dyktator woli mieć ciemną masę – stwierdził.
Według niego, kondycja demokracji „jest w marnym stanie”. – Słyszę, że demokracja się odrodzi po pandemii. Daj Boże, ale ona sama się nie odrodzi. Najpierw trzeba będzie odzyskać pewien rodzaj nie solidarności, a spokoju społecznego, wewnętrznego – tłumaczył. – Dopiero wtedy uda się przekonać ludzi do tego szalonego pomysłu, jakim jest demokracja, to znaczy do tego, że my sami chcemy rządzić, a nie żeby rządził nami (premier Mateusz) Morawiecki i (prezydent Andrzej) Duda, czy odpowiednio w innych krajach – dodał.
Potrzebny zmieniony plan Marshalla
Profesor zwrócił uwagę na wagę pomocy ekonomicznej. Mówił, że trzeba pomagać zarówno małym, jak i dużym firmom. – Ryzyko finansowe się zwróci, proszę pamiętać o planie Marshalla. On polegał na tym, że biednej Europie dano mnóstwo pieniędzy do rozdania, w celu pobudzenia gospodarki. To się udało fenomenalnie. W takim planie muszą być olbrzymie zmiany, ale jest to kierunek – uznał.
– Innymi słowy: ratować społeczeństwo, gospodarkę, a nie tylko zdrowie. Jeżeli pójdzie się tylko w ratowanie zdrowia, to uratuje się trochę ludzi, ale zgubi się, zniszczy społeczeństwo. Nie o to chodzi, aby (robić to – red.) za cenę cudzej śmierci czy choroby – zaznaczył.
Król dopytywany o zbliżający się termin wyborów prezydenckich, o których przełożenie z powodu epidemii apeluje opozycja, powiedział, że „wszyscy ci, którzy są za wyborami powodują umyślne przestępstwo i będą odpowiadać przeciwko zdrowiu i życiu”.
Widzę wiosnę z mojego balkonu i wybitnie w tym roku marzec buchnął majem.
Nie ma się co dziwić, skoro temperatury są na plusie.
Mieszkam w zachodniopomorskim i powiem Wam, że tej zimy nie widziałam ani jednego płatka śniegu, bo tak zmienia się klimat!
Mamy bardzo trudny czas i miliony ludzi jest uwięzionych w swoich domach i ja także siedzę na tyłku, aby się nie zarazić, gdyż zdaję sobie sprawę z tego, że mam choroby współistniejące i jestem łatwym celem, a nie chcę umrzeć w taki sposób.
Dlatego trzymam się procedur i jakoś sobie ten czas wypełniam, by nie popaść w agresję z powodu przymusowej kwarantanny!
Słuchałam dzisiaj wypowiedzi jednego profesora – sorry nie pamiętam nazwiska, który powiedział wprost, że izolacja ludzi pobudzi w nich bunt i agresję i w końcu zaczną wychodzić z domów wbrew wszystkim zakazom i pandemii nie będzie końca.
Mam ogromny problem z Mężem, który ma swoje obowiązki i jest zmuszony codziennie coś załatwić na zewnątrz, a do tego nie jest domatorem.
Niby uważa, ale to cholerstwo czai się na każdym kroku, co sprawia, że żyję w stresie, choć na stare lata powinnam żyć spokojnie i we własnym rytmie,a spokój zabrał mi wirus!
Całemu światu wirus odebrał wolność, ale także sprawia, że zmieniamy swoje postrzeganie na życie i stosunki międzyludzkie.
Włącza się w wielu ludziach chęć pomocy słabszym i na przykład ludzie szyją maseczki, a młodzi ludzie starają się pomóc starszym choćby w zakupach i wyprowadzaniu pupilów na spacery i to jest piękne.
Prawie codziennie mam relacje z tego jak ten trudny czas spędzają moje Wnuki i jak sobie z dziećmi radzą ich rodzice.
Nie jest łatwo naprawdę, bo dzieci zwykle w takich warunkach się nudzą, a do tego nie mogą się spotykać z rówieśnikami.
Ja jako babcia kibicuję, aby dali radę pobyć ze sobą nie wiadomo do kiedy na 55 m kwadratowych 24 godziny na dobę!
Z pewnością jest ciężko i dlatego staram się mieć z nimi kontakt, aby wiedzieć jak sobie radzą i w jakiej są kondycji psychicznej.
Uważajcie na siebie proszę!
W telewizji pokazują co dzieje się w Hiszpanii i Włoszech, gdzie nie zdążają w spopielaniu zwłok!
Bądźmy od nich mądrzejsi i nie powielajmy ich błędów mimo, że dziś w Sejmie Kaczyński i jego pupile olali rękawiczki i maseczki, bo sobie myślą, że to ich nie dotyczy, a władza jest najważniejsza nawet kosztem naszego życie, bo każą nam „zapindlać” do urn 10 maja, by mogli zostać na wieki u władzy!
Nie idźcie na te wybory, bo wirus nikogo nie oszczędzi jeśli będzie miał ochotę na moje i Twoje życie!
Niżej wkleiłam wpis mojej ulubionej blogierki „Goplany”, która opisała jak wyglądało dzisiaj w Sejmie posiedzenie – zgroza i łamanie wszelkich procedur, ale chyba nas to już nie dziwi!
