
Sylwestrowe medytacje!

Raczej nikomu nie będę życzyła szczęśliwego Nowego Roku, bo nie zmieni się wiele w tym nowym.
Odchodzący rok był dla świata bardzo zły i pandemia przewróciła życie na Ziemi do góry nogami!
Tysiące ludzi umarło z powodu COVID 19 i będą umierać i w Nowym Roku!
Szykuje się kolejny atak pandemii i mimo, że w końcu pojawiła się szczepionka, to ludzie będą umierali, póki nie zostanie zaszczepiona populacja, co do jednego człowieka kwalifikującego się do szczepienia.
Czyste wariactwo było w tym roku i w polskiej polityce, kiedy codziennie działo się draństwo i złodziejstwo.
W lipcu Pinokio ogłosił przed wyborami na prezydenta, że pandemia jest w odwrocie i nie mamy się czego bać!
W telewizji od rana monity, że zachorowało ponad 20 tysięcy ludzi i umarło ponad tysiąc, a ten drań ogłaszał, że pandemii prawie nie ma!
Czyste skurwysyństwo ze strony tych kacyków, którzy w tym roku mijającym nie mają żadnych osiągnięć gospodarczych i cofnęli Polskę do średniowiecza nakazując kobietom rodzić martwe płody!
Pandemia za to spowodowała, że ludzie na potęgę bankrutują i tracą swoje firmy, a pomocy ze strony państwa brak!
W mijającym roku jeszcze bardziej się przekonałam o tym, że Polacy mają Polskę w dupie i jeśli cokolwiek zrobią, to za pieniądze i tak za pieniądze sprzedali Polskę draniom!
Wszystkie obostrzenia jakie na nas nakładają pochodzą ze wschodu i nikt nie wzoruje się na zachodzie, który ludziom za straty po prostu płacą, aby ci ludzie stanęli na nogi i jakoś przetrwali!
Dużo by pisać o mijającym roku, ale wiem, że ten nowy nie będzie wcale lepszy, bo oto złodzieje nałożą już od 1 stycznie 2021 roku nowe podatki, a więc Polaku trzymaj się na portfel, bo rząd Was oskubie!
Wiele było takich chwil, że chciało się wyć z rozpaczy na to, co oni zrobili z moją ukochaną Polską, bo żarło, żarło i 5 lat temu zdechło!
Z czego się więc cieszę i co sprawiło mi radość i ogradzało mnie od rozpaczy?
Przeżyliśmy z Mężem kolejny rok i wciąż jesteśmy razem, choć jakieś tam choroby nas trapią!
Przetrwaliśmy koronawirusa razem, wspólnie i chociaż było ciężko, to nie odebraliśmy bardziej chorym respiratorów.
Poprawiałam sobie humor pisaniem bloga i oto jest mój 364 wpis w starym roku, bo codziennie coś tam nastukałam na klawiaturze!
Zdarzył się też cud, że mimo pandemii Córka urodziła nam kolejną, zdrową Wnusię mimo pandemii i to zakończyło się cudem, sukcesem, szczęściem!
Kochani życzę Wam na koniec tego roku, abyście jak najszybciej się zaszczepili jeśli lekarz rodzinny nie będzie widział przeciwskazań.
Szczepionki są bezpieczne i nie wierzcie antyszczepionkowcom, bo on są z innej planety!
Nigdy na koniec roku nie robiłam żadnych postanowień, bo niech życie toczy się swoim torem, a każdy przeżyty dzień w moim wieku będzie cudem!
Amy Schumer – autorka książki „Dziewczyna z tatuażem na lędźwiach”, a w niej o introwertyczce!
Introwertyczka, to ja i jeśli przez 7 lat pisania bloga mnie nie poznaliście, to się całkowicie odkrywam, bo nawet rodzina nie wie jaka ja jestem.
Może ktoś po przeczytani odkryje także siebie i lepiej zrozumie, co mu w duszy piszczy!
