Archiwa tagu: Boże Narodzenia

Moje święta!

Jak ja się cieszę, że los tak dał, że póki co, nie muszę korzystać z jadłodajni i paczek Caritas.

Poniżej wkleiłam zdjęcie z Bydgoszczy, które ktoś zrobił kolejce stojącej po darmowe jedzenie z Caritas właśnie.

Ja nie wiem, czy w tej kolejce stoją tylko głodni, bo może też pazerni, ale to nie jest moja sprawa.

Media pokazują biedę w Polsce i głodnych Polaków, których nie stać jest, aby kupić sobie cokolwiek na święta, a co będzie dalej?

Panie prezesie niech pan patrzy, co żeście uczynili z tą krainą, w której wielu jest głodnych?

Jadąc dzisiaj z M na obiad do Córki zauważyłam jak bardzo oszczędnie udekorowane świątecznie jest mojej miasto.

Rozmawiam z Zięciem, który z rodziną mieszka w Szczecinie i powiedział mi, że Szczecin prawie całkowicie zrezygnował z iluminacji, bo miasta na to nie stać jest.

Wszyscy oszczędzają, a będzie tylko gorzej, bo energia od Nowego Roku wzrośnie niebotycznie, a to się znowu będzie wiązało ze wzrostem cen!

Osobiście spędziłam dzisiaj pierwszy dzień świąt niesamowicie przyjemnie w prawdziwej, trzypokoleniowej rodzinie.

Córka przygotowała wiele smacznych potraw na obiad i hitem jak zawsze jest jej rosół z prawdziwej kury – żółciutki i fasolka szparagowa w bułką tartą o tej porze roku.

Przy kawie, cieście i lampce wina spędziliśmy cudowny czas na rozmowach, śmiechach i wspomnieniach.

Naszą uwagę skupiała na sobie najmłodsza, ponad dwu letnia Wnusia, która w rozbrajający sposób nas rozśmieszała, a uroku ma w sobie pokłady.

Najstarsza Wnusia, już panienka usiadła w kąciku i zaczęła czytać książkę, którą dostała pod choinkę.

W tle leciał film dla dzieci o Kevinie i dzieci podglądały, a ja stwierdzam, że to jest bardzo smutny film, bo dzieje się w nim bardzo wiele złego i nie ma w nim niczego wesołego.

Mamy taką tradycję, że w święta nie pijemy alkoholu, bo można obyć się bez niego skoro dzieci są mądre i zabawne i niczego nie udają i wprawiają dorosłych w świetny nastrój.

W wielu rodzinach muszą się napić, bo na trzeźwo nie potrafią świętować, gdyż mają w sobie takie hobby, że święta, to jest czas na popicie sobie!

Nie lubię!

Pomału święta się kończą i się rozjedziemy, ale na zawsze zapamiętam taki dzień jak dziś!

Najważniejsze, że prezenty były udane i trafione, a najstarsze Wnuczki ucieszyły się ze szkatułek robionych ręcznie.

Powiedziały, że będą w nich trzymały zaskórniaki i ja się cieszę!

Jeśli na tym obiedzie pojawił się wątek polityczny, to tylko muśnięty i oznajmiłam, że nie mam na kogo głosować!

Walcz Ukraino!

Dobrych świąt – moi Drodzy!

Przepis na placek z życzeniami
/drogi, ale każdego stać na niego …/
Główne składniki to:
– Zdrowie
Jak cenne, każdy z nas wie
Bez niego niewiele można
Choć czasem… góry przenieść gdy tylko wiara jest
Więc wiary dodajmy moc
Do tego nadzieję koniecznie dorzucić trzeba
By wiara samotną nie była i…
– Miłość
Wszystko wymieszać z ogromem miłości
To najważniejszy składnik
Poza tym dodać:
dwie łyżki pomyślności,
kapkę radości,
szczyptę życzliwości
Wszystko powoli wymieszać z odrobiną uśmiechu 🙂
Uwaga – ważne!!!
Odsączyć troski, przygnębienie i smutek
do smaku doprawić wdziękiem,
urodą czy sławą – to już według uznania
I piec,
piec cały rok
w wysokiej temperaturze pozytywnych uczuć
w rodzinnej atmosferze
Smacznego
Anna Maria Michalik 

Moje takie przedświąteczne przemyślenia podczas robótek kuchennych – końcowych!

Mamy wciąż wojnę w Ukrainie i tam żyją ludzie bez prądu i wody i to jest tragiczna sytuacja, kiedy my siądziemy do stołu.

Ludzie jadą na święta często pokonując wiele kilometrów, aby spotkać się z rodziną przy wigilijnym stole.

