Archiwa tagu: blogi

Bizancjum!

Torebka

Nie czytam bloga Kasi Tusk, bo uważam, że jest to blog dla młodych dziewczyn i kobiet.

Parę razy zdarzyło mi się tam zajrzeć i jest to jedna, wielka reklama i z tego Kasia Tusk żyje.

Podobno miesięcznie odwiedza ją ponad milion obserwujących, a ona na swoim blogu zarabia naprawdę wielkie pieniądze, bo ponoć nawet do 650 tysięcy miesięcznie.

Oczywiści, że ma profity z reklam i szanują ją za to, że chroni swoją prywatność przede wszystkim i za pracowitość.

Nie wiem jakie ona ma wykształcenie, ale wymyśliła sobie taki projekt na życie i życzę jej jak najlepiej.

Trochę pokazuje jak mieszka i odrobinę życia prywatnego i swoje dzieci, ale jest to pokazane z wyczuciem i smakiem.

Dlaczego o tym piszę?

Dziś na Instagramie pokazała chyba łamiąc swoje zasady torebkę Chanel, którą dostała od męża.

Zdjęcie jest powyżej i nie zgadniecie ile ta torebka kosztuje?

Kosztuje ponoć 30 tysięcy i tak się zastanowiłam po co kupować tak drogą torebkę, która może i wygląda na szykowną, ale dupska nie urywa.

Dość często celebrytki chwalą się w sieci drogimi torebkami, butami, odzieżą, mieszkaniami, samochodami za bardzo wielkie pieniądze i drażnią tych, którzy ciężko pracują i guzik z tego mają.

Liczą każdy grosz do grosza, aby jakoś przeżyć do końca miesiąca i z pewnością jest takim ludziom przykro i czują się po prostu gorsi – jako nieudacznicy, że nie potrafili się ustawić w tym kraju!

Celebrycie garderoby pękają w szwach i np. widziałam taką Beaty Kozidrak, ale co z tego, że ona to wszystko ma – skoro ma problem z alkoholem!

Widziałam skarpetki Anny Lewandowskiej za 4 tysiące złotych, bo ją na to stać, ale po co, bo nie zauważyłam różnicy od zwykłych skarpetek kupionych w markecie.

Niby one są tak wszystkie ekologiczne , a latają samolotami tam i z powrotem i jeżdżą drogimi samochodami także!

Nie zdają sobie sprawy z tego ile trzeba zmarnować wody, aby wyprodukować jeden t-shirt.

Nie pamiętają, że w Bangladeszu do produkcji odzieży zatrudnia się dzieci i one ze swojej pracy mają głodowe pensje!

Nie piszę tego z żadnej zazdrości, bo wciąż mnie stać na to, aby kupić sobie lepszy ciuch, by mi dłużej posłużył.

Piszę to dlatego, że niektórym, a może nawet wielu we łbach się przewraca i idąc z drogą torebką nie mają na czole napisane ile to kosztuje – wszak!

Bizancjum, a tak niektórzy narzekają, że w czasie pandemii stracili tak dużo pieniędzy, a potem się okazuje, że pławią się w ciepłych wodach na Zanzibarze.

Według World Wildlife Fund do produkcji bawełny na jedną koszulkę potrzeba 2700 litrów wody, czyli – przyjmując, że należy pić codziennie 3 litry wody – zapotrzebowanie jednego człowieka na 2,5 roku.

STOP!

Ale i UWAGA!

Żona Anżeja spotka się z posłankami KO w Pałacu 24.01 – w sprawie LEX Czarnek – tak, tak!

Stanie się to w naszą 46 rocznicę ślubu – taki znak!

Reklama

Młode matki w sieci!

Kiedy urodziłam swoją, pierwszą Córkę dopadł mnie jakiś smutek, którego 40 lat temu nikt nie potrafił mi wyjaśnić!

Bałam się, że sobie nie poradzę i ubolewałam, że coś mi się skończyło i pora stać się dorosłą i trzeba wziąć sprawy w swoje ręce co mnie przerażało.

Teraz wiele kobiet cierpi po porodzie tak jak ja, ale w obecnych czasach już kobiety wiedzą, że oto dopadła je depresja poporodowa tzw. „Baby blues”!

Ja z tego bluesa musiałam się szybko otrząsnąć, gdyż okres urlopu macierzyńskiego trwał zaledwie 3 miesiące.

Po umieszczeniu Córki w żłobku „zapindalałam” do roboty i depresja musiała mnie opuścić, bo już nie miałam czasu na roztkliwianie się nad sobą!

