Opowiem Wam historię, która wydarzyła się naprawdę, wiele lat temu.
Teraz byłoby to niemożliwe, mam taką nadzieję..
– Była zdrową, wesołą wiejską dziewuchą.
Rodzice mieli jedną z największych gospodarek w okolicy.
Ziemia IV klasy,rodząca tylko żyto i kartofle, ale piękne łąki, dochodzące do samej rzeki -pozwalały na hodowlę bydła..
– Pracowała na tej gospodarce od świtu do nocy.
Skończyła szkołę podstawową, ale choć chciała się uczyć, bo i zdolna była, ojciec zakazał.
Jedyną rozrywką dla niej były sobotnie zabawy w remizie.
Tam poznała JEGO. Na tle wiejskich chłopaków , wyróżniał się urodą i miejskim obyciem.
Grał w zespole wynajętym przez strażaków do wesel i zabaw..
Ach, jak on tańczył – siedziała przy stoliku nad swoją oranżadą z ciastkiem, czekając na niego, aby tylko być gotową, gdy on będzie mógł zatańczyć z nią jeden czy dwa kawałki.
Nawet, krztusząc się, piła z nim wódkę – byle tylko nie myślał, że jest naiwną, wsiową gęsią.
A później spacer nad rzekę. Świat wirował, razem z nim księżyc i gwiazdy, gdy on całował..
Za którymś tam razem -uległa.
On mówił, że nie wierzy w jej miłość; czeka cały czas na jakiś dowód tej miłości..
Czy w końcu uwierzył?
Nie wiadomo, bo przyszła jesień i zabawy się skończyły, a ona poczuła, że coś z nią nie jest w porządku.
Ale nie bała się, choć on milczał.
Przecież kochał i ona kochała, a to naturalna kolej rzeczy w przyrodzie, że gdzie jest dwoje – tam i przybywa trzecie..
Wsiadła w pociąg i pojechała do miasta, gdzie mieszkał.
Odrapana klatka schodowa, drzwi malowane szarą farbą.
Zadzwoniła.Otworzyła młoda kobieta, wycierając ręce o fartuch.
Powiedziała, że chce widzieć jego, ale już czuła, że martwieje.
Kobieta milcząc, wpuściła ją do przedpokoju i zawołała go po imieniu.
Wyszedł z rocznym na oko dzieckiem na ręku….
Nigdy, przenigdy nie zapomniała jego wykrzywionej wściekłością twarzy i słów ,które wykrzyczał.
Schodziła po schodach, a wszystko w niej wyło…Szmata…szmata…oto czym jest…
Długo nie dało się ukrywać.
Ojciec,dobry katolik – nawet nosił baldachim w Boże Ciało -nie mógł znieść czegoś takiego pod swoim dachem, więc wygonił z domu.
Matka chlipała,ale się nie sprzeciwiła.
To wtedy pierwszy raz usłyszała to straszne słowo – bękart..
Nie poszła daleko, bo i niby gdzie miała iść, wszak świata nie znała i bała się go.
W pobliskim miasteczku wynajęła sobie pokoik za pieniądze wsunięte jej w rękę przez matkę i za pomoc przy ogrodzie u starszej, samotnej kobiety, przebiedowała …aż nastąpił jej czas..
Wróciła z izby porodowej z zawiniątkiem, w którym mieściła się jej miłość…
-Nastąpiły szare, wypełnione pracą dni.
Zostawiała Małego pod opieką owej kobiety, a sama szła na cały dzień do sklepu warzywniczego, gdzie dano jej pracę…
Ale to było zwykłe, nieduże miasteczko.
Widziała, że kobiety patrzą na nią ze szczególnym wyrazem, a mężczyźni zaglądają bezczelnie w oczy.
Ale ona miała Małego.
Jednego razu, a upłynęło już kilka lat, w czasie których nie miała wiadomości ani od niego,ani od rodziców- Mały wrócił z podwórka z płaczem i guzem na głowie.