Zaciemnię i zaczerwienę fragmenty, które wyjątkowo do mnie pasują i czego o mnie inni nie wiedzą!
„Przede wszystkim, jak podkreśla Amy, introwertyczka to nie jest osoba nieśmiała tylko taka, która lubi samotność. Natomiast ludzi lubi również, owszem, ale raczej w małych dawkach. Co to oznacza? Że ludzie są potrzebni introwertykom do ładowania baterii metodą wzajemnego iskrzenia. Należy jednak uważać, bo często tłum pożera energię introwertyka szybciej niż się zdaje. Podłącza się do niego, zabawia, zagaduje i gilgocze – ani się samotnik nie obejrzy, a leży bez sił w kąciku i pochlipuje z przepalonymi bezpiecznikami. Bo można dawać z siebie wszystko – błyszczeć, popisywać się i zabawiać innych do rozpuku. Przychodzi jednak moment, kiedy należy sobie pójść do siebie, zwinąć w kłębek i w milczeniu poczytać czy popisać. Albo być i tyle. Bez innych. Dla introwertyka idealnym rozwiązaniem jest internet: można w nim porozmawiać na odległość, zamówić jedzenie bez konieczności mówienia czy siedzenia z innymi. Wspaniała jest też samotność hotelowa, hipermarkety czy wagony ciszy. Dobrze jest również tak ułożyć sobie pracę, aby mieć możliwość wycofania się choćby na chwilę z tłumu. Dla artysty będzie to garderoba lub pokój hotelowy. Dobre są samotne spacery po mieście lub udawanie, że nas nie ma. Nieodbieranie telefonu, nieumawianie się na spotkania. Znikanie na własnych warunkach, najlepiej po angielsku, bo wtedy nikt nie pyta.
Czemu tak jest? Czy jesteśmy jak dzikie zwierzątka, które nie do końca wierzą innym? Szczególnie u dziewczyn to trudna sprawa. Jesteśmy bowiem wychowywane do bycia miłymi i sympatycznymi dziewczynkami recytującymi wierszyki. Jak jakieś gejsze – tak napisała Amy Schumer. Zawsze uśmiechnięte, bo jeśli przez chwilę nie szczerzymy się do świata, to zaraz ktoś się zapyta: „A cio taka smutna buuuziaaa?” to ja już wolę sobie pójść. Sama ze sobą.
No niestety, ja to się czuję wybitnie źle w small talkach i wśród nudnych ludzi, którzy mówią powoli albo nie są w stanie zauważyć, że temat przez nich poruszany nie interesuje nikogo oprócz nich samych.
Tylko że wtedy zaczynają się podejrzenia – że się obraziłam, że mam depresję lub zadzieram nosa. Albo – jak podpowiada Schumer – że jestem pojebana. „Możliwe, że jestem pojebana”, wyjaśnia, „jednak wcale nie dlatego, iż nie chcę się krygować ani uśmiechać do kogoś, kto opowiada mi ze swadą, jak to w gimnazjum uprawiał biegi przełajowe”. No niestety, ja to się czuję wybitnie źle w small talkach i wśród nudnych ludzi, którzy mówią powoli albo nie są w stanie zauważyć, że temat przez nich poruszany nie interesuje nikogo oprócz nich samych.
Na początku jestem nieco zestresowana, chowam się za książką lub telefonem. W torbie mam mały prezent, żeby coś z tego naszego spotkania pozostało. Prezenciki to dla mnie wyrażanie emocji – nie umiem zbytnio żyć z ludźmi, ale chcę im jakoś (koślawo) przekazać, że mi zależy. Wbrew lękom i niechęci, pewnie i wstydowi. Stąd laurki i drobiazgi wtykane na początku, żeby sobie nie poszli, skoro już do nich przyszłam.