Dobrze będzie, kiedy nie pokłócą się przy stole o politykę, a to jest zjawisko bardzo częste.

Nie wolno przy wigilijnym stole zadawać pytań niedyskretnych, że kiedy wyjdziesz za mąż, dlaczego przytyłaś/eś, czemu nie macie dzieci i kiedy w końcu się pobierzecie – nie wolno!

Ludzie kupują za dużo jedzenia na ten, tak krótki czas, bo zastaw się i postaw się.

Przygotowują za dużo, a potem to jedzenie wyrzucają do śmieci, bo źle zaplanowali swoje zakupy.

W Polsce do śmieci idzie 5 milionów żywności i aż się chce krzyknąć – opanujcie się!

50% naszego społeczeństwa przez ostatnie 12 miesięcy zubożało i z klasy średniej mamy ludzi biednych, których zaczyna już nie stać praktycznie na nic, po opłaceniu rachunków i wykupieniu leków.

Ten fakt pokazano dziś w reportażu „Czarno na białym” i w Polsce jest już nędza.

Ludzie biorą pożyczki na święta, bo na stole musi być zgodnie z tradycją 12 potraw, gdyż nie wyobrażają sobie inaczej! Tak mają zakodowanie i już!

Biorą pożyczki, tylko dlatego, aby na stole znalazła się ryba po grecku, smażona, w oleju, w galarecie, w śmietanie i z rodzynkami i tak dalej.

Nie zastanawiają się jak to spłacą!

Wszyscy muszą dostać prezenty, mimo, że wielu na to jest nie stać!

Zapominają, że to tylko niecałe 3 dni i nie trzeba mieć w lodówce kilogramów jedzenia, bo tego się nie da zjeść przez ten czas.

Zastanawiam się czy musimy tyle jeść podczas tych dni, jakby świat miał się skończyć.

To są takie chwile, że najchętniej nie usiedlibyśmy z niektórymi do wspólnego stołu, bo po prostu ludzie się nienawidzą, ale zmuszają się, by jakoś ten czas przetrwać dla dobra rodziny i tej fałszywej więzi.

Znalazłam taki tekst w sieci i właśnie on mówi o tym, że nie potrafimy być asertywni, by naprawdę cieszyć się świętami, ale wielu się budzi!

„Święta z teściową to trauma”. Mama powiedziała „Dość!”

Zawsze na święta jeździliśmy do teściów pod Katowice. Zagryzałam zęby i pokornie znosiłam słowa krytyki, że źle wychowałam dzieci, nieodpowiednio je ubrałam, że mąż ma niewyprasowaną koszulę, że chyba znów przytyłam i się zaniedbałam. Moja teściowa należy do osób, które nie przebierają w słowach. „Wiesz, jaka ona jest, nie zwracaj na to uwagi” – powtarza mój mąż. A dla mnie co roku to była trauma

Przez pięć lat znosiłam to dzielnie dla swoich dzieci, które nie wyobrażają sobie Gwiazdki bez ukochanych dziadków. Mąż wie, że nie lubię tam jeździć, ale jakoś nigdy specjalnie nie podejmował tego tematu. Tak jest mu wygodniej.

W tym roku się zbuntowałam i powiedziałam: dość! Dlaczego mam mieć popsute święta, żeby inni byli zadowoleni? Zapowiedziałam, że nigdzie nie jedziemy, święta spędzamy w domu, zaprosimy przyjaciół.

Pierwszy raz cieszę się na myśl o nadchodzącej Gwiazdce. Dzieci mniej, ale jestem pewna, że będą zadowolone z tego, co im zaplanowałam na święta. A pierwszy raz zaplanowałam wiele niecodziennych atrakcji i zrobiłam to z przyjemnością. Czy jestem niewdzięczną egoistką? Możliwe. I jestem pewna, że tak właśnie skwitowała to teściowa. Nic mnie to nie obchodzi. Chcę chociaż raz mieć miłe i spokojne święta.

Starzy, zmęczeni szykują Święta Bożego Narodzenia!

 

Brak automatycznego tekstu alternatywnego.

Moje okna z czystymi szybami są wystrojone w świecidełka, bo zawsze lubiłam taki pierwszy, świąteczny klimat na dwa tygodnie przed świętami.

Wchodziłam w czas fascynacji, w klimat Świąt Bożego Narodzenia, tak duchowo, bo zawsze lubiłam ten okres, choć nie reklamy.

Zawsze uważałam te święta za czas dla Rodziny i robiło mi się na serduchu tak tkliwie, radośnie, że przyjdą i zasiądziemy do wspólnego stołu, oraz pobędziemy ze sobą trochę czasu przy ustrojonej choince i jadle na stole.