„czwartek, 26 marca 2020
Królowie skansenu i władcy zadupia. ( Tekst z dnia 26 marca 2020 roku)
No i sejm się wreszcie zebrał. Ale jak tylko wszyscy posadzili szanowne dupy na swoich miejscach, od razu wszystko wróciło do normy. I od razu przeciętny widz został potraktowany jak śmieć.
Pani marszałek Witek, tak dalece była niezadowolona z faktu, że musiała dziś przyjść do pracy, że zaczęła odczytywać formułki z kosmiczną wręcz prędkością. Wszystko na zasadzie: Jak już mnie zmusiliście, to przyszłam, odpierdolę swoje, niech się debile-obywatele ucieszą, a potem wracam do ciepłego domku pobierać swoją marszałkowską pensje za nic nie robienie.
Ktoś powie, że jest pandemia i że nawołujemy, by ludzie bez potrzeby nie wychodzili z domu, ale wymagamy od posłów, by się pojawili w sejmie. Ja rozumiem ostrożność. I nie będę tu górnolotnie opowiadać, że życie posła nie jest więcej warte, niż życie wszystkich tych, którzy w tym trudnym czasie do pracy iść muszą. Ale zawód każdy wybiera sobie sam, a potem całe życie ponosi tego konsekwencje. To nie my was pchaliśmy na stołki. Sami żeście mieli parcie do władzy. I wydawało się wam, że teraz, jak już was „motłoch” ( bo tak nas traktujecie) wybrał, to będą już tylko splendory, oklaski i konfetti? Byłoby pewnie miło, ale funkcja posła, polityka w ogóle, musi mieć w sobie coś z misji. Musi być tak samo starannie pełniona zarówno w szczęśliwych, jak i w trudnych czasach.
Nie dość, że czas waszej pracy skróciliście do jednego spotkania w miesiącu, co sprawia, że uchwalacie prawa bez żadnej konsultacji, tylko według własnego widzi mi się, to jeszcze nie można liczyć na was w czasie próby. Bo co to za sejm, co to za rząd, który boi się pracować?
Mówicie, że Platforma Obywatelska żądając zwołania sejmu naraziła na zakażenie koronawirusem 460 posłów. Idąc tym tropem można by powiedzieć, że dyrektor szpitala naraża kilkusetosobowy personel począwszy od lekarzy, a na salowych skończywszy, bo każe im w czasie epidemii przychodzić do pracy. A pragnę przypomnieć, że pracownicy służby zdrowia narażają się znacznie bardziej i za znacznie mniejsze pieniądze, niż posłowie. Każda praca jest w jakimś sensie niebezpieczna. Można by uratować kierowców ciężarówek, każąc im zostać w domu zamiast rozwozić produkty po całym świecie. Bo przecież na drogach czyhają na nich wypadki. Można uratować sprzedawców od żylaków, policjantów od kontaktów z niebezpiecznymi przestępcami. Myślę, że dużo zdrowiej byłoby także dla strażaków, gdyby w razie pożaru posiedzieli w ciepłej remizie i pograli w karty. Kierowcy karetek mogliby jeździć ostrożnie i powoli, kładąc własne życie wyżej, niż życie tych, których ratują. Nie mówiąc już o żołnierzach, którzy powinni po prostu się poddać w pierwszym dniu wojny. Bardzo wielu ocaliłoby w ten sposób życie.
Nie widzę powodu, by życie posła miało by być więcej warte, niż życie innego pracownika. A widząc niektórych posłów, w jaką wpadli panikę, a szczególnie obóz władzy, aż się boję pomyśleć, co by się stało, gdyby rozpoczął się jakiś konflikt zbrojny. Pewnie pierwsi by spierdalali w bezpieczne miejsce zostawiając Ojczyznę, którą sobie bez przerwy wycierają gęby, na pastwę losu.
Nie na tym polega zawód polityka. Nie może być tak, że w czasach dobrobytu przypisujecie sobie wszystkie zasługi, chociaż to obywatele zapierdalają na ten dobrobyt. Nie może być tak, że w czasie kryzysu spierdalacie pierwsi, jak szczury z tonącego okrętu, bo tak właśnie widzę waszą niechęć do pracy i strach przed wirusem.
Jesteście na czele tego państwa. Rządźcie więc do kurwy nędzy. Rządźcie, siedźcie i rozwiązujcie problemy. Dziś, teraz, nie za tydzień, za miesiąc, a najlepiej po wyborach. Bo jestem przekonana, że gdyby nie wybory, to by was los Polaków niewiele obchodził, bo dla was przecież, na wasze pensje, na wasze nagrody zawsze wystarczy, tak, jak wystarczyło na testy dla was poza kolejnością.
Póki co, nic się w tych dniach nie klei i nie dopina. Co chwila zamyka się jakiś szpital, bo jest podejrzenie o zarażenie personelu. Spóźniliście się w kolejkę po środki ochrony osobistej dla lekarzy organizowanej przez UE. Samoloty z Chin od dwóch tygodni wożą sprzęt do Włoch, Czech i innych potrzebujących krajów. Do Polski pierwszy dotarł dopiero dziś, by można było podkreślić, wyeksponować wielką zasługę prezydenta, który podobno ten cud sprawił osobistą znajomością z chińskim przywódcą załatwił.