Teraz młode mamy mają taką możliwość, że mogą zostać z dzieckiem w domu nawet 3 lata!

Często czytam, że dopada je rutyna i źle znoszą ten okres i o tym piszą także w sieci szukając pomocy nie tam gdzie trzeba!

Ja seniorka czytam od czasu do czasu świetnego bloga pt. „Matka jest tylko jedna” prowadzony przez mądrą, kreatywną kobietę – matkę dwóch synków!

Tak sobie myślę, że gdyby był Internet w moich czasach także wieczorami zapełniałabym swojego bloga zdjęciami moich pociech i wszystkim, co związane było z wychowaniem dzieci!

A więc pierwszy ząbek, kroczek, śmieszne słowa!

Wiele młodych mam prowadzi blogi parentingowe, na których właśnie realizują się jako matki swoich dzieci i zapisują co, ciekawsze  momenty!

Nie ubolewają, że mąż za dużo pracuje i wraca późno do domu!

One tworzą mimo zmęczenia i mają z tego satysfakcję i także kontakt ze światem!

Ja wierzę, że taka aktywność na  blogach pomaga młodym kobietom oderwać się od rutyny.

Z pewnością cały dzień rejestrują w głowie i szukają w swoim – niby nudnym życiu ciekawych tematów na bloga i rejestrują je aparatem!

Właścicielka bloga nazywa się Joanna Jaskółka, która w pewnym momencie swojego życia porzuciła życie w Stolicy i wraz z mężem i pierwszym synkiem – Kosmą wyprowadziła się do głuszy na Mazurach i tam urodziła drugiego synka – Adama!

Skrupulatnie dzieli się ze swoimi czytelnikami swoim życiem, a jej blog jest hitem, bo zawiera w nim bardzo szczere opisy, które śmieszą do łez bardzo często!

Aby stać się sławną w sieci trzeba pracować, aby dotrzeć do matek, które mogą z Pani Joanny brać przykład, bo jej wpisy leczą z depresji poporodowej!

Ja sama wiem, że pisząc bloga w wielu sprawach sama sobie pomogłam będąc już w starszym wieku, bo pisanie naprawdę pomaga i moi czytelnicy piszący też to wiedzą!

Ludzie prymitywni śmieją się z blogerów, ale nie zdają sobie sprawy z tego, że pisanie pomaga, oczyszcza i wiąże z innymi ludźmi!

Oto poniżej wywiad z Panią Joanną – poznajcie Ją!

Joanna Jaskółka prowadzi poczytnego bloga Matka Tylko Jedna

„Moje dzieci nie patrzą na budynki, tylko liczą drzewa”. O wychowaniu na wsi Matka Tylko Jedna.

O macierzyństwie blisko natury, edukacji i zaletach mieszkania na wsi rozmawiamy z Joanną Jaskółką, mamą dwóch chłopców, Kosmy i Adasia, autorką bloga Matka Tylko Jedna

