W mojej miejscowości działa catering, który mieści się w Gimnazjum i naprawdę wiele osób z tego korzysta, a zwłaszcza ludzie starsi.
Obiady są dowożone prosto do domu i mniejsze porcje kosztują 15 złotych dziennie, a większa 18 złotych.
Obiady są bardzo smaczne, bo takie domowe i ludzie sobie chwalą.
Ja wciąż gotuje obiady dla Męża i siebie i lubię to robić póki oczywiście starczy sił!
Mam ten komfort jako seniorka, że Mąż robi wszystkie zakupy, a ja to potem wszystko zamieniam w jedzenie dla nas dwoje i podkreślam, że nie jestem Magdą Gessler, ale się staram by było smacznie!
Codziennie ustalamy, co w danym dniu będziemy jedli na obiad, a więc bywa, że gotuję więcej na dwa, trzy dni, a to są przeważnie zupy, które mi wychodzą smaczne – nie chwaląc się.
Dziś uzgodniliśmy, że na obiad będzie gulasz z kaszą jaglaną, a jutro gulasz z ziemniakami, a pojutrze z makaronem! 😀
Potrzebne jest na taki gulasz prawie węgierski, bo nie z ostrą papryką, gdyż ja nie lubię ostrego jedzenia.
- 1 kilogram łopatki wieprzowej,
- 1 cebula,
- 1 papryka,
- mały kabaczek,
- kilka pieczarek,
- mrożonka marchewki z groszkiem,
- jedna łyżka jarzynki,
- pieprz i papryka łagodna,
- kilka łyżek oliwy,
- trzy liście laurowe,
- kilka ziaren ziela angielskiego,
- dwie łyżki mąki.
Mięso trzeba pokroić w kostkę i podsmażyć na oliwie.
Kiedy się podsmaży włożyć je do osobnego garnka, dodać jarzynkę, ziele angielskie i liście laurowe i zalać wodą i niech się gotuje.
W tym czasie należy pokroić cebulę, pieczarki, paprykę i też to podsmażyć na patelni, a kiedy warzywa się zrumienią, to należy je dodać do garnka z mięsem.
Pod koniec gotowania, kiedy mięso jest miękkie dodałam mrożonkę marchewki z groszkiem i chwilę to gotowałam.
Sos należy zagęścić, a więc na suchej patelni zrumieniłam dwie łyżki mąki, a kiedy ostygła dodałam wody i taką zasmażką zagęściłam sos i to wszystko.
Kto ma inny sposób niechaj się podzieli! 🙂
Dziś bez polityki, bom okrutnie zmęczona, ale może odrobina prawdy o dziennikarce Holeckiej z reżimowej telewizji!
Ja mam lepszy sposób. Tę pychotkę, jaką zrobiłaś, trzeba wstawić do lodówki i jeść dopiero na drugi/trzeci dzień. Gulasz, tak jak bigos, i wszystko co jest na mięsie i warzywach, lubi „odetchnąć”. 😉
PolubieniePolubienie
Tak, tak jest w lodówce i się przegryza. Dzięki.
PolubieniePolubienie
Z fizykochemicznego punktu widzenia „przegryza się” dopiero po wyjęciu z lodówki i podgrzaniu. Wtedy smaki i zapachy, co się skurczyły od zimna, rozprężają się i czujemy je wszędzie. Smakosze, w przypadku np. bigosu, potrafią podać nawet ilość cykli schładzania i podgrzewania. Ale to nie musi być prawda. 😉
PolubieniePolubienie
Mimo wszystko dziękuję, a o tym nie wiedziałam. To wyższa szkoła jazdy już jest.
PolubieniePolubienie
Wiedziałaś, bo jesteś dobrą kucharką.
PolubieniePolubienie
Dziękuję Andrzeju. Wiem, że sam lubisz gotować.
PolubieniePolubienie
Nie lubię gotować.Mam chyba z pięć książek kucharskich.Nieraz tylko sobie obrazki obejrzę
PolubieniePolubienie
Asenato, ale jeść coś trzeba przecież i nasze żołądki lubią ciepłe jedzenie.
PolubieniePolubienie
Jesteś niesamowita kobietka😚👍
PolubieniePolubienie
oooo dzięki 🙂
PolubieniePolubienie
😊👍
PolubieniePolubienie
Nic (specjalnego) nie gotowałam, ale czytam niesamowitą książkę 🙂
PolubieniePolubienie
To super Szarabajko. Teraz w czasie pandemii wymyślamy sobie zajęcia.
PolubieniePolubienie
Wygląda bardzo apetycznie! 🙂
PolubieniePolubienie
Dzięki Tadeuszu. Nie umiem robić profesjonalnych zdjęć jedzenia.
PolubieniePolubienie
Najważniejsze, że wam to smakuje. Żadnych gesslerowskich rewolucji nie potrzeba.
PolubieniePolubienie
Dzięki Marku.
PolubieniePolubienie