Jak wiemy, na świecie są ludzie, z którymi nie musimy przechodzić tych wszystkich poziomów znajomości typu uprzejmość, obwąchiwanie się, blebleble, jakieś tam pytania o ulubioną zupę. Tylko od razu łubudu i jesteśmy w jądrze ciemności.
Dla introwertycznej, czającej się duszyczki, moment olśnienia drugim człowiekiem jest jak dwutygodniowe wakacje all inclusive. Bo o co chodzi? Żeby się sztachnąć interakcją czy rozmową. Żeby dać sobie strzał dobroci i żywić się nim potem w domowych pieleszach. Być gdzieś intensywnie, śmiać się i brylować, a potem czmychnąć do domu. Na imprezach to ja muszę raz na jakiś czas do pustego pokoju wejść i oddychać. Albo pobawić się z dziećmi lub psem. Na wspólnych wyjazdach iść wcześnie spać uciekając od reszty. Pobyć, ułożyć sobie, poczytać. Nie zapieprzać jak bączek na środku pokoju, bo grozi to rozpryśnięciem się na tysiące kawałków. Dlatego też, jeśli mogę być z kimś długo w jednym miejscu i czuć się dobrze, to wtedy wiem, że to jest właściwa osoba. Jest ich mało, ale lubię też takie, które rozumieją, że ja muszę sobie gdzieś pójść sama. Zniknąć i nie reagować na te wszystkie „ej no, zostań jeszcze”. Nie zostanę. Ale kiedy będę z wami wszystkimi, to na sto procent. Wezmę coś od was, wy coś weźmiecie ode mnie. I już, tak to działa.
Dla mnie prawdziwym uczuciem ulgi był moment, w którym nie tyle odkryłam, co zaakceptowałam moją nie-imprezową i nie-integrującą się stronę. Już nie muszę analizować, czemu nie zostałam do szóstej rano w klubie. Wiem po prostu, że musieliby mnie z tego klubu zawieźć od razu do psychiatryka. Ale za to jeśli już wychodzę do ludzi, to w pełni świadomie, że tego chcę i wtedy jest zwykle bombowo. Piękne zdarzenia dla introwertyczki.
Pobraliśmy się 24 stycznia 1976 roku w piękny, mroźny, słoneczny dzień.
Pamiętam jak dziś jak wyglądały przygotowania do ślubu i sam ślub, choć byłam bardzo zdenerwowana i przejęta, jak to chyba każda panna młoda w takim momencie.
Sukienkę szyła krawcowa, bo już wówczas w sklepach prawie niczego nie było, a białe buty na koturnie kupowanie po znajomości!
W dzień ślubu biegłam do fryzjerki 3 kilometry, bo tylko jedna fryzjerka miała wolny termin, a makijaż robiłam sobie sama, gdyż nikt takich usług nie robił!
Bukiet kwiatów oczywiście z goździków, bo i w tej materii wyboru nie było!
Dość często z Mężem wspominamy ten dzień i mamy dla siebie piosenki, które tak jakby, opowiadają o naszym, wspólnym życiu!
Wychowaliśmy dwie, wspaniałe Córki, które ponad 10 lat temu odeszły z domu, a w międzyczasie robiliśmy domowe remonty i mieszkanie, co jakiś czas się zmieniało, co widać na zdjęciach! w albumach!
Dużo by pisać, ale nie chcę się powtarzać, bo na blogu znajduje się sporo wspomnień!
Wspomnę tylko, że raz była w sądzie sprawa rozwodowa, ale do tego nie doszło, a po tylu latach oboje wiemy, że nawet gdybyśmy ten rozwód dostali, to i tak po jakimś czasie byśmy do siebie wrócili, bo nie umiemy bez siebie żyć!
A oto nasz repertuar ha ha:
Wiele możemy w swoim życiu przewidzieć, ale nikt nie jest w stanie zgadnąć jak odejdzie z tego świata i kiedy!
Dzisiaj odpoczywam od gotowania, naczyń i garnków i prawie cały dzień słuchałam polskich kolęd, bo są chyba najpiękniejsze na świecie.