Dorastałaś na Mazurach, potem studiowałaś i mieszkałaś jakiś czas w Warszawie, ale w końcu wróciłaś w rodzinne strony. Co skłoniło cię do takiej decyzji?
Prawda jest taka, że w tamtym czasie ja i mój partner nie mieliśmy za bardzo wyjścia. Siedziałam z małym dzieckiem w domu, nie mieliśmy meldunku w Warszawie, a wtedy był on potrzebny, by przysługiwał mi żłobek.
Byłam sfrustrowana tym, że finansowo wciąż wychodzimy na zero. Zaczęła w nas dojrzewać myśl o wyprowadzce, zwłaszcza, że na Mazurach mieliśmy stary rodzinny dom, w którym się wychowałam.
Najpierw jednak zamieszkaliście u twoich rodziców.
Tak, mniej więcej trzy lata zajęło nam doprowadzenie naszego domu do stanu, w którym mogliśmy już tam zamieszkać i nie marznąć (śmiech).
Jak z perspektywy czasu oceniasz decyzję o przeprowadzce?
To najlepsza decyzja, jaką podjęłam w życiu. W mieście byłoby nam jednak ciężej, poza tym, gdybyśmy zostali w Warszawie, pewnie nie zdecydowałabym się na drugie dziecko.
Macierzyństwo bez wsparcia rodziny nie było dla mnie proste, do tego byłam pierwszą matką wśród moich znajomych, więc nawet jak ktoś chciał mi pomóc, nie za bardzo wiedział, jak to zrobić. Gdy znów zamieszałam na Mazurach mogłam liczyć na wsparcie mojej mamy.
Szybko przystosowałaś się do tego spokojniejszego trybu życia?
Minus był taki, że nie miałam samochodu, nie miałam nawet prawa jazdy. I myślę, że to pierwsze pół roku mieszkania na wsi przepłaciłam depresją. Dlatego powstał mój blog, bo opisywałam tam to, co przeżywam, dlatego powstał jeden z najpopularniejszych moich tekstów „Samotność w… matce”. Bardzo ciężko radziłam sobie z tym wszystkim, tak naprawdę nie miałam nawet do kogo gęby otworzyć, oprócz mojej mamy. A ileż można rozmawiać z jedną osobą? (śmiech).
Blog był odpowiedzią na monotonię życia?
Tak. Pisze do mnie wiele kobiet na grupie, które przeprowadziły się na wieś i nagle wpadają w pustkę, bo nie wiedzą, co ze sobą robić. Nie wiedzą od czego zacząć, bo jednak miasto w jakiś sposób narzuca ci swój rytm.
Nawet jak wyjdziesz na tramwaj, do musisz dostosować się do jego rozkładu. Jest dużo możliwości czy atrakcji, z których możesz skorzystać. Na wsi to ty musisz zorganizować cały swój dzień – jeśli masz samochód, to masz wolność – nie ma korków, pośpiechu, możesz zrobić w zasadzie wszystko.
Wiele twoich czytelniczek pisze, że łatwo im się z tobą zidentyfikować.
Dostaję wiadomości, że urzeka je to, że nie udaję. A nie udaję, bo nie potrafię tego robić, uważam, że jest to zbyt kosztowne emocjonalnie. Nie kreuję siebie, jestem szczera i wydaje mi się, że czytające mnie kobiety po prostu to czują.
Słyniesz też z ogromnego dystansu do siebie, twoje teksty są uniwersalne, a przy okazji zabawne.
Jest mi bardzo miło, kiedy to słyszę. Wydaje mi się, że spojrzenie na różne, zwłaszcza macierzyńskie sytuacje z takiego komicznego punktu widzenia, to jest nasz wentyl bezpieczeństwa, ratunek. Ja nie mówię, że trzeba się „śmieszkować” ze wszystkiego, bo niektóre sytuacje absolutnie śmieszne nie są, ale poczucie humoru zawsze pomaga.
Na pewno nie śmieszą stereotypy dotyczące wychowywania dzieci na wsi i w mieście…
One na pewno jeszcze funkcjonują, ale ja ich nie widzę, bo obracam się wśród dziewczyn, które mieszkają na wsi. Z drugiej strony jest w nich trochę prawdy, np. to oczywiste, że na wsiach trudniej znaleźć dobre przedszkole dla dziecka, bo często jest jedno na gminę, a nie kilkanaście na dzielnicę, jak w dużych miastach.
U mnie są dwa przedszkola w zasięgu 15 km, następne 30 km od naszego domu. Podobnie jest ze szkołą, choć spotykam coraz więcej ludzi z miast, którzy przeprowadzają się na wieś i są przekonani, że nawet w tej wiejskiej szkole będzie ich dzieciom lepiej, niż w tej miejskiej. Szukają spokoju, nawet kosztem tej lepszej edukacji.
Co to znaczy lepsza edukacja? Większa ilość języków obcych, zajęć dodatkowych?
Przeciążanie dzieci na pewno nie jest tą lepszą edukacją. 8-9 godzin zajęć w szkole, 2 godziny zajęć dodatkowych – kto by to wytrzymał? Jestem zdania, że gdy dziecko ma więcej wolnego czasu, to może je poświęcić na swoje pasje lub rozwijanie się w tych przedmiotach, do których ma predyspozycje. Obserwuję też ogromny bunt przeciwko temu, co dzieje się w systemowych szkołach, rodzice oczekują zmian lub przechodzą na edukację domową.
Poza tym dzieci muszą mieć jeszcze czas na dzieciństwo. Czy na wsi, wśród natury jest pod tym względem łatwiej?
Mnie zachwyca to, że wszystko, co otacza moich synów jest dla nich tak bardzo naturalne. Gdy przyjeżdżają do miasta, to nie patrzą na budynki, tylko liczą, ile wzdłuż ulicy rośnie drzew.
Wiedzą, że to ważne, by te drzewa w mieście rosły, bo dają tlen. Wiedzą, że trzeba o naturę dbać. Szczerze mówiąc moje dzieci dostałyby w mieście nerwicy, tym bardziej, że mój młodszy syn ma zaburzone przetwarzanie dźwięków i na niego hałas działa bardzo stresująco.
Jest chyba też więcej swobodnej zabawy. To stąd wziął się pomysł na twojego e-booka „150 darmowych zabaw dla dzieci”?
Rzeczywiście, bo to w większości zabawy, które wymyśliły moje dzieci. Nie mają placu zabaw przy domu, dlatego muszą polegać na własnej wyobraźni i pomysłach. Oczywiście, nie jest tak, że moi synowie się nie nudzą, bo też czasem narzekają na nudę, ale dużo czasu spędzają na zewnątrz, wymyślając coraz to nowe zabawy.
Którą z wymyślonych i opisanych w książce zabaw twoi synowie lubią najbardziej?
Detektywa, bo najbardziej ich bawi, a polega na tym, że ja coś robię w ogrodzie, a oni muszą biegać dokoła mnie tak, żebym ich nie zauważyła. I muszą koniecznie śledzić, co robię.
Chowają się za jakąś donicą czy drzewem i chichrają się, że są tacy sprytni. Lubią też robić łódki z kapsli czy zakrętek. Do miski nalewamy wodę, wkładamy plastelinę do zakrętki, dodajemy wykałaczki i łódka gotowa. A ulubiona zabawa mojego młodszego syna to dinozaury w lodzie. Zalewamy je wodą, wsadzamy do zamrażalnika, potem bawimy się w ekspedycję naukową.
Wszystko brzmi sielsko, są zatem jakieś wady mieszkania na wsi?
Na pewno to, że trudno moim dzieciom spotkać się z kolegami. Mieszkają zwykle w promieniu 20 km i taki wyjazd po szkole zająłby pół dnia. Starszy syn wykorzystuje zooma czy Messengera do komunikacji z kolegami, młodszy w tym roku poszedł do przedszkola i odkrywa radość z posiadania kolegów.
A największe plusy?
Kontakt ze sobą, bo jesteśmy na siebie skazani popołudniami, więc musimy nauczyć się rozmawiać ze sobą, mówić do siebie, siedzieć razem w tym domu. Plusem posiadania domu na wsi jest też to, że dzieci muszą pomóc, np. grabić liście, wyciągać marchewki, nakarmić króliki. Nawet jeśli w ich przypadku przeistoczy się to w zabawę, a zdarza się to często, to i tak mają jakiś substytut pracy.
A legendarna już lepsza odporność, gdy mieszka się na wsi. Potwierdzasz ją?
Ludzie próbują mnie przekonać, że wiele zależy od genów, ale ciężko mi się z tym zgodzić. Mój młodszy syn miał trudny start w życie, bo zaczął od antybiotyku, który go bardzo osłabił i przez pierwszy rok życia non stop chorował. Potem bardzo często wychodziliśmy na dwór, pozwalałam mu taplać się w błocie i korzystać z tych wszystkich podwórkowych zarazków (śmiech). Teraz jest okazem zdrowia.
Najczęściej mówię o dżizas i się miotam, czyli Matka jest tylko jedna - Mamopracuj