Zarządziliście nauczanie online? Pomijam fakt, że to nie działa i nie zadziała, bo nawet nie wszędzie dociera internet. Ale, panie Kaczyński, naprawdę chce pan narażać nasze dzieci na te pornosy oglądane przy piwku? Do kościoła niech idą lepiej.
Jest wiele sygnałów z Polski, że zachwyty nad sprawnością państwa, jakie słyszymy w telewizji to jedno, a brutalna prawda o panującym chaosie, to drugie. I coraz częściej potwierdza się fakt, że skala zachorowań jest skrzętnie ukrywana.
Czy zauważyliście, że w komunikatach o rozwoju choroby nie mamy żadnych wieści z Północnej Korei? Bo przecież kto to sprawdzi na zadupiu cywilizacji lub w jej ogonie, w których brylujemy także my pod tymi rządami.
Wiecie co mnie zawsze zastanawiało?, czego nigdy nie mogłam zrozumieć? Im bardziej silni usiłują być władcy, bardziej autorytarni, pyszni i naznaczeni manią wielkości, tym bardziej żałosne jest ich dzieło. Dlaczego taki Kastro, czy kolejni przywódcy Korei, czy na przykład taki Kaczyński, nie chcą być władcami wspaniałych nowoczesnych krajów. Tak wiecie, żeby naprawdę mieli być z czego dumni. Żeby było bogato i szczęśliwie, by była dla każdego miska, w której by był nie tylko ryż, by społeczeństwo było mądre i wykształcone, a w państwie były najlepsze autostrady, najnowocześniejsze łącza komórkowe, najszybszy internet. A wszystko to w otoczeniu zdrowego powietrza, bujnej przyrody i długowieczności obywateli.
Dlaczego im bardziej zakochany w sobie dyktator, im większe ma ego, tym mniej dba o kraj i obywateli? Panie Kaczyński, panie Duda, panie Morawiecki, dlaczego wolicie być królami skansenu i władcami zadupia?”
Upiekłam dziś w rękawie kawałek schabu, by było na kanapki, bo wychodzenie do sklepów jest dość ryzykowne.
Wyszedł smaczny i soczysty, a robiłam tak:
wczoraj do miski wlałam 3/4 łyżki oleju i do tego dodałam przyprawy jakie miałam w domu, a więc słodką paprykę, majeranek i dużo czosnku,
do tego dodałam jarzynkę, odrobinę soli i pieprzu,
wszystko wymieszałam dokładnie i wtarłam w schab, który potraktowałam widelcem, aby przyprawy przeniknęły do środka,
tak natarty kawałek mięsa wstawiłam pod przykryciem na noc do lodówki,
dzisiaj włożyłam mięso do rękawa i upiekłam w piekarniku nastawionym na 180 stopni na godzinę i 20 minut!
Tak upieczone mięso zostawiłam do wystygnięcia w piekarniku, a kiedy wystygło to posmakowałam mniam, mniam – polecam!
A teraz inny temat!
Wczoraj zostawiłam komentarz pod zdjęciem blogera o nazwie „365 dni w obiektach LG / Samsunga”.
Napisałam pod zdjęciem dawne powiedzenie brzmiące – rzuć wapno na druty i Łukasz nie wiedział o co chodzi, gdyż jest młodym człowiekiem i nie może wiedzieć jakim slangiem posługiwała się młodzież za czasów PRL-u.
My ludzie już dojrzali pamiętamy tamte czasy, gdyż też kiedyś byliśmy młodzieżą.
Spotykaliśmy się na boiskach, w klasach i z pewnością więcej się słownie wypowiadaliśmy bezpośrednio, kiedy teraz młodzież rozmawia przede wszystkim w Internecie.
Nie znam slangu obecnej młodzieży, tak jak młodzież nie zna naszego z tamtych lat, a więc warto powspominać:
„Rzuć wapno na druty, czyli odzywki sprzed lat.
„Są ludzie i parapety” – mawiała młodzież kilkadziesiąt lat temu. Choć przez tego typu wyrażenia niejednemu „skoczył gul”, przypomnijmy tamten sztubacki slang. Językowi puryści niech nie „peniają” – przekleństw nie będzie.
Fri, lol, nieogar, nołlajf… Ze zrozumieniem tego, co mówią dziś młodzi ludzie, „wapniacy”, czytaj – wcześniej urodzeni, miewają trudności. Zanim jednak wapniacy stali się wapniakami, również byli małolatami i – ku przerażeniu entuzjastów „czystej” polszczyzny – mieli własną gwarę, jedyny w swoim rodzaju kod językowy, którym się posługiwali i który z gruntu obcy był „jareckim”. Tak już w latach 70. zeszłego stulecia nazywano rodziców.
– Oczywiście, mówiło się też „starzy”, „stary”, „starszy”, rzadziej „tato”, „ojciec” – wspomina rzeszowianin Paweł Pasterz, popularyzator nauki i techniki. – Inne słówko to właśnie „wapniak”. No i słynne było powiedzonko: „Rzuć wapno nadruty”. Znaczyło: „Poproś rodzica do telefonu”.