Dumałam także, bo święta do tego skłaniają, aby zastanowić się nad naszym życiem i co znaczymy na tym świecie wobec jego wielkości i wszechświata.
Jesteśmy okruszkami po prostu, a życie dane nam jest tylko raz i do tego jest takie krótkie.
Kiedy się jest młodym, to jest zrozumiałe, że zupełnie nie myślimy o starości, bo i po co, kiedy ma się przed sobą całe życie.
U mnie było tak, iż kiedy stuknęła mi pięćdziesiątka, to pojawiły się automatycznie myśli o przemijaniu!
Człowiek zaczyna się zastanawiać ile mu jeszcze zostało i żyje w takim lekkim lęku, że śmierć może nas dopaść w każdej chwili!
Może to być zawał, wylew, udar, czy też stajemy się roślinami i warzywami nie potafiącymi żyć bez pomocy innych!
Codziennie budzę się i jestem szczęśliwa, że się obudziłam, a do tego mimo chorób współistniejących nie złamał mnie COVID, choć było ciężko!
Wszystko, co piękne, kiedyś się kończy i oto zadajemy sobie pytania, co z nami będzie, kiedy staniemy się zależni od innych!
Kto będzie się nami opiekował i czy znajdą się tacy odważni, bo chodzenie obok takiego chorego, to jest ciężka harówka!
Może oddadzą nas do domu opieki, albo do hospicjum i całą opiekę zwalą na personel, a sami będą niechętnie nas odwiedzać, bo staniemy się dla nich balastem.
Młodzi są zapędzeni i robią kariery, a do tego brzydzą się starością, bo nie myślą o swojej za chwilę!
Pędzą przez życie i taki stary rodzic staje się wielką przeszkodą, a więc jakże często oddają staruszków do szpitala, aby mieć chociaż wolne święta od opieki nad chorym.
Może i dopadają ich wyrzuty sumienia, a może zwalają opiekę na pozostałe rodzeństwo i kłócą się, kto więcej dla rodzica zrobił.
Najgorsze, że stary człowiek nie może sobie wybrać rodzaju i terminu śmierci i dlatego jest skazany na łaskę i niełaskę!
To jest taki moment w życiu starego człowieka, który po prostu staje się bezwolnym wobec przeznaczenia.
Umrzeć jak najszybciej, a najlepiej we śnie i nie być wobec swojej osoby tego niewygodnego, czegoś dla wszystkich, bo jakże często inni nie widzą w nas już człowieka!
Zawsze piszę, że eutanazja powinna być na życzenie i koniec i kropka!
Wydaje się, że Wigilia bez moich racuchów drożdżowych była by dużo uboższa.
Piekę je od lat na ten czas i wszyscy się dopominają, a dziś usłyszałam komplement od Męża, że robię je tak dobre jak Jego śp. Babcia, która była świetną kucharką!
Oczywiście do tego robię sos z borowików suszonych i cieszę się, że smakują i są tak typowo wigilijne!
Już wróciliśmy z Wigilii, która odbyła się u mojej, starszej Córki i i spędziliśmy ze sobą cudny czas, bo przecież z powodu pandemii wiele miesięcy żyliśmy w oddali, choć mieszkamy w tym samym mieście!
Wnuczki też dawno nie widziałam bo byliśmy z Mężem chorzy na koronawirusa, potem była kwarantanna i tak coś w koło.
Urosła bardzo przez ten czas i wstępuje w wieku nastolatki za chwilę!
Było dużo rozmów, opowiadań, prezentów i przede wszystkim pobyliśmy ze sobą!
W domu Córki są dwa koty – jeden o imieniu Franek, który jest pięknym, puszystym kotem, ale nie ugania się za panienkami, bo go wykastrowano, a więc je i śpi!
Drugi kotek to Rudzia i jest prześliczną kotką, która lubi towarzyszyć przy stole.