Zawsze się potrafiłam zorganizować, aby nie narobić się na ostatni dzwonek, bo mam w sobie rozpisany plan, aby codziennie zrobić coś, a wtedy w końcówce przygotowań z listy się skreśla kolejny punkt.

Jak każda gospodyni domu na miesiąc przed świętami wpadam w popłoch i nerwówkę, czy dam kolejny raz radę i tak jest i w tym roku.

Jednak kiedy mam ogarnięte okna, świeże firany, pościel, podłogi i zakupy porobione za co dziękuję Mężowi, to się uspokajam i mogę siedzieć w kuchni i pitrasić, co lubię.

W tym roku jest inaczej, bo w związku z chorobą Mamy nie czuję kompletnie tej magii świąt i najchętniej bym święta przespała i obudziła się po Nowym Roku.

I tak się dziwię, że mam sporo zrobione między zmianą pampersa jednego, drugiego, dyżurem, a szykowaniem się do świąt, ale to dzięki Mężowi.

Moje Dzieci z Rodzinami zaprosiliśmy na drugi dzień świąt i będzie uroczysty, świąteczny obiad.

Jestem padnięta i padam na pysk wieczną gotowością do pójścia do Mamy, aby Ją oporządzić i dlatego Wigilię pragnę spędzić tylko z Mężem w spokoju i ciszy – z dala od rodzinnych spotkań i obojgu nam to dobrze zrobi, bo jesteśmy zmęczonymi staruszkami, choć Mąż by się na takie określenie pogniewał, bo jest pracoholikiem – wiecznie w ruchu.

Z czego się cieszę więc?

Cieszę się, że mimo horroru z Mamą wydaje się, że kolejny raz, mimo zmęczenia zrobię ten obiad i potraw nie będzie mało, czyli jeszcze daję radę.

Nie wiadomo jak będzie w przyszłym roku, bo nie młodnieję.

Czy święta wszystkim dają radość, bo czytając poniższy artykuł – niekoniecznie!

My 60 – latkowie jesteśmy schorowani i zmęczeni, ale jakże często nasze Dzieci nie mają o tym zielonego pojęcia.

Obarczają starych rodziców szykowaniem świąt. Pobędą trzy godziny i się rozjadą, a starzy rodzicie pozostawieni sami sobie ponownie, w następnym roku przygotują święta jeśli tylko zdrowie im dopisze.

Po świętach starzy rodzice zsunął stół, ustawią na miejsce. Poplamiony, świąteczny obrus wrzucą do pralki. Zmyją naczynia i uśmiechną się do siebie, że kolejny raz dali radę i padną spać!

Tak wygląda magia świąt u starych ludzi!

Przeczytajcie koniecznie i napiszcie swoje zdanie na ten temat:

„Dzieci znowu zwalają się do mnie na święta.” Matki mają dość.
Święta to czas dla rodziny. Wspólne kolędowanie, uroczysta kolacja, wręczanie sobie prezentów. Nie dla każdego jest to jednak okres radości. Nasze bohaterki mają dosyć Bożego Narodzenia. Wszystko przez ich dorosłe dzieci.

Żeby można było wspólnie usiąść do stołu i cieszyć się atmosferą, ktoś do tego stołu musi nakryć. W wielu domach wciąż funkcjonuje model, w którym zajmuje się tym matka. I do pewnego momentu może to być dość naturalne, jednak kiedy dorosłe dzieci nie kwapią się do pomocy, zaczyna być męczące.

Odwołajcie święta

– W ogóle nie czekam na święta. Moje dzieci na mnie żerują i mam dosyć harówki. Co roku dwójka moich dorosłych już dzieci przyjeżdża do domu rodzinnego. Ja przez cały tydzień zasuwam, sprzątam, lepię te pierogi, a oni przyjeżdżają dzień przed Wigilią i mają wszystko w nosie. Nawet się żadne nie zapyta, czy pomóc, czy coś przywieźć. Po prostu oczekują, że ja się wszystkim zajmę. A ja mam dość – mówi nam Teresa, 48-letnia pani domu z niewielkiej miejscowości pod Warszawą.

– Zawsze jest tak samo – dodaje Teresa. – Wszyscy są w domu, ale nikt nic nie robi. Ja od samego rana pracuję w kuchni. I co roku jest tak, że moje dzieci i mąż siedzą sobie w salonie, oglądają telewizję, śmieją się, a ja urabiam się po łokcie – mówi kobieta.