Moja emerycka codzienność!

 

Obraz może zawierać: roślina, drzewo, dom, niebo i na zewnątrz

Odpocząć trochę od polityki należy się każdemu, a więc dzisiejszy wpis będzie o czymś bardzo przyziemnym.

Po zabieganym życiu, często bardzo gorzkim, co mam na zawsze w pamięci, przyszedł czas na odpoczynek od życia – tak na spokojnie, kiedy zdrowie jest jeszcze jako tako! Po japońsku!

Jestem na emeryturze i mogę sobie pozwolić na dłuższe spanie, bo się w pewnym sensie wyciszyłam się i nie zrywam się o 6 rano jak to bywało przez wiele lat.

Pierwsze, co robię dla siebie po obudzeniu, to kawę z mlekiem i włączam wiadomości, gdyż muszę wiedzieć, co dzieje się w moim kraju, a dzieje się bardzo dużo!

Kiedy ta kawa mnie wybudzi, to robię toaletę, a później zabieram się za drobne prace w domu, a więc kwiatki, kurze, czyli pobieżne sprzątanie.

Ugotuję też coś na obiad, bo Mąż robi mi zakupy, a ja to przetwarzam, byśmy jedli zdrowo i bez chemii, gdyż nie nienawidzę jedzenia przetworzonego.

Moje życie na emeryturze jest chyba dość nudne, bo komuś się takie może wydać, ale ja się nie nudzę w ciągu dnia.