Rzeź uczniowskich niewiniątek
Do słów, które współcześnie są na młodzieżowym topie, zalicza się „sztos” (wariantywnie: „sztosik”, „sztosowo”, „sztosiwo”), co oznacza coś dobrego, fajnego. W latach 70. i 80., kiedy sztubak chciał wyrazić zadowolenie albo pochwałę, mówił „extra”, „w pytę”, „git”. Bywało również „fajowo” czy „fajowsko”, a w końcu szaloną popularność osiągnęło „spoko”.
Tego typu słowa rzadko odnosiły się do instytucji szkoły („budy”), bo tej się przeważnie nie lubiło. Na różne sposoby dawano temu wyraz w języku. Momentami wręcz wiało grozą, bo oto plan lekcji okazywał się być, dajmy na to, „planem tortur”, a „pytanina” przez całą lekcję – „rzezią niewiniątek”.
– Ze szkolnych wyrażeń przypominam sobie „goga”, zapewne skrót od pedagoga. O gogach pisał w swoich powieściach Edmund Niziurski. Na dyrektora szkoły mówiło się „dyro”, „dyrek”. Ocena niedostateczna była „pałą”, „lufą”, a na przeciwnym biegunie szkolnych stopni znajdowała się „piona”.
– nadmienia Paweł Pasterz.
Melony i bańki
Ktoś, kto trzymał rękę na pulsie w kwestii najnowszych trendów w szczeniackim języku, zyskiwał w oczach nie tylko szkolnych kumpli i mógł tym słownictwem „zaszpanować” jak – nie przymierzając – kolorowym plakatem Bruce’a Lee. Szpanerami mogli stać się ici, którzy mieli „szmal” vel „szmalec” ew. „forsę”, „kasę”.
W przypadku smarkaterii żadne znaczące kwoty pieniędzy zwykle jednak nie wchodziły wrachubę, jeśli już to np. „kafel”, „tysiak” „patyk” bądź „koło” – jak z reguły mówiono na tysiąc złotych.
– Mnie utkwiły w pamięci takie określenia, jak „tauzen” i „kopernik” – dorzuca Pasterz. – A złotówki funkcjonowały jako „zety”, „złocisze”.
Kto dysponował aż milionem zetów, ten miał „melona”. Po przełomie w1989 roku melona wyparła „bańka”. Modna była, z tym że też tylko do czasu. W połowie lat 90. przeprowadzono denominację, wskutek czego bańka przestała być milionem, a miała odtąd wartość 100 zł. To miało nanią niekorzystny wpływ. Zdenominowana bańka straciła w oczach użytkowników slangowej polszczyzny, chociaż całkiem z obiegu dziś jeszcze nie wypadła.
Mieć do kogoś romans
W pewnym wieku chłopcy zaczynają się interesować dziewczynami – i vice versa. Dzisiejsza „loszka” wczoraj była „laską”, „lasencją”, „dżagą”, „siksą”, „szprychą”. Tych słów używały też dziewczyny, a o chłopakach mówiły np. „men”. Jeśli ktoś „miał do kogoś romans”, to wcale nie znaczyło, że się w tym kimś „zabujał”, tylko ma sprawę do omówienia.
– Kiedyś biust – nie wiedzieć czemu – to były „uszy”. „Panienki” o niepokaźnych uszach dzierżyły miano „desek”. Jak chodzi o takie oldschoolowe sformułowania, kojarzę jeszcze np. „piękną Mary z domu starców”. To o dziewczynie, której Pan Bóg poskąpił wdzięku i urody
– wspomina z uśmiechem Tomek, przedstawiciel handlowy z Rzeszowa, rocznik 1974.
Bywało, że o względy jednej panienki rywalizowało dwóch gości. I bywało, że konflikt starano się rozwiązać przy użyciu pięści. Nazywało się to „wyjściem na solo”.
– Czasami padało hasło: „Chodź na śnieg”. A niektórzy dodawali: „Śniegu nie ma, przegrałeś” – uśmiecha się Paweł Pasterz.
Wolty i fazy
Zdarzało się, że uczestnicy „solówy” mieli pecha, bo namierzyli ich stróże prawa. Tych nazywano – jasna sprawa – gliniarzami, a oprócz tego m.in. „pałami”, „mendami”, „smerfami”. Charakterystyczny niebieski pojazd nosił nazwę „kabaryny”, „suki”. A gdy ktoś uznał, że jego kolega ma niskie IQ, plecie androny lub nieracjonalnie się zachowuje, pytano: „Głupi czy z milicji?”
Nie da się ukryć, że młody człowiek od czasu do czasu chodził na„imprezy” (o „melanżu” nikt wówczas nie słyszał ani nie mówił). Jeśli tam napił się jakiegoś wyskokowego trunku, to potem był „na fazie”. Uczniowie szkół elektryczno-mechanicznych mawiali nawet, że zadziałał „przesuwnik fazowy”. Do ucznia szkoły o takim profilu jak ulał pasował też wyraz „wolty”. W tym wypadku wcale jednak nie chodziło o jednostki potencjału elektrycznego, lecz o alkoholowe procenty.
Bartosz Sadowski / Polska Press„Metale” nosili długie „pióra”.