– Rok temu przy kolacji byłam już tak zmęczona, że dosłownie zamykały mi się oczy. Nie chciało mi się śmiać ani z nikim rozmawiać. Chciałam tylko iść spać. Siedzieliśmy do późna, a z każdą minutą byłam bardziej wykończona. Córka zapytała mnie, czemu nie mam humoru i czemu muszę być takim smutasem w Wigilię. W końcu jaka Wigilia, taki cały rok. Myślałam, że ją uduszę. Łatwo im mówić. Oni nie zrobili nic, a ja przygotowałam święta dla 4 osób od A do Z – opowiada rozgoryczona Teresa.

A mamusia ugotuje…

Nie tylko ona czuje się wykorzystywana. Podobne uczucia ma Łucja, która ma dorosłą córkę i jest babcią 4-letniej wnuczki. – Co roku święta są u nas. Przyjeżdżają córka z zięciem i wnuczką, rodzice zięcia, moja mama i mama mojego męża. W sumie 7 osób. Niby niedużo, ale roboty nie brakuje. Samo ugotowanie kolacji wigilijnej to cały dzień stania przy garach. Myślicie, że ktoś mi pomaga? Pobożne życzenie! Przyjeżdżają na gotowe i siedzą przez 3 dni. A mamusia poda, ugotuje, posprząta, pozmywa… Nawet rodzice zięcia nie poczuwają się do tego, żeby coś przywieźć czy pomóc. Z roku na rok mam coraz większą ochotę odwołać święta – mówi kobieta.

Dorosłe dzieci dzisiejszych 50-,60-latków mają niestety większe oczekiwania względem rodziców, niż starsze pokolenie. – Trzymanie pod kloszem, podsuwanie wszystkiego pod nos, pobłażanie i brak obowiązków w niektórych przypadkach objawiają się problemami z samodzielnością w dorosłym życiu. To głównie efekt braku konsekwencji w działaniu i nieuświadamianiu dziecku od małego, że pomiędzy jakością życia a pracą jest wprost proporcjonalna zależność – mówi psycholog, Ewa Jarczewska-Gerc.

– Weźmy chociażby przykład zza wielkiej wody. Amerykanie właśnie zaczęli sobie uświadamiać, że stosowany przez nich system wychowawczy, polegający na powtarzaniu dziecku, że jest najlepsze i wszystko może, ma poważny efekt uboczny. Dochowali się roszczeniowego pokolenia, które wiele chce, choć niewiele daje od siebie – dodaje specjalistka.

Moja wina, moja wina

– Moje dzieci od zawsze unikały obowiązków domowych. To po części moja wina, bo nigdy nie goniłam ich do pracy. Teraz w święta pluję sobie w brodę, bo całe przygotowania spadają na mnie. Czasem zdarzy się, że któreś z moich dzieci wróci z miasta, w którym studiuje i poświęci chwilę na pomoc zmęczonej matce. Ale ta pomoc ograniczy się do odkurzenia jednego pokoju albo ubrania choinki. Całą resztę muszę robić ja. A co będzie, kiedy pojawią się wnuki? Nie dam rady ogarnąć tak dużej wigilii – pisze na kafeteryjnym forum użytkowniczka Drażka.

Druga strona

Medal ma jednak dwie strony. Matki organizujące święta też nie są bez winy. Na forum pisze o tym użytkowniczka Syll. – Moja matka zawsze narzeka, że musi całe święta ogarnąć, a jak ktoś jej pomoże, to od razu jest źle. Próbowałam przywozić jakieś jedzenie, ciasto, to albo było za słodkie, albo barszcz za blady. Jak jej nie pasuje, to nie będę się narzucać – tłumaczy.

Podobne doświadczenia ma 27 letnia Ola, która co roku spędza święta w domu, ale pomoc ogranicza do minimum. – Nieważne co zrobię i tak jest źle. Posprzątam – mama przyjdzie i posprząta drugi raz, bo ja nie zrobiłam tego dokładnie. Ulepię pierogi – powie, że za małe. Odechciewa mi się pomagać, kiedy ona cały czas mnie krytykuje – mówi Ola.

Świąteczne przygotowania stały się najwyraźniej tłem do międzypokoleniowych przepychanek. Rodzice mają dość, że dzieci nie chcą pomagać, a dzieci wściekają się, bo każda chęć pomocy spotyka się z krytyką.

W tym przypadku trochę racji ma każda ze stron i nie można powiedzieć, że tylko jedna z nich jest „tą złą”. Podczas świąt warto jednak zakopać topór wojenny i postarać się zrozumieć drugą osobę. Może uda nam się zauważyć to, co sprawia, że święta nie są tak magiczne, jak mogłyby być.