Na podorędziu mam włączonego laptopa i między – pomiędzy sobie czytam wiadomości i dyskutuję z zaufanymi osobami!

Mam arcy inteligentną przyjaciółką, z którą od chyba trzech lat wymieniamy mejle i  się wzajemnie wspieramy – dziękuję Ci „A” za wszystko, co dla mnie zrobiłaś.

Kiedy tak się obrobię, to popołudnie mam już tylko dla siebie czas  i w pamięci mam zapisane telewizyjne programy, które codziennie oglądam z dala od polityki, aby się odmóżdżyć.

Ja emerytka – wielka przeciwniczka PiS i tu biję się w piersi – oglądam telewizję reżimową, a bliżej „Koło fortuny”, „Jaka to melodia” i „Postaw na milion”.

W ten sposób ćwiczę swoją mózgownicę i żałuję, że telewizja prywatna nie ma takich programów do myślenia i zgadywania.

O godzinie 19 oglądam „Fakty” na TVN, a następnie „Fakty po faktach”, a także ‚Kropkę na i” , oraz „Czarno na białym” , a także „Szkło kontaktowe” pisząc wieczorem bloga z całego dnia, bo tytuł mojego bloga to „Lustro codzienności!

Czytam oczywiście wiele blogów, z których się dużo uczę i je staram się komentować, to wielka frajda dla mnie.

Dość często mam „smaka” na dobry film i wyszukuję perełki w sieci, a czasami wychodzę z domu na zdjęcia, które wszystkie zamieszczam na blogu i na moim fan-page, których jest ponad 6 tysięcy z okresu 6 lat.

A jak Ty emerytko/emerycie spędzasz swój dzień?

Może się wypowiedzą też młodzi – pracujący, albo chwilowo nie!

 

 

 

Rocznica!

To już minęło sześć lat, kiedy 6 czerwca 2013 roku – zaczęłam pisać bloga!

Podobny obraz

Dziś jest więc moje święto i gratuluję sobie, że wytrzymałam tak długo i cieszę się mocno, że przede wszystkim poznałam tym sposobem bardzo, wiele osób, które tu wpadają, a i sobie gratuluję, że poznałam Was!

Wypijmy więc szmapana i badźmy sobie bliscy,  mili i niech nas blogi prowadzą do wzajemnego szacunku, uznania i życzliwości.

Znalezione obrazy dla zapytania szampan ruchomy

Sześć lat temu postanowiłam na ONET założyć bloga i kompletnie nie miałam na niego pomysłu.

Jednak z czasem doszłam do wniosku, że skoro nazwałam bloga „Lustro codzienności”, to muszę publikować notkę codziennie i tak też się dzieje.

Kiedy ONET likwidował swoją blogową platformę, to byłam załamana i szukałam na własną rękę, jak i gdzie przenieść swoje treści i jak to zrobić?

Drogą prób i błędów udało się nie stracić notek i oto od dwóch lat jestem na WP  ku mojemu zadowoleniu, bo na tej palatformie jest o wiele łatwiej znaleźć nowych czytelników i docieranie na blogi jest bajecznie łatwe.

Chwalę sobie więc przeniesienie bloga na WP, gdyż ludzie tutaj szybciej się poznają.

Owszem ONET polecał wiele moich notek i statystyka sięgała mi do ponad milion odsłon, ale dopiero na WP poznałam bliżej ludzi, którzy pisząc blogi spotykają się szybciej za pomocą inteligentnego programu.

Blog przeżył też wstrząsy, bo z powodu mojego bloga byłam wzywana na Policję i Prokuraturę, bo hejterka się uparła i robiła zrzuty z cytatów i koniecznie chciała mnie wsadzić do pierdla. Nie udało się biedaczce.

Blog ma też sukcesy, bo jeden wpis trałi na łamy książki, a także odnalzała mnie koleżanka, z którą się nie widziałysmy ponad 40 lat.

Skąd biorę tematy do pisania? Z życie biorę, ze wspomnień, a także wyjazdów i spacerów po mieście.

Uwieczniam także rodzinne spotkania i pory roku i w zasadzie wszystko nadaje się do opisania, a polityka tym bardziej.

Gdybym wydrukowała każdą notkę jako pojedyńczą stronę, to „tomiszcze” składałoby się z ponad 2 tysiące stron.

Lubię pisać i to mi daje radość i jeszcze raz zapraszam na szampana!

Znalezione obrazy dla zapytania szampan ruchomy

Pokłosie Światowych Dni Młodzieży!

