Archiwa tagu: chorba

„Starość Bogu nie wyszła”

Mój blog, z racji mojego wieku będzie często poruszał sprawy ludzi starych, czyli w słusznym wieku Seniorów!

Dziś wklejam artykuł z sieci, który bardzo mi się spodobał.

Na podstawie tego wpisu z czasem napiszę podobną historię, ale o mnie.

Muszę nowy tekst przemyśleć, aby go tu zamieścić!

 

Starość Bogu nie wyszła.

„Starość Bogu nie wyszła” – te słowa często padają z ust naszych babć czy dziadków. Patrząc, jak każdego dnia zmagają się z własnym ciałem i próbują pokonywać granice, jakie stawia im własny umysł, ciężko się z nimi nie zgodzić.

Wychowani do starości
Rodziny wielopokoleniowe przechodzą już do historii, domy opieki zaś wypełnione są po brzegi. Starsze osoby coraz częściej, zamiast być skarbnicą wiedzy, odsuwane są na dalszy plan. Pomarszczona skóra, przygarbione plecy, drżące dłonie – to widzimy my. Rzadko zdarza nam się myśleć o nich, jak o rozrabiających dwulatkach czy zbuntowanych nastolatkach, którymi byli. Ale oni doskonale pamiętają lata swojej młodości, lata, które już nigdy nie wrócą…

Starość to kiepski żart

PHYLLIS MCCORMACK

Crabbit old woman

Drogie siostry, co widzicie, gdy na mnie patrzycie? Niemiłą staruszkę, która nie jest zbyt mądra i ma dziwne nawyki, która z rozmarzonym wzrokiem patrzy w pustą ścianę? Czy starą kobietę, z którą trzeba walczyć o każdy kęs jedzenia, który i tak potem wypluwa? Albo kobietę, która nie ma pojęcia, co się dookoła niej dzieje i jest zamknięta w swoim dziwnym świecie? Starowinka, z którą trzeba walczyć przez cały dzień, ale na koniec pozwala się umyć i nakarmić? Kobiecina, która ciągle gubi swoje buty i rękawiczki? Dni mijają, a ona nic się nie zmienia i nawet pewnie nie chce…

Taką mnie widzicie? A ja Wam zdradzę w tajemnicy, że nie jestem taka. Opowiem Wam, kim jest ta staruszka, do której podchodzicie z taką niechęcią i która najczęściej sama siedzi w kącie…

Jestem 10-letnią dziewczynką, która ma tatę, mamę i rodzeństwo. Jesteśmy rodziną, która bardzo się szanuje i kocha.

Jestem 16-latką unoszącą się na skrzydłach miłości, która wierzy, że uczucie może wszystko.

Jestem 20-letnią młodą kobietą, która zakochana do szaleństwa w swoim chłopaku czeka na jego oświadczyny.

Mam 30 lat i żyję dla swoich dzieci i męża. Martwię się o nich i zależy mi na nich najbardziej na świecie.

Kiedy myślę o przyszłości, nie widzę już kolorów, ale ciemne chmury. Dlaczego? Mimo że mam dzieci, nie mogę zatruwać im życia swoją osobą. Mają swoje rodziny, swoje dzieci… A ja myślę o tych wszystkich latach i o tym, jak bardzo Was kocham i ile dla mnie znaczycie. Teraz jestem starą kobietą – natura jest bezlitosna!

Starość to kiepski żart.

To stan, który odbiera wszystko to, co przez lata udało Ci się zebrać. Ciało się zmienia, tracisz siły, a piękno odchodzi w zapomnienie. Dzieje się coś, czego Ty tak naprawdę nie chcesz. Ale mimo wszystko, jestem tą dziewczyną z przeszłości, która się zakochuje, nosi pod sercem dzieci, czeka na swojego najdroższego męża, którego będzie musiała pierwsza pożegnać.

Ciągle w tych ruinach mojego ciała, jestem ja. Pamiętam każdą szczęśliwą i smutną chwilę z mojego życia. Na nowo odtwarzam je w głowie i wracam do tych momentów. Myślę o wszystkim, co mnie ominęło, co spotkało. I zgadzam się z tym, że nic nie trwa wiecznie.