To był starszy chłopiec.Oczywiście poszła do matki na skargę. Tęga kobieta, z pogardą powiedziała..
– że też taka ma śmiałość się upominać i to o kogo?
O bękarta ?
Od tego czasu się zaczęło.
Bękart. To słowo najczęściej słyszał Mały.
Nawet jak poszedł dumny do szkoły, z nowym tornistrem, książkami i kredkami, które mu kupiła..
Jednego razu do sklepu przybiegła nauczycielka..
– niech Pani zabierze chłopca, wdał się w bójkę …higienistka już opatrzyła, ale boli go głowa.
Zabrała dziecko do domu i położyła do łóżka.
Nad ranem Mały zaczął majaczyć.
Wezwała pogotowie.
– co pani najlepszego zrobiła ! Głowa rozbita,wstrząs mózgu, dziecko powinno od razu być w szpitalu..
Wieczorem Mały umarł.
Zrobiła pogrzeb.
Ksiądz pokropił białą trumienkę, a ona stała jak martwa i patrzyła jak zakopują jej miłość.
Wróciła do domu,rozpaliła ogień pod kuchnią i wrzuciła wszystkie książki, kredki i zabawki Małego.
Sznur był w szufladzie….jeszcze tylko trzeba było sprawdzić ,czy hak wbity w sufit wytrzyma.
Wytrzymał.wszak była lekka od tej harówki…
Tę historię opowiedziano mi, gdy paliłam świeczkę na grobie przytulonym do cmentarnego muru, całkowicie zaniedbanym i zapomnianym”.
Przecież im wcale nie chodzi o kobiety, a o głosy z poparcia z ambony kościelnej.
PolubieniePolubienie
Jeszcze im mało tego poparcia? Dotują milionami tę sferę i tam się faryzeusze modlą, a kobietom zrobili piekło i tylko oni maja prawo unieważnić kościelny ślub! Dokąd idziesz Polsko!
PolubieniePolubienie
Nie jestem w stanie uwierzyć, że upadliśmy tak nisko i to z przyzwolenia kościoła.
PolubieniePolubienie
Marku oni się dopiero rozkręcają w upodleniu nas wszystkich!
PolubieniePolubienie
Spokojnie … to tylko przygrywka do koncertu. A „kancjertu nie budiet, bo Wańka harmoszku sPiSździł” 😉
PolubieniePolubienie
Czekam na koniec tego marnego koncertu!
PolubieniePolubienie
Kiedy? Bo ja nie widzę żadnej informacji o tym. Poza tym wypowiedzieć konwencję może chyba rząd, a nie jeden minister.
Historia, którą przedstawiłaś jest bardzo smutna, czy dużo się zmieniło? Myślę, że tak, choć wiele kobiet, które dostają po mordzie w małżeństwie, nadal żywią szczere przekonanie, że mają lepiej niż osoby samotnie wychowujące dziecko.
PolubieniePolubienie
https://tvn24.pl/polska/zbigniew-ziobro-zlozyl-wniosek-o-wypowiedzenie-konwencji-antyprzemocowej-4649621
Wczoraj złożył wniosek, ale oczywiście w Sejmie to będzie przyklepane, bo mają większość!
Masz rację, że wiele kobiet wciąż godzi się na przemoc choćby z powodów finansowych!
PolubieniePolubienie
Ty sobie poczytaj wypowiedzi niektórych panów w koloratkach na temat kobiet, to Ci się słabo zrobi! 😦 Ale oni nas wszystkich upodlą i wpędzą w Średniowiecze, do tego to wszystko zmierza. A ten jebnięty konus mści sie na kobietach, bo żadna go nie chciała!
PolubieniePolubienie
Wczoraj czytałam klechów, a jeden rzekł, że nawet jak facet pijany, to ona musi w nocy go obsłużyć!
Konus boi się i bał się kobiet jak diabeł święconej wody ha ha
PolubieniePolubione przez 1 osoba