Reprezentanci młodego pokolenia lubili też posłuchać rocka. Na przełomie lat 80. i 90. niemałą rzeszę wielbicieli miały najcięższe gatunki muzyczne, takie jak thrash i death metal. Amator takich wyrafinowanych dźwięków, czyli „metal”, szerokim łukiem omijał zakłady fryzjerskie, nosząc długaśne „pióra”, poza tym chodził w „katanie” (skórzanej względnie dżinsowej kurtce), na ręce nosił „pieszczochę” (opaskę nabijaną ćwiekami) i gardził fanami wkraczającego właśnie na arenę dziejów disco-polo (wtedy to była „muzyka chodnikowa”), których to fanów metale, inie tylko oni, wyzywali od „discomułów”.
Cep cepa cepem poganiał
Deathmetalowych kapel w telewizji na ogół nie pokazywano. W schyłkowej dekadzie PRL-u najpopularniejszym (nie mylić z najlepszym) programem był brazylijski tasiemiec „Niewolnica Isaura”. Imię niejakiej Rosy (czyt. „Roza”) – jednej z bohaterek serialu, przy czym akuratnie nie pierwszoplanowej – przeniknęło do języka. Co znaczyła „roza”? Za Bogusławem Lindą można by powiedzieć, że to „zła kobieta była”. Okazała się jednak tylko językową efemerydą i dziś już tego określenia nie pamiętają nawet ci, którzy go używali.
Pojawiały się też zwroty quasi-polityczne. Już przedszkolaki rymowały: „Chcesz cukierka? Idź do Gierka. Gierek ma, to ci da” (niektórzy dopowiadali: „… kopa w tyłek i pa pa”). Z kolei w latach 80. prawie każdy, kto miał odstające uszy, na podwórku był… rzecznikiem rządu, to znaczy „Urbanem”.
– Pamiętam, że rosyjski skrótowiec CCCP (w polskim tłumaczeniu ZSRR – przyp. red.) odczytywaliśmy jako „Cep Cepa Cepem Poganiał”, ewentualnie „Córka Cesarza Całuje Piekarza” – uśmiecha się Tomek.
Były i są w młodzieżowym slangu zapożyczenia z gwary więziennej – grypsery (np. „kopsnij szluga”).
– W tym wypadku daje osobie znać atrakcyjność tego, co zakazane. Zakazane nawet nie w sensie „nie wolno ci”, tylko napiętnowane, groźne, owiane legendą – wyjaśnia dr hab. Katarzyna Czarnecka z Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, współautorka „Słownika gwary uczniowskiej”.
To część naszych wspomnień
Nastolatki od niepamiętnych czasów starają się nadać własny językowy kształt temu, z czym się stykają.
– Służy to wzmocnieniu więzi w obrębie pewnej społeczności, odróżnieniu się od tego, co na zewnątrz, radzeniu sobie z napięciami, emocjami, wyrażeniu tego, co myślimy dobrze, ale częściej – co myślimy niedobrze o dorosłych, szkole i innych instytucjach – tłumaczy Katarzyna Czarnecka. – Widoczny jest również zamiar zabawy słowem. Te cechy miała ta odmiana języka w przeszłości, takie tendencje widać i dzisiaj.
Niezmienne jest i to, że młodzieżowy socjolekt nie wszystkim się podoba.
– Sztuka nie polega na tym, aby młodym ludziom tego języka zakazywać ani ich za to karcić, tylko nauczyć dobierania sposobu mówienia do sytuacji, tak by dysponowali kilkoma repertuarami: jednym dla kolegi, drugim dla babci, trzecim dla nauczyciela – podkreśla Katarzyna Czarnecka. – Jeżeli to zaniedbamy na poziomie szkoły, a trochę też domu, to mamy problem. Wtedy język z natury rzeczy będzie uboższy, nieprecyzyjny, czasem śmieszny, a czasem skandalicznie niestosowny.
Gros sztubackich wyrażeń sprzed kilkudziesięciu lat dzisiaj już nie żyje. Dużo jednak przetrwało próbę czasu; niektóre przeszły do języka potocznego, a nawet oficjalnej polszczyzny. Można się zżymać na takie czy inne odzywki, ale nie zmienia to faktu, że dla współczesnych 40- i 50-latków stanowią one dziś też cząstkę wspomnień o czasach ich młodości. Czasach niby nie tak odległych, mimo wszystko trochę innych niż te obecne.
SŁOWNIK BYŁEJ MŁODZIEŻY
Wybrane terminy i powiedzonka sprzed kilkunastu, kilkudziesięciu lat
W powyższym video Polak mieszkający w Chinach pokazał bardzo dokładnie jak wygląda tam walka z wirusem, który Chińczycy skutecznie eliminują.
Jest to ponad 10 minut oglądania, ale warto, to otworzyć i zobaczyć, że ich procedury są bardzo skuteczne, a u nas w Polsce rząd w tej walce jest za Murzynami.
Ponownie o tym piszę, ale nie ma na świecie ważniejszego tematu na teraz i przyszłe miesiące, a może lata!
Tam windy w wieżowcach są pryskane 4 razy na dobę bardzo dokładnie, a trawa zielona zmieniła swój kolor na żółty, gdyż jest traktowana płynami odkażającymi, a u nas?
