Właśnie skończyłam oglądać wszystkie sezony serialu „The Affair” opowiadający o dwóch małżeństwach na przestrzeni ich całego życia.
Oj działo się w nich bardzo wiele, bo zdrady i potem powroty, a także losy dzieci poczętych w tych związkach!
Serial amerykański bardzo mnie wciągnął, ale nie wszystkim go polecam, gdyż poświęciłam na niego ponad 50 godzin mojego życia.
Nauczył mnie jednak czegoś bardzo ważnego, że w rodzinie należy rozmawiać – dużo rozmawiać, aby wyjaśniać sobie wszelkie złe chwile, postępki – nie zawsze dobre wybory!
Rozmowa w rodzinie jest cenną wartością, aby nie być postrzeganym, że na rodzinie nam nie zależy i niech się dzieje co chce i niech sobie każdy żyje jak chce mimo, że coś zostało nie wyjaśnione i kogoś się krzywdzi – często może nieświadomie!
Jestem matką dwóch Córek po 40 -tce i wciąż uważam je za moje, maleńkie dzieci i zawsze tak będzie.
Nie chcę żyć tak, aby o nich nic nie wiedzieć, choć bardzo staram się nie wtrącać w ich życie, ale czasami mi się zdarza – choć chcę to robić delikatnie!
Moja śp. matka miała też dwie córki, ale przez 40 lat nie zrobiła nic, aby się do siebie zbliżyły i były przyjaciółkami!
Nie chcę być jak moja matka i kiedy czuję, widzę, że moje dzieci się od siebie oddalają, to serce mi pęka, bo nie chcę powtórzyć błędów mojej matki!
Kocham je obie strasznie i zależy mi, aby nie oddalały się od siebie, choć są tak różne, bo jak woda i ogień, ale muszę czasami wkroczyć, aby woda i ogień stały się symbolem życia, zgody, miłości i pamiętania o sobie!
My rodzice – emeryci w dobie pandemii często nie wiemy jak toczy się życie naszych dzieci i ich rodzin!
Ja wiem, że kochają swoje potomstwo, mężów i żyją wg, swojego schematu, często zapędzeni do granic możliwości, bo praca, bo rodzina, bo dom i tysiące innych zajęć.
Jednak będę się upierała, że każdy z nas musi znaleźć te 5 minut, aby zadzwonić do bliskiej osoby, czy też napisać coś na Facebooku, aby rodzina się nie rozlazła!
Jak to leciało, że u mnie święta BN – 2019 były bez dzieci – Wielkanoc – 2020 także i teraz kolejne święta BN – bez dzieci, a także 1 listopada, bo pandemia wszystko spieprzyła, a żyć chcemy wszyscy!
To wszystko sprzyja, że się oddalamy od siebie, bo tam gdzieś ktoś postanowił, że będziemy umierać, a więc nałożył nam kagańce na twarz i wszyscy wyglądamy jak zombe!
Nie zarazimy się niczym, jeśli do siebie zadzwonimy i napiszemy, porozmawiamy na kamerach, bo nie ma innej opcji teraz, abyśmy byli blisko siebie!
Pamiętajmy o sobie – to takie niby proste, a często takie trudne!
Jeśli moja drobna interwencja nie odniesie spodziewanego skutku, to będzie oznaczało, że poniosłam klęskę wychowawczą, ale czy aby na pewno będzie moja wina, czy wina genów, niezgodności charakteru, buntu i niechęci bycia w rodzinie, bo coś tam nie podoba się i brakuje w niej miłości?