Nie przywitała nas Tessi – Maltanka, która urodziła pięć szczeniaczków i tak jest wykończona, że kiedy nie karmi, to odpoczywa sobie i nabiera sił na macierzyństwo!
Córka przygotowała wiele, pysznych potraw, że nie do spróbowania wszystkiego.
Zostało zauważone, że ja i Mąż po COVID schudliśmy, co widać najbardziej na buzi!
Mimo, że nie jestem katoliczką, a agnostyczką bardzo chętnie słucham kolęd w telewizji, co mnie uspokaja i wycisza!
Pojawiają się różne wspomnienia z przeszłości i pytania na przyszłość.
Wielka szkoda, że tak z klimatem się porobiło, że nie możemy zaśpiewać, że pada śnieg!
Od kilku lat jest mokro i brzydko, co sprawia, że te święta są okrojone z bieli i mrozu!
Słuchałam dzisiaj w telewizji wypowiedzi psychologa, który opowiadał jak wiele jest ludzi samotnych w święta i o nich trzeba pamiętać, bo ten czas jest dla nich bardzo trudny do zniesienia.
Nie mam w swoim otoczeniu takich ludzi na szczęście, ale gdyby ktoś taki był, to z pewnością bym o nim pamiętała!
Jutro na obiad zapraszam swoją Teściową, która mieszka sama i dlatego staram się o Niej pamiętać nie tylko w dni świąteczne.
Świętujcie kochani, odpoczywajcie w gronie rodzinnym, rozkoszujcie się tymi dniami z bliskimi, bo nigdy nie wiadomo, co przyniesie przyszłość!
A tak poza tematem nie przyjmuję życzeń od prawicy, bo są to życzenia od fazyreuszy, którzy cały rok kręcą, kradną i oszukują naród, a potem ględzą o Jezusie, Dzieciątku i Maryi!
Nie znoszę tego ich kłamstwa i oszustwa!
Światu życzę uzdrowienia od tej strasznej pandemii!
Co rusz dostajemy filmiki i zdjęcia, abyśmy mogli chociaż w ten sposób się z maleńką zapoznać.
Jedno wiem, że Mama Natalki jest szczęśliwa, że Natalia jest zdrowa i bardzo ją wszyscy kochamy, choć fizycznie jeszcze się nie znamy przez wstrętnego COVIDA, którego przeszłam ja i Mąż!
Podobno ozdrowieńcy już nie zarażają i prawdopodobnie jest małe ryzyko, że zachorujemy powtórnie, ale lepiej dmuchać na zimne, a zwłaszcza na maleństwo!
Myśleliśmy, że spędzimy Wigilię tylko we dwoje, ale zaprosiła nas do siebie nasza starsza Córka i zdecydowaliśmy się pójść, bo i Córka jest ozdrowieńcem!
Istne szaleństwo i ruletka, ale nie chcemy, aby COVID rozdzielał rodziny, a przy stole będzie nas tylko 6 osób, tak jak rząd nakazał!
W drugi dzień świąt mamy zaproszenie na wieś, gdzie mieszkają Teście mojej młodszej Córki, bo naprawdę dawno się nie widzieliśmy i tęsknimy za wspólnym posiedzeniu przy stole.
Oni też byli na kwarantannie, a więc ryzyko jest minimalne!
Ja dziś spędziłam w kuchni 5 godzin, bo kroiłam, siekałam, smażyłam, dosmaczałam i wiem, że jadąc w gości będę miała, co zabrać ze sobą, by nie pojechać z pustą ręką!
Mąż spróbował dzisiaj moje dwie sałatki i mu smakowały, co mnie zawsze cieszy, bo robię je z sercem!
Jutro gotuję już bigos na Sylwestra, a na pierwszy dzień świąt góralską kwaśnicę z suszonymi grzybami!
Wszystko powoli zaczyna się w rodzinie układać, ale nie wiem, kiedy będę mogła podejść z Mężem do szczepienia, bo się zaszczepimy wbrew głupim doniesieniom.