Dziś nie będzie mojego tekstu, a to dlatego, że odkryłam na innej platformie ciekawy blog i poprosiłam autorkę o nicku „Golplana”, bym mogła jej tekst zamieścić u siebie.

Myślę bardzo podobnie i dobrze jest wiedzieć, że jest nas więcej!

Zapraszam do zapoznania się z „Listem Goplany”, bo tak opatrzyła poniższy tekst:

Żaden bóg, żaden diabeł.

Listy Goplany

28. 07.2016  |  17:12

Wielkie są oczekiwania ludzi w związku z wizytą Franciszka. Widzę to w wielu wypowiedziach i wirtualnych listach pisanych do Niego. Można by pomyśleć, że ludzie wierzą, iż taka osoba może w jakikolwiek sposób wpłynąć na postępowanie przywódców. Listy piękne, ale niestety napisany przez ludzi, którzy niezbyt znają realia i stosunki w Watykanie. Czy ten papież, czy inny, tak naprawdę jest tylko kukłą, za plecami której chowa się ciemna strona mocy. Papież nie ma władzy, bo gdyby ją miał, to przynajmniej by usiłował zmienić ten swój kościół. Niestety, ani papież Polak, ani Niemiec, ani Franciszek, nie jest w stanie tej machiny zmienić. To jest tylko jeden człowiek, wrzucony w odmęty wielkiego morza błota. Choćby był najlepszy, nie jest w stanie swą osobowością go oczyścić. Jan Paweł II został bezlitośnie wykorzystany do walki z komunizmem. Efekt dla mnie pozytywny, ale szkoda, że nie wybrano go ze względu na siłę wiary, tylko z potrzeby posiadania osoby politycznie nietykalnej związanej z centrum wschodnich wpływów. Papież Polak, był przysłowiowym kijem włożonym w mrowisko, przez przywódców zachodniego świata. Na tyle mu pozwolono, a raczej takie otrzymał zadanie i to wypełnił. Ale nie wiele mógł zrobić w innych dziedzinach. Nawet nie próbował uzdrowić kościoła. Był bez szans. Jeden człowiek, przeciw wszystkim. Papież Niemiec, w czasie pontyfikatu Jana Pawła II, odpowiedzialny za walkę z pedofilią w kościele i bardzo w tą walkę zaangażowany, także usiadł na tronie i w ten sposób zamknięto mu usta. Myślę, że to był prawdziwy powód jego abdykacji. Brak zgody na postępowanie swoich podwładnych i bezsilność. A papież Franciszek? Oczywiście może sam żyć skromniej, nie nosić na sobie złota, nie jeździć limuzyną i głaskać dzieci po głowach. Ale gdyby chciał ten kościół zmienić, musiałby powiedzieć o nim prawdę, a więc mu zaszkodzić. Jest więc w sytuacji bez wyjścia. Dobrze wie, że gdyby prawda o tej instytucji ujrzała światło dzienne w pełnej okazałości, mogłoby to doprowadzić do destabilizacji na całym świecie, do wojen i ogólnego chaosu. Nie wiadomo, jak zareagowaliby ludzie dowiadując się komu służyli. Widząc to, papież, każdy jak sądzę, wybiera mniejsze zło i trąbi w tę samą trąbkę, co wszyscy. Jego osobista postawa, jego moralność, nie ma tu żadnego znaczenia. Tym bardziej, że kościół, jako instytucja, wielokrotnie radził sobie z niepokornymi papieżami. Najczęściej radzono sobie przy pomocy trucizny, lub innego środka skracającego życie. I jest to paradoks, że duchowy przywódca świata, musi być kłamcą. Jeśli zależy mu na losach świata, po prostu musi zachować status quo. Obiektywnie to współczuję poszczególnym papieżom. Nie jest to łatwa rola. Jeśli jest się dobrym człowiekiem, trudno jest wiedzieć i milczeć, widzieć a nie reagować, uśmiechać się czując ból serca. Ja tę wizytę papieską widzę z dwóch różnych stron. Może dlatego, że jeszcze nie doszło do spotkania papieża z tą młodzieżą z całego świata. Z jednej strony bardzo mi się podoba ta różnorodność kultur na polskich ulicach. I myślę sobie: WRESZCIE! Może chociaż młodych Polaków da się przekonać, że ta różnorodność jest tak piękna i wartościowa. I oby to się nie skończyło w dniu wyjazdu papieża. Z drugiej jednak strony wyczuwam straszny chłód na tych państwowych uroczystościach. Wydaje mi się, że papież był wręcz zażenowany tą paradą wojskowa na powitanie, tym, że nie dopuszczono do niego ludzi, i całą tą żałobną nieco oprawą wszystkich wydarzeń. I do tego wszystkiego, ten kordon pingwinów- ochroniarzy, który prawie nie daje mu oddychać. Nie jestem wierząca, ale podczas wizyty poprzednich dwóch papieży byłą dużo lepsza, cieplejsza, spontaniczna atmosfera. Zobaczymy, to dopiero początek. Oczywiście bardzo mnie drażni to klękanie prezydenta Polski i całowanie w rękę przywódcy innego państwa. Wiem, czepiam się, ale sobie wyobraziłem taką sytuację z Obamą, albo..np. Z Sylvio Berluskonim i oczywiście dość to jest śmieszne. Po prostu uważam, że na oficjalnym powitaniu, głowa jednego państwa powinna zachowywać się według protokołu dyplomatycznego, jak w stosunku do drugiej głowy państwa, nawet jeśli ten jest papieżem. Tym bardziej, jeśli się tyle o wstawaniu z kolan gada.

