
Kiedy ranne wstają zorze, to po wstaniu z łóżka muszę zmierzyć sobie poziom cukru, ciśnienie, a po śniadaniu wziąć trzy prochy na serce i cukrzycę!
Codziennie muszę wziąć 9 tabletek, aby jako, tako funkcjonować.
Na cukrzycę choruję chyba od 10 lat, kiedy to przypadkowo zrobiłam sobie pomiar i się wydało, bo nie miałam zielonego pojęcia, że mnie to dopadło.
Odziedziczyłam cukrzycę po ojcu i bywa czasami tak, że nie badam poziomu cukru, bo kiedy jest wysoki, to bardzo się denerwuję!
Rodzinna kategorycznie nakazała mi mierzyć cukier trzy razy dziennie – dwie godziny po posiłku i mierzę karnie – zapisując wyniki!
Kiedy mam wysoki cukier, to nie czuję się najlepiej i często z takim cukrem opiekowałam się moją, leżącą śp. mamą, ale nikogo to nie obchodziło!
Musiałam dawać radę i już!
Najśmieszniejsze jest to, że jem dosłownie jak ptaszek, a mimo to, ten cukier mi wzrasta!
Nie jem prawie białego pieczywa, nie słodzę, nie jem słodyczy, bo od czasu do czasu tylko kosteczkę gorzkiej czekolady!
Piję jedną kawę dziennie z mlekiem i tylko potem wodę, a także unikam wszelkich ciast i nie wiem dlaczego ten cukier mi tak skacze!
Na obiad trzy małe ziemniaki, kawałek mięsa i surówkę, a zupy dosłownie kilka łyżek!
Spada dopiero po prochach i muszę pamiętać, aby je trzy razy dziennie brać, bo jeszcze wciąż mam apetyt na życie!
Nie mamy z Mężem pojęcia dlaczego On także ma cukrzycę, bo żaden rodzic na to nie chorował, a więc razem walczymy i bierzemy tabletki!
Całe życie nie chorowałam na nic poważnego, aż się przyplątała!
Staram się wciąż zachowywać pogodę ducha i nie podawać się, ale czasami jest ciężko!
No właśnie, bo posadziłam w skrzynkach kwiatki, które z powodu zimna trzymam w domu, ale cieszy, bo zaczynają kwitnąć!
Wiosno przybywaj!
Podobno z powodu majówki w sklepach są puste półki z pieczywem, makaronami, a lodówki z mięsem też świecą pustkami.
Ludzie się boją, że umrą z głodu przez te trzy dni! O bosze!