Jeśli lekarz rodzinny nie wniesie zastrzeżeń, to zrobimy to!
U starszej Córki podczas Wigilii zapoznamy się z maluchami, które przyszły na świat i dopiero za miesiąc będą mogły iść do dobrych ludzi!
Jeszcze nie składam Wam życzeń, ale złożę jutro, kiedy wyjdę z kuchni!
Już dostałam od Męża prezent pod choinkę!
Wczoraj się wygadał, że coś mi już kupił, a więc będąc ciekawska poprosiłam, by mi to dał dziś, jak to kobieta.
Bardzo trafny prezent, bo portmonetka już prosiła się o wymianę, a perfum kobiecie nigdy dość!
Muszę przyznać ja, że na jakąś okazję Męża, czy to z okazji imienin, urodzin, czy też pod choinkę nie mam pomysłu, aby go zadowolić!
Zawsze kupowałam coś z garderoby, ale teraz On ma już tyle tego, że byłby to prezent zbędny i niepotrzebny.
Mąż sam sobie kupuje, to, co mu się podoba i ma więcej np. butów niż ja!
Tak samo jest z narzędziami potrzebnymi do samochodu, czy też do napraw domowych – ma wszystko!
Kiedyś interesował się militariami, a więc w domu jest sporo książek na ten temat i naprawdę jestem w kropce, ale znalazłam patent i się sprawdza.
Kupuję Mu whisky z górnej półki, aby kiedy spotka się z kolegami, których jest coraz mniej mógł z nimi wypić sobie parę drinków!
Wnukom, Córkom i Zięciom dajemy pieniądze w świątecznych kopertach, aby uniknąć nietrafionych prezentów.
Wnuki są na tyle duże, że same wiedzą, co jest im potrzebne, bo z pewnością nie jakaś kolejna zabawka na 5 minut!
Dziś zrobiłam na Wigilię dwa dania.
Mam w słoiku suszone borowiki i z nich zrobiłam już sos grzybowy.
Także zrobiłam sałatkę z paluszków krabowych z selerem naciowym, cebulą czerwoną, kukurydzą i ananasem z puszki i doprawiłam to majonezem!
Podjadłam trochę krążków ananasa i wypiłam całą wodę – pyszną, bo takiego miałam smaka i zdałam sobie sprawę z tego, że nie wiem jak te ananasy rosną.
Weszłam więc w atlas owoców egzotycznych i poznałam jak te owoce wzrastają, a możemy je kupić chociażby na „Ryneczku” w Lidlu!
Dziękujmy ludziom świata, którzy te owoce zbierają i szykują do transportu, a pracują za bardzo małe pieniądze!
To tak ciekawostka, a z tych owoców jadłam właśnie ananasa, mango, pomarańcze, mandarynki, grejfruty, figi suszone, banany, granaty i pomelo, które uwielbiam!
Smaku innych nie znam!
Bądźcie ostrożni, bo idzie trzecia fala pandemii!
Ananas
Awokado
Banany
Figi
Granaty
Grejfruty
Kokos
Mango
Papaja
Marakuja
Pitaja
Pomelo
Pomarańcze
Mandarynki
𝒯𝑜 𝓃𝒾𝑒 𝒿𝒶 𝒷𝓎ł𝒶𝓂 𝐸𝓌ą 𝒯𝑜 𝓃𝒾𝑒 𝒿𝒶 𝓈𝓀𝓇𝒶𝒹ł𝒶𝓂 𝓃𝒾𝑒𝒷𝑜 𝒞𝒽𝑜𝒸𝒾𝒶ż 𝒹𝑜𝓈𝓎ć 𝓂𝒶𝓂 ł𝑒𝓏 𝑀𝑜𝒾𝒸𝒽 ł𝑒𝓏, 𝓉𝓎𝓁𝓊 ł𝑒𝓏 𝒥𝑒𝓈𝓉𝑒𝓂 𝓅𝑜 𝓉𝑜, 𝒷𝓎 𝓀𝑜𝒸𝒽𝒶ć 𝓂𝓃𝒾𝑒
" Poczuj się jak słuchacz opowieści ojca wracającego po pracy do domu i dzielącego się z rodziną tym, co przemyślał i przeżył"
Poezje i zmyślone historie.