Więc proszę Was…
Otwórzcie oczy…
Przed Wami siedzi zgorzkniała staruszka, która kiedyś była nastolatką, młodą matką i zakochaną żoną.

http://mamadu.pl/131895,ona-nie-jest-staruszka-ktora-widzisz-przed-smiercia-wyjawila-prawde-ktora-dotyczy-kazdego-z-nas

Reklama

Rak – najstraszniejsze słowo!

To są chyba w naszym życiu najtrudniejsze momenty, kiedy dowiadujemy się, że nasza bliska osoba – matka, ojciec, córka, syn, teściowa, teść, dziecko itp. – zachorowała na raka.

Informacja o chorobie spada na nas jak grom z jasnego nieba i zaraz potem kompletnie nie myślimy racjonalnie.

Trzeba ochłonąć, a to zajmuje wiele, trudnych dni i często wypieramy taką, złą informację, że oto – za chwilę możemy stracić kogoś kochanego, bliskiego.

Wiele też zależy od tego w jakim wieku jest chory i jaki rodzaj jest tego raka.

Kiedy młoda osoba zachoruje na raka piersi, to toczymy w sobie rozmowę, że młoda i ma wielką szansę na pogonienie raka precz! Namawiamy na leczenie i wspieramy z całej siły. Rak piersi często jest wyleczalny i chora ma szansę na pełne wyzdrowienie. Młoda osoba ma siłę do walki i przyjmowanie chemii. Po długim leczeniu może się stać osobą zdolną do przeżywania życia na nowo – jakby od początku, bo oto narodziła się drugi raz.

Gorzej jest z osobami starszymi, które obciążone są jeszcze innymi schorzeniami, co wysoce utrudnia podawanie chemii -chociażby chore serce, wysokie ciśnienie. Jest niebezpieczne podawanie inwazyjnej chemii, bo pacjenta może ona go zabić prędzej, aniżeli rak.

Podobno rak wątroby, trzustki, jelita grubego jest odporny na leczenie chemią i lubi dawać przerzuty na inne organa. Jest prawdopodobnie nie do wyleczenia!

Kiedy się dowiadujemy, że nasz bliski zachorował na raka bez szans na wyleczenie, to musimy przygotować się na to, aby z naszym bliskim być do końca i zachować w tym wszystkim ludzką twarz.

Musimy koniecznie się dowiedzieć tego, jak należy postępować i rozmawiać z osobą chorą, aby nie sprawić jej dodatkowego bólu, że nie rozumiemy jej zachowania, rozterek, strachu i myśli o odchodzeniu.

Musimy nauczyć się postępować z chorą osobą i powinniśmy się dokształcić o metodach mądrego wspierania chorego. 

Nie jest to łatwe zadanie, ale się starajmy, bo rozmowa z odchodzącym z tego świata jest ważna dla chorego i dla nas także.

Jeśli medycyna jest bezradna w chorobie, to nie pozostaje nam nic innego, jak po prostu być z chorym.

Musimy nauczyć się tego, że chory w chorobie staje często się agresywny i rzuca bolesne słowa, bo tak  się zdarza, kiedy chory nie potrafi pogodzić się z nieuchronnym.

Co możemy jeszcze zrobić?

Koniecznie trzeba spytać chorego – co mogę dla ciebie zrobić? To ważne!

Nigdy nie mówmy choremu bez szans na wyzdrowienie, że będzie dobrze i go pocieszać bez sensu.

Jeśli chory milczy, to powiedzmy mu, że martwi nas jego milczenie!

Jeśli patrzy w sufit i milczy, to pomilczmy z nim i nie wymuszajmy na chorym wysiłku rozmowy.

Nie wywlekajmy jakiś animozji i rodzinnych niedomówień, bo jeśli chory nie chce, albo nie umie o tym rozmawiać, to naciski tylko zaszkodzą choremu.

Ważne, a może najważniejsze jest to, by pogłaskać chorego po twarzy, dłoni, czym dajemy mu znać, że jesteśmy i kochamy.

Piszę o tym dlatego, że bardzo ważne jest nasze podejście do choroby, abyśmy i my w tej tragedii wyszli z twarzą.

Byśmy po stracie mogli sobie popatrzeć w twarz, kiedy spoglądamy w lustrze podczas porannej toalety.

To są moje przemyślenia w obliczu choroby mojej  Mamy, kiedy zostało Jej tak niewiele oddechów. 

Jeśli macie swoje przemyślenia – napiszcie!