Nie łudźcie się więc Polacy. Tak, jak po wizycie Obamy, tak i teraz, nasze władze i tak usłyszą tylko to, co będą chciały usłyszeć, i każdą krytykę zinterpretują, jak pochwałę. A kościelne grubasy? Oni to traktują, jak wizytę nielubianej teściowej. Trzeba być dla „ mamusi miłym”, ale kiedy wyjdzie, znowu będzie można zupę po swojemu gotować. Dopóki mu nie zmienimy swego podejścia do kościoła, dopóki nie ograniczymy wyraźnych ram jego panoszenia się, dopóty będą nas szantażować emocjonalnie i wykorzystywać finansowo. Papież nam nie pomoże, ani bóg, ani diabeł. Siła jest w nas. 

Uwaga, uwaga! Akcja na szeroką skalę w poszukiwaniu blogów :)

Lubię czytać blogi wszelakie i o każdej tematyce, a więc mam swoje ulubione na marginesie. Jednak wciąż jestem głodna innych blogów, a o istnieniu ich nie mam pojęcia, a bardzo bym chciała o nich wiedzieć i wpisać sobie je na swoją play listę. 🙂

Proszę więc o podanie mi Waszych ulubionych blogów, bez których już nie możecie żyć i wyczekujecie każdego nowego wpisu.:)

Blogi są wszelakie i każdego interesuje coś innego, ale ja jestem otwarta i chętnie bym poczytała blogi podróżnicze, pamiętniki, kulinarne, o dzieciach, o sztuce, o zdrowiu, a więc wszystkie, które interesują Was kochani.

Nie wiem, czy ta akcja mi się uda, ale jeśli wpadnie w komentarze kilka ciekawych linków, to będę happy. 🙂

Czekam więc i z góry dziękuję, a także życzę miłego dnia 🙂

Zabawa blogerów – dziękuję za nominację :)

Dnia 05.01.2015 Lustro codzienności dostało nominację Liebster Blog Award.

Dziękuję http://szkodnikowo.uchwycone-chwile.pl/liebster-blog-award/  za nominację ;)

Czym jest LIEBSTER BLOG AWARD?  Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonaną robotę” i ma na celu rozpowszechnienie naszego bloga oraz innych. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która nas nominowała. Następnie nominujemy 11 osób, które informujemy o naszej nominacji i zadajemy im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, od którego otrzymało się nominację.(Szkodnikowo, pozwoliłam pobrać sobie Twój wstęp do zabawy)

1. Co pchnęło cię do pisania bloga.

– Impuls jeno

2. Film do którego wracasz. I polecasz?

– Nie oglądam drugi raz filmu, bo jeśli zapadnie w pamięć, to na całe życie, choćby „Przeminęło z wiatrem” 🙂

3. Najdziwniejszy prezent jaki dostałeś/aś

– Wszystkie były trafione.

4. Sen, który okazał się prawdą…

– Dzisiejszy sen. 🙂

5. Najgorsza sprawa urzędowa jaką udało ci się załatwić ;)

– Uzyskanie pozwolenia na zamianę mieszkania w czasach PRL.

6. Przyznaj się ile ważysz :D No dobra, to tylko opisz ;)

– Moja słodka tajemnica. 🙂

7. Bez czego nie możesz się obejść.

– Bez bezpieczeństwa w moim życiu. 🙂

8. Największy pokonany strach.

– Było ich bardzo wiele. 🙂

9. Najpiękniejsze miejsce na Ziemi to…

– Moje miejsce, to ziemia zachodniopomorska – lasy, jeziora, rozległe pola.