Kontynuacja bloga Czerwień i błękit
... bo ktoś musi nosić spodnie!
wszystko co piękne ; rękodzięło,antyki z pchlich targów,ręcznie wytwarzana biżuteria,ozdoby do domu ,postarzanie mebli ,ozdoby z recyklingu,opisy ciekawych miejsc.
Love, stories & passions #2017
w sieci
Felietony, reminiscencje, spostrzeżenia
Zawiłości codzienności
Nauka dla Przyrody: polscy naukowcy komentują działania polityków i organizacji pozarządowych dotyczące ochrony przyrody - zawsze merytorycznie, zawsze w oparciu o aktualne dane naukowe.
o wszystkim, byle nie o gotowaniu
Kino, bez względu na to czy chce być bajką, czy ambicją jest przede wszystkim magią i według tego trzeba je oceniać - Zygmunt Kałużyński
In Web scribis
hipsters and cowboys
~Myślodsiewnia~ Ten blog jest dla ludzi, którzy lubią zastanawiać się nad tym, co w dzisiejszym materialnym i sceptycznym świecie jest łatwo zapominane i odchodzi w cień. Sny, miłość, honor, wzajemny szacunek i ciekawość świata- o tym jest ten blog.
Komu w drogę temu sznurowadło!
Dzień dobry!
Ja – incognito w sklepie dla dorosłych, dopytuje o intymne sprawy kobiet, mężczyzn, osób niebinarnych. W kraju bez edukacji seksualnej. W kraju gdzie zaglądanie do łóżka jest krajową rozrywką. Tamnadole.wordpress.com to blog poświęcony seksualnym historią kobiet i mężczyzn, które zgromadziłam pracując pod przykrywką w sklepach erotycznych w Polsce. Opowieści pozytywne, intymne, ale i pełne traum czy uprzedzeń i stereotypów. Bohaterkami są one – od tych wycofanych przez nazywane rozwiązłymi, aż po te bardzo świadome swojego ciała. W końcu udało mi się zauważyć pewną sekwencję. Z czym zmagają się kobiety w zaciszu swojej sypialni? Tamnadole to przestrzeń dla opowieści i dyskusji. Czy życie seksualne Polaków jest pełne perwersji czy granic?
Nauczyć się być radosnym, kiedy serce płacze... Nauczyć się płakać, kiedy serce się cieszy... Nauczyć się dawać, nie dając... Nauczyć się brać, nie biorąc... Nauczyć się żyć, nie czując życia.. Nauczyć się ....miłości nie kochając... Nauka jest sztuką!!!!
Philosophy is all about being curious, asking basic questions. And it can be fun!
Travel, Poetry & Short Stories
Wiersze, poezja, skryte myśli. Jestem słowem.
Moje życie - tak to można określić, chciałbym się wygadać o swoim uzależnieniu od kobiet, etc.
pocztówki z Irlandii
I'm not sure what I did last time
Dzień po dniu
#blogging, #charity, #travel, #love, #christianity, #google, #life, #blog,
Kiedyś malowałam pędzlem, teraz słowem, nigdy nie byłam w tym dobra, tak jak w okazywaniu uczuć. Jednak dobry jest każdy sposób żeby je z siebie wyrzucić. Zanim cię uduszą.
Mój punkt widzenia / My point of view
Blood Sport
No one let you down, we can move the mounds/mount
Poezja w słowach i obrazach
BLOG TADEUSZA I ALICJI
Hej witaj na mojej stronie z wierszami ;-) /zostaw cos po sobie jak juz tu jestes ;)