Właśnie się dowiedziałam, że w mojej klatce jest mężczyzna w stanie kwarantanny, który przyjechał z Niemiec, bo tam pracuje.
Pod blok podeszła Policja i z dołu zadzwoniła do sąsiada, czy jest w domu i kazali mu się pokazać w oknie!
Nikt nie przyszedł, aby odkazić klatkę – nikt!
Mąż zakupił odpowiedni środek i odkaził domofon, klamki i poręcz, aby zminimalizować potencjalne zagrożenie.
Dziś rząd ogłosił, że mamy z dupskami siedzieć w domu i wolno nam tylko to
z ograniczeniami:
Dozwolone: ✔ praca ✔ apteka, sklep ✔ spacer z psem ✔ wybory
Każą nam siedzieć w domach, ale nie wprowadzili stanu wyjątkowego, bo liczą, że do 10 maja zagrożenie minie i będziemy mogli iść do urn!
Oni wcale nie troszczą się o Polaków i mają nas głęboko gdzieś, bo liczy się tylko utrzymanie władzy za cenę życia Polek i Polaków!
W moje serce wkrada się coraz większy strach i sądzę, że nie tylko w moim, bo boimy się chyba wszyscy i pytamy co dalej?
W Polsce rośnie z dnia na dzień liczba zachorowań i sądzę, że rząd ukrywa prawdziwe dane i oszukuje nas, by nie siać paniki.
Ze szpitala została zwolniona z pracy pielęgniarka, która na FB napisała wprost, że w szpitalach brakuje wszystkiego!
Jeszcze nie tak dawno ludzkość walczyła z plastikiem, a teraz otula się w plastik by ratować ludzkie życie!
Psycholodzy piszą jak sobie radzić z tym stresem, bo każdy z nas inaczej tą sytuację przeżywa!
Dla mnie jest dziwne, że słowo koronawirus na świecie jest pisane w miliardach razy, a Google wciąż je podkreśla na czerwono, jak by wirusa nie było!
Wyszłam na balkon, bo trzeba się dotlenić i zauważyłam Wiosnę i tak nam przyjdzie ją obserwować tylko z okien i posłuchać śpiewu ptaków, których wirus na szczęście nie dopada!
Ludzie w sieci pokazują jak sobie radzą z uwięzieniem w domach, aby nie zwariować, a więc wymyślają zabawy dla dzieci, gotują, pieką, szydełkują, robią remonty i sprzątają mieszkania, czytają książki i to jest budujące, bo nagle widzimy, że Polacy nie dają się zepchnąć w stronę beznadziejną!
Jednak dochodzą nowe wiadomości, że:
Świat nie uporał się jeszcze z koronawirusem, a w Chinach jest śmiertelna ofiara hantawirusa.
Podobno Bóg jest wszędzie, bo nawet w piwnicy, kiedy sąsiad pędzi bimber i modlić się do Boga można wszędzie.
Gdzie on jest, bo może tylko w kościele, w którym każdy ksiądz mówi w jego imieniu i często to są brednie, albo polityczne gadki.
Tak jak dzieje się w TV „Trwam” pod patronatem Rydzyka, który nawołuje w dobie pandemii o wpłacanie jak najwięcej pieniędzy!
Gdzie jest Bóg i dlaczego nie przemówił jeszcze do Kaczyńskiego na Żoliborzu, że posyła swoich rodaków do wyborów w ogromnym niebezpieczeństwie związanym z koronawirusem?
Gdzie jest więc Bóg, skoro umiera na świecie tysiące ludzi i dlaczego na to pozwala?
Gdzie był Bóg, który przymykał oko na działania Hitlera, który wymordował tyle milionów i biernie się ten Bóg przyglądał zakładaniu obozów zagłady w tym Auschwitz!
Gdzie jest ten Bóg, kiedy w XXI wieku Narody dalej się wyrzynają w imię wiary!
Gdzie jest Bóg, kiedy widzi – podobno widzi, jak ksiądz molestuje i gwałci dzieci – gdzie on jest?
Dlaczego Bóg pozwala, by w dobie wirusa księża nadal zapraszali wiernych do kościołów, co grozi ogromnym rozprzestrzenieniem się zarazy i Bóg nie reaguje!
Gdzie jest Bóg, który spokojnie sobie patrzy na slamsy na świecie, w których wegetują ludzie, a inni bogacą się do „porzyganienia”?
Gdzie jest Bóg, który chroni hierarchów kościelnych piorących brudne pieniądze i przez to skazują ludzi biedniejszych na wegetację?
Gdzie jest Bóg, który zgadza się na nierówności społeczne i na handel bronią!
Ludzie chodzą do kościoła, bo po mszy czują się jakby lepsi, ale to nie zawsze jest prawdą!
To ułuda, że spełniło się swój obowiązek wobec kościoła i rzuciło się coś na tacę.
Jak wielu takich, że po wyjściu z kościoła czują się lepsi, a w pozostałe dni w tygodniu żyją w grzechu!
Jeśli się wybiorę do kościoła, to z pewnością nie wówczas, kiedy będzie w nim ksiądz.
Usiądę w ławie i pomodlę się sama ze sobą – tak szczerze, by oczyścić swoje myśli i je uporządkować!