10. Gdybyś był kwiatem to byłby to…

– Frezja, bo pięknie pachnie i jest delikatna jak ja. 😀

11. Twój nałóg to:

– Pisanie bloga. 🙂

Do dalszej zabawy zapraszam:

1. http://klarka.blog.onet.pl/

2. wariatkowo-blog.blog.pl

3.  ale-ze-co-consek.blog.pl

4.  czarnepioro.blog.onet.pl

5.  czarownica-z-bagien.blog.onet.pl

6.  puszkowewidzimisie.blog.pl

6. szeptyduszy.blog.onet.pl

7. ja-mlodapolka.blog.pl

8.  sekundyminutygodziny.blog.pl

9.  zakochana-kobieta.blog.onet.pl

10.  moje-mysli-wierszem-pisane.blog.onet.pl

11. zwariowanemysli54.blog.onet.pl

A  tu są moje pytania 🙂

1. Do czego dążysz w życiu?

2. Ulubiony program telewizyjny?

3. Czy masz swojego Fan-page propagującego bloga?

4. Czy jesteś szczęśliwa/y?

5. Ulubione miejsce w Twoim domu?

6. Czy lubisz dzieci?

7. Jakie masz plany na przyszłość i marzenia?

8. Ulubiony serial jeśli jakiś oglądasz i dlaczego oglądasz?

9. Ukochana książka, którą jesteś zawsze zafascynowana/y?

10. Jakiego aktora polskiego, albo zagranicznego cenisz najbardziej?

11. Czy bawią Cię współczesne kabarety?

Hitler pisał pamiętniki, a współcześni piszą blogi

Wczoraj oglądałam program, naszego wspaniałego historyka od II WŚ , Pana Wołoszańskiego. Strasznie lubię jego dokumenty, dopracowane do ostatniej kropki na „i”.

Nie da się na chwilkę oderwać od jego profesjonalnej wiedzy, a kiedy  filmy okraszone są  jeszcze krótkimi filmikami z udziałem naszej polskiej elity aktorskiej, to jest wielka dawka wiadomości. Otóż dowiedziałam się, że Adolf Hitler podczas swojej zbrodniczej i chorej działalności, pisał pamiętniki, co potwierdziła po wojnie, siostra Ewy Braun, która była towarzyszką Hitlera do zakończenia wojny, choć nikt naprawdę nie wie, czy popełniła zbiorowe samobójstwo razem z Hitlerem. Nikt nie wie do dzisiaj, gdzie oboje zostali pochowani, bo wszystko jest w kwestii domysłów. Hitler ponoć zapisał 5 opasłych tomów swoimi myślami i kiedy oficerowie niemieccy mieli za zadanie zniszczenie wszelkich śladów z jego bunkra, pamiętniki podobno zostały ocalone i zostały skrzętnie ukryte. Nikt nie znalazł ich do dzisiaj, a jeśli zdarzy się kiedyś, że zostaną odnalezione, ten ktoś będzie multimilionerem. Do czego zdążam. Proszę sobie wyobrazić, że w tamtych czasach istniał Internet i Hitler pisałby bloga, jak miliony ludzi na świecie. Czy byłoby te jego notki taką chrapką? Z pewnością nie – prawda?  Fascynuje nas wszystko, co stanowi swego rodzaju tajemnicę, a ludzie piszący blogi są intelektualną studnią, ale są dostępni w sieci i z słów i pisanych zdań, łatwo jest wywnioskować kto pisze bloga, jakim jest człowiekiem, jakie ma poglądy. Czy jest to ktoś wesoły, zamknięty, nadęty, skryty, z fantazją, marzyciel, pisarz, poeta, czy też zwykły człowiek pragnący podzielić się swoimi myślami, aż do bólu. Czy też ukrywa i przekazuje z za woalki swoje myśli i życie. Nie pragnący tak do końca się ujawnić, a zdradza szczątkowo historie swojego życia, zdając się na inteligencję czytelnika. Każdy blogowicz jest inny i ja jako wędrowniczka po blogowych wpisach, staram się rozsupłać, zatrzymać się, pomyśleć, zadumać. Blogowanie to wspaniała sprawa, ponieważ jest czas, w dobie współczesnej techniki na poznawanie się wzajemnie. Adolfie Hitlerze, a twoje myśli zbrodnicze, ale czy tylko, gniją pewnie w jakieś skrzyni i być może nigdy nie odkryjemy jakie emocje tobą targały, bo możliwe jest, że nie tylko chciałeś zabijać, ale i kochać!