Jeśli Bóg widziałby mnie wątpiącą, to by do mnie przemówił, ale przecież Boga nie ma, a wierzą w niego osoby, którym to wmówiono!
Nie znaczy to jednak, że gardzę wierzącymi – co to, to nie, ale niech wierzą mądrze, a nie jak zaślepione owieczki!
Przed śmiercią o ile będę świadoma, wyspowiadam się tylko moim bliskim i ich przeproszę za wszystko jeśli będzie taka potrzeba i nie będę chciała, aby ksiądz klepał nad moją trumną za niezłe pieniądze.
Gdy odwalę kitę
To będzie gites.
Cudnie, fajnie i gites,
gdy definitywnie odwalę kitę.
Dostałam na FB takie wklejki, że Bóg będzie mnie o coś pytał przed śmiercią, a przecież przez tysiące lat Bóg ani razu nie przemówił!
Jestem po seansie filmowym, a obejrzałam film Jana Komasy „Sala samobójców. Hejter”.
Obejrzałam film odpłatnie na Player.pl i od razu nadmieniam, że film ten w sieci jest drogi, ale to nie jest ważne.
Ważne jest to, że nie polecam tego filmu osobom wysoce wrażliwym, bo po sensie będą ryczeć tak jak ja i długo nie będą się w stanie uspokoić.
Nasze społeczeństwo od 5 lat rządów PiS jest okropnie podzielone i to pokazane jest w tym filmie.
Nie będę opisywała fabuły filmu, a napiszę tylko, że obecna Polska tam pod podszewką wskazuje, iż jest wielkie szambo, a trolle i hejterzy są obecnej władzy bardzo potrzebni, aby zbrukać i ośmieszyć każdego niewygodnego władzy!
Jeśli leży Ci na sercu Polska, to ten film obnaży wszelkie podłości tam gdzieś w nizinach przez ludzi bardzo zaburzonych i żądnych sukcesu oraz pieniędzy!
Ja nie chcę takiej Polski i dlatego tak mnie ten film dotknął – do żywego, a pomieszanie wieści ze świata o koronawirusie, to już jest dla mnie mieszanka wybuchowa!
Myślę, że jeśli ten film otrzyma nominację do Oscara, to go nie dostanie, bo który kraj będzie wiedział, co dzieje się w pieprzonej, polskiej polityce.
Może być jedynie tak, że jakąś nagrodę otrzyma główny bohater, inteligenty, piekielnie hejter zagrany przez Macieja Musiałowskiego!
Ja osobiście nienawidzę ludzi w sieci, którzy zachowują się właśnie jak ów hejter, którzy podczas swojego, jedynego życia zostawiają po sobie szambo, które zostanie w Internecie na wieki!
Przeważnie są to seniorzy, którzy mają wnuki i oto ci starsi ludzie zaczęli wstrętnie hejtować Janinę Ochojską i czytamy:
„WSTRĘTNA I GŁUPIA, ALE KALEKI TAK MAJĄ” – OBRZYDLIWE KOMENTARZE WYBORCÓW PiS
„Beata Szydło – vice premier RP” – to nazwa grupy, gdzie wyborcy PiS urządzili sobie hate-party pod adresem Janiny Ochojskiej.
Celem ataku stała się Janina Ochojska po jej słowach, że w obliczu epidemii „widzimy efekty lekceważenia służby zdrowia”. Nic nowego, ale pisowscy wyborcy uznali to za potwarz wobec rządu.
I zaczął się festiwal hejtu tak obrzydliwego, że dawno czegoś takiego nie widzieliśmy. Szefowej Polskiej Akcji Humanitarnej wytykają niepełnosprawność (w dzieciństwie przeszła chorobę Heinego-Medina i porusza się o kulach), czy walkę z nowotworem piersi.
Tak obrzydliwego wylewu nienawiści nie widzieliśmy od dawna.
PROSIMY – NIE ODPOWIADAJCIE IM TYM SAMYM! Tak, wiemy że to trudne, w nas także wszystko aż się gotuje. Ale nie zniżajmy się do tego poziomu.
Napisałam ją na znak przyjaźni z pewną kobietą w sieci i miałam o tym nie pisać, ale chodzę po ścianach, bo wbiła mi nóż w serce 17 marca 2020 roku.
A mianowicie więc:
„Czy piszecie z kimś w sieci regularnie np. mejle?
Prawie 4 lata temu delikatnie zaczepiłam w sieci pewną kobietę w moim wieku.
Podobało mi się, to, co Ona w sieci zostawiała mądre słowa i przyjęła moje zaproszenie do wzajemnego wspierania się.
Połączyły nas prawie identyczne losy kobiet, które w swoim życiu musiały się wiele razy podnosić, a potem upadać i znowu się podnosić.
Martwię się o Nią ostatnio, bo znowu życie Ją przygniotło, a, że jest niesłychanie wrażliwą osobą, to musi znowu mieć czas, by się pozbierać.
Jest mi Ona bardzo droga, bo jeśli tylko mam problem, to wiem, że Ona mi pomoże i mnie wesprze, a więc dla mnie stanowi Ona wielką wartość prawego, sprawiedliwego człowieka i bardzo dobrego.
Poznałyśmy się w czasie, kiedy nasze Wnuki były małe i tak to trwa do dzisiaj, kiedy nasze Wnuki postarzały się o 4 lata, a my razem z nimi.
Staram się Ją wpierać także na ile mejlowo potrafię i każdego dnia otwieram skrzynkę pocztową i wyparuję wiadomości od Niej.
Była przy mnie, kiedy chorowała moja Mama i takiego wsparcia nie otrzymałam od nikogo a na Nią zawsze mogłam liczyć.
Bardzo mi pomogła w wielu, trudnych sprawach i za to Ci „A” dziękuję!
Zdrowiej kochana „A” i jeśli nawet nie będziesz miała siły pisać, to na zawsze zapamiętam Twoją dobroć i mądrość.
Wiem jednak, że kolejny raz przegonisz demony! Taka jesteś mocna”.
Wierzyłam w Jej każde napisane słowo do mnie i przez prawie 5 lat, codziennie wymieniałyśmy mejle pisząc o naszych troskach i radościach.
Pomogła mi przejść przez chorobę mojej Matki i naprawdę uważałam ją za swoją podporę w różnych życiowych sprawach i wydaje mi się, że otrzymywała wsparcie ode mnie.
A teraz zwrócę się bezpośrednio do Ciebie droga „A”, bo wiem, że mnie czytasz!
Jeśli ciążyło Ci nasze pisane, to trzeba było napisać mi to wprost, że coś się między nami wypaliło i czas skończyć naszą korespondencję, ale Ty zrobiłaś mi gorzej jak stalkerka z Krakowa.
Ona chociaż mnie nie znała prywatnie, to wymyślała na mój temat brednie, bo jest chora psychicznie.
Obserwowałaś przecież to draństwo i wspierałaś, a mimo to zrobiłaś jeszcze gorzej!
Znając moje życie prawie od podszewki wysnułaś jakieś dziwne wnioski i obrzuciłaś mnie błotem i tu napiszę, że jakie szczęście, że nie wszystko Ci napisałam, bo być dopiero miała używanie!
Życie ponownie mnie nauczyło, że nie wolno z nikim się przyjaźnić, gdyż nie wiadomo na kogo się trafi w sieci, a tym bardziej w realu.
Uważam, że byłam wobec Ciebie szczera i w żadnym mejlu nie zrobiłam Ci przykrości, a kiedy weszłam w Twój ostatni mejl do mnie, to pomyślałam, że ktoś Ci wkradł się na skrzynkę i napisał tyle przykrości wobec mnie.
Najbardziej mnie zabolało, kiedy mi napisałaś, że ludzie cierpiący na depresję nie piszą blogów, a ja szaleję.
Odpowiem więc, że Ty cierpiąca na depresję miałaś siłę pisać ze mną prawie 5 lat i pisałaś składnie i rozsądnie!
Też wątpię w Twoją chorobę!
Wszystkie nasze mejle wylądowały w kosmosie i jeśli jest tam jakiś Bóg, to niech on rozsądzi, kto tu kogo oszukał i kto ma podwójną osobowość!
wszystko co piękne ; rękodzięło,antyki z pchlich targów,ręcznie wytwarzana biżuteria,ozdoby do domu ,postarzanie mebli ,ozdoby z recyklingu,opisy ciekawych miejsc.
Nauka dla Przyrody: polscy naukowcy komentują działania polityków i organizacji pozarządowych dotyczące ochrony przyrody - zawsze merytorycznie, zawsze w oparciu o aktualne dane naukowe.
~Myślodsiewnia~ Ten blog jest dla ludzi, którzy lubią zastanawiać się nad tym, co w dzisiejszym materialnym i sceptycznym świecie jest łatwo zapominane i odchodzi w cień. Sny, miłość, honor, wzajemny szacunek i ciekawość świata- o tym jest ten blog.
Ja – incognito w sklepie dla dorosłych, dopytuje o intymne sprawy kobiet, mężczyzn, osób niebinarnych. W kraju bez edukacji seksualnej. W kraju gdzie zaglądanie do łóżka jest krajową rozrywką. Tamnadole.wordpress.com to blog poświęcony seksualnym historią kobiet i mężczyzn, które zgromadziłam pracując pod przykrywką w sklepach erotycznych w Polsce. Opowieści pozytywne, intymne, ale i pełne traum czy uprzedzeń i stereotypów. Bohaterkami są one – od tych wycofanych przez nazywane rozwiązłymi, aż po te bardzo świadome swojego ciała. W końcu udało mi się zauważyć pewną sekwencję. Z czym zmagają się kobiety w zaciszu swojej sypialni? Tamnadole to przestrzeń dla opowieści i dyskusji. Czy życie seksualne Polaków jest pełne perwersji czy granic?
Nauczyć się być radosnym, kiedy serce płacze... Nauczyć się płakać, kiedy serce się cieszy... Nauczyć się dawać, nie dając... Nauczyć się brać, nie biorąc... Nauczyć się żyć, nie czując życia.. Nauczyć się ....miłości nie kochając... Nauka jest sztuką!!!!
Kiedyś malowałam pędzlem, teraz słowem, nigdy nie byłam w tym dobra, tak jak w okazywaniu uczuć. Jednak dobry jest każdy sposób żeby je z siebie wyrzucić. Zanim cię uduszą.